poniedziałek, 25 stycznia 2016

Szachowy postęp - regres czy progres: analiza dobrych rad (5)

Jednym z ciekawszych artykułów szachowych napisanych przez Dana Heismana jest ten, który odnosi się do planu postępu (An Improvement Plan). Podzielony jest on na kilka podpunktów. Mianowicie są nimi: a) praktyka (droga do Carnegie Hall) i b) teoria.

Poniżej spróbuję przekazać moim zdaniem najbardziej istotne myśli. Nie jest to streszczenie artykułu, ale raczej mini-opracowanie, którego celem jest zachęcenie do przemyślenia dzisiejszych rozważań. A więc zaczynamy!

1. Praktyka.

Każda dziedzina życia, nauki oraz sportu wymaga nieustannej praktyki - jeśli ktoś marzy o tym, aby być bardzo dobrym w czymkolwiek co jest cenne, trudne i wymaga pewnego poświęcenia. Szachy z uwagi na ich złożoność (podobnie jak matematyka) zapewne mogą być dobrym przykładem takiej aktywności.

No i pierwszy z koniecznych warunków to "wolne szachy to niezbędne szachy". Niestety solidna nauka wymaga poświęcenia, a więc konieczności rozgrywania tak zwanych długich partii. Jak długa partia jest uznawana obecnie za "wystarczająco długą"? Dla każdego może to być inne kryterium, ale zdecydowana większość trenerów, instruktorów oraz autorów zgodzi się z tym, że minimalna ilość czasu to 30 minut. Poniżej tej wartości trudno zdążyć cokolwiek wartościowego się nauczyć, ponieważ po prosto braknie nam czasu (czyli przegramy partię na czas). Od siebie dodam, że dla mnie klasycznym minimum w którym (relatywnie) dużo mogę się nauczyć są partie ligowe tempem 45+45 (grane na serwerze FICS). Oznacza to, że każdy z zawodników na początku partii dostaje po 45 minut, a za każdy wykonany ruch - dostaje dodatkowe 45 sekund. Z jednej strony wydaje się to dużo - dla tych, którzy grywają partie wyłącznie na 3, 5 czy 10 minut. Jednak przy naprawdę mocnym przeciwniku "nagle" zaczynamy panikować, bo pozycje trzeba oceniać bardzo szybko i poprawnie, a po kilkunastu takich sprawdzianach ze strony przeciwnika... nasz zegar zmierza do zera. Dlaczego jednak nie przyjąć za minimum - czasu o wartości 15 czy 20 minut na zawodnika? Otóż powód jest prozaiczny: kilka razy zdarzyło mi się myśleć na jednym (!) ruchem około 15 minut. Rekordem jest namysł około 25 minut - w tak zwanej krytycznej pozycji. Jak można zatem poświęcić 15 czy 20 minut na analizę pozycji (aby dalej można było "ustać" w partii), gdy mamy zaledwie kilkanaście minut? Tak, odpowiedź jest prosta - to jest niemożliwe.

Oczywiście Heisman jest zwolennikiem "palenia zegara" (wyciskania czasu niemal do zera), więc zaleca granie partii po 60 a nawet 90 minut dla zawodnika. Dla mnie w praktyce jest to jednak niewykonalne chociażby z uwagi na połączenie internetowe, które w każdej chwili może odmówić posłuszeństwa. Dodatkowo mając klasyczne tempo ligowe na FICS, czas 45+45, partia może teoretycznie trwać nawet i 4-5 godzin. Dla mnie jest to idealne rozwiązanie (kompromis), ponieważ po każdym wykonanym ruchu mam możliwość dalszego wnikania w pozycję oraz przy dojściu do końcówki - przegrana na czas jest bardzo rzadką sprawą.

Jedno czego absolutnie nie można odmówić Heismanowi to jego motto: "Jeśli nie nauczysz się tego jak myśleć prawidłowo, wówczas nigdy nie będziesz dobrym graczem" oraz "Prawidłowe myślenie wymaga przede wszystkim wysiłku (oraz wiedzy i doświadczenia), który z kolei opiera się na czasie niezbędnym do namysłu".

Niezbędnym wymaganiem przy poważnym podejściu do problematyki postępu jest zatem akceptacja tego, że "konieczne jest stałe rozgrywanie wielu wolnych partii, aby ćwiczyć oraz doskonalić dobre nawyki myślenia". Od razu dodam, że pod pojęciem myślenia można śmiało podpiąć takie elementy jak: analiza, synteza, ocena pozycji, obliczenia wariantów, wizualizacja oraz porównywanie i podejmowanie (ostatecznej) decyzji. Stąd właśnie taka konieczność dużej ilości czasu, aby decyzja była możliwie jak najlepsza.

Co jeszcze jest warte podkreślenia? Właśnie to co napisał Heisman w artykule "Tajemnice prawdziwych szachów" (The Secrets to Real Chess): "prawidłowe myślenie jest konieczne, ale nie wystarczające do zrobienia znaczącego postępu szachowego".

Dalej warto się zastanowić nad pytaniami: z kim grać, gdzie i jak często. Najpierw powiemy sobie o tym z jakimi przeciwnikami warto grywać. I tutaj z pomocą przychodzi nam nasz amerykański instruktor: "Zazwyczaj lepiej jest grywać z zawodnikami, którzy są wystarczająco dobrzy, aby mogli mocniej cię przycisnąć, ale nie z takimi z którymi nie masz żadnych realnych szans". W praktyce oznacza to, że najlepsi do naszego rozwoju to tacy, którzy są silniejsi o 100-200 punktów od nas. Niemniej gdyby wszyscy wyznawali tą zasadę to nigdy nie moglibyśmy zagrać z innymi zawodnikami! Stąd wniosek, że optymalnym rozwiązaniem jest okazjonalnie grywać z tymi w przedziale do około 200 punktów poniżej naszego rankingu. W jakim celu? Głównie po to, aby uczyć się "wygrywać wygrane pozycje". W ten sposób rozwijamy i doskonalimy naszą technikę realizacji przewagi, tak aby grając przeciwko silniejszym zawodnikom sprawdzać to na ile nasze testy na słabszych - wykształcają w nas ten nawyk. Podsumowując: należy grywać 2/3 partii przeciwko silniejszym zawodnikom, a pozostałą część - przeciwko równym sobie i (nieco) słabszym.

Pozostaje nam zatem odpowiedź na pytanie gdzie grywać i jak często. Tutaj odpowiedź będzie zależna od naszego celu i decyzji - co chcemy osiągnąć. Jeśli chcemy być dobrymi graczami turniejowymi, wówczas partie w realu są niezbędne. I to głównie te partie w których na zawodnika przypada co najmniej 60 minut (najczęściej jest to 90 i do tego dodawany czas - 30 sekund - po każdym ruchu). A ile partii? Tutaj jest pewna rozbieżność. Heisman zaleca około 100, ale jeśli będzie 80 czy nawet 60 to nie ma tragedii. Jednakże wyraźnie podkreśla, że jeśli ktoś grywa nie więcej niż 30-40 partii (zwykle jest to 3-4 turnieje) w roku, wówczas nie ma co oczekiwać, że będzie robił stały postęp. Dobrze jest jednak pamiętać, aby także nie przesadzać, bo podejście w stylu granie bez chwili wytchnienia na trening oraz analizę rozegranych partii - również będzie niekorzystne.


2. Teoria.

Na koniec wspomnimy o części nazwanej "teoria" w której Heisman mówi o tym, aby na początku szachowej podróży skoncentrować się na "modelu wielkiej piątki" (The Big Five). Czym jest ten tajemniczy model? Otóż składa się on z pięciu głównych rzeczy, które początkujący gracze powinno opanować na pierwszym miejscu: bezpieczeństwo/taktyka, aktywność, proces myślenia, zarządzanie czasem oraz stosowanie ogólnych reguł. I teraz moje kilka słów komentarza: wydaje się, że są to elementy dobrane losowo, ale spróbujcie sami je podważyć - najlepiej pytając (dużo) silniejszych zawodników, a jeszcze lepiej - trenerów i (dobrych) instruktorów. Osobiście próbowałem je miażdżyć (obalać), ale im dłużej to robię, tym trudniej jest mi je podważać. Jedyne co mogę nieco podważyć (nie zgodzić się) to sposób w jaki Dan Heisman je realizuje. Ale jako ogólne elementy szachowego rozwoju na początkowym etapie - jasny gwint!... po prostu nie ma(m) jak podważyć!

I znowu cytat Heismana, bo akurat jest bardzo ciężki do podważenia, nie wspominając o całkowitym obaleniu! - "Jeśli potrafisz wystarczająco solidnie stosować (realizować) powyższe elementy modelu wielkiej piątki, wówczas jest bardzo prawdopodobne (czy nawet pewne), że już jesteś dosyć dobrym zawodnikiem". Oto wielki sekret: "Jeśli nie wykonujesz każdego z tych pięciu elementów przeciętnie (wystarczająco) dobrze, to spokojnie możesz przeczytać 1000 książek szachowych i nigdy nie będziesz dużo lepszy!".

Jak się mają elementy wielkiej piątki w moim przypadku? Wydaje mi się, że większość z nich już w miarę dobrze opanowałem (tj. stosuję je na przeciętnym poziomie), więc dlatego mam pewność (którą co jakiś czas weryfikują przeciwnicy), że jestem w stanie grać na poziomie przyzwoitej (albo jak kto woli - przeciętnej) drugiej kategorii.

Jak oceniam siebie na skali od 1 do 10 w przypadku tych wyżej wspomnianych elementów? Oto cyfry, które mogą pokazać czemu wielka piątka jest (albo przynajmniej może być) dobrym pomysłem - zwłaszcza na początkowym etapie szachowej nauki (według mnie do poziomu co najmniej 1500-1600):
A) - bezpieczeństwo (8) / taktyka (7), czyli umiem i lubię się bronić, ale wiele taktycznych uderzeń zupełnie nie zauważam albo źle liczę warianty
B) - aktywność (6), zwykle zbyt późno "budzę się", aby zacząć nieco atakować, więc przeciwnicy dobierają mi się do skóry (jak kto woli - do króla) jako pierwsi; skutkiem tego jest zbyt duża liczba porażek
C) - proces myślenia (5), w tym wypadku moje myślenie jest wyjątkowo ubogie, więc gdyby nie taktyka, to nigdy bym nie przekroczył poziomu 3 kategorii
D) - zarządzanie czasem (8), w ciągu kilku dobrych lat ćwiczyłem (poprawiałem) ten element, więc teraz jestem bardzo zadowolony: rzadko kiedy przegrywam na czas czy też wpadam w niepotrzebny niedoczas
E) - stosowanie ogólnych reguł (7), zwykle pamiętam o najważniejszych regułach, chociaż czasami kusi mnie, aby je łamać i dzięki temu zdarzają się porażki, które nie są absolutnie niezbędne.

W moim wypadku bardzo duże ilości rozwiązanych zadań (*kilkadziesiąt tysięcy kombinacji i prostych uderzeń) sprawiły, że dość szybko wychwytuję proste, krótkie i bardzo widoczne uderzenia taktyczne. Dzięki temu przeciwnicy, którzy podstawiają materiał bez presji z mojej strony... zwykle muszą się sporo pomęczyć, aby uciągnąć remis. Natomiast bardzo duży nacisk na bezpieczeństwo i szybkie przełączanie się w tryb (głębokiej) obrony wielokrotnie sprawiało, że przeciwnicy nie wytrzymywali i po kilkudziesięciu ruchach (i kilku godzinach gry) w końcu podstawiali materiał i/lub nie byli w stanie zrealizować przewagi.

Na tym już kończymy (oj dzisiaj trochę dłuższy tekst udało się wyczarować!). Następnym razem kroki na drodze postępu i szacunkowy czas, który jest konieczny, aby osiągnąć poszczególne poziomy szachowego wtajemniczenia (popularnie określane jako kategorie). Mam nadzieję, że najbliższy wpis będzie wyjątkowo ciekawy, bo udało mi się zaobserwować (z wielu rozmów oraz dyskusji na forach i blogach szachowych), że niemal wszyscy amatorzy chcą wiedzieć jak dużo czasu muszą poświęcić (jak wiele wody musi upłynąć?!) na dojście do danej kategorii. A więc niebawem będziemy mogli się tego dowiedzieć!

PS. * - liczba zadań jest szacunkowa i zawiera także powtórzenia tych samych zadań. Niemniej na pewno nie jest zaniżona, bo przykładowo, gdybym chciał policzyć ile razy rozwiązywałem zadania (te same bądź inne) na temat mata w 1 lub 2 ruchach, to spokojnie mógłbym tę wartość oszacować na  około 120-140 tysięcy (rozwiązań i/lub powtórzeń).

wtorek, 19 stycznia 2016

Szachowy postęp - regres czy progres: analiza dobrych rad (4)

Jak poprzednio powiedzieliśmy - są błędy, które łatwo usunąć, ale są także takie, których wykorzenienie zajmuje sporo wysiłku oraz czasu. Zwykle zależy to od tego czy mamy do czynienia z błędną koncepcją (każdy ruch musi przynosić duże korzyści) czy też ze złym nawykiem (nad każdym ruchem będę myślał tak długo aż wszystko przeliczę). Tym razem powiemy jeszcze kilka słów o pozytywach oraz o pętli postępu.

Co się wiąże z usuwaniem problemów? Otóż paradoksalnie - wykorzenienie jednego problemu może ukazać w jasnym świetle kolejne! Konieczne jest zatem stosowanie pewnego rodzaju balansu - więcej czasu i energii poświęcamy na krytyczne obszary, a na mało istotne - stosunkowo bardzo niewiele. Zwłaszcza z uwagi na to, że nasz czas (życie) oraz środki (wiedza i narzędzia) są ograniczone. To właśnie musi być kluczem do szachowego postępu - optymalny ich podział na to co jest niezbędne. I od razu dodajmy - praktycznie każdy szachista ma inne (różne) problemy, więc szalenie trudno jest dawać jedną receptę na uzdrowienie dla wszystkich. Idealnym rozwiązaniem jest diagnoza na podstawie partii (ruchy oraz zużywany czas) jak też wywiad związany z testowymi pozycjami oraz komentarz do własnych partii. Dzięki takiemu podejściu solidny trener (albo instruktor) zwykle powinien szybko rozpoznać co dolega zawodnikowi... i na podstawie tych informacji zalecić odpowiednie środki służące poprawie.

A teraz kilka słów o dodawaniu pozytywów.

Niektóre z elementów dają znacząco lepsze rezultaty niż inne - i to niemal w każdym przypadku szachowym. Przykładowo rozgrywanie i czytanie komentarzy do partii mistrzowskich daje wiele cennych wskazówek i uczy tego na co zwracać uwagę, jak rozgrywać, prawidłowo oceniać i analizować różne pozycje. Kolejny pozytywny akcent możemy odnaleźć w doskonaleniu swojego systemu liczenia wariantów, który pozwala nam na poprawną i szybką oceną taktycznych oraz kombinacyjnych uderzeń. Tutaj bardzo często jest duża praca do wykonania.

Każdy dobry plan rozwoju szachowego (Heisman nazywa to 'Feedback Loop' - dosłownie - pętla zwrotnej informacji) powinien pozwalać minimalizować poprzednie błędy i identyfikować nowe, aby jak najszybciej je usuwać.

Pętla (koło) szachowego rozwoju według Heismana:
1. Naucz się nowego zakresu materiału.
2. Grywaj powolne (oraz szybkie) partie, aby próbować zastosować nowo zdobytą wiedzę.
3. Przeanalizuj partię (najlepiej z trenerem, instruktorem lub silniejszym graczem), aby zobaczyć na ile nowy materiał pozytywnie wpływa na rozwój szachowy.
4. Sprawdzaj czy twój ranking i uzyskiwane wyniki (w nieco dłuższej perspektywie) - ulegają poprawie.

Najtrudniejszym aspektem tej pętli rozwoju jest dostęp do dobrych trenerów, instruktorów czy zawodników, którzy będą w stanie zapewniać uczniowi informację zwrotną (ang. feedback). I teraz wskazówka, która wszyscy rozumieją oraz dobrze znają: im zawodnik staje się silniejszy tym ważniejsze jest, aby jego trener bądź instruktor mógł czuwać nad jego rozwojem na kolejnym (wyższym) poziomie. Nie zawsze trener musi mieć bardzo wysoki ranking bądź tytuł szachowy, ale absolutnie konieczne jest to, aby znał się na tym co robi i był w stanie pomagać zawodnikowi w osiąganiu kolejnych szczebli.

Moim zdaniem do poziomu 2 kategorii (ranking 1800) - zawodnik powinien mieć instruktora lub trenera, który ma wiedzę i zrozumienie szachów większe o (co najmniej) jeden lub dwa poziomy od zawodnika. Często w klubach bywa tak, że instruktor (rzadko kiedy trener) ma 2 lub 1 kategorię. W momencie gdy jego podopieczny dojdzie do tego samego poziomu - wówczas albo jest przekazywany do innego (lepszego) trenera (czy też klubu) bądź też znajduje mu się osobę, która będzie w stanie dalej go prowadzić (często szkolenie indywidualne - albo spotkania na weekendach albo kontakt za pomocą środków telekomunikacji: telefon oraz wykorzystanie sieci Internet oraz technologii komputera oraz narzędzi z tym związanych).

Heisman słynie z tego, że ma dużą wiedzę szachową i uwielbia anegdoty oraz porównania. Akurat jedno z nich w tym temacie jest wyjątkowo dobre. Przy okazji także ma istotną siłę oddziaływania (także na sceptyków), więc warte będzie zacytowania. Mówi on o pętli rozwoju w ten oto sposób: "Możliwe jest, aby gracz poziomu 900 zamknął się w łazience/ubikacji, ułożył swój własny plan treningu i rok później wyszedł jako zawodnik poziomu 1200-1300. Jednak jest niemal niemożliwe, aby zawodnik poziomu 2100 osiągnął ranking 2400 bez bardzo częstych spotkań (interakcji) z silniejszymi zawodnikami".

Kluczem do (opracowania i optymalnego wykorzystywania) pętli postępu ('feedback loop') jest świadomość i identyfikacja problemu. Taka pętla (plan rozwoju/treningu) powinna pozwalać nam na to, aby minimalizować poprzednie błędy i jak najszybciej pomagać w identyfikowaniu (rozpoznawaniu), tych które się pojawiają na bieżąco. Nie trzeba dodawać, że idealnym rozwiązaniem dla wielu graczy jest to, aby nad takim planem czuwał ktoś, kto zna się na sztuce - profesjonalista. Dzięki temu nie będziemy musieli tracić cennego czasu i zasobów na to, aby co pewien czas sprawdzać czy nas plan rozwoju działa i przynosi pozytywne rezultaty.

Każdy z amatorów marzy o tym, aby jego rozwój był możliwie najszybszy i odbywał się bezboleśnie. Najlepiej w taki sposób, aby cały czas nasz poziom (a wraz z nim ranking) rósł i nic nie powodowało tak zwanych dołków (cofania się w rozwoju i poziomie). Pytanie czy jest to możliwe? I teraz uwaga, która może być szczególnie istotna dla amatorów: nikt nie rozwija się monotonicznie - naprzemienny postęp i cofanie się w rozwoju są bardzo często normalnym objawem. Cała sztuka polega na tym, aby zrobić 3 kroki w przód, gdy zrobimy dwa w tył... i tak za każdym razem. Często bowiem nowa wiedza jak też jej zastosowanie spowoduje "rozsypanie" tej starej części. A to przez jakiś czas może zaburzyć nasze czucie i zrozumienie gry. Prostym przykładem może być to, że uczeń czyta na temat słabości (szkodliwości!) zdwojonych pionów - więc w rezultacie będzie ich unikał jak diabeł święconej wody... a gdy już zrozumie kiedy zdwojone piony są silne (tak, bywają nawet bardzo silne!), to nagle - niejako w "magiczny sposób" - jego siła gry ulegnie poprawie. Im więcej sztucznych ograniczeń tym trudniej o poprawną, solidną oraz logiczną grę.

Ktoś może zapytać: a co będzie ważniejszą cechą: wytrwałość czy determinacja? Heisman słusznie zauważa, że jednak znacznie trudniej jest stale pokonywać stany zniechęcenia, gdy odnosimy porażki, gra nam nie idzie i nic się nam nie klei. Natomiast determinacja w poszczególnych rozgrywkach jest ważna, bo pozwala nam "wycisnąć siebie" w sytuacjach gdzie bez tego - nie sposób przetrwać. Niemniej sukces w szachach liczy się w kilkuletnich okresach - co osiągnąłem po 5, 10 czy 20 latach treningu.

Warto zdawać sobie także sprawę z tego, że może także dojść do tego, że w pewnym okresie życia (zwykle jest to po przysłowiowej 30-ce) nasz postęp nie będzie już możliwy. Ba! Nawet bywają sytuacje, gdzie nasza gra ulega coraz większej degeneracji (uwstecznieniu). Niemniej i na to jest rada - Heisman tak oto nas pociesza: "Większość graczy nie zbliża się do stanu (pełnego) wykorzystania potencjału, z uwagi na to, że zaczęli przygodę z szachami stosunkowo późno. Nie każdy zaczyna w bardzo młodym wieku i trenuje pełną parą pod okiem fachowca (trenera). Niemniej jest to normalne jako, że mamy ograniczenia w wielu innych dziedzinach poza szachami, więc dodatkowe zamartwianie się tym jest nieproduktywne".

UWAGA: Wykorzystuję (czasami bardzo intensywnie) w tej serii książkę Dana Heismana A guide to chess improvement: the best of Novice Nook. Głównie z uwagi na to, że bazuje on na kilkudziesięcioletnim doświadczeniu w pracy trenerskiej (szkoleniowej), więc jego wnioski oraz przemyślenia mogą być naprawdę ciekawym punktem wyjścia. W przypadku, gdy moje odkrycia są według mnie lepsze, ciekawsze bądź bardziej wartościowe - zaznaczam to wyraźnie w tekście. Bardzo często jest jednak tak, że Heisman pisze w prosty sposób, a ja staram się nadać jego dość suchym słowom - żywszą i ciekawszą postać. Na ile mi się to udaje - tego nie wiem. Ocenić (i skomentować) mogą to czytający. Być może efektem ubocznym będzie także i to, że ktoś będzie chciał zainteresować się publikacjami Dana Heismana. W takim wypadku polecam jego stronę: http://www.danheisman.com/Events_Books/book_descriptions.html

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Legendarna seria Józefa Sławina - podręczniki do treningu - od amatora do (arcy)mistrza (5)

Czwarta część jest podsumowaniem pierwszego cyklu szkolenia, na którą składa się dwa zbiory zadań i dwa podręczniki. Trudno na chłodno opisywać zawartość tej rewelacyjnej serii, niemniej ktoś musi ukazać polskiemu światu szachowemu - te niezwykłe szachowe perełki, które zostały schowane (ukryte?!) za dosyć grubą (zwłaszcza językową) zasłoną, prawda? No to spójrzmy co tym razem nas spotka!

Przednia i tylna okładka fantastycznej serii książek. Józef Sławin: Podręcznik i zbiór zadań (tom 4)

W opisie książki znajdziemy taki opis zawartości: "(W obecnym tomie) zostały w niej rozpatrzone podstawy szachowej taktyki, teorii końcówek pionowych, szachowej techniki i teorii debiutu. Zostało przedstawionych wiele pozycji dla samodzielnego rozwiązywania i powtórzenia materiału - na różnych poziomach trudności".

Książka składa się 4 rozdziałów, które w sumie tworzą aż 302 strony. Pierwszy z nich omawia podstawy szachowej taktyki, a w nim takie tematy jak: związanie, odciagnięcie, podwójne uderzenie, odkryty atak i odpowiedzi na zadania typu "rozwiąż sam".

Kolejny rozdział to krótkie partie i pułapki. Znajdziemy w nim podstawy współczesnej teorii debiutów jak też podpowiedzi do zadań "rozwiąż sam". Następnie mamy partie szkoleniowe w trzech cyklach: A, B i C. Na koniec rozdziału standardowo odpowiedzi na zadania typu "rozwiąż sam". Jest on powiązany z czwartą częścią książki.

Rozdział trzeci omawia podstawy końcówek pionowych, a w szczególności: król i pion przeciwko królowi, opozycja, pola kluczowe; o geometrii szachownicy; król z pionem przeciwko królowi z pionem. Za każdym podpunktem podążają podpowiedzi, a na końcu jak już dobrze wiemy - odpowiedzi na zadania typu "rozwiąż sam". Każdy kto lubi końcówki - na pewno będzie z uśmiechem na twarzy przerabiał tę część. Materiał wyłożony jest w tak dobry sposób, że nie jest możliwe przejście tego tomu bez co najmniej kilku efektów w stylu "aha!".

Przedostatni rozdział dotyczy teorii debiutowej i typowych ataków. Jest on niejako kontynuacją drugiego rozdziału. Mogę dodać, że obie części potrafią mocno wymęczyć każdego, kto nie pała miłością do debiutów. Z drugiej jednak strony - taka ogólna wiedza o debiucie i jego właściwościach... jest bezcenna. Moim zdaniem nie da się dobrze rozumieć walki w debiucie bez dobrego przerobienia tej części. I wcale nie chodzi o tasiemcowe warianty, lecz właściwości danego debiutu oraz zrozumienie specyficznej konfiguracji szachowych wojowników.

Ostatnia część to podstawy techniki szachowej. Pomimo tego, że jest w niej tylko dwa podpunkty to na pewno są one ciekawie omówione i zarazem ważne. Tak, to realizacja przewagi materialnej i władanie (opanowanie) odkrytą linią.

Jak dobra jest ta książka? Wygląda raczej kiepsko, ale to tylko złudzenie. Za mało atrakcyjnymi diagramami czai się co najmniej tona cennej wiedzy! Oddajmy głos samemu mistrzowi: "Po formie i metodzie wszystkie książki zostały opracowane na podstawie problemowo-zadaniowej i mogą być wykorzystywane w samodzielnej pracy... Za podstawę należy wziąć stopień poznanych elementów i myślenia uczniów, ich możliwości i właściwości, korzyści i braki występujące na danym etapie nauki".

Autor mówi także o tym, że następuje bardzo duża dewaluacja kategorii szachowych. Stąd rada, aby skupiać się na powyższych wnioskach, a nie uzyskanych klasach (szczeblach) szachowych. I bardzo poważnie mówi, żeby uczniowie porządnie przerobili cały pierwszy cykl (4 książki) i dopiero po tym będzie wiadomo na jakim poziomie potrafią grać (i jaką kategorię zdobyli). Ja szacuję, że większość śmiałków po przerobieniu tego cyklu - powinna bez większego problemu potwierdzić czwartą bądź też nawet uzyskać trzecią kategorię.

Podobne przygotowanie programu według zasady problemowo-zadaniowej daje trenerowi możliwość "żonglowania" stopniem trudności podczas procesu nauki. W zbiorach zadań (części nieparzyste) to właśnie podział na cykle A, B, C. Dobrze jest mieć kontrolne testy (zadania) podczas realizacji programu - tak samo jak również zwracać uwagę i kontrolować ilość zużywanego (poświęcanego) czasu na konkretne pozycje przez uczniów (rozwiązywanie i ich analizę - tak w formie słownej jak i pisemnej).

Na koniec autor zwraca uwagę na to, że nie chodzi o przerabianie poszczególnych części (każdego z cyklów), lecz stopniowe podwyższanie skali trudności wraz z pełnym zrozumieniem materiału zawartego w tych książkach. Jak trudne jest to zadanie dla samouka - chyba nie trzeba wyjaśniać. Co więcej - jestem święcie przekonany, że porządne przerobienie wszystkich cyklów (przypomnijmy - 4 cykle po 4 książki każda) to gwarancja uzyskania poziomu co najmniej (!) bardzo silnego kandydata na mistrza bądź też nawet (średniego) mistrza. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości, bo ilość i jakość oraz metodyka i forma przekazu całego materiału zgromadzonego przez naszego trenera i mistrza - jest naprawdę imponująca. Tutaj stawiam szóstkę, bo na piątkę autor na pewno nie zasłużył ;) :).

Podkreślam jednak wyraźnie, że solidne przestudiowanie 16 tomów, to zadanie na około 1000 godzin (nie wliczam analiz własnych, partii turniejowych oraz opracowania własnego repertuaru debiutowego). A ta ilość czasu pracy to w przeliczeniu na dni (tygodniowo po 5 godzin pracy nad tymi książkami - codziennie po godzinie nie wliczając weekendów) wychodzi co najmniej 3-4 lata ciężkiej, odpowiedzialnej, sumiennej, solidnej i przede wszystkim wytrwałej PRACY!

Jak ktoś ma ochotę niechaj pomnoży sobie 16 (tomów) przez 280 (stron) i zobaczy, że to naprawdę głęboka studnia wiedzy, która może w bardzo dużym stopniu pomóc wykształcić umiejętności. Dochodzą do tego jeszcze zadania (w tomach nieparzystych), które nie czytamy tylko rozwiązujemy. Jeśli przyjmiemy szacunkowo, że w całej serii jest ich 6000, a na każde musimy przeznaczyć około 3 minuty (zapisanie rozwiązania oraz sprawdzenie), wówczas otrzymujemy niezbyt wesoły wynik - dodatkowe co najmniej 300 godzin pracy! Rzecz jasna do sukcesu (mistrzostwa) niezbędna jest również praktyka turniejowa, analiza partii i stałe dążenie do bycie lepszym dziś niż wczoraj. Tylko tyle a zarazem aż tyle, aby dojść do poziomu mistrza! Jak mówi przysłowie: "(solidny i wytrwały) trening czyni mistrza! Nic dodać, nic ująć!

Zapewne znowu pojawi się pytanie dla kogo przeznaczona jest ta książka. Moim zdaniem zdecydowanie najwięcej skorzystają z tego tomu osoby, które rozumieją szachy na poziomie co najmniej mocnej 4 kategorii lub słabszej trzeciej (1550-1650). Ostrzegam wszystkich zapaleńców, iż materiału jest na tyle dużo, że porządne przerobienie tej części cyklu to bagatela jakieś 60-80 godzin. Można oczywiście przelecieć tę książkę w 35-40 godzin, ale wówczas na pewno nie będzie to korzystne w dłuższym okresie szachowego rozwoju.

Czy ta książka jest idealna? Oczywiście, że nie. Bywają w niej proste, aczkolwiek mało istotne błędy czy niedokładności. Mnie osobiście udało się znaleźć zaledwie około 15-20 błędów bądź poprawek. Jak na objętość 300 stron to moje ulepszenia zajęłyby nie więcej niż 2 strony (wraz z komentarzami słownymi). Z tego wynika, że tak samo jak z poprzednimi tomami - wystarczyłoby elegancko poprawić niektóre elementy, a byłby kolejny hit!

I na koniec przypomnijmy, że treści w książce są niesamowite. Dlaczego? Otóż minęło od daty jej wydania (rok 1999) ponad 15 lat, a to co w środku - wcale nie straciło na ważności! Moim zdaniem ta książka (jak i każda inna w cyklu szkolenia serii Sławina) jest na tyle nietypowa, że pełne (dogłębne) zrozumienie treści wymaga wielokrotnego wracania do niej. Z perspektywy czasu widzę, że na wyższym poziomie zaawansowania dużo łatwiej i szybciej można przyswajać materiał niższej skali trudności. Dzisiaj mając (zaledwie) drugą kategorię dostrzegam wyraźnie ważność materiału oraz jego znakomite podanie na złotej tacy. Jedyne co jest wymagane od ucznia, to jej stopniowe i uczciwe konsumowanie i radość z dobrze wykonanej pracy (zwłaszcza w partiach szachowych, gdy wyraźnie widać kto lepiej rozumie szachy i skuteczniej potrafi zarządzać armią szachową).

PS. Opis następnych części (tomów) legendarnej serii - już w maju! Teraz można zatem na spokojnie poczytać sobie wszystkie opisy poszczególnych części, tak aby być przygotowanym na kolejne - już za kilka miesięcy.

sobota, 9 stycznia 2016

Szachowy postęp - regres czy progres: analiza dobrych rad (3)

Poprzednio mówiliśmy o negatywach i pozytywach. Teraz wspomnimy kilka słów o tym, że do dzbana szachowego możemy wlewać wodę, ale również może nam ona uciekać przez dziurę w nim wydrążoną. Zobaczmy co dalej z tą koncepcją może się wiązać. Pomoże nam w tym nasz amerykański instruktor Dan Heisman, bo wydaje mi się, iż pisze o tym w sposób dość sensowny.

Powstaje pytanie czym się zająć: usuwaniem negatywów czy też dodawaniem pozytywów? Heisman proponuje rozpocząć usuwanie negatywów. Dlaczego? Otóż przede wszystkim z uwagi na to, że "większość przeszkód na drodze postępu (rozwoju) szachowego wynika z braku eliminowania błędów, a nie z braku powiększaniu zasobu wiedzy". Amerykański szachowy guru amatorów mówi o tym, że szacunkowo około 75% błędów studentów powstaje w wyniku nie stosowania idei, które już znają. Natomiast jedynie około 25% jest spowodowane czymś czego nie wiedzieli i muszą się nauczyć. Niemniej jeżeli zajmujemy się wyłącznie eliminowaniem błędów i nigdy nie uczymy się nowych informacji, wówczas z pewnością takie podejście również przyczyni się w zahamowaniu rozwoju. Stąd niby oczywisty wniosek - obie metody (usuwanie negatywów i dodawanie pozytywów) są ważne oraz konieczne. Z mojego doświadczenia wynika to, że im bardziej chaotyczny i losowy sposób pracy nad szachami, tym gorsze skutki zarówno w niedalekiej jak i dalszej przyszłości.

Czy ktoś z was zna słabych szachistów, którzy przeczytali setki książek i artykułów oraz obejrzeli setki filmów szkoleniowych i nadal nie są w stanie przebić swojego poziomu na którym utknęli? Heisman założyłby się, że niemal każdy z nich w tej sytuacji skorzystałby znacznie bardziej gdyby zidentyfikował oraz zminimalizował powtarzające się błędy, aniżeli ucząc się coraz to nowych koncepcji, idei oraz metod. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Głównie można takie kwiatki (objawy) spotkać u graczy, którzy odpalają dziennie po kilkanaście lub kilkadziesiąt partii. Co prawda oni nie czytują niemal wcale książek, ale także w pewnym momencie zaczynają się poważnie dziwić temu, że "nagle stanęli w miejscu i nie mogą ruszyć dalej". Zapewne coś w tym jest, prawda?

I teraz kolejny krok. Umiejętność identyfikowania (odnajdywania i rozpoznawania) własnych błędów wcale nie jest taka prosta (zarówno w szachach jak i w życiu). Stąd właśnie mamy różnych nauczycieli, instruktorów czy trenerów. Praca z nimi zwiększa szanse na to, że "osiągniemy coś sensownego". Jednak nie tak szybko mości panowie! Samo rozpoznanie błędu nie jest jeszcze celem końcowym, bowiem następnym - i zarazem najważniejszym krokiem jest jego eliminacja (usunięcie).

Jak najprościej sprawdzić co robimy nieprawidłowo? Zagrać partie (najlepiej kilka) z silniejszymi przeciwnikami. Oni dzięki swoim umiejętnościom - bardzo elegancko podkreślą miejsca w których popełniamy błędy. Tak, to właśnie taki prosty sposób na poznanie samego siebie przez pryzmat szachowych błędów.

A dlaczego by nie grać z samymi słabszymi zawodnikami? Ano dlatego, że słabsi zawodnicy są dużo mniej skłonni ku temu, aby pokazywać nam, że nasze ruchy nie są odpowiednie. W ten sposób możemy powtarzać błędy, które silniejsi zawodnicy szybko "wyprostują". Dodatkową cechą jest jeszcze to, że silny gracz po (niezaplanowanej) stracie materiału szybko przełączy się w tryb "teraz cię dorwę", a słaby gracz nie da rady nas cisnąć, tak abyśmy musieli popełniać błędy. Jeszcze większą tragedią jest jednak to, że słabi przeciwnicy mogą grać tak słabo, że nasze błędy będą niejako utrwalane jako "wyjątkowo mocne ruchy". Potem grając przeciwko solidnym zawodnikom nagle nasze "lewe zagrania" będą szybko gaszone.

Podsumowując - każdy amator poważnie myślący o szachowym rozwoju, potrzebuje metody identyfikowania błędów, określenia tego jak są poważne, co powinno zostać zrobione zamiast tego co powoduje porażki jak też profilaktykę - jak zapobiegać takim błędom w przyszłości. Złotymi środkami ku temu są - twój przeciwnik oraz instruktor (bądź trener). Najczęściej będą oni w stanie pokazać ci co poszło nie tak oraz podzielą się z tobą wiedzą i doświadczeniem, których jeszcze nie posiadasz.

Na koniec jeszcze kilka słów o negatywach. Są takie, które są mało szkodliwe, ale bywają również te, które zaliczamy do wyjątkowo paskudnych. Są nimi przede wszystkim: a) granie zbyt szybko lub wolno, b) posługiwanie się złym procesem myślenia, c) nie stosowanie się do ogólnych zasad takich jak rozwijaj szybko figury w debiucie czy też aktywuj króla w końcówce, d) niezrozumienie wartości bierek - najbardziej rozpowszechniony przykład to wymiana wieży i piona w zamian za skoczka i gońca, e) błędy psychologiczne takie jak nie grywanie z silniejszymi zawodnikami z obawy przed porażką oraz granie bez wiary we własne możliwości, f) błędy w analizie - klasyczne "zamrożone obrazy" czy też "błędy wyciszania", g) błędy oceny pozycji - ocenianie pozycji jako dobrej kiedy jest zła i odwrotnie.

Myślę, że te koncepcje podane przez Heismana są najbardziej popularne. To, że nasz guru o tym często i obszernie pisuje (zwłaszcza w swojej biblii) nie znaczy, że jest on odkrywcą czy ojcem danej koncepcji. Z pewnością będą w naszym szachowym życiu momenty, gdy wiele wody upłynie zanim uda się nam wyeliminować błędy, które wydają się być do nas przyklejone na stałe. Na pewno jednak pomoc osoby, która ma dużo większe pojęcie o szachach niż my - może być wyjątkowo przydatna.

Na tym zakończymy dzisiejsze rozważania. Od razu zawczasu odpowiem na pytania, które się pojawiły. Chodzi oczywiście o te klasyczne pojęcia, takie jak: "zamrożone obrazy" czy też "błędy wyciszania". Za jakiś czas nadejdzie okazja, aby przyjrzeć się temu czym są, dlaczego są bardzo trwałe i czemu powodują, że nasze genialne pomysły rozsypują się jak domki z kart. O tych problemach (zagadnieniach) pisywali i nadal pisują także tęgie głowy, a i badania prowadzone przez naukowców są bardzo ciekawe (a zwłaszcza wnioski z nich płynące). Dodam jeszcze, że miewają je także zawodnicy posiadający tytuły szachowe. Jak sobie z nimi radzić i czy jest dla nas nadzieja - będę chciał to wyjaśnić, ale dopiero w odpowiednim czasie, bo to wymaga solidnego przygotowania.

Legendarna seria Józefa Sławina - podręczniki do treningu - od amatora do (arcy)mistrza (4)

Za nami już dwie książki z klasyki, więc znów nadeszła pora na spojrzenie do środka kolejnej perełki.

Tom trzeci to kolejna książka legendarnej serii Sławina, która zawiera 285 stron. Są w niej dwie części, które mają za zadanie przygotowanie fundamentu młodego szachisty do wygrywania materiału. Bogactwo tej pozycji to aż 900 zadań (klasycznych) i 300 zadań-miniatur. Jest to kolejny nieparzysty tom, więc będziemy mieli w nim do czynienia z zadaniami (parzyste to teoria szachowa).

Przednia i tylna okładka fantastycznej serii książek. Józef Sławin: Podręcznik i zbiór zadań (tom 3)

Przyjrzyjmy się zatem temu, co takiego niezwykłego zawiera ta książka. Pamiętajmy, że została ona wydana niemal 18 lat temu (pod koniec 1998 roku), więc powstaje pytanie czy jej zawartość jest nadal aktualna.

W sumie mamy aż 900 zadań rozbitych na 3 cykle: A, B i C. Każdy z nich zawiera po 300 zadań. Najłatwiejszy jest cykl A, ponieważ wymaga niewielkiego wysiłku - wygrania materiału w 1 i 2 ruchach. Cykl B to niejako utrwalenie i niewielkie utrudnienie charakterystycznych właściwości figur. Natomiast ostatni z cyklów (C) wymaga już dość dużego wysiłku oraz wytrwałości i sprytu. Do tego w tej części są niekiedy krótkie polecenia mające na celu przemyślenie zadania bądź wyciągnięcia wniosku.

Warto w tym miejscu zacytować autora: "W cyklu C od uczącego się wymagane są umiejętności dostrzegania i wyszukiwania kombinacyjnych motywów danej pozycji, dobrze jest widzieć wszystkie części szachownicy jak też zwracać uwagę na wymiany i wtrącone ruchy. Te pozycje pokazują dużą praktyczną cenność i wymagają powrotu do nich na późniejszych etapach nauki. Formy powtórzenia mogą być inne - przykładowo rozwiązywanie ze skróconym czasem do namysłu. Podobny trening czynnika szybkości nauki szachów (realizowanie tego samego celu w krótszym czasie) jest wyjątkowo ważny i konieczny na wszystkich etapach rozwoju.
W tym celu właśnie podane są pozycje dotyczące wygrywania materiału, które dadzą dobry początkowy fundament ("kopniak") w rozwoju szachowego myślenia i przyniosą dużą korzyść. Natomiast kompleksowe połączenie ich w całym procesie nauki podniesie go na nowy, wyższy jakościowo poziom, co potwierdza wieloletnie praktyka trenerska".

Przed przystąpieniem do rozwiązywania zadań jest jeszcze klasyka, czyli wskazówki dla młodych szachistów. Wydaje mi się, że dobrze byłoby podkreślić kilka istotnych elementów: a) ważne, aby przed rozwiązywaniem pozycji ocenić sytuację na szachownicy: jakie figury i piony są atakowane (znajdują się pod biciem), jak stoją oba króle, kto ma przewagę materialną, b) rozwiązując pozycje, w pierwszej kolejności sprawdzajcie najbardziej interesujące ruchy z szachem, różne ataki, związania oraz wymiany. Tak właśnie uczy jeden z najlepszych trenerów szachowych - Józef Sławin.

Po każdym cyklu podano krótki komentarz, który może być wykorzystany jako podpowiedź (w razie problemów z rozwiązaniem). Natomiast pełne odpowiedzi podane zostały dopiero po cyklu C. Na koniec autor radzi uczniom, aby rozwiązywali mniej zadań, ale za to lepiej (czyli powoli i poprawnie). Przykładowo zapisujemy rozwiązania 10 pozycji, a dopiero potem sprawdzamy poprawność i wypisujemy ilość błędów. Dydaktyka na każdym kroku - to co zostało podkreślone na tylnej stronie (każdej) okładki - "Po profesji - pedagog".

Pozostaje do omówienia jeszcze druga część książki. Znajduje się w niej dział kompozycji, który zawiera 100 zadań do rozwiązania. I tak samo jak poprzednio: każdy cykl po 100 łamigłówek, a więc w sumie trzy cykle (A, B i C). We wszystkich zadaniach zaczynają białe (dają mata w 2 ruchach). Co szalenie istotne - niemal wszystkie zadania mają bardzo dużą wartość szkoleniową i praktyczną. Wysiłek włożony w te zadania da nie tylko praktyczną siłę, ale przede wszystkim korzyść w postaci dużej satysfakcji ze znalezienia sprytnego rozwiązania. W tych zadaniach są ukazane bardzo efektywne sposoby wykorzystywania wszystkich bierek - ja to na swój użytek nazywam 'wyciskaniem idei'.

Oczywiście autor przed serią 300 zadań daje bardzo elegancki i zarazem krótki opis tego czym jest kompozycja i jakie są w niej wykorzystywane pojęcia. Z pewnością miłe będzie zacytowanie i przemycenie tego czym jest mat prawidłowy oraz idealny. Ten pierwszy musi być matem czystym i ekonomicznym. Czysty jest wtedy, gdy każde pole wokół króla jest niedostępne tylko z uwagi na jeden powód - albo raz atakowane albo zajęte przez swoją bierkę. Ekonomiczny mat, to taki w którym w macie (czyli końcowej siatce matowej) uczestniczą wszystkie figury (wyjątek dopuszczalny jest wyłącznie dla króla i pionów). Natomiast drugi rodzaj mata - idealny, polega na tym, że w matowym finale uczestniczą wszystkie bierki znajdujące się na szachownicy. Należy jeszcze obowiązkowo wspomnieć o tym, że rozwiązaniom tych zadań towarzyszy bardzo wartościowy słowny komentarz. Świadczy to bardzo dobrze o autorze - po raz kolejny (nie pierwszy i nie ostatni).

Na zakończenie kilka słów podsumowania. Jak można odpowiedzieć na postawione na początku pytanie: "Czy książka przetrwała próbę czasu"? Odpowiedź jest prozaiczna, banalna, trywialna i oczywista. Te książki zostały stworzone przez człowieka, który całe życie poświęcił nauce i szachom. Czyli jak? Tak, to jest właśnie Józef Sławin - klasyka i solidność, a więc treści i idee (w formie książki), które "nigdy nie wygasają" - nawet po wielu, wielu latach. Oczywiście sprawne oko wychwyci tu i ówdzie drobne niedokładności czy błędy. Niemniej stanowią one nie więcej niż 1-3% całości treści, więc współczesne wydanie wymagałoby dopieszczenia od strony graficznej i wyłapania oraz poprawienia drobnych błędów czy niedokładności.

Pewnie niektórzy czytelnicy chcieliby zadać najważniejsze dla nich pytanie: "no dobra, a dla kogo ta książka będzie najbardziej pożyteczna"? Moja odpowiedź jest prosta: dla każdego zawodnika o poziomie od mocnej piątej do średniej (mocnej) czwartej kategorii (poziom 1300 do 1500). Według mnie zawodnik poziomu trzeciej kategorii będzie się nudził z tą książką (być może za wyjątkiem zadań-miniatur, które mogą go nieco rozgrzać).

Mam nadzieję, że ten krótki opis spowoduje, że jeszcze bardziej będziemy mogli docenić autora, który w ciągu ostatnich 40 lat dał z siebie wszystko - połączył naukę ze sportem intelektualnym (aktywnością intelektualną powiązaną z rywalizacją). Następnie podzielił się z nami wspaniałą serią 16 książek, która pozostaje praktycznie nieznana - niestety z uwagi na barierę językową (kto zna język rosyjski, aby czytywać materiały szachowe?).

Marzę o tym, aby wydawnictwo Quality Chess zechciało kiedykolwiek wydać tę serię po angielsku. Będę pierwszym, który zapisze się na listę oczekujących na jej wydanie. I tym nietypowym, ale optymistycznym akcentem kończymy nasze kolejne rozważania i niespełnione oczekiwania.