wtorek, 16 października 2012

Co robić, aby mistrz musiał się nieźle namęczyć - czyli niezbędne zasady dzięki którym silny zawodnik nie będzie się nudził grając z tobą

Tym razem powiemy sobie o tym co zrobić, aby mistrz miał okazję nieco bardziej się pomęczyć (jeśli chce od nas punkta za wygraną to niechaj zasłuży na niego, tak czy nie?). Jakie są zatem niezbędne zasady dzięki którym silny zawodnik nie będzie się nudził grając z tobą? O tym już za chwilę.

Wyobraźmy sobie bardzo uproszczony model (jest on w swojej istocie bardzo podobny do tego co się dzieje w sytuacji, gdy mistrz lub silny amator gra partię z bardzo słabym zawodnikiem).

1) Przeciwnik podstawia za darmo figurę. Co wówczas? Zwykle niedowierzamy i sprawdzamy czy jej wzięcie jest związane z pułapką - jeśli nie odkrywamy obalenia wzięcia... wówczas bierzemy.

2) Przeciwnik gra bardzo pasywnie (albo także bez aktywnego/sensownego planu). Co wtedy? Zwykle gramy według ogólnych zasad: opanowujemy centrum, rozwijamy figury i wzmacniamy swoją pozycję (jeśli jest duża przewaga pozycyjna to także atakujemy).

3) Dochodzi do sytuacji, gdy mamy dużą przewagę i nie ma już hetmanów na szachownicy ani możliwości stworzenia kontry przez przeciwnika. Co się dzieje w takim układzie? Otóż staramy się wybijać wszystkie bierki przeciwnika i/lub realizować przewagę poprzez stworzenia wolnego piona i zaprowadzenie go do pola przemiany. Jeśli natomiast król jest dość mocno osłabiony to można grać tak, aby stworzyć siatkę matową i zakończyć szybciej partię.

4) W końcu (najczęściej po wymianach) dochodzi do pozycji w której mamy hetmana i króla, a przeciwnikowi zostaje jedynie goły król. Wiadomo, że tego typu pozycje gra się już na tak zwanym "autopilocie". Ja nazywam to dość brutalnie: "jałowe pozycje" - czyli takie w których już NIC nowego się nie nauczymy. Po prostu trzeba odklepać kilkanaście ruchów i zamatować przeciwnika.

Teraz zastanówmy się czy tego typu partia byłaby dla nas wartościowa i jak dużo z niej się możemy nauczyć. Dla ukazania bardziej wyraźnej postaci - niechaj to będzie walka zawodnika poziomu 1000-1200 z przeciwnikiem o sile 2000. Zwykle przepaść jest na tyle duża, że wynik powinien być jednoznaczny. Zawodnik silniejszy nic się nie nauczy, zaś słabszy jest ogrywany w brutalny sposób: bardzo rzadko jest w stanie nawiązać REALNĄ walkę.

To właśnie powody dla których nie powinno się wystawiać zawodników do walki między sobą jeśli różnica jest równa lub większa niż 3 klasy (np. 1400 vs 2000 czy 2000 vs 2600). Warto dodać, że z każdej partii powinniśmy wyciągać wnioski i uczyć się nowych sposobów walki. Dopiero wtedy można mówić o rozwoju. Bez postawienia realnego oporu (bezwzględne minimum to brak podstawek i grubych strategicznych błędów) partie są bezwartościowe - zwłaszcza z perspektywy rozwoju. Można oczywiście wyrównywać szanse słabszego przeciwnika poprzez grę na fory (np. silniejszy gra bez lekkiej figury lub jakości) czy też dość istotne zmniejszenie czasu do namysłu (np. silniejszy ma 10 minut na partię, a słabszy 60).


Starajmy się zatem o rozgrywanie partii na możliwie najwyższym poziomie, tak aby silniejszy przeciwnik musiał się SOLIDNIE namęczyć, aby z nami wygrać. Jak to osiągnąć? Przede wszystkim trzeba przestrzegać następujących zasad:

1) stale dążyć do wyeliminowania podstawek - każda podstawka (czyli oddanie bierki za darmo) zabija grę: przy tym im większa (mat, hetman, wieża), tym bardziej brutalnie. Bez czystej gry (tak nazywa się grę bez udziału podstawek) nie ma rozwoju w sensie szachowym. To mniej więcej tak jak bez opanowania podstawowych działań arytmetycznych w matematyce (dodawanie, odejmowanie, mnożenie i dzielenie). Niestety, aż tak bardzo. Jeśli zatem zależy wam na tym, aby mieć szacunek u silniejszych graczy, to obowiązkowo pracujcie nad tym, aby grać najczyściej jak to tylko możliwe. Jeśli przegracie bez jakiejkolwiek podstawki to na pewno możecie być z siebie dumni - jest już podstawa ku temu, aby spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć: "zapewniłem sobie i przeciwnikowi minimum przyzwoitości w tej rozgrywce".

2) starać się grać możliwie jak najaktywniej - atakować, hamować działania przeciwnika, wyprzedzać w rozwoju, tworzyć komplikacje i różnorodne groźby, zajmować centrum, wzmacniać swoją pozycję i osłabiać przeciwnika, stale znajdywać najlepsze ruchy, przewidywać plany przeciwnika i nie pozwalać mu na ich realizację. Tak, jest to dość dużo elementów (nie wszystkie zostały wymienione), ale jeśli chcemy dążyć do mistrzostwa to własnie tak trzeba podchodzić do pozycji.

3) grać możliwie twardo i szybko (bez zbędnego wahania) - z jednej strony twarda gra to aktywna gra zarówno w ataku jak i w obronie, natomiast gra bez wahania polega na tym, aby nie tracić ani sekundy na niepotrzebne rozważania. Warto zapamiętać, że wielu przeciwników nie lubi graczy, którzy grają bardzo silno i do tego jeszcze szybko. Takie podejście zwykle powoduje, że słabszy zawodnik psychicznie zaczyna się "topić" i traci stopniowo wiarę we własne możliwości ("kurcze, ten gość chyba ma jakiś silnik w głowie, bo nie dość że robi bardzo silne ruchy, to do tego jeszcze jak szybko!"). Przy tym podkreślam wyraźnie, że nie chodzi o ZBYT szybką (nieprzemyślaną) grę - czyli taką w której wykonujemy ruchy szybko bez dostatecznego przemyślenia. Jeśli bowiem pozycja wymaga od nas głębokiego namysłu, wówczas należy poświęcić na jej ocenę, znalezienie planu oraz najdokładniejszego ruchu - tyle ile to niezbędne.

4) stale tworzyć własne plany i odgadywać zamiary (wraz z pułapkami!), które chce realizować przeciwnik! W przypadku silnych graczy bardzo szybko (zwykle już po 15-20 ruchu) widać czy zawodnik rozumie istotę pozycji, którą rozgrywa czy też gra ogólnymi zasadami bez uwzględniania specyfiki pozycji. Czym się kończy taka "bezpieczna" gra? Najczęściej tym, że już po 20-25 ruchu pozycja jest strategicznie przegrana. Dla silnego zawodnika (mam na myśli poziom 2150-2200) realizacja tego typu przewagi bywa na tyle łatwa jak dla nas zakończenie partii gdy posiadamy wieżę więcej. Wyjątek stanowi rekompensata w postaci przewagi w innych elementach, ale to są wyjątki od reguły bardzo rzadko spotykane.

5) stale poszukiwać obaleń naszych pomysłów! To może brzmieć dość przewrotnie, ale tak właśnie grają najlepsi na świecie. Jeśli za każdym razem znajdziemy ruch, który jest częścią perspektywicznego planu - i nie będzie możliwości znalezienia jego obalenia (ang. refutation), wówczas możemy być pewni, że wchodząc do pokoju pełnego arcymistrzów... nie będziemy mieli powodów do wstydu, a być może nawet w pewnych przypadkach zostaniemy nagrodzeni oklaskami, uznaniem czy też słowami pochwały. Nie muszę chyba dodawać jak ogromną satysfakcję i dumę odczuwa się, gdy silny zawodnik (a już mistrzowie czy arcymistrzowie w szczególności) mówi z uznaniem o naszej grze. Mi taka sytuacja zdarzyła się kilka razy i za każdym razem cieszyłem się, że komuś podobało się to w jaki sposób stawiałem opór silniejszym przeciwnikom (lub też broniłem bardzo ciężkich pozycji i wydzierałem remis!). Można jeszcze dodać, że potwierdzanie swoich pomysłów charakteryzuje graczy słabych, zaś poszukiwanie obaleń - najlepszych!

Jestem przekonany, że zrozumienie powyższych zasad i stałe ich przestrzeganie sprawi, że będziemy zmierzali drogą do mistrzostwa! Zaznaczam, że przestrzeganie ich wszystkich w każdej partii zwykle nie jest możliwe, ale pamiętanie o nich i dążenie do tego, aby w maksymalnym zakresie je realizować... gwarantuje, że szachy będą dla nas nie tylko możliwością rywalizacji (sportowej), ale przede wszystkim źródłem satysfakcji i stałego rozwoju! Czego oczywiście wszystkim pasjonatom szachowym życzę! I to nawet pomimo tego, że nie jest to wcale ani łatwe ani szybkie ani tym bardziej bezstresowe! Gdyby bowiem osiągnięcie mistrzostwa było lekkie, łatwe, szybkie i bezbolesne... to byłoby wówczas niewiele warte, prawda? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz