A może by jeszcze coś pomarudzić o tym, że ranking dalej spada, więc pewnie "coś złego musi się dziać?" Być może niektórzy amatorzy zobaczą coś co często bywa mylone z problemem czy też szachowym kryzysem. W rzeczywistości jest to naturalny proces i nazywa się to kalibracją (ustalaniem) rankingu. Tak czy inaczej nie chodzi o same cyferki, lecz o szachowe zrozumienie i praktyczną siłę gry, prawda? A więc zapraszam do krótkiej relacji.
W lidze FICS TL (Tournament League) grywam już od kilku lat. W tej chwili moje statystyki wyglądają następująco: +76 -96 =66. Nie ma co ukrywać, że chłopaki nie oszczędzają mnie, więc dla mnie te partie są tym czym dla graczy w realu partie na żywo (klasyczne). Jedyną różnicą jest to, że grywam je za pośrednictwem serwera FICS (z wykorzystaniem Internetu).
Tak czy inaczej widzę, że bez porządnego treningu nie ma szans na STAŁE przebicie się na poziom 2100. Ważnym argumentem ku temu jest to, że w roku 2016 miałem średni ranking przeciwników ok. 1762-1769 z ogólnym wynikiem (wskaźnikiem) zwycięstw na poziomie 81.4%. Natomiast w tym roku średni ranking moich rywali jest wyższy, gdyż w zakresie 1825-1833 przy wskaźniku 76.4%. Pomimo, że różnica ilości partii jest blisko trzykrotna (70 gier obecnie w stosunku do 196 w roku 2016), to widać wyraźnie, że przeciwnicy dysponują wyższym rankingiem (i zwykle także siłą gry).
Chcę podkreślić, iż z mojego mocno napompowanego rankingu 2100-2115 powoli następuje kalibracja i widać, że realnie zaczynam grać na poziomie około 2040-2050. A przynajmniej taki wniosek można wyciągnąć z rozegranych 70 partii w tym roku (nie spadałem poniżej 2049). Wydaje mi się, że nabieram doświadczenia i uczę się na bazie tego jak próbują mnie ogrywać moi szanowni przeciwnicy. Jedynym problemem jest to, że zdecydowanie brakuje mi wiedzy, więc moja gra przypomina szwajcarski ser. A to już zdecydowanie nie jest powodem do dumy...
Ktoś mógłby zapytać co jest pozytywnego w tym, że mój ranking idzie w przeciwnym do oczekiwanego kierunku? Otóż to, że muszę coraz więcej myśleć i analizować pozycje w czasie gry. Do tego stałe wyciąganie wniosków z porażek jak też sprawdzanie hipotez (w czasie partii i po jej zakończeniu).
Coraz bardziej przekonuję się, że przejście na poziom silnego amatora (2000, 2100, 2200) wymaga po prostu wysiedzenia kilkuset godzin przy desce (tak, to nie pomyłka!). Gdyby założyć, że 90% rozegranych przeze mnie partii ligowych (w sumie 238) trwało po 2h każda, wówczas wychodzi na to, że grając partie ligowe wysiedziałem przy desce bite 430h. Dodając do tego około 70h analiz po każdej partii... daje nam w sumie 500 godzin pracy szachowej! I dzięki temu powoli wyjaśnia się magia i czary związane z tym w jaki sposób mój ranking w końcu po wielu latach NA STAŁE przekroczył poziom 2000 (tempem standardowym na serwerze FICS).
Teraz kolejną hipotezą, którą będę testował jest wpływ przerabiania książek na zrozumienie szachów oraz większą efektywność (skuteczność) gry praktycznej. Jeśli uda mi się osiągnąć wskaźnik zwycięstw na poziomie 70-75% przeciwko zawodnikom o średnim rankingu 1920-1950, wówczas śmiało mogę powiedzieć, że osiągnąłem stabilny poziom 2100 (FICS standard).
Podsumowując wspomnę, że bardzo cieszy mnie to, że w końcu (!) zaczynam grywać partie (głównie ligowe bądź tempem ligowym, czyli czas 45+45) na takim poziomie, że nie muszę się za siebie stale wstydzić. I to nawet pomimo tego, że "im dalej w las, tym więcej drzew", to jednak muszę przyznać, że szachy na poziomie co najmniej 2000 (i oczywiście wyżej) są po prostu fascynującą przygodą i stałym odkrywaniem, testowaniem czy też obalaniem różnych idei. Wówczas aż się chce grać dużo lepiej, aby zobaczyć co kryje się za kolejnymi drzwiami szachowego wtajemniczenia...
Ktoś mógłby zapytać co jest pozytywnego w tym, że mój ranking idzie w przeciwnym do oczekiwanego kierunku? Otóż to, że muszę coraz więcej myśleć i analizować pozycje w czasie gry. Do tego stałe wyciąganie wniosków z porażek jak też sprawdzanie hipotez (w czasie partii i po jej zakończeniu).
Coraz bardziej przekonuję się, że przejście na poziom silnego amatora (2000, 2100, 2200) wymaga po prostu wysiedzenia kilkuset godzin przy desce (tak, to nie pomyłka!). Gdyby założyć, że 90% rozegranych przeze mnie partii ligowych (w sumie 238) trwało po 2h każda, wówczas wychodzi na to, że grając partie ligowe wysiedziałem przy desce bite 430h. Dodając do tego około 70h analiz po każdej partii... daje nam w sumie 500 godzin pracy szachowej! I dzięki temu powoli wyjaśnia się magia i czary związane z tym w jaki sposób mój ranking w końcu po wielu latach NA STAŁE przekroczył poziom 2000 (tempem standardowym na serwerze FICS).
Teraz kolejną hipotezą, którą będę testował jest wpływ przerabiania książek na zrozumienie szachów oraz większą efektywność (skuteczność) gry praktycznej. Jeśli uda mi się osiągnąć wskaźnik zwycięstw na poziomie 70-75% przeciwko zawodnikom o średnim rankingu 1920-1950, wówczas śmiało mogę powiedzieć, że osiągnąłem stabilny poziom 2100 (FICS standard).
Podsumowując wspomnę, że bardzo cieszy mnie to, że w końcu (!) zaczynam grywać partie (głównie ligowe bądź tempem ligowym, czyli czas 45+45) na takim poziomie, że nie muszę się za siebie stale wstydzić. I to nawet pomimo tego, że "im dalej w las, tym więcej drzew", to jednak muszę przyznać, że szachy na poziomie co najmniej 2000 (i oczywiście wyżej) są po prostu fascynującą przygodą i stałym odkrywaniem, testowaniem czy też obalaniem różnych idei. Wówczas aż się chce grać dużo lepiej, aby zobaczyć co kryje się za kolejnymi drzwiami szachowego wtajemniczenia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz