W poprzednich odcinkach tej serii pisałem dużo o tym, co jak i dlaczego, więc w tej odsłonie spróbuję jedynie krótko i zwięźle podsumować najważniejsze sprawy...
W roku 2016 rozegrałem 196 partii standardowych. Zdecydowana większość była grana tempem co najmniej 30 minut na zawodnika (co najmniej jedna trzecia z nich tempem 45+45). Można zatem bezpiecznie stwierdzić, że wysiedziałem przy desce około 300 godzin (licząc 200 partii, każda z nich średnio po 1,5 godziny). Jest to pewne minimum, które sprawia, że nabieram więcej doświadczenia.
Obecnie w klasyfikacji rankingowej w partiach typu standard zajmuję 70 pozycję (na 3058 zawodników). Oznacza to, że jestem nieco za plecami 2% najlepszych zawodników. Jak kto woli, za mną pozostaje 98% tych, którzy mają niższy ranking. Moim celem jest dojście poniżej 1% najlepszych, a dokładnie zajęcie dowolnej pozycji w pierwszej dwudziestce. Tak, to bardzo ambitny i trudny do osiągnięcia cel, ale chcę zobaczyć jak dużo pracy, wytrwałości i czasu będzie to ode mnie wymagało.
Do osiągnięcia rankingu 2100 pozostało jedynie kilkanaście oczek. Nie jest to trudne, ale wymaga sporo pracy. Przede wszystkim dlatego, że jeszcze nie miałem zbyt wielu okazji grać z zawodnikami z przedziału 1950-2100. Można stwierdzić, że mój ranking obecny (2086) jest mocno nabity (napompowany), ponieważ średni ranking moich przeciwników w ostatnich 60 partiach to zaledwie 1800-1850. Na marginesie dodam, że linia trendu w listopadzie przekroczyła poziom 2000, a w grudniu osiągnęła poziom 2050 (!). Teraz pozostaje w przyszłym roku tak trenować, aby ta magiczna linia na stałe przebiła poziom 2100.
Gdy tak się bliżej przyjrzę mojej grze, to nie bardzo potrafię dostrzec silne strony. Słabych jest tak dużo, że można chyba przyjąć zasadę, że "najmniej słaba to ta najsilniejsza". Zatem przyjrzyjmy się jak ja to oceniam.
B. Strategia - niestety tutaj moja gra mocno kuleje. Często gram zbyt pasywnie i dopuszczam do zupełnie niepotrzebnej kontry. Widać, że mam grube braki w ocenie pozycji oraz tworzeniu planów. Stanowczo zbyt wiele razy osiągam pozycje, które ratuję tylko dzięki słabej grze przeciwników i w miarę dobrze rozgrywanych końcówkach. Myślę, że konieczne będzie zastosowanie jakiegoś panaceum w postaci przerobienia kilku trudniejszych książek na temat strategii (tak, mam takowe, tylko nie zawsze udaje mi się znaleźć czas i chęci na ich przerabianie).
Na koniec jeszcze krótko na temat pracy nad szachami i efektami uzyskanymi. Ktoś, kto dopiero rozpoczyna przygodę z szachami może pomyśleć: "Gość uzyskał ranking 2086, a pisze, że praktycznie w każdym obszarze szachowym jest słaby. Na pewno manipuluje, a nawet kłamie, albo chce, aby inni myśleli, że jest słaby, to wtedy będzie ich kosił dużo łatwiej". Niestety rzeczywistość jest dużo bardziej brutalna. Im wyższy poziom osiąga dany zawodnik, tym więcej problemów i słabości widzi w swojej grze. Wygląda to na paradoks, ale to tak samo jak z nauką. W pewnym momencie dochodzimy do punktu w którym uzyskujemy świadomość tego, że "wiemy, iż nic nie wiemy". Poza tym warto także pamiętać, że bez samokrytycyzmu nie będzie możliwości dojścia do wysokiego poziomu. To, że komuś może mój ranking (lub poziom) się podobać czy też imponować, nie znaczy od razu, że mnie to w pełni zadowala. Wiem, że stać mnie na dużo, dużo więcej. To tak jakby posiadać świadomość, że można latać jak ptak wysoko po całym świecie, gdy w rzeczywistości jest się przywiązanym do chodzenia po ziemi. Jeśli ktoś nie ma marzeń, nie jest ambitny i nie interesuje go osiąganie kolejnych stopni wtajemniczenia... wówczas będzie mu to wystarczało.
Ogólnie biorąc, szachy są dla mnie bardzo ważnym testem tego na ile potrafię siebie tak ukształtować, aby być w stanie dojść do postawionych przed sobą celów. Poza tym cechuje mnie ogromna ciekawość procesu i zmian zachodzących po drodze, więc to jest mój główny silnik, który pcha mnie ku kolejnym odkryciom i poziomom. Zawsze chciałem wiedzieć jak myśli, ocenia i przewiduje mistrz i skąd się bierze jego mistrzostwo. Być może teraz będę miał okazję ku temu, aby samodzielnie uchylić rąbka tajemnicy tej szachowej biegłości.
Nie ukrywam, że w ostatnich 20 latach miałem okazję nabyć książki dla poziomu 2000 i wyżej..., a takie zawsze chciałem przestudiować. Najważniejsze książki i zbiory zadań dla dzieci już przerobiłem (stąd poziom 1900+), więc teraz najwyższa pora na te bajki dla dorosłych. A jeśli za kilka lat uda mi się dojść do poziomu najlepszych 20 zawodników na FICS, to będzie to bardzo przyjemna nagroda za wytrwałość, pracowitość, poświęcenie oraz stałe poszukiwanie coraz wyższych szczebli wtajemniczenia.
I tym optymistycznym akcentem kończę szachowy rok 2016, tak aby w kolejnych latach dojść do celu, który jest ambitny i przy okazji ważny dla mnie. A jak to mówią: do roku 2020 pozostało już zaledwie 3 lata, a ten okres minie jak z bicza strzelił...!
W roku 2016 rozegrałem 196 partii standardowych. Zdecydowana większość była grana tempem co najmniej 30 minut na zawodnika (co najmniej jedna trzecia z nich tempem 45+45). Można zatem bezpiecznie stwierdzić, że wysiedziałem przy desce około 300 godzin (licząc 200 partii, każda z nich średnio po 1,5 godziny). Jest to pewne minimum, które sprawia, że nabieram więcej doświadczenia.
Obecnie w klasyfikacji rankingowej w partiach typu standard zajmuję 70 pozycję (na 3058 zawodników). Oznacza to, że jestem nieco za plecami 2% najlepszych zawodników. Jak kto woli, za mną pozostaje 98% tych, którzy mają niższy ranking. Moim celem jest dojście poniżej 1% najlepszych, a dokładnie zajęcie dowolnej pozycji w pierwszej dwudziestce. Tak, to bardzo ambitny i trudny do osiągnięcia cel, ale chcę zobaczyć jak dużo pracy, wytrwałości i czasu będzie to ode mnie wymagało.
Do osiągnięcia rankingu 2100 pozostało jedynie kilkanaście oczek. Nie jest to trudne, ale wymaga sporo pracy. Przede wszystkim dlatego, że jeszcze nie miałem zbyt wielu okazji grać z zawodnikami z przedziału 1950-2100. Można stwierdzić, że mój ranking obecny (2086) jest mocno nabity (napompowany), ponieważ średni ranking moich przeciwników w ostatnich 60 partiach to zaledwie 1800-1850. Na marginesie dodam, że linia trendu w listopadzie przekroczyła poziom 2000, a w grudniu osiągnęła poziom 2050 (!). Teraz pozostaje w przyszłym roku tak trenować, aby ta magiczna linia na stałe przebiła poziom 2100.
Gdy tak się bliżej przyjrzę mojej grze, to nie bardzo potrafię dostrzec silne strony. Słabych jest tak dużo, że można chyba przyjąć zasadę, że "najmniej słaba to ta najsilniejsza". Zatem przyjrzyjmy się jak ja to oceniam.
DEBIUT
Tutaj niektóre z wariantów rozgrywam w miarę przyzwoicie, ale często bywa tak, że nieznane debiutowe pozycje (warianty) gram tak źle, że silnik po 10-12 ruchach pokazuje strategicznie kompletnie przegraną pozycję (ocena co najmniej -2 a niekiedy nawet -3). Dlatego w przyszłym roku będę musiał bardzo mocno popracować nad tym elementem. Nie podoba mi się bowiem to, że uzyskuję takie słabe (a czasami także przegrane!) pozycje... zanim na dobre rozpocznę szachową bitwę. Zawodnicy poziomu 1700-1800 jeszcze tego nie są w stanie wykorzystać, ale ci po 2000 (i wyżej) raczej nie mają już z tym żadnych trudności. A najbardziej boli jak masz ranking 2080, przychodzi gość 1860 i takie lanie ci sprawia, że ledwie potrafisz odróżnić remis od bolesnej porażki.
GRA ŚRODKOWA
A. Taktyka - akurat tutaj tragedii nie ma, ale niekiedy robię tak głupie i proste błędy (1-2 ruchowe), że kompletnie mnie to przeraża! Widać, że tutaj bardziej potrzebna uważność i wypracowanie systemu sprawdzania ruchów i algorytmu związanego ze znajdowaniem kluczowego wariantu, który prowadzi do wykorzystania dobrej pozycji. W kolejnych latach będę miał tysiące zadań do przerobienia, więc tego obszaru nie muszę specjalnie pilnować. Na pewno jednak chcę umieć dobrze rozpoznawać taktyczne uderzenia i motywy, które będę mógł nie tylko szybko zauważyć, ale i logicznie ze sobą połączyć.B. Strategia - niestety tutaj moja gra mocno kuleje. Często gram zbyt pasywnie i dopuszczam do zupełnie niepotrzebnej kontry. Widać, że mam grube braki w ocenie pozycji oraz tworzeniu planów. Stanowczo zbyt wiele razy osiągam pozycje, które ratuję tylko dzięki słabej grze przeciwników i w miarę dobrze rozgrywanych końcówkach. Myślę, że konieczne będzie zastosowanie jakiegoś panaceum w postaci przerobienia kilku trudniejszych książek na temat strategii (tak, mam takowe, tylko nie zawsze udaje mi się znaleźć czas i chęci na ich przerabianie).
GRA KOŃCOWA
Gdy miałem ranking poniżej 2000, to końcówki wydawały mi się moją mocną stroną. Ogólnie bardzo lubię rozgrywać tę fazę gry, więc myślę, że to akurat może być ta moja mocniejsza strona. Niemniej ostatnimi czasy zauważam, że zupełnie głupieję, gdy pozycja ma charakter dynamiczny (dobra kontra przeciwnika). I powtórzę się znowu: przy słabszych przeciwnikach mogę trochę wyratować, ale przy mocniejszych (2000+) zostanie ze mnie mokra plama. I nie są to jedynie moje przypuszczenia, lecz doświadczenia zebrane dzięki przegranym partiom. Tak czy inaczej dalsza praca nad planami gry w końcówkach oraz umiejętnością oceny czy dana kontra jest groźna i czy wystarcza przeciwnikowi do remisu (czy też sprawia, że to ja uzyskuję pozycję przegraną!) - na pewno jest dla mnie obecnie czarną magią. Najwyższy czas to zmienić.
SPRAWY POZASZACHOWE I PSYCHOLOGIA
Tutaj akurat jest dużo lepiej, bo już nie boję się przegrywać i nie martwią mnie porażki (zakładając, że się przyłożyłem do partii). Nie mam także obsesji rankingowej - jeśli ranking poleci "na łeb na szyję", to jestem absolutnie przekonany, że przy solidnej pracy szybko wróci na swoje właściwe miejsce. Na pewno będę musiał rozgrywać więcej partii i przede wszystkim z silniejszymi przeciwnikami. Tak na gorąco myślę, że realnym planem będzie rozegranie 400 partii z zawodnikami o średnim rankingu 2000-2050. To byłoby bardzo cenne doświadczenie i przy okazji mógłbym zobaczyć na ile dobrze sobie radzę z tymi rekinami poziomu 2000. Nie zawsze jest tyle czasu i chęci, aby grać tego typu partie, ale jak się chce coś konkretnego osiągnąć (nie tylko w szachach), to trzeba podejmować trudne decyzje. Dlatego trzeba sobie postawić pytanie - dlaczego, za jaką cenę i czy to mi daje poczucie szczęścia, radości i czy jest rozwojowe. W skrócie "no pain - no gain".
Podsumowanie dwóch ostatnich miesięcy pracy nad szachami (od listopada do grudnia 2016 r.)
Na koniec jeszcze krótko na temat pracy nad szachami i efektami uzyskanymi. Ktoś, kto dopiero rozpoczyna przygodę z szachami może pomyśleć: "Gość uzyskał ranking 2086, a pisze, że praktycznie w każdym obszarze szachowym jest słaby. Na pewno manipuluje, a nawet kłamie, albo chce, aby inni myśleli, że jest słaby, to wtedy będzie ich kosił dużo łatwiej". Niestety rzeczywistość jest dużo bardziej brutalna. Im wyższy poziom osiąga dany zawodnik, tym więcej problemów i słabości widzi w swojej grze. Wygląda to na paradoks, ale to tak samo jak z nauką. W pewnym momencie dochodzimy do punktu w którym uzyskujemy świadomość tego, że "wiemy, iż nic nie wiemy". Poza tym warto także pamiętać, że bez samokrytycyzmu nie będzie możliwości dojścia do wysokiego poziomu. To, że komuś może mój ranking (lub poziom) się podobać czy też imponować, nie znaczy od razu, że mnie to w pełni zadowala. Wiem, że stać mnie na dużo, dużo więcej. To tak jakby posiadać świadomość, że można latać jak ptak wysoko po całym świecie, gdy w rzeczywistości jest się przywiązanym do chodzenia po ziemi. Jeśli ktoś nie ma marzeń, nie jest ambitny i nie interesuje go osiąganie kolejnych stopni wtajemniczenia... wówczas będzie mu to wystarczało.
Ogólnie biorąc, szachy są dla mnie bardzo ważnym testem tego na ile potrafię siebie tak ukształtować, aby być w stanie dojść do postawionych przed sobą celów. Poza tym cechuje mnie ogromna ciekawość procesu i zmian zachodzących po drodze, więc to jest mój główny silnik, który pcha mnie ku kolejnym odkryciom i poziomom. Zawsze chciałem wiedzieć jak myśli, ocenia i przewiduje mistrz i skąd się bierze jego mistrzostwo. Być może teraz będę miał okazję ku temu, aby samodzielnie uchylić rąbka tajemnicy tej szachowej biegłości.
Nie ukrywam, że w ostatnich 20 latach miałem okazję nabyć książki dla poziomu 2000 i wyżej..., a takie zawsze chciałem przestudiować. Najważniejsze książki i zbiory zadań dla dzieci już przerobiłem (stąd poziom 1900+), więc teraz najwyższa pora na te bajki dla dorosłych. A jeśli za kilka lat uda mi się dojść do poziomu najlepszych 20 zawodników na FICS, to będzie to bardzo przyjemna nagroda za wytrwałość, pracowitość, poświęcenie oraz stałe poszukiwanie coraz wyższych szczebli wtajemniczenia.
I tym optymistycznym akcentem kończę szachowy rok 2016, tak aby w kolejnych latach dojść do celu, który jest ambitny i przy okazji ważny dla mnie. A jak to mówią: do roku 2020 pozostało już zaledwie 3 lata, a ten okres minie jak z bicza strzelił...!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz