Tym razem chciałem z Wami się podzielić tym jak często wygrywać.
Otóż wszyscy wiemy, że ranking zaczyna się od 1000, a kończy na 3000 (to taki model, tak naprawdę nikt jeszcze nie przekroczył 2850 - rekord Kasparowa sprzed kilku dobrych lat). Jeśli więcej wygrywamy z silniejszymi (przynajmniej rankingowo) zawodnikami, to szybciej nam ranking rośnie. Natomiast gdy przegrywamy więcej ze słabszymi, to szybciej spada.
Z kolei procent zwycięst jest obliczany jako ilość zwycięstw na 100 partii (wynik %). Przykładowo jeśli na 100 partii wygrywamy 70, to nasz wskaźnik % wygranych wynosci = 70%. Słowem - im więcej wygrywamy (bez względu na to z jak silnymi czy słabymi przeciwnikami) tym wyższy wskaźnik uzyskujemy.
Teraz zastanówmy się czy może być coś w rodzaju optymalnego i zbyt wysokiego lub niskiego wskaźnika. Przykładowo - czy posiadając wskaźnik na poziomie 90% rozwijamy się optymalnie czy nie? A co jeśli nasz wskaźnik utrzymuje się na poziomie 15-20%? To dobrze czy źle? A w ogóle ma to jakiekolwiek znaczenie? Otóż moim zdaniem ma. Dlaczego? O tym poniżej.
Jeśli chcemy się rozwijać szachowo to konieczny jest proces, który zawiera co najmniej dwa czynniki:
1) przegrywanie z zawodnikami silniejszymi (nauka na błędach, które wykorzystują przeciwnicy)
2) wygrywanie z równymi sobie i słabszymi (ćwiczenie i sprawdzanie zdobytej wiedzy i jej wykorzystywanie)
Jeśli zabraknie któregokolwiek z tych czynników (elementów), wówczas nasz rozwój nie będzie optymalny. Oczywiście ważna jest też proporcja obu z nich. Zakładamy, że razem tworzą one całość (100%). Teraz zobaczmy kilka układów i spróbujmy je krótko omówić:
Rozkład A:
Czynnik 1 (przegrywanie) ma wartość 10%, Czynnik 2 (ćwiczenie) osiąga wartość 90%. Co wtedy? Wtedy wychodzi na to, że zawodnik dobiera sobie (albo są mu przydzielani - jeśli to nie od niego zależne) takich przeciwników, którzy nie wpływają na niego pozytywnie. Czemu? Z uwagi na to, że prawie w ogóle (tylko 1/10 przypadków, bo to 10%) nie uczy się niczego nowego, a stale utrwala sobie (wygrywając) zdobytą już wiedzę. Jeśli taki stan będzie trwał dłużej to można szacować, że taki zawodnik będzie stał w miejscu ze swoim postępem. Oczywiście pewnie radość z gry będzie nadal, ale rozwój szachowy raczej będzie zahamowany (a przynajmniej mocno opóźniony w stosunku do optymalnego).
Rozkład B:
Czynnik 1 (przegrywanie) ma wartość 90%, Czynnik 2 (ćwiczenie) osiąga wartość 10%. Co wtedy? Wtedy wychodzi na to, że zawodnik dobiera sobie (albo są mu przydzielani - jeśli to nie od niego zależne) takich przeciwników, którzy również nie wpływają na niego pozytywnie. Czemu? Z uwagi na to, że prawie w ogóle (tylko 1/10 przypadków, bo to 10%, różnica między 100 i 90) nie uczy się niczego nowego, tylko stale przegrywa. Teoretycznie dobrze, bo na błędach się uczymy, prawda? Jednak nie do końca (wyjaśnie poniżej). Natomiast utrwala sobie (wygrywając) zdobytą już wiedzę jedynie w co 10 partii. Jest to zdecydowanie zbyt rzadko, więc tak naprawdę wiedza, którą powinien mieć "w małym paluszku" nie będzie u niego na poziomie automatu (nawyku bez świadomego wysiłku). Jeśli taki stan będzie trwał dłużej to można szacować, że taki zawodnik także będzie stał w miejscu ze swoim postępem (chociaż jeśli będzie ciężko pracował i szybko poprzez analizę wyłapywał błędy oraz je eliminował - to wtedy może "przebić" się wyżej). Oczywiście pewnie radość z gry będzie nadal, ale rozwój szachowy raczej będzie zahamowany (a przynajmniej mocno opóźniony w stosunku do optymalnego).
Teraz krótko o tym, czemu nie możemy za często przegrywać. Otóż są ku temu ważne powody:
a) jeśli przegrywamy za często - nie mamy możliwości utrwalać tego co się nauczyliśmy
b) jeśli przegrywamy za często - zwykle spada nasza wiara w sukces i rodzi się frustracja
c) jeśli przegrywamy za często - to może oznaczać, że albo się nieefektywnie uczymy albo niedostatecznie angażujemy w to co robimy
d) jeśli przegrywamy za często - to może oznaczać, że przegrywamy nie do końca wiedząc w którym miejscu już pozycja była nie do uratowania
Jakie są więc idealne proporcje? Myślę, że takich nie ma, bo KAŻDY zawodnik jest indywidualny oraz każdy jest na innym poziomie. Czasem więc będzie trzeba wskaźnik "podkręcić" (czyli zwiększyć ilość zwycięstw, a więc czynnik sprawdzania i utrwalania zdobytej wiedzy i doświadczenia), a niekiedy konieczne będzie "podkręcenie" wskaźnika nauki (na błędach, czyli popularne "zebranie batów, aby zobaczyć w czym jeszcze jesteśmy słabi/najsłabsi").
Niemniej jeśli nie ma konieczności podkręcania wskaźnika nr 1 czy 2, to moim zdaniem należy starać się, aby wskaźnik zwycięstw utrzymywał się w granicach 45-60%. Czemu taki przedział? Z uwagi na to, że w zależności od naszego poziomu oraz formy (sportowej) wówczas trzymamy się "złotego środka" (teoretycznego) w postaci 50-50. I zauważmy, że odchylenie nie jest takie samo, ponieważ znacznie lepiej (w perspektywnie rozwojowej) jest nieco więcej przegrywać aniżeli wygrywać. Jednak z uwagi na to, że jesteśmy ludźmi (z naszymi potrzebami, pragnieniami, lękami, oczekiwaniami oraz emocjami i umysłem jak i całym charakterem czy też osobowością), to musimy zwracać uwagę na to, aby się często nagradzać. Zwykle najprostszy i najskuteczniejszy ku temu sposób to poprzez zwycięstwa (oczywiście niezbyt łatwe, bo wtedy raczej będzie znużenie, zniechęcenie oraz rozczarowanie).
Podsumowując: starajmy się nieco częściej wygrywać, a nie katujmy się zbyt częstymi (stałymi!?) porażkami czy też zwycięstwami. Oba rozwiązania na dłuższą metę będą niekorzystne dla naszego szachowego rozwoju. Analizowałem przez dłuższy czas statystyki graczy i doszedłem do wniosku, że utrzymywanie wskaźnika powyżej 70% oraz poniżej 30% zwycięstw z reguły powoduje, że nasz rozwój zostaje poważnie (!) zahamowany. Dlatego jeśli mamy taką okazję [a zwykle na kurniku jest taka informacja w statystykach w postaci: "zwycięstw: 4128 (73.4%)"], to co jakiś czas sprawdzajmy (wystarczy 1-2 razy w miesiącu) na jakim poziomie się on kształtuje. Pozwoli to na lepsze dobieranie odpowiednich partnerów do gry (zarówno tych silniejszych jak i tych słabszych).
Na koniec mały przykładzik (często prosicie, aby była nie tylko teoria, więc proszę bardzo):
Zawodnik X: (ranking: 1213)
liczba partii: 1291
zwycięstw: 511 (39.6%)
porażek: 708
remisów: 72
Widać, że wskaźnik zwycięstw jest zbyt niski (powinien być co najmniej 45%, a jest tylko niecałe 40). Będzie to powodowało, że ten zawodnik nie będzie miał wystarczająco dużo okazji, aby ćwiczyć utrwaloną wiedzę. W tym przykładzie dany zawodnik zdecydowanie za często przegrywa, więc powinien "podkręcić" (podwyżyć) wskaźnik wygranych (do poziomu ok. 55%). Za kilka tygodni, gdy już uzyska wskaźnik w granicach 55-60 to wówczas może znowu wziąć się za dużo silniejszych zawodników i zbierać od nich "szachowe lanie".
Zawodnik Y: (ranking: 1712)
liczba partii: 5622
zwycięstw: 4128 (73.4%)
porażek: 1184
remisów: 310
Widać, że wskaźnik zwycięstw jest zbyt wysoki (powinien być na poziomie nie wyższym niż 65%, a jest prawie 75). Będzie to powodowało, że ten zawodnik nie będzie miał wystarczająco dużo okazji, aby zdobywać nową wiedzę (uczyć się na błędach, które będą wykazywali mu silniejsi przeciwnicy). W tym przykładzie dany zawodnik zdecydowanie za często wygrywa, więc powinien "podkręcić" (obniżyć) wskaźnik przegranych (do poziomu ok. 55%). Za kilka tygodni, gdy już uzyska wskaźnik w granicach 55-60 to wówczas może znowu wziąć się za nieco słabszych (lub równych sobie) zawodników i sprawdzać na nich zdobytą wiedzę poprzez uzyskane od silniejszych "szachowe lanie".
Zawoidnik "X" - zobaczy co z tego wyjdzie - stosując poniższe zalecenia - bardziej częstego grania z bardziej równymi sobie
OdpowiedzUsuńNatomiast w miedzy czasie wysle do autora wiadomość - z której chyba będzie się śmiał :P