Tym razem powiemy sobie krótko na temat elementów wpływających na podejmowanie poprawnych oraz szybkich decyzji – czyli sztuka której opanowanie stanowi mistrzostwo szachowe.
Bardzo często zastanawiam się nad tym w jaki sposób ludzie podejmują decyzje. Tym bardziej fantastycznym polem doświadczalnym na którym można sprawdzić różne hipotezy są właśnie szachy. Najpierw pokrótce zdefiniujmy sobie czym jest decyzja. Nie chodzi o słownikowe pojęcie, lecz wyjaśnienie na nasze potrzeby. Według mnie decyzja w ujęciu szachowym to sytuacja w której przed nami staje dość trudne zadanie (wyzwanie), którego nie jesteśmy w stanie szybko i poprawnie rozwiązać za pomocą obecnych możliwości. Często w literaturze jest to związane z pojawieniem się tak zwanego pojęcia pozycji krytycznej. Nie jest to co prawda pojęcie równoważne, gdyż w zależności od danego zawodnika – w jednej partii może być konieczność podjęcia kilku lub kilkunastu decyzji. Tak samo jak w znanym dowcipie o kierowniku, który miał problem z podejmowaniem decyzji: „co ziemniak, to decyzja!”.
W czym tkwią problemy z podejmowaniem trafnych oraz szybkich decyzji? Po to, aby udzielić odpowiedzi na to pytanie – podjąłem dość trudne wyzwanie polegające na sprawdzeniu na sobie tego jakie trudności pojawiają się podczas „niewygodnych” decyzji. W tym celu rozegrałem około 100 partii korespondencyjnych w których musiałem podejmować decyzje w możliwie najkrótszym czasie – niemniej takie, co do których byłbym przekonany, że są jak najlepsze. I eksperyment przyniósł oczekiwane rezultaty. Okazało się, że problemy z podejmowaniem decyzji mogą mieć różne oblicza i przyczyny, lecz pewne elementy stale powtarzają się w przypadku niemal każdego problemu (pozycji krytycznej).
Jakie są zatem najczęściej spotykany elementy, które mają wpływ na poprawność, szybkość i pewność w podejmowaniu decyzji? Według mnie są nimi: zakres wiedzy, doświadczenie, intuicja, poczucie złożoności pozycji, umiejętności oceny pozycji i liczenia wariantów (oraz wizualizacji) oraz przekonanie o tym, że dany ruch jest wystarczająco dobry – to znaczy: może istnieć inny, prowadzący nieco szybciej do celu, lecz wybrany przez nas również gwarantuje osiągnięcie sukcesu.
Teraz zatem można szybko wymienić problemy jakie wiążą się z podejmowaniem decyzji w różnych pozycjach.
Pierwszym z nich jest zakres wiedzy. Im mniejsza wiedza, tym więcej trzeba myśleć, poszukiwać, sprawdzać oraz liczyć. Może się to wydawać nieco dziwne, ale bywają przypadki w których konkretna wiedza daje ogromną pewność co do prawidłowej gry. To mniej więcej tak jak statek, który płynie w dobrym kierunku pomimo, że nie jest pewne czy droga, którą podąża jest rzeczywiście najkrótsza. Niebawem zaprezentuje kilka przykładów dotyczących tego jak ogromne znaczenie (praktyczne) może mieć posiadana wiedza.
Kolejny problem dotyczy nabytego doświadczenia. Można nim określić ilość i jakość rozegranych i przeanalizowanych partii oraz pozycji szachowych. Zależność jest oczywiście intuicyjna – im więcej, tym lepiej. Jeśli rozegraliśmy lub przeanalizowaliśmy setki czy tysiące partii lub pozycji o danym charakterze – bez względu czy chodzi o grę środkową czy końcówkę – wówczas kolejna pozycja, która jest przed nami na pewno nie będzie „wielką niewiadomą”. Opieramy się bowiem na wielokrotnych powtórzeniach (a ściślej, tzw. ekspozycjach), więc jest większa szansa, że znajdziemy możliwie najlepsze rozwiązanie i podejmiemy właściwą decyzję. Warto podkreślić wyraźnie, że doświadczenia nie da się wyłącznie „wyczytać”, gdyż konieczne jest „przegranie” (w obu znaczeniach tego słowa) wielu partii i pozycji, a następnie ich analiza i wyciągniecie odpowiednich wniosków. Dopiero wtedy można powiedzieć, że w danych typach pozycji (np. we wieżówkach czy pozycjach typu hetman na wieżę i gońca) mamy spory bagaż doświadczenia.
Intuicja – tutaj pewna hybryda (czyli połączenie) doświadczenia i wiedzy. Można śmiało powiedzieć, że wiele osób posiada tak zwany „szósty zmysł”, który podpowiada im kierunek poszukiwania bez jednoznacznego wskazywania i potwierdzania danego wyboru. Są pewne pozycje w których bardzo trudno jest wszystko dokładnie obliczyć, przewidzieć czy też ocenić. Wówczas trzeba polegać na intuicji. Mistrzowie zwykle czują na ile mogą sobie pozwolić w danej pozycji – właśnie dzięki tysiącom godzin analiz, wyciągania wniosków i praktycznej gry. Pomimo, że pewien zakres intuicji może być wrodzony (genetycznie przekazywany), to zdecydowanie polecam proste stwierdzenie w które trzeba uwierzyć: „intuicja to wynik wielogodzinnych analiz, wniosków i efektywnej pracy, który daje nam światło w pozycjach w których nie potrafimy do końca podjąć decyzji na podstawie wiedzy, obliczeń, doświadczenia i ocen”.
Na czym polega poczucie złożoności pozycji? Otóż bywają pozycje, które na pierwszy rzut oka są tak nietypowe, że znalezienie najlepszego ruchu jest niejako zadaniem podobnym do znalezienia przysłowiowej igły w stogu siana. Im więcej elementów oceny pozycji nam się nie zgadza – lub im mniejsze są różnice między nimi! – tym trudniej jest zorientować się o co chodzi w danej pozycji. Pojawiają się dziwne pytania w stylu: ruszyć pionem na skrzydle królewskim czy hetmańskim, wymienić piona centralnego czy też zablokować centrum, grać aktywnie czy też zapobiegać atakom przeciwnika, a może w końcu wymienić jakąś figurę? Poczucie totalnego zagubienia i zakłopotania związanego z dezorientacją… z pewnością mocno utrudnia podjęcie prawidłowej decyzji. Warto wspomnieć, że dla każdego gracza inna pozycja może być „złożona” – jest to subiektywne odczucie, nawet pomimo tego, że są pozycje, które są złożone dla niemal wszystkich najsilniejszych graczy na świecie. Niektórzy z nich twierdzą nawet, że pozornie proste pozycje bywają jednymi z najbardziej złożonych… i często na takich „wykładają” się także nawet ci najsilniejsi!
Dalszy problem związany jest z umiejętnością oceny pozycji i liczenia wariantów (oraz wizualizacji). Jest to problem natury „technicznej”: odpowiedniej metodyki, która daje nam analityczne spojrzenie na pozycję i na tej podstawie wyciągania wniosków i ich syntezy. Pomimo, że temat ten został już wielokrotnie poruszany w literaturze szachowej (najsłynniejszym autorem jest bodajże arcymistrz Aleksander Kotow z jego „drzewem wariantów” oraz „leśną terminologią”), to z pewnością można jeszcze wiele elementów w nim poprawić. Błędy przy liczeniu wariantów (częściej) lub ocenie pozycji (rzadziej) mogą zabić piękne dzieło sztuki jakim jest doskonale zagrana partia. Przekonało się gorzko o tym wielokrotnie wiele milionów szachistów, w tym także i ja. Dodam, że problem wizualizacji wiąże się z popularnym „widzeniem pozycji” wraz z ich zmianami – czyli coś w rodzaju wewnętrznego projektora (tak, dokładnie tak jak na sali kinowej). Tutaj oczywiście także pojawiają się niezwykle różne i zarazem ciekawe błędy – także u najsilniejszych graczy na świecie (w tym mistrzów świata).
Ostatni problem, który chcę zasygnalizować dotyczy przekonania zawodnika o tym, że dany ruch jest wystarczająco dobry – to znaczy: może istnieć inny, prowadzący nieco szybciej do celu, lecz wybrany przez nas również gwarantuje osiągnięcie sukcesu. Zwykle pewność ta ma dużo wspólnego z poczuciem pewności siebie, motywacją, zaangażowaniem, poczuciem kontroli przebiegu sytuacji (partii) oraz aktualną sportową formą. Zawodnik, który jest bardzo pewny siebie oraz świetnie przygotowany i dodatkowo jeśli znajduje się w doskonałej dyspozycji sportowej – będzie miał tendencje do tego, aby podejmowane decyzje na szachownicy były jednoznaczne. Co to oznacza w praktyce? Dość dużo – gracz taki nie traci czasu ani energii na to, aby zastanawiać się czy rzeczywiście zagrał najlepiej jak to było możliwe (konieczne), lecz stale jest w stanie „tu i teraz”. Całą swoją energię koncentruje na tym co jest obecnie i stara się możliwie najlepiej przewidzieć przyszły bieg wydarzeń.
W ekstremalnych wypadkach (przy stanie idealnej koncentracji – przykładem może być stan „flow”) zawodnik rozgrywa partie na niezwykle rzadko spotykanym poziomie. Ba! Zapytany jak to się stało, nie potrafi wyjaśnić w jaki sposób widział jedyne ruchy i miał poczucie całkowitej (!) kontroli nad tym co się miało wydarzyć. Trudno oprzeć się wrażeniu, że tego typu stan charakteryzuje się połączeniem wszystkich elementów wraz z wykorzystaniem energii (potencjału) pochodzącej z procesów nieświadomych. Moim zdaniem gracz będący w tego typu transie jest dość mocno zanurzony w stanie „wyższej świadomości” i korzysta w bardzo dużym zakresie (być może nawet i w pełni) z pokładów intuicji, idealnie współgrając z elementami w polu świadomości. Mogę dodać, że miałem kilkanaście razy tego typu stany i zapewniam, że nie sposób pomylić takiego stanu ze stanem wysokiej (ale nie pełnej) koncentracji i zaangażowania. Pierwsza i zarazem najprostsza do zauważenia różnica jest taka, że w stanie idealnej koncentracji (czyli w stanie „wyższej świadomości”) zawodnik po wykonanym zadaniu (zakończonej partii) stopniowo wraca do siebie, pytając co się wydarzyło (bardzo często po prostu nie wierzy w to, że to właśnie on zagrał tak znakomicie partię). Wygląda to tak jakby zawodnik „odleciał” na jakiś czas, a po partii magicznie „powrócił”. Z pewnością ten temat wywoła zainteresowanie (a u co niektórych wręcz oburzenie), ale nie mogę się powstrzymać przed wspomnieniem krótkiej, lecz niesamowitej anegdoty.
Pewnego razu został zahipnotyzowany (przez osobę, która znała się na rzeczy) przeciętny szachista – zawodnik z siłą pierwszej kategorii. Jego przeciwnikiem w sparingowych partiach był nie kto inny jak ówczesny mistrz świata Michał Tal! I ku niesamowitemu zdumieniu mistrza… jego przeciwnik przed meczem domagał się zapłaty (!), a po kilku remisach oraz przegranych – Michał Tal nie bardzo wiedział co powiedzieć. Po tym eksperymencie następnego dnia zawodnik grał w normalnym stanie i znowu dostawał tęgie lanie od mistrza świata. I jak tu nie wierzyć w potęgę nieświadomości?! (hipnoza wykorzystuje właśnie ten obszar).
Osoby, które uważnie przeczytały powyższe rozważania i wyciągały na bieżąco wnioski… będą z pewnością w stanie samodzielnie znaleźć odpowiedź na pytanie co zrobić, aby problemy z podejmowanymi decyzjami były jak najrzadsze i możliwie najmniej uciążliwe. Cały sekret tkwi w tym, aby uważnie przyjrzeć się wszystkim wymienionym elementom i odpowiednio je wykorzystywać, stale poprawiając błędy, które pojawiają się w każdym z tych obszarów.
Mistrzowie i arcymistrzowie opracowali swój indywidualny system, który składa się z wielu elementów. Dzięki temu unikają oni bardzo często problemów, które sprawiają innym dużo kłopotów przy podejmowaniu decyzji. Wypracowanie takiego „radaru” wymaga jednak sporego nakładu czasu i wysiłku. Nie bez przyczyny głosi przysłowie: „trening czyni mistrza”.
Bardzo często zastanawiam się nad tym w jaki sposób ludzie podejmują decyzje. Tym bardziej fantastycznym polem doświadczalnym na którym można sprawdzić różne hipotezy są właśnie szachy. Najpierw pokrótce zdefiniujmy sobie czym jest decyzja. Nie chodzi o słownikowe pojęcie, lecz wyjaśnienie na nasze potrzeby. Według mnie decyzja w ujęciu szachowym to sytuacja w której przed nami staje dość trudne zadanie (wyzwanie), którego nie jesteśmy w stanie szybko i poprawnie rozwiązać za pomocą obecnych możliwości. Często w literaturze jest to związane z pojawieniem się tak zwanego pojęcia pozycji krytycznej. Nie jest to co prawda pojęcie równoważne, gdyż w zależności od danego zawodnika – w jednej partii może być konieczność podjęcia kilku lub kilkunastu decyzji. Tak samo jak w znanym dowcipie o kierowniku, który miał problem z podejmowaniem decyzji: „co ziemniak, to decyzja!”.
W czym tkwią problemy z podejmowaniem trafnych oraz szybkich decyzji? Po to, aby udzielić odpowiedzi na to pytanie – podjąłem dość trudne wyzwanie polegające na sprawdzeniu na sobie tego jakie trudności pojawiają się podczas „niewygodnych” decyzji. W tym celu rozegrałem około 100 partii korespondencyjnych w których musiałem podejmować decyzje w możliwie najkrótszym czasie – niemniej takie, co do których byłbym przekonany, że są jak najlepsze. I eksperyment przyniósł oczekiwane rezultaty. Okazało się, że problemy z podejmowaniem decyzji mogą mieć różne oblicza i przyczyny, lecz pewne elementy stale powtarzają się w przypadku niemal każdego problemu (pozycji krytycznej).
Jakie są zatem najczęściej spotykany elementy, które mają wpływ na poprawność, szybkość i pewność w podejmowaniu decyzji? Według mnie są nimi: zakres wiedzy, doświadczenie, intuicja, poczucie złożoności pozycji, umiejętności oceny pozycji i liczenia wariantów (oraz wizualizacji) oraz przekonanie o tym, że dany ruch jest wystarczająco dobry – to znaczy: może istnieć inny, prowadzący nieco szybciej do celu, lecz wybrany przez nas również gwarantuje osiągnięcie sukcesu.
Teraz zatem można szybko wymienić problemy jakie wiążą się z podejmowaniem decyzji w różnych pozycjach.
Pierwszym z nich jest zakres wiedzy. Im mniejsza wiedza, tym więcej trzeba myśleć, poszukiwać, sprawdzać oraz liczyć. Może się to wydawać nieco dziwne, ale bywają przypadki w których konkretna wiedza daje ogromną pewność co do prawidłowej gry. To mniej więcej tak jak statek, który płynie w dobrym kierunku pomimo, że nie jest pewne czy droga, którą podąża jest rzeczywiście najkrótsza. Niebawem zaprezentuje kilka przykładów dotyczących tego jak ogromne znaczenie (praktyczne) może mieć posiadana wiedza.
Kolejny problem dotyczy nabytego doświadczenia. Można nim określić ilość i jakość rozegranych i przeanalizowanych partii oraz pozycji szachowych. Zależność jest oczywiście intuicyjna – im więcej, tym lepiej. Jeśli rozegraliśmy lub przeanalizowaliśmy setki czy tysiące partii lub pozycji o danym charakterze – bez względu czy chodzi o grę środkową czy końcówkę – wówczas kolejna pozycja, która jest przed nami na pewno nie będzie „wielką niewiadomą”. Opieramy się bowiem na wielokrotnych powtórzeniach (a ściślej, tzw. ekspozycjach), więc jest większa szansa, że znajdziemy możliwie najlepsze rozwiązanie i podejmiemy właściwą decyzję. Warto podkreślić wyraźnie, że doświadczenia nie da się wyłącznie „wyczytać”, gdyż konieczne jest „przegranie” (w obu znaczeniach tego słowa) wielu partii i pozycji, a następnie ich analiza i wyciągniecie odpowiednich wniosków. Dopiero wtedy można powiedzieć, że w danych typach pozycji (np. we wieżówkach czy pozycjach typu hetman na wieżę i gońca) mamy spory bagaż doświadczenia.
Intuicja – tutaj pewna hybryda (czyli połączenie) doświadczenia i wiedzy. Można śmiało powiedzieć, że wiele osób posiada tak zwany „szósty zmysł”, który podpowiada im kierunek poszukiwania bez jednoznacznego wskazywania i potwierdzania danego wyboru. Są pewne pozycje w których bardzo trudno jest wszystko dokładnie obliczyć, przewidzieć czy też ocenić. Wówczas trzeba polegać na intuicji. Mistrzowie zwykle czują na ile mogą sobie pozwolić w danej pozycji – właśnie dzięki tysiącom godzin analiz, wyciągania wniosków i praktycznej gry. Pomimo, że pewien zakres intuicji może być wrodzony (genetycznie przekazywany), to zdecydowanie polecam proste stwierdzenie w które trzeba uwierzyć: „intuicja to wynik wielogodzinnych analiz, wniosków i efektywnej pracy, który daje nam światło w pozycjach w których nie potrafimy do końca podjąć decyzji na podstawie wiedzy, obliczeń, doświadczenia i ocen”.
Na czym polega poczucie złożoności pozycji? Otóż bywają pozycje, które na pierwszy rzut oka są tak nietypowe, że znalezienie najlepszego ruchu jest niejako zadaniem podobnym do znalezienia przysłowiowej igły w stogu siana. Im więcej elementów oceny pozycji nam się nie zgadza – lub im mniejsze są różnice między nimi! – tym trudniej jest zorientować się o co chodzi w danej pozycji. Pojawiają się dziwne pytania w stylu: ruszyć pionem na skrzydle królewskim czy hetmańskim, wymienić piona centralnego czy też zablokować centrum, grać aktywnie czy też zapobiegać atakom przeciwnika, a może w końcu wymienić jakąś figurę? Poczucie totalnego zagubienia i zakłopotania związanego z dezorientacją… z pewnością mocno utrudnia podjęcie prawidłowej decyzji. Warto wspomnieć, że dla każdego gracza inna pozycja może być „złożona” – jest to subiektywne odczucie, nawet pomimo tego, że są pozycje, które są złożone dla niemal wszystkich najsilniejszych graczy na świecie. Niektórzy z nich twierdzą nawet, że pozornie proste pozycje bywają jednymi z najbardziej złożonych… i często na takich „wykładają” się także nawet ci najsilniejsi!
Dalszy problem związany jest z umiejętnością oceny pozycji i liczenia wariantów (oraz wizualizacji). Jest to problem natury „technicznej”: odpowiedniej metodyki, która daje nam analityczne spojrzenie na pozycję i na tej podstawie wyciągania wniosków i ich syntezy. Pomimo, że temat ten został już wielokrotnie poruszany w literaturze szachowej (najsłynniejszym autorem jest bodajże arcymistrz Aleksander Kotow z jego „drzewem wariantów” oraz „leśną terminologią”), to z pewnością można jeszcze wiele elementów w nim poprawić. Błędy przy liczeniu wariantów (częściej) lub ocenie pozycji (rzadziej) mogą zabić piękne dzieło sztuki jakim jest doskonale zagrana partia. Przekonało się gorzko o tym wielokrotnie wiele milionów szachistów, w tym także i ja. Dodam, że problem wizualizacji wiąże się z popularnym „widzeniem pozycji” wraz z ich zmianami – czyli coś w rodzaju wewnętrznego projektora (tak, dokładnie tak jak na sali kinowej). Tutaj oczywiście także pojawiają się niezwykle różne i zarazem ciekawe błędy – także u najsilniejszych graczy na świecie (w tym mistrzów świata).
Ostatni problem, który chcę zasygnalizować dotyczy przekonania zawodnika o tym, że dany ruch jest wystarczająco dobry – to znaczy: może istnieć inny, prowadzący nieco szybciej do celu, lecz wybrany przez nas również gwarantuje osiągnięcie sukcesu. Zwykle pewność ta ma dużo wspólnego z poczuciem pewności siebie, motywacją, zaangażowaniem, poczuciem kontroli przebiegu sytuacji (partii) oraz aktualną sportową formą. Zawodnik, który jest bardzo pewny siebie oraz świetnie przygotowany i dodatkowo jeśli znajduje się w doskonałej dyspozycji sportowej – będzie miał tendencje do tego, aby podejmowane decyzje na szachownicy były jednoznaczne. Co to oznacza w praktyce? Dość dużo – gracz taki nie traci czasu ani energii na to, aby zastanawiać się czy rzeczywiście zagrał najlepiej jak to było możliwe (konieczne), lecz stale jest w stanie „tu i teraz”. Całą swoją energię koncentruje na tym co jest obecnie i stara się możliwie najlepiej przewidzieć przyszły bieg wydarzeń.
W ekstremalnych wypadkach (przy stanie idealnej koncentracji – przykładem może być stan „flow”) zawodnik rozgrywa partie na niezwykle rzadko spotykanym poziomie. Ba! Zapytany jak to się stało, nie potrafi wyjaśnić w jaki sposób widział jedyne ruchy i miał poczucie całkowitej (!) kontroli nad tym co się miało wydarzyć. Trudno oprzeć się wrażeniu, że tego typu stan charakteryzuje się połączeniem wszystkich elementów wraz z wykorzystaniem energii (potencjału) pochodzącej z procesów nieświadomych. Moim zdaniem gracz będący w tego typu transie jest dość mocno zanurzony w stanie „wyższej świadomości” i korzysta w bardzo dużym zakresie (być może nawet i w pełni) z pokładów intuicji, idealnie współgrając z elementami w polu świadomości. Mogę dodać, że miałem kilkanaście razy tego typu stany i zapewniam, że nie sposób pomylić takiego stanu ze stanem wysokiej (ale nie pełnej) koncentracji i zaangażowania. Pierwsza i zarazem najprostsza do zauważenia różnica jest taka, że w stanie idealnej koncentracji (czyli w stanie „wyższej świadomości”) zawodnik po wykonanym zadaniu (zakończonej partii) stopniowo wraca do siebie, pytając co się wydarzyło (bardzo często po prostu nie wierzy w to, że to właśnie on zagrał tak znakomicie partię). Wygląda to tak jakby zawodnik „odleciał” na jakiś czas, a po partii magicznie „powrócił”. Z pewnością ten temat wywoła zainteresowanie (a u co niektórych wręcz oburzenie), ale nie mogę się powstrzymać przed wspomnieniem krótkiej, lecz niesamowitej anegdoty.
Pewnego razu został zahipnotyzowany (przez osobę, która znała się na rzeczy) przeciętny szachista – zawodnik z siłą pierwszej kategorii. Jego przeciwnikiem w sparingowych partiach był nie kto inny jak ówczesny mistrz świata Michał Tal! I ku niesamowitemu zdumieniu mistrza… jego przeciwnik przed meczem domagał się zapłaty (!), a po kilku remisach oraz przegranych – Michał Tal nie bardzo wiedział co powiedzieć. Po tym eksperymencie następnego dnia zawodnik grał w normalnym stanie i znowu dostawał tęgie lanie od mistrza świata. I jak tu nie wierzyć w potęgę nieświadomości?! (hipnoza wykorzystuje właśnie ten obszar).
Osoby, które uważnie przeczytały powyższe rozważania i wyciągały na bieżąco wnioski… będą z pewnością w stanie samodzielnie znaleźć odpowiedź na pytanie co zrobić, aby problemy z podejmowanymi decyzjami były jak najrzadsze i możliwie najmniej uciążliwe. Cały sekret tkwi w tym, aby uważnie przyjrzeć się wszystkim wymienionym elementom i odpowiednio je wykorzystywać, stale poprawiając błędy, które pojawiają się w każdym z tych obszarów.
Mistrzowie i arcymistrzowie opracowali swój indywidualny system, który składa się z wielu elementów. Dzięki temu unikają oni bardzo często problemów, które sprawiają innym dużo kłopotów przy podejmowaniu decyzji. Wypracowanie takiego „radaru” wymaga jednak sporego nakładu czasu i wysiłku. Nie bez przyczyny głosi przysłowie: „trening czyni mistrza”.
W ekstremalnych wypadkach (przy stanie idealnej koncentracji – przykładem może być stan „flow”) zawodnik rozgrywa partie na niezwykle rzadko spotykanym poziomie. Ba! Zapytany jak to się stało, nie potrafi wyjaśnić w jaki sposób widział jedyne ruchy i miał poczucie całkowitej (!) kontroli nad tym co się miało wydarzyć. Trudno oprzeć się wrażeniu, że tego typu stan charakteryzuje się połączeniem wszystkich elementów wraz z wykorzystaniem energii (potencjału) pochodzącej z procesów nieświadomych. Moim zdaniem gracz będący w tego typu transie jest dość mocno zanurzony w stanie „wyższej świadomości” i korzysta w bardzo dużym zakresie (być może nawet i w pełni) z pokładów intuicji, idealnie współgrając z elementami w polu świadomości.
OdpowiedzUsuńCzy istnienie takiego stanu "flow" jest zjawiskiem rozpoznanym (chocby czesciowo) w nauce (psychologii) czy tez jest to jakas hipoteza ? Na czym od dokladniej polega, czym sie objawia ? czy sa jakies naukowe badania poczynione na ten i inne podobne tematy ?
mol
Oczywiście. Tematem stanu "flow" (ang. przepływ) zajmował się dość obszernie jeden z naukowców - zacytuję fragment z artykułu pod tytułem "Stan flow jako drogowskaz do tożsamości", który opracowała Magdalena Siewierska
OdpowiedzUsuńhttp://www.magazyntuiteraz.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=125:stan-flow-jako-drogowskaz-do-tosamoci&catid=48:ja&Itemid=92
[cytat]: "Stan flow jest często doświadczany przy twórczym tworzeniu: towarzyszył słynnym pisarzom, poetom, kompozytorom, matematykom, fizykom, filozofom. Ci wybitni w swych dziedzinach ludzie rzadko myśleli o sławie czy pieniądzach. Pragnęli tylko czerpać przyjemność z tworzenia, odczuwać satysfakcję ze swych osiągnięć. Życie poświęcali oni pracy twórczej, inne aspekty egzystencji, jak związki międzyludzkie, życie rodzinne, zajmowały drugorzędną pozycje. Beethoven był uważany za gbura, egocentryka, zrażał do siebie wszystkie bliskie mu osoby. Matematyk Stefan Banach był tak zaprzątnięty swymi pracami, że mgliście zdawał sobie sprawę z trwania II wojny światowej i usiłowań bliskich ukrywających go przed stalinowcami.
Aby doznać stanu przepływu, niejako wyjścia z nurtu szarej egzystencji i wejść w stan intensywnych przeżyć, nie trzeba uprawiać sportów ekstremalnych czy być geniuszem. Na pewno każdy człowiek zapominał o rzeczywistości podczas oglądania interesującego filmu czy czytania książki, słuchania muzyki, uprawiania sportów czy nawet sprzątania. Wykonując lubiane, pasjonujące czynności zapomina się o czasie, głodzie, śnie, bólu – czas tylko bezrefleksyjnie płynie.
Ideałem byłoby gdyby przeciętny człowiek doznawał takiego stanu podczas pracy zawodowej. Zdarza się tak jednak rzadko. Okazuje się, że częstość doświadczenia stanu flow w pracy pozytywnie wpływa na poczucie satysfakcji z jej wykonywania."
Polecam także zajrzeć i poczytać ten wpis: "Stan flow – jak go osiągnąć w codziennym życiu radzi coach Kasia Wezowski", który znajduje się pod adresem:
http://zwierciadlo.pl/2012/psychologia/rozwoj/stan-flow-jak-go-osiagnac-w-codziennym-zyciu-radzi-coach-kasia-wezowski
Natomiast ogólne informacje o tym stanie mamy dzięki Wikipedii:
[cytat]: "Flow (w polskim tłumaczeniu przepływ) - koncepcja psychologiczna, którą stworzył amerykański psycholog węgierskiego pochodzenia Mihály Csíkszentmihályi. Flow można określić jako stan uskrzydlenia, który towarzyszy wykonywaniu skomplikowanych działań przy jednoczesnym wysokim poziomie wykorzystywanych umiejętności osoby jej dokonujących. Przepływ można zdefiniować jako stan poza nudą i niepokojem. Nuda występuje kiedy posiadane umiejętności są wysokie, zaś wykonywane działania są nieskomplikowane. Niepokój zaś występuje w sytuacji odwrotnej: kiedy wykonywane działanie jest zbyt skomplikowane względem posiadanych przez osobę umiejętności.
Stan przepływu został opisany przez Mihály Csíkszentmihályi w kilkunastu książkach, najpełniej zaś w pracy Przepływ. Psychologia optymalnego doświadczenia".
Jeśli kogoś interesuje to w jaki sposób można wchodzić (uzyskiwać) w stan flow, to być może tutaj znajdzie pewne wskazówki:
http://bartekpopiel.pl/rozwoj-osobisty/jak-osiagnac-stan-flow/
Myślę, że najlepszym jednak doświadczeniem (poza tym co wyżej zasygnalizowałem) będzie obejrzenie tego właśnie przedstawienia:
http://www.ted.com/talks/lang/pl/mihaly_csikszentmihalyi_on_flow.html
Polecam gorąco - autor opowiada o swojej teorii i praktyce (związanej z flow) wraz z polskimi napisami :).