Poniżej zaprezentuję kolejny przykład z wielu nieprawdziwych twierdzeń z dziedziny szachów. Sami oceńcie na ile są one wam znane i czy znacie ich obalenie:
MIT 7: W szachach liczy się niemal wyłącznie taktyka. Bardzo często w różnych książkach czy artykułach szachowych spotykamy się z twierdzeniem: "Chess is 99% tactics". Po polsku można przetłumaczyć jako: "Szachy to w 99% taktyka". Wiele razy zastawiałem się na tym KTO wypisuje takie dziwne stwierdzenia i W JAKIM celu to robi.
Spróbuję pokazać jak ja to widzę (rozumuję). Gdybyśmy napisali, że "w matematyce o sukcesie w 99% decyduje (bezbłędne) liczenie", wówczas wielu matematyków złapałoby się za głowę, prawda?! I słusznie! W matematyce jak i w szachach o sukcesie decyduje poszukiwanie (i odkrywanie) jak najskuteczniejszych dróg rozwiązywania problemów. A czy dobre liczenie jest ważne? Nie jest ważne: jest NIEZBĘDNE do uzyskania w pełni poprawnego rozwiązania!
Większość nauczycieli bardzo szybko "skraca" ucznia, gdy widzi, że wynik jest zupełnie "odstrzelony", pomimo że sposób rozumowania jest bardzo dobry. Czy słusznie! Absolutnie nie! To, że uczeń nie umie realizować bezbłędnie obliczeń (w sensie tych pierwotnych: w zakresie dodawania, odejmowania, dzielenia i mnożenia) wcale nie przekreśla jego potencjału czy skuteczności w rozwiązywaniu problemów. W najgorszym razie można (czy trzeba) dać mu kalkulator na którym niechaj sobie "stuka" te mechaniczne czynności. Jednak jeśli uczeń poprawnie potrafi wskazać drogę (względnie drogi) rozwiązania problemu i rozumie poszczególne etapy, to trzeba nie mieć serca (ani szeroko pojętego rozumu!), aby ucznia "gasić" za pomocą negatywnych ocen. Tak samo jest oczywiście w szachach, chociaż rzecz jasna - nie wszyscy w ten sposób rozumują. Zobaczyliśmy jak wygląda wątek matematyczny, więc teraz pora na ten bardziej szachowy.
Przedstawię i skomentuję trzy wybrane stanowiska prezentowane przez: arcymistrza Reuben Fine, mistrza krajowego Dana Heismana oraz mistrza świata Emanuela Laskera.
Być może nie wszyscy znają angielski na tyle dobrze, aby rozumieć o co chodziło autorowi, więc spróbujmy po polsku to odczytać:
MIT 7: W szachach liczy się niemal wyłącznie taktyka. Bardzo często w różnych książkach czy artykułach szachowych spotykamy się z twierdzeniem: "Chess is 99% tactics". Po polsku można przetłumaczyć jako: "Szachy to w 99% taktyka". Wiele razy zastawiałem się na tym KTO wypisuje takie dziwne stwierdzenia i W JAKIM celu to robi.
Spróbuję pokazać jak ja to widzę (rozumuję). Gdybyśmy napisali, że "w matematyce o sukcesie w 99% decyduje (bezbłędne) liczenie", wówczas wielu matematyków złapałoby się za głowę, prawda?! I słusznie! W matematyce jak i w szachach o sukcesie decyduje poszukiwanie (i odkrywanie) jak najskuteczniejszych dróg rozwiązywania problemów. A czy dobre liczenie jest ważne? Nie jest ważne: jest NIEZBĘDNE do uzyskania w pełni poprawnego rozwiązania!
Większość nauczycieli bardzo szybko "skraca" ucznia, gdy widzi, że wynik jest zupełnie "odstrzelony", pomimo że sposób rozumowania jest bardzo dobry. Czy słusznie! Absolutnie nie! To, że uczeń nie umie realizować bezbłędnie obliczeń (w sensie tych pierwotnych: w zakresie dodawania, odejmowania, dzielenia i mnożenia) wcale nie przekreśla jego potencjału czy skuteczności w rozwiązywaniu problemów. W najgorszym razie można (czy trzeba) dać mu kalkulator na którym niechaj sobie "stuka" te mechaniczne czynności. Jednak jeśli uczeń poprawnie potrafi wskazać drogę (względnie drogi) rozwiązania problemu i rozumie poszczególne etapy, to trzeba nie mieć serca (ani szeroko pojętego rozumu!), aby ucznia "gasić" za pomocą negatywnych ocen. Tak samo jest oczywiście w szachach, chociaż rzecz jasna - nie wszyscy w ten sposób rozumują. Zobaczyliśmy jak wygląda wątek matematyczny, więc teraz pora na ten bardziej szachowy.
Przedstawię i skomentuję trzy wybrane stanowiska prezentowane przez: arcymistrza Reuben Fine, mistrza krajowego Dana Heismana oraz mistrza świata Emanuela Laskera.
W książce "Chess Marches On" Reuben Fine pisze w taki oto sposób:
"Thirty years ago (this was written in 1942), Teichmann said that chess is 99% tactics. And despite the enormous strides of chess theory since then, his percentage can only be reduced a few points.
Many amateurs think that master games are usually decided by some deeply-laid plan covering all possibilities for at least ten moves. That is what they conceive the grand strategy of tournaments to be. Actually, however, strategical considerations, while quite important, do not cover a range or depth at all comparable to the popular notion.
...in almost all cases the outcome depended not on the inherent structure of the play, but on some chance combination which one side saw and the other side did not. Tactics is still more than 90% of chess".
"Thirty years ago (this was written in 1942), Teichmann said that chess is 99% tactics. And despite the enormous strides of chess theory since then, his percentage can only be reduced a few points.
Many amateurs think that master games are usually decided by some deeply-laid plan covering all possibilities for at least ten moves. That is what they conceive the grand strategy of tournaments to be. Actually, however, strategical considerations, while quite important, do not cover a range or depth at all comparable to the popular notion.
...in almost all cases the outcome depended not on the inherent structure of the play, but on some chance combination which one side saw and the other side did not. Tactics is still more than 90% of chess".
----------------- MOJE TŁUMACZENIE -----------------
"Trzydzieści lat temu (zostało to napisane w roku 1942), Teichman powiedział, że szachy to w 99% taktyka. I pomimo ogromnego postępu poczynionego od tamtego czasu, ten wskaźnik procentowy może zostać obniżony jedyne o kilka punktów.
Wielu amatorów sądzi, że w partiach mistrzów zazwyczaj decyduje bardzo głęboki plan, który obejmuje wszystkie możliwości na co najmniej 10 ruchów. Oto jak pojmują oni wielką strategię turniejową. Jednakże tak naprawdę rozważania strategiczne (jakkolwiek dosyć istotne) wcale nie obejmują zasięgiem ani głębokością postrzeganie porównywalne do popularnego pojęcia {głębokiej} strategii.
W prawie wszystkich przypadkach wynik nie jest zależny od właściwej struktury (strategii) gry, ale od pewnego stopnia kombinacji (taktyki), którą jedna strona widziała, a druga nie dostrzegła. Zatem taktyka to nadal więcej niż 90% szachów".
Wielu amatorów sądzi, że w partiach mistrzów zazwyczaj decyduje bardzo głęboki plan, który obejmuje wszystkie możliwości na co najmniej 10 ruchów. Oto jak pojmują oni wielką strategię turniejową. Jednakże tak naprawdę rozważania strategiczne (jakkolwiek dosyć istotne) wcale nie obejmują zasięgiem ani głębokością postrzeganie porównywalne do popularnego pojęcia {głębokiej} strategii.
W prawie wszystkich przypadkach wynik nie jest zależny od właściwej struktury (strategii) gry, ale od pewnego stopnia kombinacji (taktyki), którą jedna strona widziała, a druga nie dostrzegła. Zatem taktyka to nadal więcej niż 90% szachów".
----------------- MÓJ KOMENTARZ -----------------
Teraz mój komentarz. Autor pisząc, że "szachy to w 99% taktyka" powołuje się na błędy (przeoczenia) taktyczne, które są przyczyną niemal wszystkich porażek w szachach. Niemniej to tak samo jakbyśmy określili zdolności (i sukcesy) uczniów z matematyki WYŁĄCZNIE na podstawie tego, że robią oni błędy w obliczeniach. Któż ich nie robi? Prawie wszyscy. Pytanie tylko jak często i na jak trudnym (banalnym) materiale. Czy to oznacza, że pełnym sukcesem jest sytuacja, gdy nie robi ich więcej niż w 1% przypadków? Nie. To raczej uważność oraz koncentracja, która daje nam możliwie najlepszy wynik (cała praca w której także obliczenia - poza procesem myślenia i kolejnością etapów - są poprawne). Zatem to, że większość partii jest przegrywana (bądź wygrywana) z uwagi na błędy taktyczne (niekiedy bardzo grube, potocznie nazywane podstawkami) nie uprawnia nas do twierdzenia, że "szachy to w 99% taktyka". A przynajmniej ja STANOWCZO się z takim stwierdzeniem nie zgadzam!
Następnie autor odnosi się do tego, że amatorzy całkowicie błędnie zakładają, że mistrzowie szachowi posługują się szalenie głębokimi planami i widzą wszystko na kilkanaście (ba! czasem nawet na kilkadziesiąt!) ruchów do przodu. Oczywiście jest to kompletna bzdura, ale tak widzą to osoby, które nie mają jeszcze większego pojęcia o tym jak myśli, liczy, ocenia i postrzega pozycje mistrz szachowy.
Tak, taktyka decyduje o wyniku partii w przeważającej części wypadków. Niemniej bez strategii prawie żadna taktyka nie zadziała. O tym bardzo często "zapominają" autorzy, którzy piszą, że "szachy to w 99% taktyka". Zgodziłbym się na następujące stwierdzenie: "o końcowym wyniku partii prawie zawsze decydują błędy taktyczne". Upraszczając nieco zagadnienie można powiedzieć, iż nie sposób bowiem przegrać partii bez straty materiału lub otrzymania mata. Tak samo nie można wygrać partii bez zyskania materiału bądź postawienia mata (pomijam wygraną na czas bądź inne sposoby). Niemniej o tym decyduje strategia, ponieważ to właśnie dzięki niej możemy nie dopuścić do wymienionych powyżej scenariuszy. Co więcej: są przecież przypadki w których nawet relatywnie duża strata materialna nie musi jednoznacznie oznaczać przegranej.
Z kolei Dan HEISMAN w książce "The Improving Annotator" tak oto pokazuje obraz taktyki na tle partii: "Chess isn't 99% tactics, it's just that tactics takes up 99% of your time". Jest to nieco bardziej rozsądne podejście, chociaż jego wyjaśnienie (sens przesłania) jest nieco inne.
Tutaj popularny szkoleniowiec powołuje się na to, że "szachy nie są w 99% taktyką, ale to właśnie taktyka zajmuje 99% twojego czasu (i energii)". Prawdopodobnie autor chciał w ten sposób podkreślić istotną rolę jaką odgrywa taktyka i stałe sprawdzanie (kontrolowanie) czy dzięki jej wykorzystaniu może stać się coś nieoczekiwanego dla nas bądź naszego przeciwnika. Również to podejście uważam za zbytnie uproszczenie (zniekształcenie) tematu, bowiem człowiek nie jest maszyną, która wyłącznie zajmuje się liczeniem wariantów i poszukiwaniem możliwości wykorzystania taktyki. Dlaczego? Otóż są w szachach takie pozycje w których strategia i plan gry wychodzą na pierwsze miejsce. Często używa się wówczas określenia: "co należy zagrać jak nie wiadomo co zagrać". Ma to związek z tym, że jeśli "nie ma co zyskać" (brak taktyki), wówczas trzeba zająć się czymś znacznie istotniejszym: chociażby tak zwanym polepszeniem pozycji - względnie jej oceną oraz wybraniem odpowiedniego planu.
Jakie szanse na sukces ma zawodnik jeśli wyłącznie będzie skupiał się na taktyce? Moim zdaniem nikłe i jest to bardzo ograniczone podejście, ponieważ taki gracz będzie niepotrzebnie zużywał czas i energię na poszukiwanie taktyki, której w danej pozycji nie ma. Tego typu zawodników ogrywa się stosunkowo prosto: ustawia się pozycje, które wymagają powolnego (stopniowego) wzmacniania i dodatkowego manewrowania... i bardzo często zawodnik nastawiony wyłącznie na taktykę "głupieje": albo otwiera pozycję, gdy nie ma ku temu strategicznego uzasadnienia albo atakuje, aby przekonać się po kilku ruchach, że właśnie jego atak był przedwczesny. Nie muszę chyba dodawać, że takie podejście bardzo często kończy się niepowodzeniem, prawda? Oczywiście musimy wyraźnie dodać, że trzeba umieć odpierać nieuzasadnione ataki, niepoprawne poświęcenia czy inne zastawiane pułapki. Nie zawsze bywa to łatwe czy też przyjemne. Niemniej wydaje mi się, że perspektywa zwycięstwa (prawidłowego podejścia nad krótkowzrocznym) wydaje się być dobrym wynagrodzeniem naszego wysiłku.
Najbardziej zdroworozsądkowe i perspektywiczne podejście do tego tematu prezentuje mój ulubiony mistrz świata Emanuel Lasker. W ksiażce "Manual of Chess" pisze on mniej więcej tak: "However obviously the majority of Chess-players may be divided into two big classes of combination- and position-players, in the Chess-master this antagonism is transformed into a harmony. In him combination play is completed by position play."
W tłumaczeniu na nasz wygląda to tak: "Jakkolwiek oczywiście większość zawodników może być podzielona na dwie duże grupy kombinacyjnych i pozycyjnych graczy, w ujęciu Mistrza Szachowego te przeciwieństwa są zamieniane na harmonię (współpracę). W takim podejściu kombinacyjna gra jest uzupełniana grą pozycyjną".
Tutaj nie muszę wiele wyjaśniać. Mistrz Lasker pokazuje, że "nie samą taktyką człowiek żyje". Warto także wspomnieć, że są gracze, którzy preferują ostrą, dynamiczną grę, ale są również i tacy, którzy wolą spokojną walkę w której o wyniku partii nie decyduje tylko to, kto lepiej liczy warianty, ale przede wszystkim, kto lepiej ocenia tkwiące w niej możliwości. Tak więc poza skrajnymi przypadkami w których uzyskujemy pozycje typu "białe zaczynają i wygrywają", szachy to nie w 99% taktyka. Owszem, jest ona bardzo ważna, ale bez strategii (planowania, oceniania) daleko nie zajedziemy w ten sposób. Dobrze jest o tym pamiętać w perspektywie długofalowego rozwoju szachowego.
PRAWDA: Szachy to bardzo skomplikowana gra. Jest w niej miejsce na taktykę, strategię, ocenę pozycji, planowanie, liczenie wariantów, porównywanie i wybór najlepszego ruchu (spośród kilku najlepszych możliwości) jak też ryzyko, niepewność oraz analiza i synteza. Dzięki temu szachy zapewniają OGROMNE bogactwo rozwoju intelektu i testowania wielu hipotez oraz ciekawych koncepcji. Sprowadzanie tej królewskiej gry do sloganu "szachy to w 99% taktyka" uważam nie tylko za nieprawdziwe, ale również krzywdzące. Takie podejście całkowicie bowiem wypacza wielowymiarowość i bogactwo szachów. Jaki bywa tego skutek? Dzięki takim fałszywym koncepcjom (sloganom) wielu szachistów popada w stan stagnacji (szachowego marazmu), ponieważ postrzegają szachy w zbyt uproszczony i kompletnie zniekształcony sposób. Odczarowywując takiego typu stwierdzenia prawdopodobnie można będzie zawczasu uniknąć różnorodnych negatywnych konsekwencji. Tak mi się przynajmniej wydaje.
