Następna część sesji pytań i odpowiedzi. Zapraszam do lektury.
Q2: Czy łatwo jest ciekawie pisać o szachach?
A2: Tym razem wyjątkowo trudne pytanie.
Przede wszystkim trzeba podkreślić, że aby pisać o szachach trzeba mieć trochę wolnego czasu, wiedzy i czegoś w rodzaju pasji (albo twórczej potrzeby podzielenia się swoim spojrzeniem). Z kolei ciekawe pisanie o szachach jest jeszcze trudniejsze, ponieważ wymaga sporej wiedzy (stale pogłębianej!), wielu przemyśleń, ciekawego tematu i jego odpowiedniego opracowania.
Wiele osób nie ma pojęcia o tym, że pisanie o szachach w sposób naprawdę wciągający czytelnika – wymaga sporego twórczego wysiłku. Nie są to bowiem analizy, które można bezmyślnie kopiować z silnika, który nam produkuje rzędy „krzaczków” wraz ze wskazaniem ocen. Co zrobić, aby zainteresować czytelnika? Przede wszystkim konieczne jest pokazywanie rzeczy oczywistych w zupełnie nowym (nieznanym dotąd) świetle. Dodatkowo trzeba także pokazywać coś co niejako leży poza zasięgiem przeciętnego czytelnika. Kolejna trudność leży w tym, że zaprezentowany materiał musi być z jednej strony wymagający trochę wysiłku, a z drugiej niezbyt trudny, aby osoba, która go będzie zgłębiać... po chwili nie odpuściła sobie.
Dla mnie stosunkowo najłatwiejsze jest wymyślanie tytułów. Lubię bawić się słowami i je odpowiednio przestawiać, dzielić, łączyć, czytać wspak czy też znajdywać dwuznaczności. Przykładowo ostatnio po głowie chodzi mi artykuł dotyczący ukazania istoty „pól kluczowych” (zwanych także krytycznymi), więc poszukuję nagłówka w stylu: „pola z kluczem”, „klucz z polami” czy też „polowanie na krytyczne pola” bądź nawet „wykluczenie pól krytycznych”. Najważniejsze w tym procesie jest dawanie sobie pełnej swobody w wymyślaniu dowolnych skojarzeń – każde zahamowania typu „tak nie, bo...” prowadzi do twórczej pustki.
Jeśli natomiast chodzi o stworzenie naprawdę dobrego wpisu czy artykułu to jest to duże wyzwanie. Dlaczego? Otóż nie można ot tak po prostu skopiować fragmentu z książki, artykułu, bloga, strony czy forum. Wyżej wymienione źródła są fantastyczną inspiracją do tego, aby stworzyć coś twórczego, niespotykanego, nieszablonowego. Samemu należy poszukiwać w sobie twórczego potencjału, który połączony z dużym zasobem wiedzy, fantazją oraz doświadczeniem i poczuciem czegoś nowego – da w końcowej fazie artykuł, który poruszy czytelnika. Dla mnie osobiście liczą się teksty, które sprawią, że każdy kto je będzie czytał za pierwszym razem będzie miał poczucie czegoś niesamowitego. I nie ma tu tak naprawdę znaczenia czy wywoła to w czytelniku uczucie zdumienia, zaprzeczania, radości czy niedowierzania. Jeśli wywołuje jakąkolwiek reakcję poza poczuciem obojętności i oceny typu „nic nowego”, to znaczy, że jest to dobre. A kiedy będzie bardzo dobre? Wówczas kiedy czytelnik nie będzie mógł zrozumieć jak to możliwe, że dotychczas tego nie zauważał lub nie zastanawiał się nad tym głębiej. A kiedy artykuł jest idealny? Tylko wówczas, gdy czytelnik po jego przeczytaniu nie będzie w stanie zasnąć – jego poczucie niezrozumienia, ciekawości oraz jednocześnie niedowierzania i chęci odkrywania – spowoduje, że nie zaśnie dopóki nie wykona pewnej pracy na poziomie intelektu oraz emocji.
Pojawia się zatem następne pytanie: "czy o szachach może pisać każdy"?. Moim zdaniem tak, niemniej pisywać wysokich lotów artykuły może jedynie ten, kto wykona ciężką, twórczą pracę. Każdy autor przeżywa okresy wzlotów i upadków – raz pisze artykuły tak dobre, że sam nie jest w stanie uwierzyć, że ten proces dzieje się naprawdę, a kolejnym razem przychodzi tak zwana „niemoc twórcza” i wtedy trzeba odpocząć, poszukać natchnienia... czy też po prostu pisać o czymś „lekkim”.
Co natomiast jest najbardziej niebezpieczne dla twórcy, który chce być dobry w swoim fachu? Otóż poczucie samozadowolenia i poczucia, że już osiągnęliśmy szczyty. Jeśli wszystko to co pisuję jest tak dobre, że nikt lepiej nie jest w stanie (nawet ja) tego napisać, to znaczy, że zaczyna się dziać coś niedobrego. Artysta, który nie ma poczucia, że pewne jego dzieła są naprawdę słabe – albo sam siebie oszukuje albo też ma poczucie takiego mistrzostwa, że własna pycha go już zaślepiła całkowicie. Osobiście wiele razy wracam do tego co czasem napisałem i gdy czytam to po raz kolejny, to mam ochotę zrobić coś w rodzaju „desperacji Van Gogha”. Jego twórczy bunt i okres załamania sprawił, że w chwili rozpaczy odciął sobie ucho brzytwą. Ja mam podobnie, tyle że czytając dany wpis lub artykuł mam ochotę go spalić, zniszczyć czy też krzyczeć na cały głos: „ludzie, kto był w stanie tak sprofanować poruszane zagadnienie!!!”. Warto jednak podkreślić, że zdarzają się także momenty, w których czujemy, że udało nam się stworzyć coś wyjątkowo dobrego. Mając pewne doświadczenie i umiejętność samokrytyki i dystansu do swoich dzieł – można dość dobrze określić, które artykuły będą się cieszył uznaniem, a które pozostaną „bez echa”. Z kolei mając kontakt z czytelnikami (odbiorcami) i znając ich potrzeby – można stosunkowo łatwo pisać tak, aby wywoływać poczucie radości oraz zaspokajać intelektualne potrzeby naszych odbiorców. Często bywa jednak tak, że w środku przeżywamy rozterkę – czy pisać to co w duszy gra czy to, co czytelnik chciałby zobaczyć?
Największą trudnością w pisywaniu o szachach w sposób ciekawy jest to, że nie sposób tego robić bardzo często w krótkich odstępach czasu. Najlepiej mieć przygotowany zapas artykułów, tak aby w okresach „niemocy twórczej” - mieć możliwość wsparcia się tymi gotowcami. Kolejną pułapką może być przesadne dążenie do perfekcji. W czym się ono wyraża? Otóż przybiera ono co najmniej kilka form. Z jednej strony są osoby, które znacznie lepiej są w stanie pisywać ode mnie, ale ich poczucie doskonałości zabrania im publikowania czegokolwiek innego niż doskonała wersja artykułu. Takie osoby nie zdają sobie do końca sprawy z tego, że tak naprawdę nigdy nie można osiągnąć czegoś co nazwiemy ideałem. Do ideału się zmierza, jednocześnie nigdy go nie osiągając. Natomiast druga pułapka polega na „wiecznych poprawkach”. Jest to ogromnie wyczerpująca i przy okazji zdradliwa praca, ponieważ każda kolejna poprawka zaburza całość pracy i tak naprawdę nie ma końca poprawek. Potem z potencjalnie dobrej wersji wyjściowej robi się coś co zasługuje na kilka osobnych wstępów do nowych artykułów. Dlatego osoba, która nie potrafi akceptować wersji „przyzwoicie dobrych” – nie osiągnie nigdy sukcesu twórczego w pisaniu – podobnie jak osoba, która nie będzie miała ochoty wysilić się na „coś więcej niż mierność”.
I wreszcie na koniec – umiejętność liczenia się ze zdaniem innych oraz dystans do tego co się pojawia. Z jednej strony należy słuchać co inni myślą i mówią o naszej pracy (zwłaszcza jeśli jest to konstruktywna krytyka), a z drugiej należy „olewać” to co inni sądzą o tym co robimy. I znów coś co może wydawać się niemożliwe – znalezienie „złotego środka” (a raczej punktu ciężkości) między jednym a drugim. Warto pamiętać, że to nie inni pisują tylko my, jak też uwzględniać pomysły, sugestie oraz komentarze ze strony tych, którzy trzymają za nas kciuki i nas wspierają w naszej twórczości.
Można jeszcze wspomnieć o tym, że niestety bardzo duży odsetek ludzi nie potrafi ani docenić ani prawidłowo ocenić naszej pracy. Dlaczego? Z jednej strony sami nie mając pojęcia o tym jak wygląda wysokiej jakości praca – nie wiedzą jaką notę nam wystawić. Natomiast z drugiej strony są także osoby, dla których wszystko jest super oraz ci, którzy nie wiedzą co można byłoby ulepszyć, zmienić lub poprawić – nawet pomimo dobrych chęci. Najbardziej cenni są zatem ci, którzy potrafią docenić i zrozumieć to co tworzymy, są w stanie to odpowiednio ocenić (porównać względem innych prac), podzielić się swoimi wrażeniami jak i przemyśleniami... a jednocześnie zaproponować pewne poprawki czy też sugestie co do naszej pracy.
Q2: Czy łatwo jest ciekawie pisać o szachach?
A2: Tym razem wyjątkowo trudne pytanie.
Przede wszystkim trzeba podkreślić, że aby pisać o szachach trzeba mieć trochę wolnego czasu, wiedzy i czegoś w rodzaju pasji (albo twórczej potrzeby podzielenia się swoim spojrzeniem). Z kolei ciekawe pisanie o szachach jest jeszcze trudniejsze, ponieważ wymaga sporej wiedzy (stale pogłębianej!), wielu przemyśleń, ciekawego tematu i jego odpowiedniego opracowania.
Wiele osób nie ma pojęcia o tym, że pisanie o szachach w sposób naprawdę wciągający czytelnika – wymaga sporego twórczego wysiłku. Nie są to bowiem analizy, które można bezmyślnie kopiować z silnika, który nam produkuje rzędy „krzaczków” wraz ze wskazaniem ocen. Co zrobić, aby zainteresować czytelnika? Przede wszystkim konieczne jest pokazywanie rzeczy oczywistych w zupełnie nowym (nieznanym dotąd) świetle. Dodatkowo trzeba także pokazywać coś co niejako leży poza zasięgiem przeciętnego czytelnika. Kolejna trudność leży w tym, że zaprezentowany materiał musi być z jednej strony wymagający trochę wysiłku, a z drugiej niezbyt trudny, aby osoba, która go będzie zgłębiać... po chwili nie odpuściła sobie.
Dla mnie stosunkowo najłatwiejsze jest wymyślanie tytułów. Lubię bawić się słowami i je odpowiednio przestawiać, dzielić, łączyć, czytać wspak czy też znajdywać dwuznaczności. Przykładowo ostatnio po głowie chodzi mi artykuł dotyczący ukazania istoty „pól kluczowych” (zwanych także krytycznymi), więc poszukuję nagłówka w stylu: „pola z kluczem”, „klucz z polami” czy też „polowanie na krytyczne pola” bądź nawet „wykluczenie pól krytycznych”. Najważniejsze w tym procesie jest dawanie sobie pełnej swobody w wymyślaniu dowolnych skojarzeń – każde zahamowania typu „tak nie, bo...” prowadzi do twórczej pustki.
Jeśli natomiast chodzi o stworzenie naprawdę dobrego wpisu czy artykułu to jest to duże wyzwanie. Dlaczego? Otóż nie można ot tak po prostu skopiować fragmentu z książki, artykułu, bloga, strony czy forum. Wyżej wymienione źródła są fantastyczną inspiracją do tego, aby stworzyć coś twórczego, niespotykanego, nieszablonowego. Samemu należy poszukiwać w sobie twórczego potencjału, który połączony z dużym zasobem wiedzy, fantazją oraz doświadczeniem i poczuciem czegoś nowego – da w końcowej fazie artykuł, który poruszy czytelnika. Dla mnie osobiście liczą się teksty, które sprawią, że każdy kto je będzie czytał za pierwszym razem będzie miał poczucie czegoś niesamowitego. I nie ma tu tak naprawdę znaczenia czy wywoła to w czytelniku uczucie zdumienia, zaprzeczania, radości czy niedowierzania. Jeśli wywołuje jakąkolwiek reakcję poza poczuciem obojętności i oceny typu „nic nowego”, to znaczy, że jest to dobre. A kiedy będzie bardzo dobre? Wówczas kiedy czytelnik nie będzie mógł zrozumieć jak to możliwe, że dotychczas tego nie zauważał lub nie zastanawiał się nad tym głębiej. A kiedy artykuł jest idealny? Tylko wówczas, gdy czytelnik po jego przeczytaniu nie będzie w stanie zasnąć – jego poczucie niezrozumienia, ciekawości oraz jednocześnie niedowierzania i chęci odkrywania – spowoduje, że nie zaśnie dopóki nie wykona pewnej pracy na poziomie intelektu oraz emocji.
Pojawia się zatem następne pytanie: "czy o szachach może pisać każdy"?. Moim zdaniem tak, niemniej pisywać wysokich lotów artykuły może jedynie ten, kto wykona ciężką, twórczą pracę. Każdy autor przeżywa okresy wzlotów i upadków – raz pisze artykuły tak dobre, że sam nie jest w stanie uwierzyć, że ten proces dzieje się naprawdę, a kolejnym razem przychodzi tak zwana „niemoc twórcza” i wtedy trzeba odpocząć, poszukać natchnienia... czy też po prostu pisać o czymś „lekkim”.
Co natomiast jest najbardziej niebezpieczne dla twórcy, który chce być dobry w swoim fachu? Otóż poczucie samozadowolenia i poczucia, że już osiągnęliśmy szczyty. Jeśli wszystko to co pisuję jest tak dobre, że nikt lepiej nie jest w stanie (nawet ja) tego napisać, to znaczy, że zaczyna się dziać coś niedobrego. Artysta, który nie ma poczucia, że pewne jego dzieła są naprawdę słabe – albo sam siebie oszukuje albo też ma poczucie takiego mistrzostwa, że własna pycha go już zaślepiła całkowicie. Osobiście wiele razy wracam do tego co czasem napisałem i gdy czytam to po raz kolejny, to mam ochotę zrobić coś w rodzaju „desperacji Van Gogha”. Jego twórczy bunt i okres załamania sprawił, że w chwili rozpaczy odciął sobie ucho brzytwą. Ja mam podobnie, tyle że czytając dany wpis lub artykuł mam ochotę go spalić, zniszczyć czy też krzyczeć na cały głos: „ludzie, kto był w stanie tak sprofanować poruszane zagadnienie!!!”. Warto jednak podkreślić, że zdarzają się także momenty, w których czujemy, że udało nam się stworzyć coś wyjątkowo dobrego. Mając pewne doświadczenie i umiejętność samokrytyki i dystansu do swoich dzieł – można dość dobrze określić, które artykuły będą się cieszył uznaniem, a które pozostaną „bez echa”. Z kolei mając kontakt z czytelnikami (odbiorcami) i znając ich potrzeby – można stosunkowo łatwo pisać tak, aby wywoływać poczucie radości oraz zaspokajać intelektualne potrzeby naszych odbiorców. Często bywa jednak tak, że w środku przeżywamy rozterkę – czy pisać to co w duszy gra czy to, co czytelnik chciałby zobaczyć?
Największą trudnością w pisywaniu o szachach w sposób ciekawy jest to, że nie sposób tego robić bardzo często w krótkich odstępach czasu. Najlepiej mieć przygotowany zapas artykułów, tak aby w okresach „niemocy twórczej” - mieć możliwość wsparcia się tymi gotowcami. Kolejną pułapką może być przesadne dążenie do perfekcji. W czym się ono wyraża? Otóż przybiera ono co najmniej kilka form. Z jednej strony są osoby, które znacznie lepiej są w stanie pisywać ode mnie, ale ich poczucie doskonałości zabrania im publikowania czegokolwiek innego niż doskonała wersja artykułu. Takie osoby nie zdają sobie do końca sprawy z tego, że tak naprawdę nigdy nie można osiągnąć czegoś co nazwiemy ideałem. Do ideału się zmierza, jednocześnie nigdy go nie osiągając. Natomiast druga pułapka polega na „wiecznych poprawkach”. Jest to ogromnie wyczerpująca i przy okazji zdradliwa praca, ponieważ każda kolejna poprawka zaburza całość pracy i tak naprawdę nie ma końca poprawek. Potem z potencjalnie dobrej wersji wyjściowej robi się coś co zasługuje na kilka osobnych wstępów do nowych artykułów. Dlatego osoba, która nie potrafi akceptować wersji „przyzwoicie dobrych” – nie osiągnie nigdy sukcesu twórczego w pisaniu – podobnie jak osoba, która nie będzie miała ochoty wysilić się na „coś więcej niż mierność”.
I wreszcie na koniec – umiejętność liczenia się ze zdaniem innych oraz dystans do tego co się pojawia. Z jednej strony należy słuchać co inni myślą i mówią o naszej pracy (zwłaszcza jeśli jest to konstruktywna krytyka), a z drugiej należy „olewać” to co inni sądzą o tym co robimy. I znów coś co może wydawać się niemożliwe – znalezienie „złotego środka” (a raczej punktu ciężkości) między jednym a drugim. Warto pamiętać, że to nie inni pisują tylko my, jak też uwzględniać pomysły, sugestie oraz komentarze ze strony tych, którzy trzymają za nas kciuki i nas wspierają w naszej twórczości.
Można jeszcze wspomnieć o tym, że niestety bardzo duży odsetek ludzi nie potrafi ani docenić ani prawidłowo ocenić naszej pracy. Dlaczego? Z jednej strony sami nie mając pojęcia o tym jak wygląda wysokiej jakości praca – nie wiedzą jaką notę nam wystawić. Natomiast z drugiej strony są także osoby, dla których wszystko jest super oraz ci, którzy nie wiedzą co można byłoby ulepszyć, zmienić lub poprawić – nawet pomimo dobrych chęci. Najbardziej cenni są zatem ci, którzy potrafią docenić i zrozumieć to co tworzymy, są w stanie to odpowiednio ocenić (porównać względem innych prac), podzielić się swoimi wrażeniami jak i przemyśleniami... a jednocześnie zaproponować pewne poprawki czy też sugestie co do naszej pracy.
W tym miejscu pragnę podziękować wszystkim osobom, które mnie wspierają i pomagają w realizowaniu twórczego potencjału dzięki pisywaniu na tematy związane z szachami. Doceniam to i podkreślę wyraźnie, że jest to (nie tylko dla mnie, lecz każdego twórcy) szalenie ważne - zwłaszcza w trudnych okresach.
PS. Wiadomość dla osób, które nie publikują, bo ich prace są wiecznie za słabe (czyli perfekcjonizm bez końca). Gdybym ja miał publikować wyłącznie dobre lub bardzo dobre prace, to spośród obecnych 400 wpisów musiałbym usunąć około 300-350. Nigdy nie dowiesz się jak dobry jesteś lub być możesz - dopóki nie pokażesz innym swoich możliwości i nie poznasz zdania osób, które zapoznają się z twoją twórczością (zwłaszcza mowa o ekspertach w danej dziedzinie).
PS. Wiadomość dla osób, które nie publikują, bo ich prace są wiecznie za słabe (czyli perfekcjonizm bez końca). Gdybym ja miał publikować wyłącznie dobre lub bardzo dobre prace, to spośród obecnych 400 wpisów musiałbym usunąć około 300-350. Nigdy nie dowiesz się jak dobry jesteś lub być możesz - dopóki nie pokażesz innym swoich możliwości i nie poznasz zdania osób, które zapoznają się z twoją twórczością (zwłaszcza mowa o ekspertach w danej dziedzinie).
Co zrobić, aby zainteresować czytelnika? Przede wszystkim konieczne jest pokazywanie rzeczy oczywistych w zupełnie nowym (nieznanym dotąd) świetle. Dodatkowo trzeba także pokazywać coś co niejako leży poza zasięgiem przeciętnego czytelnika. Kolejna trudność leży w tym, że zaprezentowany materiał musi być z jednej strony wymagający trochę wysiłku, a z drugiej niezbyt trudny, aby osoba, która go będzie zgłębiać... po chwili nie odpuściła sobie.
OdpowiedzUsuńWazny jest tez (chyba) jeszcze jeden czynnik :aby artykuł był maksymalnie nasycony tresciowy, konkretny i wycisniety, i mimo to -by był mozliwie najkrotszy...
Pewne lekkie "wodolejstwo" (czyt. zarzuty niektórych profesjonalistów z forum ....) jest czasem uzasadnione, ale nie nalezy tego naduzywac.
Matematycy i ("umysły ścisłe") sa na to uczuleni, i lubia to, a znaja całe zjawisko to pod nazwa ... Brzytwy Ockhama .
koledzy mol i thinker nazwali sami sobie roboczo tego typu formułowanie myśli przy pracy nad artykulem w Delcie: "wyciskanie cytryny", tj. zawrzec jak najwiecej tresci i zmiescic sie przy tym w ramach (łamach), jakie im narzucono (zadano).
tj. "bytów nie namnożyli, a sprawe rozjaśnili"....!?!
(to jakos tak sie samo skojarzyło z Van Goghiem i obcięciem ucha....)
quote:
Brzytwa Ockhama (nazywana także zasadą ekonomii lub zasadą ekonomii myślenia) zasada, zgodnie z którą w wyjaśnianiu zjawisk należy dążyć do prostoty, wybierając takie wyjaśnienia, które opierają się na jak najmniejszej liczbie założeń i pojęć. wiązana jest z nazwiskiem Williama Ockhama
Najbardziej znane sformułowanie tej zasady: "Nie należy mnożyć bytów ponad potrzebę" (Entia non sunt multiplicanda praeter necessitatem), nie pochodzi od Ockhama, lecz filozofa Johannesa Clauberga
end quote
mol
Oj tak. Zasada "brzytwy" jest jak najbardziej wskazana. Mój styl pisania jest na tyle już skażony "wodolejstwem", że pisanie w sposób "ekonomiczny" jest dla mnie szalenie trudne. Niemniej staram się unikać zbytniego lania wody, bo to oczywiście kompletnie mija się z celem.
OdpowiedzUsuńCo do artykułu w Delcie, to rzeczywiście tam było wyciskanie cytryny. Zmieścić tyle treści i jednocześnie nie "rozdziurawić" całości to wielka sztuka. Jednak Profesor mol zadbał o to i wyszło pięknie!
Ze swojej strony dodam jeszcze, że nie lubię zbyt krótkich wpisów (artykułów), chyba że autor tak je opracował, że wyczerpują wątek przynajmniej w minimalnym zakresie.
Pojawia się pytanie czy Brzytwa Ockhama powinna być stosowana do ucha Van Gogha ;) :)