poniedziałek, 31 grudnia 2012

Mistrz kontra amator – porówanie podejścia w dążeniu do mistrzostwa

Zobaczmy jak może wyglądać porównanie modelu mistrza i amatora. Najpierw krótka lista punktów, a następnie ich omówienie.


Mistrz zauważa pewne elementy i relacje między bierkami, gdyż jego doświadczenie oraz „radar” w głowie natychmiast wychwytuje to co najbardziej istotne. Z kolei amator próbuje poszukiwać po całej szachownicy czegoś „na czym można oko zawiesić”.

Mistrz na poziomie świadomym nie dostrzega pewnych ruchów – są one niejako dla niego niewidoczne. Natomiast amator widzi wszystko, więc dopiero musi stosować filtry, które pomogą mu odrzucić ruchy beznadziejne od dobrych.

Mistrz jest w stanie widzieć nie więcej niż 2-3 kontynuacje i spośród nich wybrać tę najlepszą. Natomiast amator mając problem z tym, aby widzieć te najbardziej sensowne możliwości – analizuje wszystko, tak aby nie przeoczyć tych ruchów, które mogą okazać się naprawdę silne.

Mistrz bardzo często używa intuicji i na niej polega. Natomiast amator zastanawia się, stara się wszystko uzasadniać, obliczać i oceniać. Brak doświadczenia i nikła intuicja nie pozwala mu na to, aby oszczędzać czas i energię – zwłaszcza w momentach, gdy należy zagrać naturalny, logiczny ruch.

Mistrz myśli, to znaczy, iż nastała pozycja w której dość trudno jest odróżnić jedną możliwość od drugiej – wymaga to głębokiego wniknięcia w pozycję i umiejętnego wyciągania wniosków wraz z dokładną oceną pozycji. Natomiast amator zwykle wie lepiej, bo nawet nie ma pojęcia (często także ochoty), iż w danej pozycji trzeba „mocno wniknąć, aby ją przewiercić”. Jest bowiem święcie przekonany, że wszystko jest już tak proste, że nie wymaga żadnego wysiłku.

Mistrz w procesie znajdywania najlepszych ruchów – opiera się w bardzo dużym zakresie na swoim doświadczeniu, zaś amator – jedynie na obliczeniach. Doświadczenie nabyte przez mistrza sprawia, że pewne charakterystyczne pozycje są znacznie szybciej odrzucane bądź pogłębiane. Z kolei stałe obliczenia prowadzone przez amatora bardzo często kończą się jednym wielkim chaosem w głowie.

Mistrz przed ostatecznym podjęciem decyzji co do swojego ruchu – poszukuje obalenia tego co znalazł. Próbuje odnaleźć coś, co sprawi, że jego zakładany ruch (oraz obrany plan) zostanie przez przeciwnika obalony. Natomiast amator znajduje tylko potwierdzenia tego, że w końcu znalazł najlepszą możliwość. Brak krytycznego podejścia do swojej oceny i wybranej kontynuacji powoduje, że bardzo często jego przeciwnik wykonuje ruch, który niweczy zamiary amatora. Niekiedy tak szybko i skutecznie, że już po kilku ruchach pozycja jest natychmiast do poddania.

Mistrz stale poszukuje różnych sposobów na poprawianie swojej pozycji. Nie wystarcza mu to, że wyprowadził figury czy to, że piony kontrolują centrum, a wieże otwarte linie. Stara się znajdywać optymalne miejsca na to, aby figury i piony wypełniały jak najlepiej swoje funkcje. Natomiast amator ma tak dobrą pozycję, że robi ruchy „byle do przodu” i nie wnika w to gdzie ma słabości i jak się ich pozbywać, systematycznie polepszając pozycję.

Mistrz wykonuję ciężką pracę, by wyciągać wnioski i je stosować w kolejnych partiach (oraz pozycjach, które w nich uzyskuje i do których dąży). Stara się o to, aby znaleźć pewne schematy, reguły czy też zasady, które pozwolą na jeszcze lepsze i efektywniejsze znajdywanie optymalnych ruchów. W przypadku amatora zwykle mamy do czynienia z tym, że znajduje on jedynie rozwiązania poszczególnych problemów na szachownicy. Rzadko kiedy ma on ochotę i siłę na to, aby wyciągać wnioski i znajdywać pewne uniwersalne reguły rozgrywania danych grup pozycji.


Warto na koniec podkreślić, że używane tutaj słowo "mistrz" odnosi się do pewnej postawy charakteryzującej się dążeniem do mistrzostwa. Nie zawsze jest ono tożsame z uzyskanym poziomem gry czy też tytułem. Często może się to pokrywać, ale niekiedy mogą zdarzać się przypadki w której osoba nosząca tytuł mistrza - wcale nim nie jest - ma jedynie nadany szachowy tytuł.

piątek, 28 grudnia 2012

Power Mates – potężne matowanie jest dla każdego wyzwaniem (4)

Kolejny zestaw pozycji do rozwiązania – w postaci dwóch diagramów: początkowego (pozycji wyjściowej w której dana strona zaczyna) i końcowego (pozycji w której jest mat).


Zadanie i rozwiązanie z partii nr 5 i 6

Zadanie nr 5: pozycja wyjściowa i obok końcowa: czarne zaczynają i matują w 2 ruchach
 
Zadanie nr 6: pozycja wyjściowa i obok końcowa: białe zaczynają i matują w 3 ruchach

środa, 26 grudnia 2012

Rozpoznajesz motywy taktyczne czy poszukujesz rozwiązania – mały test biegłości taktycznej

Od czasu do czasu warto sprawdzać swoje umiejętności. Tym razem poddamy małemu testowi twoją biegłość taktyczną. Daj z siebie wszystko i zobacz na ile jesteś dobry.

Za chwilę zobaczysz przed sobą zestaw 18 zadań: są to pozycje (o różnej skali trudności) w których zawsze zaczynają białe. Twoim zadaniem jest jak najszybsze (poprawne) rozwiązanie każdego zadania. Na każde z nich możesz poświęcić nie więcej niż 15 sekund. Pamiętaj, aby nie „wisieć” nad żadnym z zadań: jeśli nie potrafisz rozwiązać w podanym czasie, wówczas przechodzisz do następnego. Nastaw stoper i jeśli jesteś gotowy do testu... to zaczynamy!

WE WSZYSTKICH POZYCJACH ZACZYNAJĄ BIAŁE!












Jeśli wszystkie zadania rozwiążałeś poprawnie w ciągu jednej minuty, wówczas oznacza to, że podstawowe motywy taktyczne są u ciebie na tyle solidne, że bardzo szybko rozpoznajesz wzorce. Jeśli natomiast rozwiązanie zadań zajęło ci więcej niż 3-4 minuty, to oznacza, że musisz nadal pracować nad taktyką: motywami, zadaniami i kombinacjami.

Dopiero jeśli będziesz biegle rozpoznawał podstawowe motywy, wówczas możesz się spodziewać, że w partiach będziesz miał szanse nie tylko natychmiast „odgadywać” motywy i je wykorzystywać, ale także pojawi się okazja do następnego kroku: samodzielnego tworzenia pozycji w których tego typu pozycje są możliwe. W przeciwnym wypadku nawet najlepsze plany strategiczne będą niszczone przez proste "dziury taktyczne", które będą wykorzystywane przez silniejszych taktycznie przeciwników.

wtorek, 25 grudnia 2012

Power Mates – potężne matowanie jest dla każdego wyzwaniem (3)

Kolejny zestaw pozycji do rozwiązania – w postaci dwóch diagramów: początkowego (pozycji wyjściowej w której dana strona zaczyna) i końcowego (pozycji w której jest mat).


Zadanie i rozwiązanie z partii nr 3 i 4

Zadanie nr 3: pozycja wyjściowa i obok końcowa: czarne zaczynają i matują w 2 ruchach

Zadanie nr 4: pozycja wyjściowa i obok końcowa: czarne zaczynają i matują w 5 ruchach

[* - podpowiedź do zadania nr 4: tylko dwa ostatnie ruchy czarnych są z szachem]

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Pasjonat szachowy w ogniu pytań - 32 interesujące i nietypowe wypowiedzi dotyczące fascynacji tajemnicami królewskiej gry (3)

Następna część sesji pytań i odpowiedzi. Zapraszam do lektury.

Q3: Czy obecnie jest dużo informacji o szachach?

A3: To akurat jedno z moich ulubionych pytań.

Jeśli chodzi o źródła i ilość informacji dotyczących gry w szachy, to obecnie mamy stosunkowo łatwy dostęp do ogromnej skarbnicy wiedzy.

O szachach informują tygodniki, miesięczniki, kwartalniki czy też roczniki – w tym wypadku to publikacje specjalistyczne. Obecnie cyfrowe wydania coraz bardziej wypierają te drukowane. Dlaczego? Otóż koszty publikacji i dystrybucji zmieniają się drastycznie, zaś czas oczekiwania na upragnioną gazetkę... zmniejszył się do minimum. Co więcej: powstają nie tylko magazyny czy biuletyny szachowe, lecz przede wszystkim tzw. newslettery. Najczęściej są to informacje szachowe, które są dostępne w formie pliku PDF – najbardziej uniwersalny i rozpowszechniony dziś format. Dostęp do globalnej sieci Internet całkowicie zmieniła naszą (także szachową) rzeczywistość. Zasoby całego świata są na wyciągnięcie ręki... ups, raczej na kliknięcie myszki! Są tysiące stron, które oferują darmowe lub płatne publikacje – tak w formie tekstowej jak i zbiorów partii. Do tego dochodzą jeszcze blogi prowadzone przez amatorów i pasjonatów szachowych – jedne na niskim, większość na średnim, a nieliczne na bardzo wysokim poziomie. Nie trzeba dodawać, że są także dostępne wszelkiego rodzaju badania szachowe czy też ich omówienie w różnej postaci. Prócz tego artykuły szachowe pisane przez amatorów i zawodowców – zarówno udostępniane w popularnych serwisach jak i na stronach czy blogach szachowych.

Poza tym są także materiały w postaci filmów szkoleniowych. Wystarczy wymienić serwis YouTube, który jest pod tym względem światową potęgą. Są na nim publikowane wszelkie materiały związane z szachami – nie tylko dotyczące technicznej strony szachowej, ale także filmy dokumentalne, reportaże z turniejów czy też analizy partii prowadzone przez różnych autorów.

Warto wspomnieć, że są również filmy szkoleniowe z takich znanych serwisów jak chess.com, czy też chesslecture.com. Są one naprawdę wysokiej jakości, gdyż bardzo często ich autorami są mistrzowie lub osoby, które mają bardzo wysoki poziom umiejętności związanych ze szkoleniem - analizą różnych partii czy poszczególnych pozycji. To także cenne źródło informacji o szachach.

Dodatkowo są także ogromne zbiory partii zwane „bazami szachowymi”. Najczęściej pod tym pojęciem kojarzą szachiści bazy debiutowe albo bazy wszystkich rozegranych partii turniejowych. Niemniej są także dostępne oraz tworzone bazy końcówek, wybranych pozycji z gry środkowej czy też dość popularne wśród amatorów miniatury – partie, które kończą się w granicach 20-25 ruchu. Z kolei tak zwane tablice Nalimowa coraz bardziej są dostępne dla każdego chętnego – wystarczy mieć odpowiednio dużo miejsca na dysku komputera bądź też dostęp do sieci Internet – wówczas konieczne jest tylko wejście na odpowiednią stronę i możemy sprawdzać dowolną pozycję (mającą w sumie nie więcej niż 6 bierek). Szacuję, że wszystkich partii, które zostały zapisane w postaci elektronicznej (format PGN lub CBV) jest około jednego miliarda. Tak, to niesamowicie wielka liczba, więc na pewno nie jest możliwe przejrzenie ich wszystkich. Korzysta się z takich baz podobnie jak dawniej z encyklopedii – wyszukuje się daną informację i następnie przetwarza.

Ostatnim ze źródeł są książki szachowe w wydaniu papierowym. I jak się można łatwo domyślić, mamy tak wiele różnych publikacji, że niewiele dyscyplin sportowych może się równać właśnie z szachami. Jeszcze 15-20 lat temu było nie więcej niż 300-400 ogólnodostępnych książek, które każdy szachista mógł zakupić. Dzisiaj jest mniej więcej 3 do 5 tysięcy różnych tytułów szachowych (liczone są jedynie książki), więc na pewno jest w czym wybierać. Warto podkreślić, że wraz z upływem czasu i ilością wydawanych publikacji... rośnie także ich jakość oraz dostępność. Można stwierdzić, że jest już coraz mniej obszarów szachowych, które w ogóle nie zostały opisane. Co więcej: dzięki nowych technologiom publikują także osoby, które nie są ekspertami, lecz pasjonatami chcącymi podzielić się z innymi swoimi pomysłami.

Na koniec można jeszcze dodać, że wiele informacji na temat szachów można pozyskać dzięki różnym forom czy grupom dyskusyjnym. Fora szachowe pozwalają na bieżące informowanie się o aktualnych wydarzeniach oraz dyskusje na wszelkie tematy związane z życiem szachowym.

W tym miejscu pomijam źródła informacji o szachach zawarte w programach szkoleniowych oraz tworzone aplikacje na współczesne urządzenia przenośne (typu tablet, e-czytnik, Ipad, Iphone, itp.). Jest to stosunkowo najmniejszy wycinek ogólnodostępnych informacji o szachach, więc został pominięty.

Podsumowując: Obecnie mamy wiele źródeł z których możemy czerpać wiedzę o szachach: tak ogromnej ilości szachowej wiedzy i wszelkich reportaży z życia szachowego oraz wydarzeń szachowych – nigdy przedtem nie było. Dziś wyzwaniem pozostaje umiejętność znalezienia potrzebnej informacji jak i jej odpowiednia selekcja (filtrowanie). Wszystkiego nie sposób bowiem przeczytać i obrobić, więc trzeba wybrać wyłącznie to co uznamy za istotne. Inaczej szybko utoniemy w oceanie informacji, które wszędzie wokół nas się pojawiają.

niedziela, 23 grudnia 2012

Pomyśl zanim uwierzysz – co nieco o mitach, stereotypach i dziwnych szachowych cudach (3)

Poniżej zaprezentuję kilka kolejnych przykładów nieprawdziwych twierdzeń z dziedziny szachów. Sami oceńcie na ile są one wam znane i czy znacie ich obalenie:

MIT 5: Refleks szachisty oznacza, że szachiści mają strasznie słaby refleks. Niestety to kolejny krzywdzący stereotyp, którymi posługują się ludzie nie mający zielonego pojęcia o szachach. Słynne „refleks szachisty” jest porównywane do prędkości biegu żółwia. Głównie jest to kojarzone ze scenami w których widać znaczny upływ czasu (zwykle kilkadziesiąt minut), a jeden z graczy nadal duma nad ruchem. Ci, którzy grywają w szachy wiedzą, że zwykle na jeden ruch poświęca się kilka minut, a w naprawdę poważnych, długich partiach (gdzie zawodnik na całą partię ma aż 2,5-3 godziny!) niekiedy bywają momenty, że w krytycznym momencie na głębokie zastanowienie szachista poświęca 20, 30 czy nawet 40 minut! Niemniej takich momentów w partii jest nie więcej niż 2 lub 3, więc szachista ma do wyboru: a) zagrać szybko i po kilku kolejnych ruchach poddać się, albo b) wniknąć w pozycję tak głęboko jak to tylko możliwe (a ściślej: konieczne) i wyszukać taką opcję, która gwarantuje największe szanse „zostania w grze”.

Najbardziej widoczny „refleks szachisty” jest jednak widoczny w partiach w których szachiści mają po 5 minut na całą partię. W ostatniej fazie gry, gdy jeszcze nie doszło do rozstrzygnięcia – bywa, że zawodnicy są w stanie wykonać około 30-40 ruchów w ciągu 15-20 sekund! Co to oznacza? Ni mniej, ni więcej, że na każdą DECYZJĘ poświęcają (włącznie z przesunięciem bierki i drogą ręki do miejsca naciśnięcia zegara) około pół sekundy! Można sobie mniej więcej to wyobrazić w ten sposób, że na maturze z matematyki w ciągu ostatnich 5 minut egzaminu okazuje się, że trzeba napisać wyniki mnożenia 300 iloczynów (np. 5x6, 8x12, 9x8, itd., składających się z 2 czynników w zakresie od 9 do 300). Średnio wychodzi na to, że w ciągu jednej sekundy trzeba poprawnie obliczyć i wpisać każdy wynik. I tak aż 300 razy! Czy teraz widać „refleks szachisty”?

Bywają także specjaliści, którzy grywają (za pośrednictwem Internetu) partie w których każdy zawodnik ma jedynie 3 minuty. Czasami dochodzi do tego, że wykonują oni około 80-100 ruchów – i co istotne – większość z nich jest wysokiej lub bardzo wysokiej jakości! Dla osób, które są szczególnie zainteresowane tym zagadnieniem – dodam, że są specjaliści, którzy potrafią w grze na żywo (w końcówce) wykonać w ciągu 1 sekundy aż 3-4 ruchy! Jest to wówczas typowy „sprint na szachownicy”. Gdyby zatem ktoś was kiedyś pytał co znaczy słynny „refleks szachisty”, to wystarczy, że powiecie, iż są tylko dwie grupy sportowców, który mają lepszy refleks. Pierwsza z nich to tenisiści stołowi, a druga to sprinterzy (refleks mierzony jako czas reakcji między sygnałem startu a reakcją zawodnika). Kto stanowi trzecią grupę? Tak, to właśnie szachiści!

MIT 6: W szachach zawsze się da przewidzieć wszystko do końca. Następny mit, który bywa groźny, ponieważ pokazuje rzeczywistość w krzywym zwierciadle. Bywają pozycje w których rzeczywiście można bez problemu wszystko dokładnie przewidzieć (zwykle w końcówkach lub pozycjach związanych z atakiem matowym na króla), lecz większość pozycji jest rozgrywana w oparciu o poczucie tego, że gramy zgodnie z „duchem pozycji”. To mniej więcej tak jakbyśmy jechali samochodem i nasz cel był odległy o kilkaset kilometrów. Czy już na początku podróży widzimy z okna samochodu nasze miejsce docelowe? Oczywiście, że nie! Jednak na pewno można na mapie posługiwać się wskazówkami, które pozwolą nam na dotarcie do celu. Zwykle konieczny jest właściwy kierunek jazdy oraz następnie trochę precyzji, aby nie „objechać” tego do czego zmierzamy. Niemal tak samo jest w szachach. Bywają pozycje w których bez problemu widzimy do czego dojdzie, ale większość pozycji to właśnie poszukiwanie właściwej drogi, a czasami nawet i kierunku!

A co z komputerami? One także nie widzą „do końca”, chociaż zwykle znacznie głębiej „przekopują się” we wszystkich pozycjach. Dopiero w ostatniej fazie gry, gdy już pozostanie kilka bierek (nie więcej niż 6), są w stanie natychmiast z idealną precyzją podać końcowy wynik (zakładając, że obie strony będą grały możliwie najlepiej). Osiągają to dzięki dostępowi do tak zwanych tablic końcówek (zestaw, który zawiera wszystkie pozycje i ich oceny typu wygrana, przegrana, remis – gdy są to pozycje, w których nie ma więcej niż 6 bierek).

Warto dodać, że ograniczenie o którym mówimy nazywa się „efektem horyzontu”. W zależności od tego jak bardzo nasz teren jest czysty i nie ma przeszkód – tak daleko możemy coś dojrzeć. Jeśli jednak jest gęsta mgła i wiele innych obiektów – wówczas nasza linia horyzontu jest bardzo blisko.

Można wspomnieć, że w przypadku gdy jeden z graczy „widzi wszystko do końca”, wówczas tak naprawdę następuje „logiczny koniec”. Co to oznacza? Otóż kończy się nauka, ponieważ zawodnik już doskonale zna resztę rozgrywki i nie ma żadnej możliwości, aby przy poprawnej grze nastąpiła zmiana wyniku. To mniej więcej tak jakby na maturze rozwiązać trudne zadanie z matematyki, a następnie ostatnia „trudność” ma polegać na wymnożeniu dwóch czynników typu 8x6. Nie ma w tym ani magii, ani trudności ani tym bardziej procesu uczenia się. To już tylko „mechanika”.

PRAWDA: Refleks szachisty oznacza, że szachiści mają bardzo dobry refleks, lecz niektóre media (zwłaszcza telewizja) nie do końca pokazują realny obraz rzeczywistości. Stąd niektórzy widząc w telewizji zawodnika, który przez kilkadziesiąt minut nie wykonał żadnego ruchu... sądzi, że albo zasnął (nic nie robi) albo jest osobą, która popularnie nazywamy flegmatykiem. Fakty są jednak takie, że bardzo niewielu sportowców ma lepszy refleks od szachistów. Widać to szczególnie, gdy są rozgrywane partie typu „blitz”, gdzie każdy zawodnik ma na całą partię nie więcej niż 5 minut.

W szachach poza nielicznymi wyjątkami nie jest możliwe przewidzenie wszystkiego do końca. Ludzie stale poszukują sposobów, aby „rozgryźć szachy”, ale jak na razie udało się to jedynie dla grupy pozycji, które nie zawierają więcej niż 6 bierek. Jednym z ważniejszych elementów, który przyciąga ludzi do gry w szachy... jest właśnie to, aby sprawdzić się na ile poprawnie jesteśmy w stanie iść poprawną drogą (sprawdza się to po partii za pomocą analizy). Przy czym im bardziej skomplikowana pozycja, tym większa szansa, że pobłądzimy. Dlatego przewidzenie wszystkiego do końca jest jak na razie niedościgłym marzeniem każdego szachisty, naukowca czy też programisty.

Power Mates – potężne matowanie jest dla każdego wyzwaniem (2)

Kolejny zestaw pozycji do rozwiązania – w postaci dwóch diagramów: początkowego (pozycji wyjściowej w której dana strona zaczynała) i końcowego (pozycji w której jest mat).


Zadanie i rozwiązanie z partii nr 1 i 2

Zadanie nr 1: pozycja wyjściowa i obok końcowa: czarne zaczynają i matują w 3 ruchach
 

 Zadanie nr 2: pozycja wyjściowa i obok końcowa: czarne zaczynają i matują w 4 ruchach

sobota, 22 grudnia 2012

Efektywne i szybkie matowanie oznacza zwycięstwo – czyli o tym jak zamatować gońcem i skoczkiem (2)

W poprzedniej części powiedzieliśmy o tym, że będąc stroną broniącą należy trzymać się jak najdłużej centrum. Następnie gdy zostaniemy zmuszeni do wejścia na bandę, wówczas należy przejść do rogu, którego kolor jest przeciwny od gońca (tzw. „zły róg”). Dopiero w ostatnim etapie będziemy eskortowani do „dobrego rogu” i tam może odbyć się forsowna egzekucja (mat).

Jeśli jesteśmy stroną atakującą, wówczas nasze zadanie sprowadza się do trzech punktów:
  1. W żadnym wypadku nie wolno stracić figury ani dać pata – każda z tych sytuacji natychmiast powoduje remis.
  2. Musimy zepchnąć króla na skraj szachownicy (na tak zwaną bandę). 
  3. Jeśli król strony słabszej będzie znajdował się w rogu o kolorze przeciwnym do naszego gońca, wówczas trzeba go zmusić do przejścia do przeciwnego („dobrego”) rogu.
Mając króla zamkniętego w mini-klatce wykonujemy egzekucję: trzeba dać mata w ciągu kilku (zwykle nie więcej niż 4-5) ruchów.

Wydaje się to dość złożonym działaniem, jednak w praktyce przy zrozumieniu całego mechanizmu wygląda to nieco prościej.

Zacznijmy od ostatniego punktu: matowania w sytuacji, gdy król jest już w klatce najbliższej dobrego rogu.

Sytuacja złapania króla w mini-klatkę i wykonanie mata w 2 (gdy zaczynają białe) lub 3 (przy ruchu czarnych) ruchach. Warto zwrócić uwagę na czerwone i niebieskie pola ukazujące odcięcie króla.

Jest to bardzo proste jeśli zapamiętamy następujące zasady dotyczące naszych bierek:
  1. Król ma stać w odległości skoczkowej od rogu (w tym przypadku g6)
  2. Goniec ma odcinać pole ucieczki po ostatniej linii (tutaj pole f8), na dowolnym polu długiej przekątnej (tutaj a3-f8, bez pola f8, ponieważ figura stojąc na danym polu nie kontroluje go)
  3. Skoczek ma zabrać królowi białe pole (tutaj g8), stając na bandowym polu obok naszego króla (zatem jest to pole h6).
Zobaczmy, że król nie może opuścić klatki, ponieważ jedno wyjście zamyka goniec, zaś drugie – nasz król. Zatem król strony słabszej jest zmuszony wykonywać posunięcia jedynie po dwóch polach: g8 i h8.

Tak więc sytuacja wygląda bardzo prosto i mat w 2 ruchach nie stanowi żadnego problemu (diagram lewy): 1. Nh6+ Kh8 2. Bd4#. Jeśli natomiast zaczynają czarne (diagram lewy), wówczas nastąpi mat w 3: 1...Kh8 2.Bd6 Kg8 3.Nh6+ Kh8 4. Be5#

A co by było gdyby król czarnych stał w rogu? Wówczas wykonujemy wyczekujące posunięcie gońcem na dłuższej przekątnej (na dowolne pole poza f8), nadal kontrolując pole wyjścia z klatki. Następnie po jedynym ruchu króla dochodzi do tej samej pozycji, zatem następuje mat w 2 ruchach.

Bardzo ważne jest to, aby pamiętać, że zawsze ostatnie dwa ruchy muszą być z szachem, więc należy zwrócić uwagę na to, aby robiąc wyczekujące posunięcie...nie postawić pata! W tym wypadku, jeśli król stoi w rogu i zagramy skoczkiem na h6... natychmiast następuje pat, a więc remis i przy okazji strata całej naszej przewagi. Tak więc pamiętajmy – ruch wyczekujący (zawsze) wykonujemy gońcem!

Tak więc najprostszą część matowania mamy już za sobą.

Teraz rozpatrzymy sytuację w której król strony słabszej będzie znajdował się w rogu o kolorze przeciwnym do naszego gońca. Tak jak wspomnieliśmy - wówczas trzeba go zmusić do przejścia do przeciwnego („dobrego”) rogu. Jak to wykonać? Dzisiaj zobaczymy tylko zarys (wstęp), a w następnych odcinkach będziemy mieli okazję zapoznać się z całym mechanizmem.

Sytuacja w której strona słabsza znalazła się na skraju szachownicy (na tzw. bandzie) i trzyma się narożnika o kolorze przeciwnym niż pola po których biega goniec. Tego typu obrona gwarantuje, że strona silniejsza nie będzie w stanie wymusić w nim (narożniku) mata.

Król czarnych schował się do rogu i nie zamierza dobrowolnie go opuszczać – tak długo jak będzie się dobrze bronił – nie dostanie w nim forsownego mata. Zobaczmy na czym polega istota ustawienia strony silniejszej. Przyjrzyjmy się kilku najważniejszym punktom, które należy nie tylko zapamiętać, ale przede wszystkim dobrze zrozumieć:
  1. Goniec z pola b1 odcinając pole h7, uniemożliwia ucieczkę królowi przez linię h. Nie ma znaczenia gdzie się znajduje, byle tylko stał na długiej przekątnej i kontrolował pole wyjścia.
  2. Nasz król stoi naprzeciwko „bezpiecznego narożnika” – dokładnie na polu f6 (na skos od rogu). Jest to teraz idealne dla niego pole, ponieważ zabiera królowi dwa pola na linii 7, a co najważniejsze – nie przeszkadza w koordynacji pozostałych figur (nie przesłania działania gońca).
  3. Rola skoczka sprowadza się do wygonienia króla z czarnego narożnika. Musi to zrobić w taki sposób, aby nie zasłonić gońcowi jego linii oddziaływania. Z tego wynika, że można tej sztuki dokonać wyłącznie z pola f7. Pamiętajmy, że dopóki nie wyrzucimy czarnego króla z rogu, to wymuszenie mata nie będzie tam możliwe.
Następne etapy matowania - czyli opis tego co należy zrobić, gdy król będzie stawiał opór lub też nam mocno pomagał - zostaną omówione w następnych odcinkach. Do tego czasu zalecam kilkukrotne przestudiowanie dzisiejszego wykładu, tak aby wszystko było zrozumiałe. Głównie dlatego, aby kolejne części nie były zbyt trudne.

piątek, 21 grudnia 2012

Power Mates – potężne matowanie jest dla każdego wyzwaniem (1)

Jedną z ciekawszych dla dzieci form treningu jest znajdywanie mata. Można go realizować na wiele sposobów – ja zaprezentuję ten, który osobiście najbardziej przypadł mi do gustu (dzieci z którymi przerabiałem te maty także polubiły ten proces poszukiwania mata).

Jest to kolekcja 70 krótkich współczesnych* partii, które kończą się (poddaniem lub matem) nie później niż w 25 ruchu. W każdym wypadku następuje albo forsowny mat albo nieco częściej poddanie się strony, która niebawem go dostanie. Partia kończy się w pozycji w której trzeba znaleźć mata – w zależności od pozycji w 1, 2, 3, 4 lub najdalej w 6 ruchach. Co istotne – wybrane są także partie, których uczestnikami byli pierwszej klasy mistrzowie bądź nawet mistrzowie świata! To powinno dodać smaczku wszystkim, którzy lubią „matowanie na ekranie”. Pomimo, że większość partii obecnie można uznać za nieco stare, to nie zmienia to jakości wybranych partii w których walka przebiega w wyjątkowo nietypowy sposób.

Seria „Power Mates – czyli potężne matowanie jest dla każdego wyzwaniem” została oparta na książce Bruce Pandolfiniego pod tytułem „Power Mates – essential checkmating strategies and techinques” wydanej w 1996 roku. Książka zawiera 320 stron, a dodatkowo są w niej zawarte krótkie komentarze do każdej z partii i na końcu każdej z nich tak zwany „quiz”. Na końcu książki zawarte są odpowiedzi i indeks partii oraz nazwisk zawodników. Bywają w niej drobne błędy (tzw. literówki) oraz nieliczne nieprawidłowe lub niepełne analizy. Szkoda, bo dzięki temu uciekają cenne idee oraz czytelnik musi czasami poważnie się zastanawiać co zrobić, aby wszystko grało.


Bruce Pandolfini i jego znakomita książka - Power Mates: jeden z najlepszych nauczycieli-pasjonatów szachowych na świecie. Nie tylko naucza, lecz także publikuje materiały do gry w szachy (głównie jako książki) - i czyni to regularnie przez okres co najmniej 35 lat! Brawo Bruce!

Każda partia jest ilustrowana za pomocą czterech diagramów, więc można przerabiać książkę nawet bez szachownicy (niemniej może to być dość trudne dla początkujących). A jaki był cel napisania tej książki? Sam autor tak o tym mówi: „był specjalny powód do napisania tej książki: dodanie rozdziału do moich materiałów instruktażowych. Zależało mi na uczniach, którzy już grali w szachy i chcieli polepszyć swój poziom... Po to, aby zrozumieć proces wygrywania – jest lepiej zapoznać się z typowymi atakami i wzorcami matowymi w konkretnych partiach, gdzie mat jest naturalną konsekwencją logicznej gry”.

W jaki sposób zalecam naukę poprzez wykorzystanie tej metody? Otóż proponuję kilka razy rozegrać podane partie (za każdym razem będą dwie rozgrywki), a następnie nauczyć (tak! na pamięć: w końcu to tylko 70 pozycji!) finałowych pozycji i uderzeń, które do nich prowadzą. Oczywiście należy także znaleźć mata w pozycjach końcowych – najlepiej bez przestawiania bierek na szachownicy. Na tego typu ćwiczenie wystarczy codziennie poświęcić około pół godziny (rozwiązanie dwóch zadań zajmuje nie więcej niż 10-15 minut, zaś kilkukrotne rozegranie i nauczenie się dwóch partii nie powinno zająć więcej niż kwadrans). Po 35 takich krótkich sesjach w przeciągu najbliższych 3-4 miesięcy powinno w głowie pojawić się coś w rodzaju „poczucia krytycznych punktów”. No i przy okazji także zrozumiemy schematy matowe, które powstały w konkretnych partiach wraz z procesem dokończenia partii za pomocą ataku matowego.

W kolejnych odcinkach będą pojawiały się zadania i rozwiązania w postaci diagramów początkowego i końcowego (pozycji wyjściowej w której dana strona zaczynała i tej w której jest mat). Będzie to pewnego rodzaju przypomnienie a zarazem sprawdzenie naszych umiejętności. Wierzę w to, że wszyscy, którzy mają pod opieką swoich uczniów – będą mogli wykorzystać ten materiał, aby ich nauka była ciekawsza czy też po to, aby przyswajali i utrwalali schematy i ataki matowe.

Oczywiście tradycyjnie składam wielkie podziękowania dla autora - Bruce'a Pandolfini! Dziękuję w imieniu własnym i wszystkich odbiorców twojej pracy! Jestem pewien, że dzięki twoim lekcjom będziesz miał także uczniów o których w życiu nie miałeś pojęcia! A na pewno kilka osób, które zechcą nieco pogłowić się nad pozycjami z partii, którymi podzieliłeś się w swojej książce!

Bruce - thank you very much for your great contribution!

czwartek, 20 grudnia 2012

Pasjonat szachowy w ogniu pytań - 32 interesujące i nietypowe wypowiedzi dotyczące fascynacji tajemnicami królewskiej gry (2)

Następna część sesji pytań i odpowiedzi. Zapraszam do lektury.

Q2: Czy łatwo jest ciekawie pisać o szachach?

A2: Tym razem wyjątkowo trudne pytanie.


Przede wszystkim trzeba podkreślić, że aby pisać o szachach trzeba mieć trochę wolnego czasu, wiedzy i czegoś w rodzaju pasji (albo twórczej potrzeby podzielenia się swoim spojrzeniem). Z kolei ciekawe pisanie o szachach jest jeszcze trudniejsze, ponieważ wymaga sporej wiedzy (stale pogłębianej!), wielu przemyśleń, ciekawego tematu i jego odpowiedniego opracowania.

Wiele osób nie ma pojęcia o tym, że pisanie o szachach w sposób naprawdę wciągający czytelnika – wymaga sporego twórczego wysiłku. Nie są to bowiem analizy, które można bezmyślnie kopiować z silnika, który nam produkuje rzędy „krzaczków” wraz ze wskazaniem ocen. Co zrobić, aby zainteresować czytelnika? Przede wszystkim konieczne jest pokazywanie rzeczy oczywistych w zupełnie nowym (nieznanym dotąd) świetle. Dodatkowo trzeba także pokazywać coś co niejako leży poza zasięgiem przeciętnego czytelnika. Kolejna trudność leży w tym, że zaprezentowany materiał musi być z jednej strony wymagający trochę wysiłku, a z drugiej niezbyt trudny, aby osoba, która go będzie zgłębiać... po chwili nie odpuściła sobie.

Dla mnie stosunkowo najłatwiejsze jest wymyślanie tytułów. Lubię bawić się słowami i je odpowiednio przestawiać, dzielić, łączyć, czytać wspak czy też znajdywać dwuznaczności. Przykładowo ostatnio po głowie chodzi mi artykuł dotyczący ukazania istoty „pól kluczowych” (zwanych także krytycznymi), więc poszukuję nagłówka w stylu: „pola z kluczem”, „klucz z polami” czy też „polowanie na krytyczne pola” bądź nawet „wykluczenie pól krytycznych”. Najważniejsze w tym procesie jest dawanie sobie pełnej swobody w wymyślaniu dowolnych skojarzeń – każde zahamowania typu „tak nie, bo...” prowadzi do twórczej pustki.

Jeśli natomiast chodzi o stworzenie naprawdę dobrego wpisu czy artykułu to jest to duże wyzwanie. Dlaczego? Otóż nie można ot tak po prostu skopiować fragmentu z książki, artykułu, bloga, strony czy forum. Wyżej wymienione źródła są fantastyczną inspiracją do tego, aby stworzyć coś twórczego, niespotykanego, nieszablonowego. Samemu należy poszukiwać w sobie twórczego potencjału, który połączony z dużym zasobem wiedzy, fantazją oraz doświadczeniem i poczuciem czegoś nowego – da w końcowej fazie artykuł, który poruszy czytelnika. Dla mnie osobiście liczą się teksty, które sprawią, że każdy kto je będzie czytał za pierwszym razem będzie miał poczucie czegoś niesamowitego. I nie ma tu tak naprawdę znaczenia czy wywoła to w czytelniku uczucie zdumienia, zaprzeczania, radości czy niedowierzania. Jeśli wywołuje jakąkolwiek reakcję poza poczuciem obojętności i oceny typu „nic nowego”, to znaczy, że jest to dobre. A kiedy będzie bardzo dobre? Wówczas kiedy czytelnik nie będzie mógł zrozumieć jak to możliwe, że dotychczas tego nie zauważał lub nie zastanawiał się nad tym głębiej. A kiedy artykuł jest idealny? Tylko wówczas, gdy czytelnik po jego przeczytaniu nie będzie w stanie zasnąć – jego poczucie niezrozumienia, ciekawości oraz jednocześnie niedowierzania i chęci odkrywania – spowoduje, że nie zaśnie dopóki nie wykona pewnej pracy na poziomie intelektu oraz emocji.

Pojawia się zatem następne pytanie: "czy o szachach może pisać każdy"?. Moim zdaniem tak, niemniej pisywać wysokich lotów artykuły może jedynie ten, kto wykona ciężką, twórczą pracę. Każdy autor przeżywa okresy wzlotów i upadków – raz pisze artykuły tak dobre, że sam nie jest w stanie uwierzyć, że ten proces dzieje się naprawdę, a kolejnym razem przychodzi tak zwana „niemoc twórcza” i wtedy trzeba odpocząć, poszukać natchnienia... czy też po prostu pisać o czymś „lekkim”.

Co natomiast jest najbardziej niebezpieczne dla twórcy, który chce być dobry w swoim fachu? Otóż poczucie samozadowolenia i poczucia, że już osiągnęliśmy szczyty. Jeśli wszystko to co pisuję jest tak dobre, że nikt lepiej nie jest w stanie (nawet ja) tego napisać, to znaczy, że zaczyna się dziać coś niedobrego. Artysta, który nie ma poczucia, że pewne jego dzieła są naprawdę słabe – albo sam siebie oszukuje albo też ma poczucie takiego mistrzostwa, że własna pycha go już zaślepiła całkowicie. Osobiście wiele razy wracam do tego co czasem napisałem i gdy czytam to po raz kolejny, to mam ochotę zrobić coś w rodzaju „desperacji Van Gogha”. Jego twórczy bunt i okres załamania sprawił, że w chwili rozpaczy odciął sobie ucho brzytwą. Ja mam podobnie, tyle że czytając dany wpis lub artykuł mam ochotę go spalić, zniszczyć czy też krzyczeć na cały głos: „ludzie, kto był w stanie tak sprofanować poruszane zagadnienie!!!”. Warto jednak podkreślić, że zdarzają się także momenty, w których czujemy, że udało nam się stworzyć coś wyjątkowo dobrego. Mając pewne doświadczenie i umiejętność samokrytyki i dystansu do swoich dzieł – można dość dobrze określić, które artykuły będą się cieszył uznaniem, a które pozostaną „bez echa”. Z kolei mając kontakt z czytelnikami (odbiorcami) i znając ich potrzeby – można stosunkowo łatwo pisać tak, aby wywoływać poczucie radości oraz zaspokajać intelektualne potrzeby naszych odbiorców. Często bywa jednak tak, że w środku przeżywamy rozterkę – czy pisać to co w duszy gra czy to, co czytelnik chciałby zobaczyć?

Największą trudnością w pisywaniu o szachach w sposób ciekawy jest to, że nie sposób tego robić bardzo często w krótkich odstępach czasu. Najlepiej mieć przygotowany zapas artykułów, tak aby w okresach „niemocy twórczej” - mieć możliwość wsparcia się tymi gotowcami. Kolejną pułapką może być przesadne dążenie do perfekcji. W czym się ono wyraża? Otóż przybiera ono co najmniej kilka form. Z jednej strony są osoby, które znacznie lepiej są w stanie pisywać ode mnie, ale ich poczucie doskonałości zabrania im publikowania czegokolwiek innego niż doskonała wersja artykułu. Takie osoby nie zdają sobie do końca sprawy z tego, że tak naprawdę nigdy nie można osiągnąć czegoś co nazwiemy ideałem. Do ideału się zmierza, jednocześnie nigdy go nie osiągając. Natomiast druga pułapka polega na „wiecznych poprawkach”. Jest to ogromnie wyczerpująca i przy okazji zdradliwa praca, ponieważ każda kolejna poprawka zaburza całość pracy i tak naprawdę nie ma końca poprawek. Potem z potencjalnie dobrej wersji wyjściowej robi się coś co zasługuje na kilka osobnych wstępów do nowych artykułów. Dlatego osoba, która nie potrafi akceptować wersji „przyzwoicie dobrych” – nie osiągnie nigdy sukcesu twórczego w pisaniu – podobnie jak osoba, która nie będzie miała ochoty wysilić się na „coś więcej niż mierność”.

I wreszcie na koniec – umiejętność liczenia się ze zdaniem innych oraz dystans do tego co się pojawia. Z jednej strony należy słuchać co inni myślą i mówią o naszej pracy (zwłaszcza jeśli jest to konstruktywna krytyka), a z drugiej należy „olewać” to co inni sądzą o tym co robimy. I znów coś co może wydawać się niemożliwe – znalezienie „złotego środka” (a raczej punktu ciężkości) między jednym a drugim. Warto pamiętać, że to nie inni pisują tylko my, jak też uwzględniać pomysły, sugestie oraz komentarze ze strony tych, którzy trzymają za nas kciuki i nas wspierają w naszej twórczości.

Można jeszcze wspomnieć o tym, że niestety bardzo duży odsetek ludzi nie potrafi ani docenić ani prawidłowo ocenić naszej pracy. Dlaczego? Z jednej strony sami nie mając pojęcia o tym jak wygląda wysokiej jakości praca – nie wiedzą jaką notę nam wystawić. Natomiast z drugiej strony są także osoby, dla których wszystko jest super oraz ci, którzy nie wiedzą co można byłoby ulepszyć, zmienić lub poprawić – nawet pomimo dobrych chęci. Najbardziej cenni są zatem ci, którzy potrafią docenić i zrozumieć to co tworzymy, są w stanie to odpowiednio ocenić (porównać względem innych prac), podzielić się swoimi wrażeniami jak i przemyśleniami... a jednocześnie zaproponować pewne poprawki czy też sugestie co do naszej pracy.

W tym miejscu pragnę podziękować wszystkim osobom, które mnie wspierają i pomagają w realizowaniu twórczego potencjału dzięki pisywaniu na tematy związane z szachami. Doceniam to i podkreślę wyraźnie, że jest to (nie tylko dla mnie, lecz każdego twórcy) szalenie ważne - zwłaszcza w trudnych okresach.

PS. Wiadomość dla osób, które nie publikują, bo ich prace są wiecznie za słabe (czyli perfekcjonizm bez końca). Gdybym ja miał publikować wyłącznie dobre lub bardzo dobre prace, to spośród obecnych 400 wpisów musiałbym usunąć około 300-350. Nigdy nie dowiesz się jak dobry jesteś lub być możesz - dopóki nie pokażesz innym swoich możliwości i nie poznasz zdania osób, które zapoznają się z twoją twórczością (zwłaszcza mowa o ekspertach w danej dziedzinie).

poniedziałek, 17 grudnia 2012

W 1000 dni do poziomu 2000: część 6 - przykład opracowania planu treningowego w postaci arkuszu

W poprzednim wykładzie powiedzieliśmy sobie o planie pracy wraz z podziałem na cele szczegółowe. Wymieniliśmy cele (zadania) treningowe, a wśród nich 14 elementów. Następnie został zaprezentowany opis dotyczący poprawy gry końcowej (nr 3) oraz taktyki (nr 11).

Teraz chciałbym pokazać w jaki sposób nasz plan pracy ma odzwierciedlenie w planie treningowym, który umieszczony został w arkuszu (tabeli).

Dlaczego akurat arkusz? Otóż przede wszystkim całość zamieszczona jest w jednym miejscu i przy okazji wszystko jest dobrze widoczne. Dodatkowo arkusz kalkulacyjny pozwala na automatyczne obliczenia. Naszym zadaniem jest tylko pilnowanie tego, aby systematycznie wykonywać założone zadania. Wystarczy wpisać do komórki wartość liczbową poświęconego czasu w danym dniu na konkretną czynność, a arkusz sam obliczy tygodniowe i miesięczne wartości. Nie trzeba wtedy wykonywać dodatkowej pracy, a zaletą jest także to, że na bieżąco widzimy kiedy pojawiają się „dziury” (przestoje) w naszej pracy. Tak więc arkusz stanowi zatem pewnego rodzaju bieżący monitoring własnej pracy, który może dość skutecznie motywować do tego, aby nie odpuszczać treningu bez wyraźnej konieczności. Jeśli bowiem pojawi się coś naprawdę bardzo istotnego (choroba, ważne obowiązki, zmiany życiowe, itd.), co uniemożliwia nam realizowanie planu – wówczas warto na pewien czas zmniejszyć lub zawiesić jego realizację. Pamiętajmy, że nasz plan ma nam pomagać w tym, aby zrealizować określony cel, a nie my mamy być jego niewolnikiem.

Przykładowy plan treningowy (w postaci arkusza) zawierający rozkład czynności w okresie jednego miesiąca - z uwzględnieniem elementów gry środkowej, taktyki oraz rozgrywanych partii i ich analizy.


Podany powyżej przykład arkusza zawiera opis konkretnych dni jak i czynności w nich wykonywanych. Można dodać, że w każdym miesiącu zaczynamy od nowa, niemniej można (a nawet trzeba) zrobić także arkusz, który będzie pokazywał naszą pracę w ujęciu rocznym. Wówczas już po kilku miesiącach możemy zobaczyć ile godzin pracy wykonaliśmy. Przykładowo – w miesiącu styczniu 2013 wykonaliśmy 36,5 godziny teorii oraz 11 godzin praktyki. Gdybyśmy w każdym z miesięcy całego roku realizowali taki sam program w tym samym wymiarze, wówczas całość wyglądałaby tak:

Zrealizowane hipotetyczne godziny w skali całego roku:

a) teoria: 12 x 36,5 = 438 godzin
b) praktyka: 12 x 11 = 123 godziny

Razem daje to 561 godzin pracy nad szachami (438+123). Jeśli doliczymy jeszcze rozegranie 12 turniejów (w tym 3 na dłuższy czas – minimum godzina na partię dla zawodnika), wówczas wyjdzie około 135 godzin spędzonych na grze turniejowej w realu (po angielsku skrót OTB, czyli „on the board” - przy szachownicy). Łącznie otrzymamy wówczas 561+135= 696 godzin.

Oczywiście warto pamiętać o tym co podkreślałem wcześniej – plan powinien być dynamiczny, czyli w zależności od naszych możliwości – ulegać zmianom (modyfikacjom). Przykładowo jeśli w miesiącach czerwiec, lipiec i sierpień mamy bardzo dużo czasu wolnego (np. wakacje w przypadku uczniów lub dłuższy urlop jako osoby dorosłe), wtedy warto zwiększyć intensywność treningu. Z kolei jeśli są okresy czasu, gdy mamy stale bardzo dużo obowiązków i nie jesteśmy w stanie tego zmienić – wtedy można (a nawet trzeba) zmniejszyć ilość realizowanych zajęć do optymalnego poziomu.

Wracając do ilości zrealizowanych przez nas godzin (w okresie roku). Jeśli uda nam się efektywnie pracować rocznie około 700-800 godzin, to należy zaznaczyć, że jest to niemal pewna gwarancja sukcesu (oczywiście o ile nasz cel jest realny). Dlaczego? Otóż jedynie kilka lub kilkanaście procent zawodników statusu amatora jest w stanie tak dużo czasu i wysiłku poświęcić na szachy.

Pewnie wielu z was zastanawia się czy to w ogóle ma sens. No właśnie. Pytanie co w zamian. Czy nie jest to już poświęcenie się szachom? Moja odpowiedź jest następująca: „Zwykle po 2-3 latach takiego solidnego treningu pojawia się poziom 2100-2200 lub nawet tytuł (KM lub FM) – jeśli zaczynamy od poziomu 2 lub 1 kategorii”. A do tego poziomu (mam na myśli 2100-2200) dochodzą już tylko naprawdę nieliczni amatorzy (z danych do których dotarłem wynika, że to zaledwie 5% tych, którzy poświęcili się szachom przez pewien okres czasu – zamiast zajmować się innymi sprawami). Z setek tysięcy graczy, którzy grywają w świecie wirtualnym oraz realnym – jedynie ci na stałe uzyskują poziom powyżej 2000 (jest to odpowiednik 1 kategorii, którą nazywamy kategorią centralną), którzy pokazali charakter i przez pewien czas poświęcili się profesjonalnemu treningowi.

Czy ty też musisz to robić? Absolutnie nie! Nie każdy musi być utytułowanym zawodnikiem, czy też być w stanie grać na poziomie co najmniej 2000. Miliony graczy na całym świecie codziennie cieszy się rozgrywając ciekawe partie... nie mając nawet pojęcia o czymś takim jak ranking. Jeśli jednak chcesz poznać smak wysokiego poziomu szachów i tego w jaki sposób grywają zawodowi szachiści... wówczas na pewno warto przemyśleć podejście do treningu i to jakie koszty należy ponieść.

Poniżej zaprezentuję jeszcze podobnego typu wykresy i tabele na których można zobaczyć znacznie bardziej rozbudowane i jednocześnie szczegółowe dane. Mam nadzieję, że dzięki temu znaczna część zawodników, która bardzo chce mieć dużo wyższy poziom szachowy zrozumie, że jedynie solidna praca nad szachami (czytaj: profesjonalne podejście) może przynosić długotrwałe rezultaty.


 

Powyższe zrzuty ekranu zostały zapożyczone z tej strony (bloga): http://pablito15.wordpress.com/category/details-on-the-program

Jeśli ktoś jest zainteresowany ich omówieniem, to warto się udać na stronę autora i poczytać nieco w jaki sposób autor przedstawił dość szczegóły program szachowego treningu. Dziękuję kolego Pablito! Dodam, że jest to jedno z najlepszych darmowych ujęć graficznych tego na czym polega szczegółowy plan pracy.

niedziela, 16 grudnia 2012

Rentgen – przecież to wcale nie musi być takie proste

Tym razem warto nieco się zastanowić nad jednym z ciekawszych, lecz niestety nieco rzadziej spotykanych motywów taktycznych jakim jest „rentgen”. Mamy z nim do czynienia, gdy jedna z figur liniowych (a więc wieża, goniec lub hetman) atakuje pośrednio inną bierkę. Warto podkreślić, że atak rentgenem może być w pewnych przypadkach – dość trudny. Poniżej spróbuję to udowodnić.


Po lewej stronie pokazano kolorami (zielonym i czerwonym) w jaki sposób zachodzą relacje obrony pomiędzy gońcami i wieżami. I tak u czarnych:
    wieża b6 jest broniona 2+3 (2 razy bezpośrednio przez gońce i 3 razy pośrednio na linii poziomej przez wieże d6, f6 i h6), czyli w sumie 5 razy.

    wieża d6 jest broniona 1+3 (1 raz bezpośrednio przez gońca i 3 razy pośrednio na linii poziomej przez wieże b6, f6 i h6), czyli w sumie 4 razy.

    wieża f6 jest broniona 1+3 (1 raz bezpośrednio przez gońca i 3 razy pośrednio na linii poziomej przez wieże b6, d6 i h6), czyli w sumie 4 razy.

    wieża h6 jest broniona 2+3 (2 razy bezpośrednio przez gońce i 3 razy pośrednio na linii poziomej przez wieże b6, d6 i f6), czyli w sumie 5 razy.
      Jak widać z powyższego najsilniejszymi punktami u czarnych są wieża na b6 i h6 (bronione aż 5-krotnie).


      Po prawej stronie pokazano kolorami (żółtym i niebieskim) w jaki sposób zachodzą relacje obrony pomiędzy gońcami i wieżami. I tak u białych:
        wieża a6 jest broniona 1+3 (1 raz bezpośrednio przez gońca i 3 razy pośrednio na linii poziomej przez wieże c6, e6 i g6), czyli w sumie 4 razy.

        wieża c6 jest broniona 1+3 (1 raz bezpośrednio przez gońca i 3 razy pośrednio na linii poziomej przez wieże a6, e6 i g6), czyli w sumie 4 razy.

        wieża e6 jest broniona 1+3 (1 raz bezpośrednio przez gońca i 3 razy pośrednio na linii poziomej przez wieże a6, c6 i g6), czyli w sumie 4 razy.

        wieża g6 jest broniona 1+3 (1 raz bezpośrednio przez gońca i 3 razy pośrednio na linii poziomej przez wieże a6, c6 i e6), czyli w sumie 4 razy.
          Jak widać z powyższego wszystkie istotne punkty u białych są tyle samo razy bronione.


          Warto samodzielnie odpowiedzieć sobie na pytania: ile razy jest atakowana (i broniona) wieża stojąca na b6, d6, f6 czy h6 (podobnie u białych). Przy każdej wymianie (pobiciu) można stawiać sobie tego typu pytania jak też próbować szukać pewnych uogólnień.


          Natomiast w pierwszym przykładzie, w którym pionek był atakowany pionek d6 - białe mogą go wygrać za darmo. Wystarczy zauważyć, że jest on atakowany bezpośrednio 3 razy oraz pośrednio 4 razy - w sumie aż 7-krotnie. Natomiast jest broniony 2 razy pośrednio i 4 razy - czyli broniony 6-krotnie. Atak jest większy od obrony, więc jeśli nie ma dodatkowych czynników - można śmiało wygrać materiał.

          Być może znajdą się czytelnicy, którzy powiedzą, że przykład jest kompletnie chybiony, bowiem w praktyce nie zdarza się, aby jeden pion był atakowany więcej niż 3 lub 4 razy. Takim niedowiarkom dedykuję partię ligową FICS (TL52), która była grana na poważnie (od ruchu 22). Mam nadzieję, że będzie to dowód na to, że warto znać pojęcie rentgena i umieć obliczać ilość bierek atakujących i broniących dany punkt. Czasami taka wiedza może być na wagę złota!


          czwartek, 13 grudnia 2012

          Pomyśl zanim uwierzysz – co nieco o mitach, stereotypach i dziwnych szachowych cudach (2)

          Poniżej zaprezentuję kilka kolejnych przykładów nieprawdziwych twierdzeń z dziedziny szachów. Sami oceńcie na ile są one wam znane i czy znacie ich obalenie:

          MIT 3: Szachy to bardzo łatwa gra. I znowu mamy do czynienia z czymś co nie ma odbicia w faktach. Szachy nie są łatwą grą do opanowania na poziomie mistrzowskim, lecz wyjątkowo szybko i łatwo można poznać ich zasady. Wielu mistrzów jak też instruktorów mówi o tym w ten sposób: „Opanowanie wszystkich zasad gry wymaga około 30 minut, ale dojście do mistrzostwa zwykle kilkanaście lat ciężkiej, wytrwałej pracy”. Dlatego należy rozróżniać te dwie rzeczy – zasady i mistrzostwo szachowe. Niektórzy autorzy są zdania (z którym się w pełni zgadzam), że gdyby szachy były łatwą grą, to nie przetrwałyby do dziś. Dzięki niezwykłemu bogactwu można się nimi zachwycać także obecnie – pomimo, że pewne ich obszary zostały bardzo dokładnie rozpracowane. Gdyby szachy były łatwe, to dojście do mistrzostwa nie byłoby niczym nadzwyczajnym. Tymczasem tylko nieliczni opanowują tajemnice szachowe w takim stopniu, aby mieć poziom mistrzowski. Proponuję zatem takie stwierdzenie: „W szachy można nauczyć się grać bardzo szybko i bez większego wysiłku, jednak dojście do mistrzostwa może zająć całe życie”. Wielu śmiałków, którym wydawało się, że szachy można „rozwiązać” w przeciągu kilku miesięcy czy nawet roku... już dawno się nimi nie zajmuje. Często powtarza się, że ilość możliwych pozycji po 50 ruchach... przekracza znacznie ilość atomów we wszechświecie. Być może ta informacja ułatwi zrozumienie tego, że szachy są ogromnie skomplikowane, pomimo prostoty ich reguł.

          MIT 4: Szachy są grą tylko dla ludzi inteligentnych. Bzdura jakich mało! Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że gry służą nie tylko rozrywce, ale także spędzeniu czasu w przyjemny sposób. Natomiast gra w szachy oferuje niezwykłe bogactwo, które wyraża się także tym, że grać może w tę królewską grę.... każdy! Nie ma znaczenia wiek, płeć, iloraz inteligencji, kolor skóry, status społeczny czy materialny, wyznanie, religia czy poglądy na świat. Jest to jedna z najbardziej demokratycznych gier na świecie: przełamuje ona wszelkie bariery! Warto wspomnieć, że w tę grę grywają osoby niesłyszące i głuche oraz niedowidzące i ślepe! Rozrywką tą cieszą się osoby niepełnosprawne (ruchowo lub intelektualnie) jak i osoby wykluczone społecznie. Dzięki temu rywalizować mogą ze sobą: 6-letni chłopiec z 80-letnim staruszkiem czy też prezes banku z osobą bezrobotną. Inteligencja zwykle pomaga w szybszym opanowaniu wyższego poziomu (a ściślej – zrozumienia) gry, ale nie jest niezbędna, aby zajmować się szachami! Warto zatem o tym pamiętać i jeśli będzie taka potrzeba – poprawiać osoby rozpowszechniające ten mit.

          PRAWDA: Szachy są bardzo trudną (skomplikowaną) grą, chociaż opanowanie zasad jest bardzo łatwe. Dzięki temu szachami można się rozwijać – wykorzystywać jako narzędzie ku temu, aby polepszać i rozwijać nasze możliwości. Ponadto szachy są dla wszystkich chętnych – nie tylko dla ludzi inteligentnych. Nie ma znaczenia to kto chce się nimi zajmować. Grać w szachy mogą absolutnie wszyscy, którzy mają na to ochotę!

          sobota, 8 grudnia 2012

          Pasjonat szachowy w ogniu pytań - 32 interesujące i nietypowe wypowiedzi dotyczące fascynacji tajemnicami królewskiej gry (1)

          Poniższa seria (typu Q&A) będzie składała się z jednego krótkiego pytania (w sumie wszystkich będzie 32) oraz dość obszernej odpowiedzi (pamiętajmy, że jest to tylko pewien zarys, bo inaczej trzeba byłoby na każdą odpowiedź poświęcać co najmniej rozdział jak w książkach naukowych). Mam nadzieję, że ten nowy cykl będzie cieszył się uznaniem.

          Q1: Dlaczego akurat szachy?

          A1: Dobre pytanie.
          Odpowiem pytanie ma pytanie: A co innego jeśli nie szachy? Jaka inna aktywność ma tak POTĘŻNE możliwości? Zobaczmy. Szachy są uznawane za element kultury, jednocześnie będąc grą dają okazję ku temu by rywalizować (a więc sport) czy też zajmować się nimi z perspektywy badań (nauka) czy też zachwycać się nimi jako fenomenem (sztuka, kompozycja).

          Dzięki szachom można przemycać różne istotne elementy z zakresu kultury, historii, sztuki, sportu, psychologii, informatyki, programowania, matematyki, logiki, statystyki, czy też nauk społecznych.

          Chcę nauczyć dzieci i młodzież logicznego myślenia (wnioskowania, zasad dotyczących przyczyny i skutku), więc biorę szachy. Pokazuję na konkretnym przykładzie relacje między pozycją i naszymi wspaniałymi możliwościami intelektu. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że zarówno dzieci jak i młodzież uwielbiają zagadki, łamigłówki oraz tajemnice, które odkrywają. Cała sztuka tkwi w tym, aby je do tego odpowiednio zachęcić i przekonać, że wysiłek oraz wielokrotne próby - w końcu przyniosą efekt. Jeśli robimy to w atmosferze bezpieczeństwa, zaufania i szacunku, wówczas nasi uczniowie mają szanse zmierzyć się z... własnymi ograniczeniami, które stale przekraczają! Nie ma dla mnie nic piękniejszego (poza sukcesem) aniżeli widzieć na żywo ucznia, który rozwija się, cieszy oraz ciężko pracuje, a jednocześnie pokonuje własne bariery.

          Dlaczego nie wykorzystuję do tego matematyki? Otóż sam nie jestem zbyt biegły w matematyce, a ponadto większość uczniów (niestety często także i rodziców) reaguje na to słowo wręcz paniką, lękiem czy niechęcią. Natomiast jeśli zachęcam ucznia do tego, aby spróbował znaleźć rozwiązanie zagadki i tajemnicy szachowej - wówczas podejście jest znacznie bardziej pozytywne. I o dziwo uczeń często nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że wykorzystuje i rozwija te same (lub bardzo zbliżone) umiejętności, które są niezbędne do tego, aby znaleźć rozwiązanie zadania w matematyce. Czym się różnią w tym aspekcie szachy od matematyki? Otóż dzięki szachom uczeń może bardzo szybko przekonać się na "żywym przykładzie", że jego rozwiązanie działa lub nie działa. W matematyce zwykle przerabia się materiał na przykładach abstrakcyjnych, więc nie można tego szybko "namacalnie" zweryfikować. Natomiast w szachach można szybko pokazać obalenie danego sposobu myślenia czy nieprawidłowego rozwiązania. Ba! Można również pokazać w jaki sposób błędne założenia wpływają na końcowy wynik! Słowem - z całym szacunkiem do matematyki i pasjonatów tej królewskiej nauki - szachy można dużo łatwiej wykorzystywać do wzmacniania i rozwijania intelektualnego potencjału naszej młodzieży.

          Kolejnym przykładem może być wspieranie procesu wychowywania poprzez naukę wytrwałości, pracowitości oraz możliwość oceny zewnętrznej i wewnętrznej. Zobaczmy. W szachach mamy możliwość rywalizacji sportowej, która odzwierciedla się w systemie rankingów, kategorii oraz tytułów. Uczeń uczy się tego, że wyższy poziom szachowy jest możliwy wtedy, gdy będzie bardziej się starał, więcej pracował, częściej jeździł na zawody... i eliminował słabości (także te nieszachowe). Z czasem rozumie, że system oceny na zajęciach nie jest jedyny, gdyż jest też w pewien sposób niezależny system - ocena turniejowa. Jeśli zagra świetne partie i będzie rozgrywał turniej w imponującym stylu, wówczas nawet słabszy wynik nie będzie tragedią. Dlaczego? Otóż dzieci i młodzież, które decydują się uprawiać szachy w końcu dostrzegają, że jedną z najważniejszych motywacji, aby gra w szachy została na dłużej - jest poczucie związane z podejmowaniem własnych decyzji, które prowadzą do sukcesu. Wynik, nagrody, rankingi czy tytuły tak naprawdę są jedynie odbiciem tego, że uczeń dojrzał (przeskoczył) do kolejnego etapu rozwojowego.

          Ponadto dzięki systemowi rankingowemu - można szacować jak dobry jest dany zawodnik. Jeśli gracz A mówi, że jest lepszy od B, wówczas można zorganizować mecz i wyłonić zwycięzcę. Jeszcze lepszym rozwiązaniem jest udział w turniejach (albo rozgrywkach drużynowych), w których jest stale możliwość testowania tego czy nasze umiejętności zmieniają się na plus czy na minus.

          A co ze społecznymi aspektami? Proszę bardzo. Szachy umożliwiają integrację wszystkich członków grupy. Jeśli uda się zbudować drużynę, która uczestniczy w rozgrywkach, wówczas w czasie turnieju (meczu) każdy z uczniów ma okazję nie tylko uczestniczyć w całym święcie szachowym, ale także zawierać nowe znajomości, dowiadywać się nowych informacji o sobie i o innych osobach (nie tylko tych czysto szachowych). Dzieci i młodzież uwielbiają jak się je nagradza i chwali. Powtarzam raz jeszcze: trzeba im to umożliwić - jest to nasz moralny obowiązek (zakładam, że chcemy, aby nasze dzieci wyrosły na odpowiedzialnych ludzi). Szachy dają możliwość przeżywania radości zwycięstw i goryczy porażek. Jeśli jednak radość czy porażka jest dzielona z innymi, wówczas jej skala jest zupełnie inna. Młodzież ma okazję zobaczyć, że wcale nie muszą czuć się gorszymi tylko dlatego, że widzą siebie w innym świetle niż by chcieli. Jednoczy ich wspólna płaszczyzna - szachy. Dzięki niej mają stale okazję, aby nieustannie się zmieniać. Jak to się dzieje? Szachy uczą obiektywizmu, przyjmowania "na klatę" (konstruktywnej) krytyki, wytrwałości, dystansu do siebie i świata czy też porównania swoich możliwości zarówno "w górę jak i w dół". Jak to możliwe? Otóż niemal zawsze znajdą się od nas lepsi jak i gorsi - tak więc można w ten sposób widzieć siebie w szerszej perspektywie ("nie jestem najgorszy, ale też nie jestem najlepszy"), co może istotnie pomagać w tym, aby nabrać dystansu do siebie, a jednocześnie doskonalić się dzięki szachom (i stale poprawiać poziom szachowy dzięki podejmowanemu wysiłkowi).

          Na koniec wspomnę, że dzięki ogromnemu bogactwu szachowemu można je badać, wyciągać wnioski, tworzyć teorię i weryfikować dowolne hipotezy czy też wykorzystywać współczesne niezwykle różnorodne narzędzia. Jedni więc będą analizowali pozycję, aby dowiedzieć się dlaczego dany ruch jest w niej najlepszy, inni natomiast będą rozwiązywali zadania dzięki programom szachowym. Ogromna rzesza pasjonatów dzięki błogosławieństwu Internetu stale testuje swoje pomysły - wykorzystując do tego miejsca do szachowych rozgrywek - takie jak specjalistyczne serwery szachowe czy proste kafejki (strony) do gry w szachy. Są też tacy, którzy piszą programy dla wsparcia szachowej społeczności - zarówno szkoleniowe jak i testujące nasze umiejętności (takie jak silniki szachowe czy umożliwiające sprawdzenie znajomość pól). Wreszcie mamy pasjonatów układania i rozwiązywania zadań - tak zwanych kompozytorów. Układają oni studia, etiudy i inne fantastyczne zadania, które mają za zadanie pokazać piękno i niezwykłość szachowej myśli. A jeśli dodać do tego jeszcze teoretyków szachowych, którzy pisują książki czy artykuły na tematy szachowe, instruktorów czy trenerów szachowych, którzy stale pilnują tego, aby zawodnicy osiągali coraz lepsze wyniki... to na pewno będzie trudno znaleźć drugą taką grę, która daje takie POTĘŻNE możliwości.

          Nie wiem czy wspominałem o badaczach, którzy dzięki modelowi szachów poszukują odpowiedzi na nurtujące pytania dotyczące: wyobraźni, pamięci (krótko i długotrwałej), oceny sytuacji, rozwiązywania problemów, ryzyka, zarządzania czasem, stresem czy chociażby osiąganiem sukcesu - mistrzostwa sportowego (szachowego). Jeśli dodamy do tego jeszcze organizatorów życia szachowego - działaczy, sędziów, tych którzy prowadzą swoje strony, blogi czy fora szachowe bądź też osoby tworzące materiały szkoleniowe (w postaci filmów lub interaktywnych programów), to być może zobaczymy OCEAN możliwości tkwiących w tej niewinnej na pozór "prostej grze".

          Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to zwykle przestawianie drewnianych figurek i pionów. Jednak przy głębszych zapoznaniu się z tym FENOMENEM mogę powiedzieć wprost: "Szachy są jak ocean - słoń może się wykąpać, a komar napić". Jedynym warunkiem jest tylko zgoda na to, aby uznać szachy jako istotne narzędzie ku doskonaleniu. Demokratyczna wartość szachów jest bowiem nieoceniona: mogą się nimi zajmować dosłownie wszyscy - bez względu na to kim są, gdzie mieszkają czy jak wyglądają. A wydawałoby się, że szachy to gra (wyłącznie) dla inteligentnych...


          Q&A - z języka angielskiego (Question and Answer), pytanie i odpowiedź.

          PS. Być może poniższy materiał chociaż w części pokaże to co chciałem przekazać. Z pewnością będzie on znakomitym dopełnieniem mojej wizji tego jak dzięki szachom można wspierać rozwój dzieci i młodzieży, przy okazji dając także taką możliwość dorosłym!



          Zobacz jak wspaniale można się bawić i rozwijać szachami - siostry Polgar są najlepsze na świecie! Warto zwrócić uwagę na pasję oraz radość uczestników tego festiwalu! Coś pięknego!

          czwartek, 6 grudnia 2012

          Pomyśl zanim uwierzysz – co nieco o mitach, stereotypach i dziwnych szachowych cudach (1)

          W tej serii spróbuję przedstawiać różne ciekawostki, które często mają niewiele wspólnego z prawdą, lecz są powtarzane na tyle często, że niemal wszyscy w nie wierzą! Warto jeszcze pamiętać o tym, że kłamstwo bardzo często powtarzane także (dosyć szybko) staje się „prawdą”!

          Nie ma dymu... bez szacha? Nie ma mata, bez ognia! No właśnie! Kolej na brutalne rozprawienie się z szachowymi mitami i stereotypami!


          Poniżej zaprezentuję kilka przykładów nieprawdziwych twierdzeń z dziedziny szachów. Sami oceńcie na ile są one wam znane i czy znacie ich obalenie:

          MIT 1: Nie da się zamatować dwoma skoczkami. Tutaj mała niespodzianka – zobaczmy na diagram i sprawdźmy czy rzeczywiście nie ma tam mata. Jak widać skoczek z pola f7 matuje biednego czarnego króla! Jak przebiegała sekwencja ruchów? Bardzo prosto: 1. Nf6+ Kh8 2. Nf7# i jak doskonale widzimy – czarny król dostał mata! Wniosek: mat 2 skoczkami jest jak najbardziej możliwy!


           
          Na powyższych obrazkach: sytuacja wyjściowa (L) i końcowa (P) przy matowaniu 2 skoczkami


          MIT 2: Dwoma skoczkami można zamatować wyłącznie w rogu. I kolejna miła niespodzianka! Zobaczmy w jaki sposób król zostanie pojmany dwoma konikami... na bandzie! Czarne były przekonane, że niemożliwe jest dostanie mata na bandzie, więc zechciały sprawdzić swojego zacnego przeciwnika. Z jakim skutkiem? Zapewne piorunującym! Zagrywka także wyjątkowo prosta: 1. Nd6 Kf8 2. Ng6#

           
          Na powyższych obrazkach: sytuacja wyjściowa (L) i końcowa (P) przy matowaniu 2 skoczkami


          PRAWDA: Niemożliwe jest forsowne zamatowanie dwoma skoczkami. Nie można także dać mata jeśli król stoi na innym polu niż bandowe (lub w narożniku). Oznacza to, że nie można wymusić mata jedynie dwoma skoczkami – czyli strona słabsza jest w stanie zawsze zremisować – o ile będzie wykonywała najlepsze ruchy. Mówiąc bardziej praktycznie – w obu powyższych przykładach strona słabsza miała inną możliwość odejścia królem, lecz dobrowolnie pomogła w tym, aby dostać mata. Bez pomocy strony słabszej mat nie jest możliwy!