EDIT: Jak widać niektórzy znakomicie trenerzy (i silni mistrzowie bądź arcymistrzowie) o otwartym umyśle... są w stanie zauważyć sprawy, o których pisuję ;) :). Oto dowód: CHESS is NOT 99% Tactics (co można przetłumaczyć z grubsza jako: szachy nie są taktyką w 99%). Poniżej podaję linka do strony na którym w swoim wpisie (artykule) arcymistrz (!) Nigel Davis dzieli się tymi samymi spostrzeżeniami co ja - tyle, że w dużo krótszej odsłonie (03.03.2015). Coś więc może w tym być! http://chessimprover.com/chess-is-not-99-tactics/
Najbardziej zdroworozsądkowe i perspektywiczne podejście do tego tematu prezentuje mój ulubiony mistrz świata Emanuel Lasker. W ksiażce "Manual of Chess" pisze on mniej więcej tak: "However obviously the majority of Chess-players may be divided into two big classes of combination- and position-players, in the Chess-master this antagonism is transformed into a harmony. In him combination play is completed by position play."
W tłumaczeniu na nasz wygląda to tak: "Jakkolwiek oczywiście większość zawodników może być podzielona na dwie duże grupy kombinacyjnych i pozycyjnych graczy, w ujęciu Mistrza Szachowego te przeciwieństwa są zamieniane na harmonię (współpracę). W takim podejściu kombinacyjna gra jest uzupełniana grą pozycyjną".
Tutaj nie muszę wiele wyjaśniać. Mistrz Lasker pokazuje, że "nie samą taktyką człowiek żyje". Warto także wspomnieć, że są gracze, którzy preferują ostrą, dynamiczną grę, ale są również i tacy, którzy wolą spokojną walkę w której o wyniku partii nie decyduje tylko to, kto lepiej liczy warianty, ale przede wszystkim, kto lepiej ocenia tkwiące w niej możliwości. Tak więc poza skrajnymi przypadkami w których uzyskujemy pozycje typu "białe zaczynają i wygrywają", szachy to nie w 99% taktyka. Owszem, jest ona bardzo ważna, ale bez strategii (planowania, oceniania) daleko nie zajedziemy w ten sposób. Dobrze jest o tym pamiętać w perspektywie długofalowego rozwoju szachowego.
PRAWDA: Szachy to bardzo skomplikowana gra. Jest w niej miejsce na taktykę, strategię, ocenę pozycji, planowanie, liczenie wariantów, porównywanie i wybór najlepszego ruchu (spośród kilku najlepszych możliwości) jak też ryzyko, niepewność oraz analiza i synteza. Dzięki temu szachy zapewniają OGROMNE bogactwo rozwoju intelektu i testowania wielu hipotez oraz ciekawych koncepcji. Sprowadzanie tej królewskiej gry do sloganu "szachy to w 99% taktyka" uważam nie tylko za nieprawdziwe, ale również krzywdzące. Takie podejście całkowicie bowiem wypacza wielowymiarowość i bogactwo szachów. Jaki bywa tego skutek? Dzięki takim fałszywym koncepcjom (sloganom) wielu szachistów popada w stan stagnacji (szachowego marazmu), ponieważ postrzegają szachy w zbyt uproszczony i kompletnie zniekształcony sposób. Odczarowywując takiego typu stwierdzenia prawdopodobnie można będzie zawczasu uniknąć różnorodnych negatywnych konsekwencji. Tak mi się przynajmniej wydaje.
EDIT: Jak widać niektórzy znakomicie trenerzy (i silni mistrzowie bądź arcymistrzowie) o otwartym umyśle... są w stanie zauważyć sprawy, o których pisuję ;) :). Oto dowód: CHESS is NOT 99% Tactics (co można przetłumaczyć z grubsza jako: szachy nie są taktyką w 99%). Poniżej podaję linka do strony na którym w swoim wpisie (artykule) arcymistrz (!) Nigel Davis dzieli się tymi samymi spostrzeżeniami co ja - tyle, że w dużo krótszej odsłonie (03.03.2015). Coś więc może w tym być! http://chessimprover.com/chess-is-not-99-tactics/
Kiedy Ty to piszesz? :) Genialnie to ująłeś, naprawdę fajny tekst.
OdpowiedzUsuńBardzo często pisuję, gdy nie jestem w stanie zasnąć, bo obudziłem się dopiero po 3 albo 4 rano. Zwykle po 1,5-2 godzinach udaje się dotrwać do świtu, a przy okazji wrzucam na bloga coś co za mną chodziło od dłuższego czasu ;).
OdpowiedzUsuńWiem, że to może dziwnie (albo i głupio) zabrzmieć, ale coraz więcej moich tekstów też mi się podoba. Nie bardzo rozumiem jak tak szybko udaje mi się zrealizować niektóre fajne teksty, ale myślę, że to efekt niemal nieustannego myślenia o szachach i zagadnieniach z nimi związanymi.
Poza tym mam tyle nienapisanych wpisów, że każdy taki jeden to kolejna kropla w morzu :) ;).
Dziękuję za komentarz i cieszę się bardzo, że ci się spodobało. Jeśli byłbyś jeszcze na tyle chętny i miły, aby napisać co konkretnie tak cię ujęło to mógłbym na przyszłość pisywać więcej tego typu tekstów. A uwierz mi, że jeszcze sporo mam do napisania chociaż często brakuje i wiedzy i pomysłów i chęci oraz wysiłku, aby to wszystko przetrawić i opublikować. Chyba sobie stworzę sobowtóra, to w końca ja pośpię, a on niechaj produkuje genialne teksty! :). A co! ;) :). Jak szaleć, to szaleć, prawda? :))))
Zacznę od matematyki :) jestem nauczycielem i na początku roku szkolnego miałem następujący incydent. Moją klasę przejęła koleżanka, niby wyszli z podstawówki i rozpoczęli nowy etap w gimnazjum ale ... Generalnie klasa jest słaba z matematyki ale moim zdaniem z przyczyn środowiskowych. Idąc korytarzem usłyszałem taki głośny tekst (miałem wrażenie, że specjalnie abym usłyszał), iż osoby które nie zaliczyły tabliczki mnożenia nie mają wstępu do klasy. Oczywiście spojrzeć można na to różnie - pewnie niektórzy mogą to zinterpretować, że ja nawet nie potrafiłem uczniów nauczyć w szkole tabliczki mnożenia. Natomiast ja wychodziłem z założenia, że trzeba uczyć matematyki na lekcjach matematyki. Ponadto było to zaraz po wakacjach a dla niektórych uczniów nawet do tak prostej sprawy potrzebny jest czas. Czy warto poświęcać czas lekcji na egzekwowanie znajomości tabliczki? Gdyby inny nauczyciel sprawdzał po mnie sprawdziany moich uczniów, też pewnie byłby zdziwiony, że przyznawałem czasami punkty za błędnie rozwiązane zadania. Oczywiście nie wszyscy uczniowie potrafią docenić, to że nauczyciel stara się im pomóc. Zwłaszcza, iż często takie szukanie na siłę jakiś punktów, aby uchronić ucznia przed oceną niedostateczną wynikało właśnie z tego, że znałem inne uwarunkowania ucznia ("środowiskowe"). Nie chciałem, aby matematyka stała się jeszcze jednym kolejnym problemem dla danego ucznia. Jestem raczej "gatunkiem" takich, którzy bardziej wolą korzystać z "marchewki", niż "kija". :)
UsuńTeraz szachy. Gram już ponad 30 lat i różne miałem okresy tzn. grałem różnymi stylami, preferując różne debiuty. Czasami bardziej kładłem nacisk na taktykę - szukając cały czas "motywów", czasami starałem się grać "spokojnie", czekając na błąd przeciwnika. Natomiast teraz, gdy już dojrzałem, to widzę, że trzeba grać inteligentnie dawkując taktykę i strategię i nie ma tu złotej proporcji, bo proces grania jest płynny i trzeba być cały czas czujnym a doświadczenie powinno wyrobić w nas instynkt, czy można trochę "ostrzej", czy jednak jeszcze "spokojnie"?
Tak jak w nauczaniu (np. matematyki) nie wypracowano "złotego" modelu. Bo wtedy byłby jeden najlepszy podręcznik z jednym najlepszym programem nauczania i nie trzeba by było "kombinować". To życie, otoczenie zmusza nas do stałego uaktualniania oceny sytuacji i stosowania adekwatnych rozwiązań. Co jest dobrym rozwiązaniem w jednej sytuacji nie zda egzaminu w innej sytuacji. Oczywiście trzeba być dobrym taktykiem, w miarę najlepszym ale sama taktyka, to za mało. Oczywiście dobrze jest być dobrym w rachunkach ale to nie znaczy, że będzie się dobrym matematykiem. Niestety mój czas na pisanie się kończy :) Czekam na kolejne Twoje teksty :)
Tak, właśnie chodzi o odpowiednią mieszankę czy też "dawkowanie" stylów, a dokładniej tego KIEDY możemy wniknąć w pozycję i poszukiwać taktycznych rozwiązań. Są pozycje w których nawet ja muszę umieć grać ostro, bo każdy spokojny ruch prowadzi do zakończenia partii. I to nawet pomimo tego, że preferuję grę pozycyjną, spokojną i bez zadym na desce ;).
OdpowiedzUsuńSzachy są piękne i podobne do matematyki w wielu wymiarach: jednym z nich jest to, że jeszcze nie znaleziono "złotego" sposobu, aby zawsze był aktualny i odpowiedni. Podejrzewam, że szybko to się nie pojawi ani w szachach ani w matematyce. Osobiście uważam, że najlepsza książka to taka, którą SAMI napiszemy - i to bez względu czy na bazie innych książek czy też kompilacji własnych pomysłów. Ważne jednak jest to, że zarówno w szachach jak i w matematyce mamy wspólne elementy, koncepcje, idee oraz zależności (związki). I dzięki temu można bazować i tworzyć CUDA (w dowolnym rozumieniu).
I jeszcze jedno. Co do czekania na błąd przeciwnika, to trochę ryzykowna strategia. Znacznie lepiej jest mu pomagać w tym, aby się pomylił ;) :).
Co do jednego na pewno się zgadzamy: sama taktyka to (stanowczo) za mało. Inaczej mówiąc: nie samą taktyką człowiek żyje.
PS. W matematyce jak i w szachach nie można wypracować jednego sposobu nauczania z uwagi na zbyt duże rozbieżności na linii: nauczyciel - uczeń - klasa - program nauczania (cel) - możliwości (warunki nauki) oraz potencjał (możliwości uczniów). Dlatego konieczne jest dostosowywanie (dopasowywanie) wszystkich powyższych elementów do danej sytuacji. Jako długoletniemu nauczycielowi (i to matematyki!) chyba nie muszę tego wyjaśniać, prawda? :). Też uwielbiam uczyć, więc wiem o co chodzi ;) :)
Cytat z innego watku
OdpowiedzUsuńNa koniec tego krótkiego wstępu chciałbym jako drobną zachętę do przemyślenia tematu... zaproponować cytat niemieckiego arcymistrza Roberta Hubnera:
Those who say they understand Chess, understand nothing
Ci, którzy mówią, że rozumieją szachy, tak naprawdę nic nie rozumieją.
a więc istotnie, mimo iż ludzie juz ponad 1000 lat zajmuja sie szachami, i napisano na ich temat tony materiałów, i ... w jakimś tam sensie zostały one lepiej zrozumiane, to jednak
'kamień filozoficzny' szachów jest dotad nieznany (niezrozumiany).
Zatem ryzykowne byłoby sztuczne podzielenie w rodzaju ze szachy sa w jakiejs tam czesci czyms a w innej cesci czym innym etc, wydaje sie bez sensu.
(coś jakby ze kot składa sie głowy, ogona i reszty - to niczego nie wyjasnia).
Szachy to bardzo skomplikowana gra. Jest w niej miejsce na taktykę, strategię, ocenę pozycji, planowanie, liczenie wariantów, porównywanie i wybór najlepszego ruchu (spośród kilku najlepszych możliwości) jak też ryzyko, niepewność oraz analiza i synteza. Dzięki temu szachy zapewniają OGROMNE bogactwo rozwoju intelektu i testowania wielu hipotez oraz ciekawych koncepcji.
Jeszce mozna dodac elementy jak; intuicja, wiedza i elementy psychologiczne (jak koncentracja, odporność na stres i zmotywowanie do wysiłku umysłowego) itp.
mol