piątek, 20 maja 2011

Oszukiwanie siebie jako nienajlepszy sposób na robienie postępów w szachach

Niestety. Kolejny raz widzę, że zamiast POWAŻNIE podchodzić do partii to gram "na strzały" i kompletnie jak partacz. Na szczęście przeciwnicy mnie prostują i pokazują, że jeszcze dużo muszę się nauczyć, aby zacząc wygrywać. Przede wszystkim konieczne jest wzięcie się za PORZĄDNY szachowy trening i POWAŻNE podchodzenie do rozgrywanych partii. To jest dokładnie to co stale piszę Wam, a sam nie stosuje (tak, wstyd się przyznać!). Szlag mnie trafia, że przegrywam w tak prosty sposób (podstawiając pionki nawet jak nie jest to konieczne), ale niestety w tej chwili jeszcze nie dojrzałem szachowo do tego, aby dawać z siebie wszystko co na co mnie stać. Myślę, że jeśli wewnętrznie popracuję nad sobą, a dodatkowo nad szachowymi słabościami (debiut, gra środkowa, końcowki oraz taktyka!) to będzie widać efekty pracy (w postaci jakości partii, ale być może także i lepszych wyników). Nie może tak być, że gram, "aby zagrać".

No i chyba jedno z najtrudniejszych rzeczy, które są konieczne, aby stać się silnym amatorem szachowym: znosić porażki z godnością oraz pokorą. Wyciągać wnioski, pracować nad eliminowaniem słabości i stale sprawdzać się z lepszymi. To nie ma końca, ale tylko w ten sposób można coś osiągnąć. Nawet jak dzięki szachom widzimy, że czasem zagraliśmy jak osoba upośledzona szachowo. Tyle, że upośledzeni nie zdają sobie z tego sprawy, a ci, którzy marzą o sukcesach... tak!

Moim celem na kolejne 2-3 lata będzie rozegranie ok. 500-600 partii poważnych - wtedy powinienem dojść do mojego maxa (tzn. 90-95% możliwości realizacji potencjału szachowego). Wiele razy udowadniałem sobie, że potrafię pewne rzeczy zrobić. Najtrudniejsze jednak jest to, aby zrobić coś setki razy powtarzając te same czynności i tysiące razy godząc się z porażkami, bólem, cierpieniem i tym co sprawia, że osiągnięcie mistrzostwa w szachach jest "zarezerwowane" dla nielicznych. Niemniej trening czyni mistrza, natomiast bez wytrwałej, ciężkiej i efektywnej pracy.... nie będzie długotrwałych efektów. Nie sztuka zagrać kilka partii na poziomie 2200-2300. Sztuka jest STALE potrafić grać na tak wysokim poziomie. Niemniej nic za darmo: pracujesz - zyskujesz; oszukujesz (siebie) - dostajesz (oszukane) marne efekty.
 
I na koniec: nie można stać się prawdziwym mistrzem (ekspertem) bez tysięcy godzin spędzonych na doskonaleniu siebie i materii w której chcemy być naprawdę najlepsi. Tak samo jak nie można się nauczyć robienia czegoś na bardzo wysokim poziomie, gdy nie doświadczymy tysięcy porażek. Sztuką jest bowiem wyciąganie z każdej z nich (!) wniosków oraz nie popełnianie dwa razy tego samego błędu. Sukces jest dużo prostszy niż się wydaje, ale wymaga POWAŻNEGO podejścia. Zwłaszcza jeśli to ma być trwały sukces, a nie chwilowe samozadowolenie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz