W ostatnim czasie szachy ponownie zaczęły świecić. A jak to się stało? Takim meteorem na niebie okazał się serial Gambit królowej (na Netflixie pod nazwą Queen's Gambit). I co się okazuje, dziesiątki tysięcy ludzi na świecie chcą się dowiedzieć czym są szachy i dlaczego są uważane za coś naprawdę wartościowego, oraz co dzięki nim można osiągnąć. Jeśli jest zainteresowanie, to również stanowi to doskonałą okazję ku temu, aby przybliżyć je znacznie bardziej - zwłaszcza tym, którzy jeszcze nie mieli bliższego kontaktu z nimi. A nieskromnie dodam, że szachami zajmuję się niemal ćwierć wieku, więc jestem przekonany, że trochę na ich temat wiem, bo dużo czytałem, słuchałem, pisałem, analizowałem i oglądałem.
Kolejna porcja szachowej wiedzy będzie obejmowała różnorodne pytania. Będziemy również skupiali się na zagadnieniach, które można rozpatrywać na różnych płaszczyznach, więc pewne wątki mogą się powtarzać. Tak czy inaczej wierzę, że zarówno pytania jak i odpowiedzi będą mogły wyzwolić ciekawość oraz przy okazji zaspokoić głód wiedzy związany z szachami i światem szachowym. Zapraszam zatem do tego, aby przyjrzeć się temu co na dziś przygotowałem...
Kolejna porcja szachowej wiedzy będzie obejmowała różnorodne pytania. Będziemy również skupiali się na zagadnieniach, które można rozpatrywać na różnych płaszczyznach, więc pewne wątki mogą się powtarzać. Tak czy inaczej wierzę, że zarówno pytania jak i odpowiedzi będą mogły wyzwolić ciekawość oraz przy okazji zaspokoić głód wiedzy związany z szachami i światem szachowym. Zapraszam zatem do tego, aby przyjrzeć się temu co na dziś przygotowałem...
Kadr ze znakomitego serialu Queen's Gambit - czyli po polsku Gambit Królowej (Netflix)
Pytanie 25: Czy szachiści uczą się wszystkich debiutów na pamięć? Czy Beth ucząc się początkowych ruchów z książki "współczesne debiuty szachowe" naprawdę wszystkie je zapamiętała?
Najpierw krótko powiedzmy sobie o tym czym są debiuty. Otóż są to początkowe ruchy w partii szachowej. W zależności od tego jaka będzie początkowa sekwencja ruchów, tak będzie się nazywał dany debiut, a nawet konkretny wariant. W dawnych czasach nie znano zbyt wielu debiutów, więc aby je poznać zaczęto je analizować. Co robić? Oceniać, które z ustawień w danej konfiguracji będzie bardziej korzystne dla jednej ze stron. A potem stopniowo zaczęto również zapisywać wszystkie te analizy, aby nie wymyślać koła od nowa czy też nie wyważać otwartych drzwi. Po kilkuset latach takich analiz i spisywania wszystkiego w mądrych księgach, w końcu pojawiło się tej wiedzy naprawdę dużo. Dlatego zaczęto potem tę wiedzę umieszczać w tak zwanych encyklopediach debiutowych. Niemniej z czasem konieczne było dzielenie tej wiedzy na mniejsze fragmenty. Dlaczego? Otóż różne pozycje w debiutach były analizowane przez tysiące szachistów, więc z czasem rozrosły się do ogromnych rozmiarów. Obecnie są wydawane książki zawierające kilkaset stron, tylko dla jednego debiutu. Bywają przypadki, że spośród debiutów bardziej złożonych wydawanych jest kilka lub kilkanaście książek, ponieważ każda z nich opisuje tylko jeden konkretny wariant w danym debiucie. Tak, analizy mogą być naprawdę bardzo głębokie i szczegółowe.
Teraz pytanie czy Beth rzeczywiście zapamiętała wszystkie te sekwencje ruchów, które zostały zapisane w księdze podarowanej jej przez dozorcę. Otóż tutaj trzeba znów zrobić pewne rozróżnienie. Mianowicie jeszcze kilkadziesiąt lat temu książka "współczesne debiuty szachowe" mogła mieć rozmiar powiedzmy 300 czy 400 stron. Jeśli zakładamy, że Beth była bardzo zdolną szachistką, to nie jest wykluczone, że bardzo szybko przyswajała informacje. Gdyby liczyć, że na lekcjach się nudziła, więc zamiast tego pochłaniała kolejne warianty szachowe, to na jednej sesji zajęć mogła przeczytać (i zrozumieć) bez większych problemów nawet 8-10 stron. Licząc dalej, wychodzi na to, że mogła tę mądrą księgę wchłonąć w zaledwie 2-3 miesiące intensywnej lektury. Zwłaszcza, że po formalnych zajęciach również mogła ją studiować, a szachy zapewne ją mocno wciągały.
W przypadku Beth zapewne można mówić o dobrym dostrzeganiu istotnych relacji jak i pamięci, ponieważ bez trudu powiedziała panu Scheibelowi w jaki sposób poruszają się bierki, pomimo że nie miała z nimi zbyt długiego kontaktu. Stąd można podejrzewać, że pochłonęła księgę debiutową, którą zalecił do przyswojenia jej pierwszy trener. Jednak warto wziąć pod uwagę, że przeciętny szachista nie wkuwa na pamięć tasiemcowych wariantów, lecz przede wszystkim buduje swój repertuar debiutowy. Oznacza to ni mniej ni więcej, że wybiera on pewne kontynuacje (warianty gry), które będzie w stanie zrozumieć i dobrze się będzie czuł rozgrywając pozycje, które z nich powstają. Dlatego można powiedzieć, że ucina sobie ogrom pracy, niejako wybierając tylko to co dla niego naprawdę istotne. Niemniej silni szachiści najczęściej dysponują bardzo dobrą pamięcią, więc nie jest wykluczone, że Beth mogła spamiętać niemal całą księgę debiutową. I nie tyle chodzi o recytowanie jej z pamięci, tylko raczej o to, aby być w stanie zrozumieć pozycję wynikającą z danego debiutu (wariantu) oraz wiedzieć co należy w niej zagrać. Taka sztuka nie jest wbrew pozorom czymś szalenie trudnym, zwłaszcza dla osób, które dysponują świetną pamięcią. Mogę dodać, że czołowi szachiści świata są w stanie zapamiętać nawet kilka tysięcy partii, a dodatkowo potrafią podać kolejne ruchy danej rozgrywki, gdy ustawimy przed nimi daną pozycję wynikłą po którymś ruchu.
Pytanie 26: Jak liczy się siłę swojej armii (i przeciwnika)? Jak porównuje się siłę poszczególnych figur?
Otóż w szachach mamy pewnego rodzaju ściągawkę, która pomaga nam w tym, aby mieć rozeznanie co do tego jaka jest siła naszej armii, a jaka naszego przeciwnika. To w bardzo dużym stopniu warunkuje w jaki sposób należy dalej grać.
Najprościej biorąc siła bierek jest względnie określona jako: pionek = 1, goniec = 3, skoczek = 3, wieża = 5, hetman = 9. Można zatem powiedzieć, że jeśli mamy hetmana i pionka to mamy niejako 10 punktów (pionków), a jak zostaje nam dwie wieże to również tyle samo. Od razu spieszę dodać, że co prawda króla nie wliczamy do naszych obliczeń (bo nie da się go wymienić za żadną figurę), ale jeśli chodzi o siłę bojową to ma on wartość pomiędzy gońcem a wieżą, czyli 4 punkty. Jego potęga ukazuje się w pełnej krasie w tak zwanej końcowej fazie gry, gdy nie ma już zagrożenia czyhającego ze wszystkich stron.
Jednak ta ocena siły bierek jest tylko teoretyczna lub względna. Dlaczego? Otóż realna siła figur i pionów zależy od ich pozycji i funkcji jakie pełnią. Pionek, który jest o krok od pola przemiany i niebawem jest gotowy do zamiany na najsilniejszą figurę (hetmana), na pewno nie jest warty jeden, lecz najczęściej co najmniej 7 lub 8. Bywają przypadki w których dwa pionki stojące na szóstej linii są silniejsze od samotnej wieży, gdyż nie jest ona w stanie zatrzymać przynajmniej jednego z nich na drodze do pola promocji (ostatniego rządu).
A jeśli chodzi o porównywanie siły bierek tego samego typu i rodzaju, to wygląda to następująco. Bierzemy pod uwagę przede wszystkim funkcje jakie pełnią oraz ich mobilność. Goniec, który atakuje króla i ma bardzo dużą mobilność jest warty dużo więcej niż goniec przeciwnika, który jest zamknięty (ograniczony) przez swoje piony. Tego typu ocena jest już dużo bardziej istotna w procesie szachowej bitwy. Zawodnicy wiedzą, że trzeba oceniać na podstawie tego co dana figura może zrobić i jak współpracuje z innymi.
Pytanie 27: Czy w szachach można jeszcze wymyślić coś nowego?
Trudne pytanie. Z jednej strony niektórzy szachiści, którzy poświęcili szachom całe życie, mówią, że nie ma w nich nic nowego. Z drugiej, bywają tacy, którzy twierdzą, że w szachach stale coś nowego zostaje wymyślone, tylko trzeba odpowiednio się temu przyglądać. Prawda jak zawsze jest gdzieś pośrodku. Dlaczego? Otóż rzeczywiście bardzo trudno coś nowego wymyślić jeśli chodzi o szachy, ponieważ są bardzo mocno analizowane. Niemniej są działy szachowe w których można tworzyć różne cuda i wtedy rzeczywiście można wymyślać coś nowego i dzielić się tym ze światem. Ten dział szachowy to tak zwana kompozycja. Jest to niejako tożsame z kompozycją muzyczną, więc widać tutaj dość prostą analogię. Tak jak w muzyce można tworzyć coś nowego, nawet bazując na tym co zostało wymyślone przez kilkaset ostatnich lat.
W przypadku szachów na najwyższym możliwym poziomie, to trzeba powiedzieć, że zachodzą dość istotne zmiany. Otóż silniki szachowe, czyli programy, których zadaniem jest ogrywanie wszystkich innych szachowych śmiałków (zwłaszcza krzemowych, bo białkowe są niestety zbyt słabe) przeżywają kolejny renesans. Dlaczego? Otóż z uwagi na potężne moce obliczeniowe oraz nowe algorytmy, które pokazały całemu światu szachowemu jak relatywnie niewiele wiemy jeszcze o szachach. Chodzi o przypadek programu szachowego opracowanego przez DeepMind - AlphaZero. Okazuje się, że naukowcy i programiści dokonali niemożliwego. Nie dość, że ich cudowne dziecko kilka lat temu pokonało najsilniejszy silnik szachowy Stockfish (ówczesnego mistrza świata w szachach), to do tego jeszcze pochwalili się, że aby osiągnąć ten kosmiczny poziom, wystarczyło im karmić sieci neuronowe od 9 do 12 godzin. To mniej więcej tak jakby sześciolatek zdawał egzamin matematyczny na profesora. Prawda, że jednak trudno o większy szok? Tak, to właśnie takie cuda pokazali nam ci goście z DeepMind. Zresztą jeszcze bardziej skomplikowana gra "Go", również nie musiała długo czekać na swój koniec, gdy w roku 2016 program AlphaGo pokonał w meczu legendarnego mistrza Lee Sedola. Dodam tylko, że partie szachowe, które rozgrywał program AlphaZero są tak oryginalne, że cały świat szachowy złapał się za głowę, aby zrozumieć jak u licha ten program może deklasować najsilniejszych na świecie krzemowych rywali. Arcymistrz Matthew Sadler oraz Mistrzyni Międzynarodowa Natasha Regan mieli okazję przeanalizować tysiące takich partii i swoimi wnioskami jak też przemyśleniami podzielili się w książce wydanej w roku 2019, pod tytułem "Game Changer".
Najpierw krótko powiedzmy sobie o tym czym są debiuty. Otóż są to początkowe ruchy w partii szachowej. W zależności od tego jaka będzie początkowa sekwencja ruchów, tak będzie się nazywał dany debiut, a nawet konkretny wariant. W dawnych czasach nie znano zbyt wielu debiutów, więc aby je poznać zaczęto je analizować. Co robić? Oceniać, które z ustawień w danej konfiguracji będzie bardziej korzystne dla jednej ze stron. A potem stopniowo zaczęto również zapisywać wszystkie te analizy, aby nie wymyślać koła od nowa czy też nie wyważać otwartych drzwi. Po kilkuset latach takich analiz i spisywania wszystkiego w mądrych księgach, w końcu pojawiło się tej wiedzy naprawdę dużo. Dlatego zaczęto potem tę wiedzę umieszczać w tak zwanych encyklopediach debiutowych. Niemniej z czasem konieczne było dzielenie tej wiedzy na mniejsze fragmenty. Dlaczego? Otóż różne pozycje w debiutach były analizowane przez tysiące szachistów, więc z czasem rozrosły się do ogromnych rozmiarów. Obecnie są wydawane książki zawierające kilkaset stron, tylko dla jednego debiutu. Bywają przypadki, że spośród debiutów bardziej złożonych wydawanych jest kilka lub kilkanaście książek, ponieważ każda z nich opisuje tylko jeden konkretny wariant w danym debiucie. Tak, analizy mogą być naprawdę bardzo głębokie i szczegółowe.
Teraz pytanie czy Beth rzeczywiście zapamiętała wszystkie te sekwencje ruchów, które zostały zapisane w księdze podarowanej jej przez dozorcę. Otóż tutaj trzeba znów zrobić pewne rozróżnienie. Mianowicie jeszcze kilkadziesiąt lat temu książka "współczesne debiuty szachowe" mogła mieć rozmiar powiedzmy 300 czy 400 stron. Jeśli zakładamy, że Beth była bardzo zdolną szachistką, to nie jest wykluczone, że bardzo szybko przyswajała informacje. Gdyby liczyć, że na lekcjach się nudziła, więc zamiast tego pochłaniała kolejne warianty szachowe, to na jednej sesji zajęć mogła przeczytać (i zrozumieć) bez większych problemów nawet 8-10 stron. Licząc dalej, wychodzi na to, że mogła tę mądrą księgę wchłonąć w zaledwie 2-3 miesiące intensywnej lektury. Zwłaszcza, że po formalnych zajęciach również mogła ją studiować, a szachy zapewne ją mocno wciągały.
W przypadku Beth zapewne można mówić o dobrym dostrzeganiu istotnych relacji jak i pamięci, ponieważ bez trudu powiedziała panu Scheibelowi w jaki sposób poruszają się bierki, pomimo że nie miała z nimi zbyt długiego kontaktu. Stąd można podejrzewać, że pochłonęła księgę debiutową, którą zalecił do przyswojenia jej pierwszy trener. Jednak warto wziąć pod uwagę, że przeciętny szachista nie wkuwa na pamięć tasiemcowych wariantów, lecz przede wszystkim buduje swój repertuar debiutowy. Oznacza to ni mniej ni więcej, że wybiera on pewne kontynuacje (warianty gry), które będzie w stanie zrozumieć i dobrze się będzie czuł rozgrywając pozycje, które z nich powstają. Dlatego można powiedzieć, że ucina sobie ogrom pracy, niejako wybierając tylko to co dla niego naprawdę istotne. Niemniej silni szachiści najczęściej dysponują bardzo dobrą pamięcią, więc nie jest wykluczone, że Beth mogła spamiętać niemal całą księgę debiutową. I nie tyle chodzi o recytowanie jej z pamięci, tylko raczej o to, aby być w stanie zrozumieć pozycję wynikającą z danego debiutu (wariantu) oraz wiedzieć co należy w niej zagrać. Taka sztuka nie jest wbrew pozorom czymś szalenie trudnym, zwłaszcza dla osób, które dysponują świetną pamięcią. Mogę dodać, że czołowi szachiści świata są w stanie zapamiętać nawet kilka tysięcy partii, a dodatkowo potrafią podać kolejne ruchy danej rozgrywki, gdy ustawimy przed nimi daną pozycję wynikłą po którymś ruchu.
Pytanie 26: Jak liczy się siłę swojej armii (i przeciwnika)? Jak porównuje się siłę poszczególnych figur?
Otóż w szachach mamy pewnego rodzaju ściągawkę, która pomaga nam w tym, aby mieć rozeznanie co do tego jaka jest siła naszej armii, a jaka naszego przeciwnika. To w bardzo dużym stopniu warunkuje w jaki sposób należy dalej grać.
Najprościej biorąc siła bierek jest względnie określona jako: pionek = 1, goniec = 3, skoczek = 3, wieża = 5, hetman = 9. Można zatem powiedzieć, że jeśli mamy hetmana i pionka to mamy niejako 10 punktów (pionków), a jak zostaje nam dwie wieże to również tyle samo. Od razu spieszę dodać, że co prawda króla nie wliczamy do naszych obliczeń (bo nie da się go wymienić za żadną figurę), ale jeśli chodzi o siłę bojową to ma on wartość pomiędzy gońcem a wieżą, czyli 4 punkty. Jego potęga ukazuje się w pełnej krasie w tak zwanej końcowej fazie gry, gdy nie ma już zagrożenia czyhającego ze wszystkich stron.
Jednak ta ocena siły bierek jest tylko teoretyczna lub względna. Dlaczego? Otóż realna siła figur i pionów zależy od ich pozycji i funkcji jakie pełnią. Pionek, który jest o krok od pola przemiany i niebawem jest gotowy do zamiany na najsilniejszą figurę (hetmana), na pewno nie jest warty jeden, lecz najczęściej co najmniej 7 lub 8. Bywają przypadki w których dwa pionki stojące na szóstej linii są silniejsze od samotnej wieży, gdyż nie jest ona w stanie zatrzymać przynajmniej jednego z nich na drodze do pola promocji (ostatniego rządu).
A jeśli chodzi o porównywanie siły bierek tego samego typu i rodzaju, to wygląda to następująco. Bierzemy pod uwagę przede wszystkim funkcje jakie pełnią oraz ich mobilność. Goniec, który atakuje króla i ma bardzo dużą mobilność jest warty dużo więcej niż goniec przeciwnika, który jest zamknięty (ograniczony) przez swoje piony. Tego typu ocena jest już dużo bardziej istotna w procesie szachowej bitwy. Zawodnicy wiedzą, że trzeba oceniać na podstawie tego co dana figura może zrobić i jak współpracuje z innymi.
Pytanie 27: Czy w szachach można jeszcze wymyślić coś nowego?
Trudne pytanie. Z jednej strony niektórzy szachiści, którzy poświęcili szachom całe życie, mówią, że nie ma w nich nic nowego. Z drugiej, bywają tacy, którzy twierdzą, że w szachach stale coś nowego zostaje wymyślone, tylko trzeba odpowiednio się temu przyglądać. Prawda jak zawsze jest gdzieś pośrodku. Dlaczego? Otóż rzeczywiście bardzo trudno coś nowego wymyślić jeśli chodzi o szachy, ponieważ są bardzo mocno analizowane. Niemniej są działy szachowe w których można tworzyć różne cuda i wtedy rzeczywiście można wymyślać coś nowego i dzielić się tym ze światem. Ten dział szachowy to tak zwana kompozycja. Jest to niejako tożsame z kompozycją muzyczną, więc widać tutaj dość prostą analogię. Tak jak w muzyce można tworzyć coś nowego, nawet bazując na tym co zostało wymyślone przez kilkaset ostatnich lat.
W przypadku szachów na najwyższym możliwym poziomie, to trzeba powiedzieć, że zachodzą dość istotne zmiany. Otóż silniki szachowe, czyli programy, których zadaniem jest ogrywanie wszystkich innych szachowych śmiałków (zwłaszcza krzemowych, bo białkowe są niestety zbyt słabe) przeżywają kolejny renesans. Dlaczego? Otóż z uwagi na potężne moce obliczeniowe oraz nowe algorytmy, które pokazały całemu światu szachowemu jak relatywnie niewiele wiemy jeszcze o szachach. Chodzi o przypadek programu szachowego opracowanego przez DeepMind - AlphaZero. Okazuje się, że naukowcy i programiści dokonali niemożliwego. Nie dość, że ich cudowne dziecko kilka lat temu pokonało najsilniejszy silnik szachowy Stockfish (ówczesnego mistrza świata w szachach), to do tego jeszcze pochwalili się, że aby osiągnąć ten kosmiczny poziom, wystarczyło im karmić sieci neuronowe od 9 do 12 godzin. To mniej więcej tak jakby sześciolatek zdawał egzamin matematyczny na profesora. Prawda, że jednak trudno o większy szok? Tak, to właśnie takie cuda pokazali nam ci goście z DeepMind. Zresztą jeszcze bardziej skomplikowana gra "Go", również nie musiała długo czekać na swój koniec, gdy w roku 2016 program AlphaGo pokonał w meczu legendarnego mistrza Lee Sedola. Dodam tylko, że partie szachowe, które rozgrywał program AlphaZero są tak oryginalne, że cały świat szachowy złapał się za głowę, aby zrozumieć jak u licha ten program może deklasować najsilniejszych na świecie krzemowych rywali. Arcymistrz Matthew Sadler oraz Mistrzyni Międzynarodowa Natasha Regan mieli okazję przeanalizować tysiące takich partii i swoimi wnioskami jak też przemyśleniami podzielili się w książce wydanej w roku 2019, pod tytułem "Game Changer".
Pytanie 28: Czym się różnią rozgrywki blitza od normalnych partii szachowych?
Porozmawiajmy zatem o partiach szachowych, biorąc pod uwagę czas przeznaczony na zawodnika. Otóż najdłuższe partie, które trwają czasami nawet kilka godzin, to tak zwane partie klasyczne. W takich partiach obowiązkowo trzeba zapisywać wszystkie ruchy (tak, przeciwnika ruchy też) a dodatkowo można w nich naprawdę stracić sporo energii, którą czerpie nasz pokładowy komputer zwany mózgiem. Nasz umysł musi wykonywać ogromną pracę, ponieważ zwykle przez 3 do 4 godzin stale coś ocenia, przelicza, planuje, sprawdza, testuje, ocenia ryzyko, bierze pod uwagę różne czynniki, czy też po prostu próbuje przewidzieć przyszłość... na szachownicy. Po jednej takiej naprawdę solidnej partii można mocno się zmęczyć, zaś po dwóch pod rząd (albo między nimi z przerwą na szybki posiłek) można mieć co najmniej zawroty głowy. Skąd wiem? Bo grywałem takie partie i po sesji 6-7 godzinnej po prostu byłem jak wrak na morzu. Podkreślę jednak, że takie partie grywamy głównie wtedy, gdy chcemy poznać naszą siłę i wytrwałość w najlepszym wydaniu. To tak jak matura z matematyki, fizyki czy chemii, tyle że zwykle na poziomie rozszerzonym. No może nie jak zwykła matura, bo w takich partiach gdzie spotykamy się z profesjonalnymi zawodnikami (najczęściej to ci utytułowani), to zwykle taką maturę trzeba napisać na 90 procent lub wyżej, bo inaczej cała matura (i jej wynik) idzie do kosza. Trochę trudne wyzwanie, prawda? Aha, to dodam, że nie można cofać się do poprzednich zadań i przy okazji nie można zrobić więcej niż dwa małe skreślenia. Czemu? Bo w przeciwnym wypadku cała matura (bez jej sprawdzania) również idzie do kosza. Czy ja mówiłem, że szachy na poziomie profesjonalnym to jest krwawy sport? Może i nie mówiłem, ale naprawdę tam już nie ma żartów.
Jeśli nieco przyspieszymy partie, aby nie trwały kilka godzin, wówczas mamy do czynienia z partiami szybkimi. Zwykle za partię szybką uznaje się taką, w której każdy zawodnik ma więcej niż 10, ale mniej niż 60 minut. W praktyce turniejowej, a zwłaszcza online, oznacza to partię zwykle po 15-30 minut na zawodnika. Można powiedzieć, że jeśli jest cała godzina na partię, to można dość sporo pomyśleć, ale jak jest już tylko 15 minut, wówczas trzeba kierować się tak zwaną intuicją oraz szacować jak dużo czasu można przeznaczyć na dany ruch.
Jeszcze szybsze partie aniżeli partie szybkie (zwane rapidami), to partie typu błyskawicznego, zwane pieszczotliwie blitzami (po niemiecku blitz to błysk). Takie partie zakładają, że każdy gracz ma mniej niż 10 minut na partie. No i tutaj tego typu partie są dobre, aby się trochę rozgrzać, a z drugiej strony mają tę zaletę, że rozegranie 6-10 takich partii nie oznacza spędzenia całego dnia, lecz zwykle jedynie 1,5-2 godziny.
Technicznie można powiedzieć, że to jest koniec podziału jeśli chodzi o szybkość (tempo) rozgrywania partii. W praktyce jednak to nie wystarczy. Dlaczego? Z prostej przyczyny. Świat bardzo szybko pędzi, więc i szachy ze sobą również porwał. Zwłaszcza dlatego, że dodatkowo mamy świat wirtualny w którym możemy za pośrednictwem sieci grywać z przeciwnikami z dowolnego zakątku naszej planety.
Kolejnym tempem w którym można nieźle sobie pompować adrenalinę, jest tempo zwane bulletem (po angielsku to jest pocisk). Bulety to takie pociski (czyli partie) w których każdy z graczy ma do dyspozycji mniej niż 3 minuty. Tak, dobrze napisałem - mniej niż 180 sekund. Zwykle jest to dwie minuty lub nawet jedna. I co ciekawe bywają szaleńcy, którzy uwielbiają grywać partie w których czas gra kluczową rolę. Warto jednak podkreślić, że są również specjaliści w tego typu rozgrywkach, więc to nie jest tak, że wystarczy robić dowolne ruchy szybciej niż nasz przeciwnik. Tutaj trzeba robić możliwie najlepsze ruchy w stosunkowo najkrótszym czasie. A do tego w końcowej fazie trzeba umieć blefować, aby przeciwnika ograć na czas, czyli żeby jego czas dobiegł do zera, a u nas została chociaż setna część sekundy.
I gdybym miał na tym zakończyć odpowiedź na pytanie o tempo gry w szachach, to bym napisał, że "szkoda, że ci wariaci nie postanowili jeszcze bardziej skrócić sobie czas, aby zobaczyć co się stanie, gdy będą mieli 15 sekund na zegarze lub mniej". No i niestety. Stało się. Właśnie taki czas, to tak zwane ultrabullety czyli inaczej mówiąc pociski świetlne. Sam nie rozumiem na czym polega gra w szachy mając na zegarze na całą partię ćwierć minuty, bo dla mnie minimum przy którym jeszcze zachowuję trzeźwy umysł i dobrą koordynację, to dokładnie 180 sekund. Ta granica trzech minut jest dla mnie tym czym dla innych są partie na minutę lub mniej. Nie wiem czy mam dodawać, że zawodnicy specjalizujący się w ultrabulletach są w stanie wykonać w ciągu 15 sekund nawet 80 lub 90 ruchów. Wiem, że to trudno sobie wyobrazić, gdy tego nie widać na żywo, ale dodam, że w końcowej fazie gry, gdy zostaje już tylko 2-3 sekundy do końca, zawodnicy wykorzystują tak zwane "turboruchy". Chodzi o tak zwany ruch "pre-move", który polega na tym, że zanim nasz przeciwnik wykona ruch, my już wydajemy komendę na szachownicy jaki będzie nasz kolejny ruch, który zostaje odpalony niemal natychmiast. A jak zrobimy jeszcze serię turboruchów, wówczas w ciągu jednej sekundy można takich ruchów naklepać nawet ze 20. To już jednak jest czyste (a w zasadzie mega szybkie)... szaleństwo.
Porozmawiajmy zatem o partiach szachowych, biorąc pod uwagę czas przeznaczony na zawodnika. Otóż najdłuższe partie, które trwają czasami nawet kilka godzin, to tak zwane partie klasyczne. W takich partiach obowiązkowo trzeba zapisywać wszystkie ruchy (tak, przeciwnika ruchy też) a dodatkowo można w nich naprawdę stracić sporo energii, którą czerpie nasz pokładowy komputer zwany mózgiem. Nasz umysł musi wykonywać ogromną pracę, ponieważ zwykle przez 3 do 4 godzin stale coś ocenia, przelicza, planuje, sprawdza, testuje, ocenia ryzyko, bierze pod uwagę różne czynniki, czy też po prostu próbuje przewidzieć przyszłość... na szachownicy. Po jednej takiej naprawdę solidnej partii można mocno się zmęczyć, zaś po dwóch pod rząd (albo między nimi z przerwą na szybki posiłek) można mieć co najmniej zawroty głowy. Skąd wiem? Bo grywałem takie partie i po sesji 6-7 godzinnej po prostu byłem jak wrak na morzu. Podkreślę jednak, że takie partie grywamy głównie wtedy, gdy chcemy poznać naszą siłę i wytrwałość w najlepszym wydaniu. To tak jak matura z matematyki, fizyki czy chemii, tyle że zwykle na poziomie rozszerzonym. No może nie jak zwykła matura, bo w takich partiach gdzie spotykamy się z profesjonalnymi zawodnikami (najczęściej to ci utytułowani), to zwykle taką maturę trzeba napisać na 90 procent lub wyżej, bo inaczej cała matura (i jej wynik) idzie do kosza. Trochę trudne wyzwanie, prawda? Aha, to dodam, że nie można cofać się do poprzednich zadań i przy okazji nie można zrobić więcej niż dwa małe skreślenia. Czemu? Bo w przeciwnym wypadku cała matura (bez jej sprawdzania) również idzie do kosza. Czy ja mówiłem, że szachy na poziomie profesjonalnym to jest krwawy sport? Może i nie mówiłem, ale naprawdę tam już nie ma żartów.
Jeśli nieco przyspieszymy partie, aby nie trwały kilka godzin, wówczas mamy do czynienia z partiami szybkimi. Zwykle za partię szybką uznaje się taką, w której każdy zawodnik ma więcej niż 10, ale mniej niż 60 minut. W praktyce turniejowej, a zwłaszcza online, oznacza to partię zwykle po 15-30 minut na zawodnika. Można powiedzieć, że jeśli jest cała godzina na partię, to można dość sporo pomyśleć, ale jak jest już tylko 15 minut, wówczas trzeba kierować się tak zwaną intuicją oraz szacować jak dużo czasu można przeznaczyć na dany ruch.
Jeszcze szybsze partie aniżeli partie szybkie (zwane rapidami), to partie typu błyskawicznego, zwane pieszczotliwie blitzami (po niemiecku blitz to błysk). Takie partie zakładają, że każdy gracz ma mniej niż 10 minut na partie. No i tutaj tego typu partie są dobre, aby się trochę rozgrzać, a z drugiej strony mają tę zaletę, że rozegranie 6-10 takich partii nie oznacza spędzenia całego dnia, lecz zwykle jedynie 1,5-2 godziny.
Technicznie można powiedzieć, że to jest koniec podziału jeśli chodzi o szybkość (tempo) rozgrywania partii. W praktyce jednak to nie wystarczy. Dlaczego? Z prostej przyczyny. Świat bardzo szybko pędzi, więc i szachy ze sobą również porwał. Zwłaszcza dlatego, że dodatkowo mamy świat wirtualny w którym możemy za pośrednictwem sieci grywać z przeciwnikami z dowolnego zakątku naszej planety.
Kolejnym tempem w którym można nieźle sobie pompować adrenalinę, jest tempo zwane bulletem (po angielsku to jest pocisk). Bulety to takie pociski (czyli partie) w których każdy z graczy ma do dyspozycji mniej niż 3 minuty. Tak, dobrze napisałem - mniej niż 180 sekund. Zwykle jest to dwie minuty lub nawet jedna. I co ciekawe bywają szaleńcy, którzy uwielbiają grywać partie w których czas gra kluczową rolę. Warto jednak podkreślić, że są również specjaliści w tego typu rozgrywkach, więc to nie jest tak, że wystarczy robić dowolne ruchy szybciej niż nasz przeciwnik. Tutaj trzeba robić możliwie najlepsze ruchy w stosunkowo najkrótszym czasie. A do tego w końcowej fazie trzeba umieć blefować, aby przeciwnika ograć na czas, czyli żeby jego czas dobiegł do zera, a u nas została chociaż setna część sekundy.
I gdybym miał na tym zakończyć odpowiedź na pytanie o tempo gry w szachach, to bym napisał, że "szkoda, że ci wariaci nie postanowili jeszcze bardziej skrócić sobie czas, aby zobaczyć co się stanie, gdy będą mieli 15 sekund na zegarze lub mniej". No i niestety. Stało się. Właśnie taki czas, to tak zwane ultrabullety czyli inaczej mówiąc pociski świetlne. Sam nie rozumiem na czym polega gra w szachy mając na zegarze na całą partię ćwierć minuty, bo dla mnie minimum przy którym jeszcze zachowuję trzeźwy umysł i dobrą koordynację, to dokładnie 180 sekund. Ta granica trzech minut jest dla mnie tym czym dla innych są partie na minutę lub mniej. Nie wiem czy mam dodawać, że zawodnicy specjalizujący się w ultrabulletach są w stanie wykonać w ciągu 15 sekund nawet 80 lub 90 ruchów. Wiem, że to trudno sobie wyobrazić, gdy tego nie widać na żywo, ale dodam, że w końcowej fazie gry, gdy zostaje już tylko 2-3 sekundy do końca, zawodnicy wykorzystują tak zwane "turboruchy". Chodzi o tak zwany ruch "pre-move", który polega na tym, że zanim nasz przeciwnik wykona ruch, my już wydajemy komendę na szachownicy jaki będzie nasz kolejny ruch, który zostaje odpalony niemal natychmiast. A jak zrobimy jeszcze serię turboruchów, wówczas w ciągu jednej sekundy można takich ruchów naklepać nawet ze 20. To już jednak jest czyste (a w zasadzie mega szybkie)... szaleństwo.
Pytanie 29: W jaki sposób szachiści są w stanie (tak) szybko wykonywać ruchy, skoro szachy wymagają myślenia?
Szybkie wykonywanie ruchów, to kwestia kilku czynników. Pierwszy to ten, który nazywamy zegarem, czyli pozostałym czasem do namysłu dla danego gracza. Jeśli zawodnik ma tylko minutę do końca rozgrywki, a za każdy ruch nie dodajemy mu czasu, wówczas jeśli nie będzie kolejnych ruchów wykonywał szybciej, to po prostu przegra na czas, a to najczęściej oznacza przegraną partię. Dlatego musi pilnować budzika, bo inaczej jak mu zadzwoni, to będzie po zawodach. Z kolei drugim czynnikiem jest pozycja, a dokładniej to jej stopień skomplikowania. Jeśli widzę pozycję w której nie wiem co zagrać, bo jej nie pamiętam (nie analizowałem wcześniej) i nie rozumiem, to naturalne jest to, że muszę poświęcić na jej zrozumienie (rozgryzienie) trochę czasu. W przeciwnym wypadku jeśli odpalę 2-3 ruchy nieprzemyślane, to po kolejnych 8-10 może się okazać, że trzeba zakończyć rozgrywkę. Dlatego konieczne jest właśnie to, aby na tyle dobrze (dogłębnie) zrozumieć istotę pozycji, aby wiedzieć jaką decyzję podjąć i jaki ruch wykonać. A to wcale nie musi być ani łatwe ani szybkie. Dodatkową sprawą jest to, że bywają szachiści, którzy wypalają czas tak mocno, że w końcowej fazie im go zawsze brakuje, więc potem muszą grać szybko i przy okazji często walą mocniej w zegar. Ja akurat jestem zwolennikiem podejścia w którym jeśli widzę, że jest tylko jeden sensowny ruch i każdy inny jest znacząco gorszy, to wykonuję go natychmiast. Jeśli jednak okazuje się, że pozycja jest naprawdę skomplikowana, to staram się możliwie jak najlepiej ocenić pozycję, określić plan dla każdej ze stron i zobaczyć czy po wykonaniu mojego ruchu nie stracę za darmo jakiejś bierki albo nie podstawię mata. Bywają pozycje w których trzeba zadumać się na 10-15 minut, więc wtedy mózg paruje, bo pracuje na najwyższych obrotach. Oczywiście jeśli jest to partia w której mam do dyspozycji 90 minut, wówczas w kilku kluczowych momentach mogę się zawiesić na kilka lub kilkanaście minut, ale potem będę musiał mocno przyspieszyć. Z kolei jeśli grywam partię na 15 minut, wówczas dużą część ruchów wykonuję po 2-5 sekundach namysłu, zaś w pozycjach, które nie rozpoznaję i nie rozumiem ich istoty, wtedy zwykle muszę poświęcić 2-3 minuty, aby płynąć w dobrym kierunku. Wszystko zależy od tego na ile wiem co grać i zegar pozwala mi na dłuższe rozkminianie pozycji. Jednak generalnie unikam wpadania w tak zwane niedoczasy, bo potem okazuje się, że wykonując ruch zbyt szybko, nagle zupełnie przypadkowo popełniamy gruby błąd. Dodam jeszcze, że najczęściej jest tak, że jeśli w ciągu 10 minut nie jesteśmy w stanie zrozumieć pozycji, to znaczy, że jest ona na tyle skomplikowana, że warto będzie na nią spojrzeć w domu, aby zrozumieć co trzeba było zagrać... i to zrobić następnym razem.
Pytanie 30: Jakie są najczęstsze błędy, które popełniają początkujący i z czego się to bierze?
Takich błędów jest dość dużo. Niemniej można wymienić przynajmniej kilka z nich. Pierwszym błędem jest przekonanie, że w szachach, żeby wygrywać to trzeba mieć jakieś nadludzkie możliwości. Oczywiście im lepszy potencjał umysłowy, tym łatwiej jest wchłaniać szachowe pomysły, ale jednak pracę tak czy inaczej trzeba wykonać. Drugim błędem początkujących jest to, że chcieliby nagle przeskoczyć na poziom na którym grają dobrze, bez posmakowania poziomu na którym grają tragicznie czy też wyjątkowo źle. A tutaj tego się nie da, bo trzeba właśnie rozgrywać partie w których przegrywa się nie do końca rozumiejąc dlaczego, a potem stopniowo wchodzić na kolejne poziomy wtajemniczenia szachowego. Następnym błędem początkujących jest to, że nie zwracają uwagi na całą szachownicę oraz atakowane figury. Jest to naturalny objaw, bo właśnie są w procesie nauki, który ma im umożliwić to, aby nauczyli się kierować świadomość na istotne obszary szachownicy i oraz zagrożenia. Bywają również błędy związane z tym, że naoglądają się różnych filmów na YouTube, więc potem są skażeni wiedzą, która jest bardzo często szkodliwa. Sztuką jest wybieranie takich materiałów, które będą dla nas rozwojowe, a jednocześnie będą na naszym poziomie. Jest to o tyle trudne, że bez przewodnika mogą mieć trudności z tym, aby wybierać to co do dla nich najbardziej wskazane i pożądane. Są jeszcze inne błędy, ale myślę, że te są chyba najbardziej powszechne. Oczywiście ważne jest także to na ile dany szachowy amator jest otwarty na wskazówki oraz porady bardziej zaawansowanych zawodników. Jeśli ma w sobie taką gotowość, wówczas jego szkolenie jest naprawdę dużą satysfakcją. Jeśli jednak brakuje mu pokory i wszystko wie najlepiej, to zwykle jego kariera szachowa kończy się po kilku tygodniach lub najdalej miesiącach. Szachy poza wytrwałością oraz umiejętnością znoszenia porażek, uczą również pokory. Ten, kto potrafi słuchać tych, którzy się znają, ma większą szansę na sukces aniżeli ten, który nie bierze pod uwagę zdania innych. Wbrew pozorom tu jest też ukryty pewien paradoks, bo szachista tak czy inaczej zawsze jest w partii skazany sam na siebie. Jednak w przypadku procesu nauki warto jednak opierać się na tym co zostało wymyślone i przekazane przez tysiące szachistów na przestrzeni ostatnich kilku wieków. Tak przynajmniej mi się wydaje, dlaczego czytuję szachowe książki.
Pytanie 31: W którym momencie szachista jest już przekonany o tym, że partię na pewno wygra lub przegra?
W przypadku szachistów, to zwykle obowiązuje dość prosta zasada: im silniejszy szachista, tym wcześniej jest w stanie rozpoznać kiedy jego pozycja jest kompletnie wygrana lub przegrana. W przypadku szachistów, którzy grają wyłącznie dla przyjemności, nie da się jednoznacznie określić sytuacji w której partia wygrana rzeczywiście zostanie zamieniona na zwycięstwo. W takich partiach jest zbyt dużo losowości oraz pozycje, których szachista turniejowy nie jest w stanie przegrać, amator bez problemu da radę tego dokonać.
Generalnie pozycja szachowa jest obiektywnie wygrana tylko w jednym przypadku. Mianowicie, gdy da się wykazać, że istnieje (przynajmniej) jedna droga do zamatowania króla przeciwnika, bez względu na to jak dobre ruchy będzie wykonywał zawodnik broniący się. Tyle teorii, teraz nieco praktyki - spróbujmy z polskiego na nasz. W praktyce wygrana pozycja jest wtedy, gdy mamy na tyle dużą przewagę materialną, że przeciwnik nie ma wystarczającej rekompensaty za utracony materiał. Mówiąc jeszcze prościej, strata wieży u jednego z zawodników oznacza niemal zawsze przegraną pozycję, zakładając że zawodnik z przewagą materialną ma już odpowiednio wysoki poziom, aby potrafić tę przewagę zamienić na mata. Przy jeszcze wyższym poziomie wystarczy stracić gońca lub skoczka, aby partii nie dało się już uratować. Natomiast na bardzo wysokim poziomie strata kluczowego pionka jest równoznaczna z przegraną. Ja jestem mniej więcej na poziomie na którym jeśli przeciwnik straci gońca bez odpowiedniej rekompensaty, to jestem w stanie wygrać z nim 9 na 10 przypadków (ten jeden przypadek to wyciśnięty remis).
Pojawia się jeszcze dodatkowe pytanie: czemu nie każdy zawodnik nie poddaje partii, gdy straci gońca lub skoczka? Otóż zwykle w partiach szybkich dochodzi kluczowy element czasu. W sytuacji, gdy tracimy figurę, a nie mamy w zamian nic co stanowi rekompensatę, to nasze zadanie sprowadza się do tego, aby albo rzucić wszystko do ataku i modlić się o to, aby przeciwnik pod presją się załamał i popełnił kluczowy błąd. Można również zastosować taką strategię w której będziemy starali się maksymalnie utrudniać przeciwnikowi realizację przewagi i przykładowo unikali wymian jak też blokowali pozycję za pomocą pionów. W ten sposób jest szansa, że przeciwnik będzie musiał stracić znacznie więcej energii oraz czasu, aby w końcu przełamać naszą pozycję. Jeśli będzie zbyt niecierpliwy, to zbyt szybkie upraszczanie pozycji może sprawić, że jego pozycja może być gorsza (pomimo przewagi materialnej) a niekiedy nawet i przegrana. Kolejnym elementem jest jeszcze to, że w przypadku, gdy wkładamy całe serce i umysł w to, aby wygrać partię, a jednym kompletnie nieprzemyślanym (lub niespodziewanym) ruchem rujnujemy naszą pozycję, to jesteśmy tak załamani i jednocześnie wściekli na siebie, że nie jesteśmy w stanie zaakceptować faktu porażki, więc przeciągamy partię możliwie jak najdłużej. Można powiedzieć, że do pewnego poziomu jest to akurat pozytywny nawyk, ponieważ uczymy się twardości a jednocześnie stawania na głowie, aby znajdować niesamowite ruchy, które sprawią, że nie przegramy partii.
Pytanie 32: Czy wszyscy szachiści to są ludzie, którzy są inteligentni oraz znakomicie myślą logicznie i matematykę mają w jednym palcu?
No właśnie. Przede wszystkim szachiści to ludzie tak różnorodni jak wszyscy inni. Dlaczego? Otóż dlatego, że w szachach jest dużo poziomów gry, więc każdy może znaleźć sobie w nich miejsce i nimi się cieszyć oraz dzięki nim rozwijać. Na wyższych poziomach rzeczywiście będzie tak, że większość szachistów będzie musiała wykazywać się logicznym i krytycznym myśleniem jak i dobrą pamięcią. Z czego to się bierze? Otóż z tego, że bez umiejętności krytycznego myślenia nie będą w stanie przekroczyć kolejnego poziomu i po prostu nie będą robić postępów. Zwykle tak bywa, gdy dany szachista jest przemądrzały i żadne argumenty do niego nie docierają - nawet o jego braku obiektywnego spojrzenia na siebie i swój poziom. Z kolei dobra pamięć będzie potrzebna do tego, aby szybciej przywoływać z pamięci pozycje, które wcześniej były analizowane, tak aby nie musieć tracić energii i czasu na wymyślanie koła na nowo czy też wyważanie otwartych drzwi. O ile wiele osób, które z matematyką sobie świetnie radzą ciągnie do szachów, to niekoniecznie wielu szachistów jest dobrych z matematyki. Tak samo jest z programistami. Wielu z nich poszukuje takiej rozrywki, aby ich umysł odpoczywał za pomocą intelektualnych ćwiczeń, ale niekoniecznie wszyscy, którzy grają w szachy, wracając po turnieju do domu, siadają przed klawiaturą i tworzą ciągi, które są zrozumiałe tylko dla wtajemniczonych.
To co w takim razie cechuje ludzi o ścisłym umyśle, że tak często są dobrzy w szachach? Otoż to, że właśnie za pomocą szachów mogą realizować swój potencjał. Inaczej mówiąc, oni podchodzą do szachów tak samo jak do matematyki, fizyki czy programowania. Są bardzo ciekawi, szybko zauważają istotne relacje jak też bardzo dobrze potrafią wnioskować i nie boją się testować oryginalnych idei. Dodatkowo bardzo często słuchają osoby, które są od nich dużo wyżej w szachowej hierarchii, bo wiedzą, że dzięki nim mogą się wiele nauczyć, nie tracąc czasu na samodzielne testy i poszukiwania. Dlatego tutaj warto mówić o pewnej postawie oraz osobach, które mają specyficzne cechy, a nie jedynie zdolności szachowe.
Pytanie 33: Dlaczego tak mało dziewcząt i kobiet grywa w szachy?
No i przed nami kolejne drążenie zagadnienia. Być może warto powiedzieć co nieco o kobietach w kontekście agresywności, pewności siebie oraz chęci zwyciężania. Mianowicie okazuje się, że kobiety nie mają tej twardości psychicznej oraz poziomu agresywności jak też pewności siebie, aby stawać w szranki na równi z mężczyznami. Rzadko kiedy widywałem kobiety, które były w stanie rywalizować na naprawdę wysokim poziomie, tak aby dawać radę grać w szachy z mężczyznami. Najczęściej były to nieliczne kobiety, które były szkolone w klubie i wcześniej bardzo często dobrowolnie przymuszane do szachów przez ojca. Przymus dobrowolny polega na tym, że albo dziewczynka zgadza się, że będzie trenowała szachy albo jeśli się na to nie zgadza, to zostają jej odcięte ważne dla niej możliwości rozwoju zainteresowań oraz aktywności. Mówiąc nieco mniej tajemniczo, zwykle ojciec stawia ultimatum polegający na tym, że trenuje szachy i chodzi na zajęcia taneczne (sportowe), albo żadnych zajęć nie ma i może się spotykać z koleżankami, ale w ograniczonym zakresie. Jeśli dziewczynka odnajduje się w szachach i naprawdę je czuje, wówczas taki szantaż emocjonalny raczej nie jest bardzo szkodliwy, ale jeśli nie odnajduje się i jest wrażliwa... to chyba każdy rozumie jaki koszmar przeżywa. Wracając jednak do kobiet twardych i trenujących szachy, to kobiety, które były w stanie mnie ogrywać w szachach musiały się charakteryzować tym, że albo zaczęły grę w szachy od najmłodszych lat albo pracowały nad szachami (niemal zawsze pod okiem trenera) przez kilka dobrych lat. Niemal zawsze była to kombinacja obu tych czynników. Moje podejrzenia idą w tę stronę, że kobiety, które mają bardzo silną część odpowiedzialną za logiczne myślenie, mają w szachach szansę na coś więcej. Oczywiście pod warunkiem, że poświęcą się szachom, bo inaczej nie ma dyskusji.
Solidny zawodnik szachowy to osoba, która ma dość dobry potencjał intelektualny poparty pracą nad szachami oraz poświęceniem się im na kilka lub kilkanaście lat. Jeśli kobieta robi tak zwaną karierę szachową, to tylko wtedy, gdy od najmłodszych lat zaczyna trening szachowy oraz ma nad sobą osobę, która będzie ją pilnowała odnośnie realizowania zaleceń trenera i niezbędnego treningu. A co do pewności siebie oraz agresywności to można powiedzieć, że również są kluczowe, chociaż akurat agresywność bardziej rozumiana jako wytrwałość, stałe podnoszenie sobie poprzeczki i wyciąganie wniosków z porażek wraz z postawą "no pain - no gain". Rzadko kiedy zdarza się, aby kobieta która odnosi sukcesy w szachach była bardzo skromna i nie potrafiła sprzeciwiać się jeśli chodzi chociażby o to co w szachach jest lepsze lub gorsze. Bywają co prawda kobiety, które nie ujawniają swojej agresywności dopóki nie ma ku temu bezpiecznych warunków. Generalnie jednak kobiety, które mają umysł bardzo mocno logiczny i ciągnie je w kierunku abstrakcyjnych treści, zwykle odnajdują się w szachach. I to bez znaczenia czy są to kobiety studiujące matematykę, chemię, fizykę czy też programowanie. I tak jak już wcześniej nieco wspominałem, pewność siebie bardzo często idzie w parze z ich możliwościami umysłowymi, a gdy pojawiają się sukcesy (nie tylko szachowe), wówczas są one dla nich tylko potwierdzeniem tego, że mogą być naprawdę dobre - także w szachach. Jednak często pierwszym zapalnikiem i motorem sukcesu jest ojciec, który zna wartość szachów lub nauki, więc kieruje tak swoje działania, aby córka mogła rywalizować z innymi w obszarach bardzo wymagających takich jak szachy, matematyka czy programowanie.
Pytanie 34: Dlaczego osiągnięcie poziomu mistrzowskiego w szachach zajmuje kilkanaście lat i czemu jak tak mało mistrzów?
Osiągnięcie poziomu mistrzowskiego w szachach to mniej więcej to samo co osiągnięcie doktoratu w innych wymagających dziedzinach. Do tego poziomu dochodzi zaledwie kilka lub kilkanaście osób na tysiąc. Można z tego wnioskować, że może to być po prostu trudne, a do tego wymagające znacznego poświęcenia. Tak samo jest rzecz jasna w matematyce, fizyce czy innych dziedzinach. Szachy pod tym względem są tylko różne o tyle, że przy okazji są także grą. Jednak rywalizacja turniejowa jest zacięta i nikt tanio skóry nie sprzedaje. Wystarczy powiedzieć, że w mojej szachowej karierze na przestrzeni ostatnich 23 lat mojego grania w szachy, wygrałem zaledwie 3 turnieje klasyczne (tak, to te w których partie są naprawdę długie i trzeba je również zapisywać). W przypadku turniejów szybkich to nie przypominam sobie, abym zmieścił się w pierwszej (nagrodzonej) trójce więcej niż 12-15 razy. Podkreślę, że mówię oczywiście o turniejach rozgrywanych w rzeczywistości. A ile tych turniejów rozegrałem? Turniejów klasycznych myślę, że około 30, zaś tych szybkich jakieś 80. I doświadczyłem tego, że im wyższy poziom rywalizacji, tym więcej trzeba rozumieć oraz lepiej radzić sobie ze stresem, porażkami oraz presją. Biorąc pod uwagę, że nie doszedłem jeszcze do najniższego tytułu szachowego, widać wyraźnie, że samo granie w szachy (nawet i 50 lat) nie oznacza, że dojdziemy do poziomu mistrzowskiego. Widziałem i znałem zawodników, którzy grali w szachy przez 40, 50 czy nawet 60 lat i nie osiągnęli więcej niż zaledwie pierwsza kategoria (zarówno poziomem jak i formalnie).
Sekret dojścia do poziomu mistrzowskiego jest dość prosty: mieć odpowiednio duży potencjał intelektualny, zacząć trening szachowy w wieku lat 5 lub 6 (nie później!) i po 7-8 latach poważnego treningu oraz występowania w turniejach szachowych... dojść do poziomu mistrza. Dobrze jest także podkreślić, że kluczowa jest również rola rodziców, którzy będą akceptować i wspierać nasze dążenie do mistrzostwa. Zwykle jest związane z ponoszeniem kosztów rocznych w wysokości co najmniej kilkunastu tysięcy złotych (zwykle jest to przedział 15-20 tysięcy). No i oczywiście trzeba wytrwać przez takie 7-8 lat, aby w końcu pojawił się sukces, o którym wszyscy marzą. Dodam znowu, że jedni z najsilniejszych zawodników na świecie - Hindusi, ćwiczą szachy od 5 roku życia, przez mniej więcej 3-5 godzin dziennie. I potem wieku lat 12-13, gdy wydaje nam się, że mamy przed sobą dziecko, które chce z nami pograć w szachy... okazuje się, że to rekin, który chce nas pożreć żywcem na szachownicy. Gdy tak sobie policzymy teraz 4 godziny codziennego treningu (jeden dzień wolny), to tygodniowo wyjdzie to 24 godziny, zaś rocznie co najmniej 1200 godzin przeznaczonych na szachowy trening. Pomnóżmy to jeszcze przez 7-8 lat i wtedy będziemy mieli wartość 8400-9600 godzin. Nie muszę chyba dodawać, że około 90% dzieci (nie mówiąc o dorosłych) nie jest w stanie tego zrealizować, bo jest to naprawdę poświęcenie się szachom. Ci nieliczni, którzy decydują się na to, najczęściej osiągają tytuł mistrza szachowego - albo mistrza Fide (FM) albo międzynarodowego (IM). Natomiast ci, którzy mają odpowiedni potencjał oraz zasoby (tak, tak - finanse!) i są dobrze prowadzeni przez trenera - nawet arcymistrza (GM).
Pytanie 35: Czy szachy są zarezerwowany wyłącznie dla elity i mogą w nie grać tylko ci, którzy się do nich nadają i są inteligentni?
Na szczęście szachy są absolutnie dla wszystkich. Nie ma znaczenia płeć, wiek, kolor skóry, status, pochodzenie, wykształcenie, poglądy czy też bycie osobą religijną. Można powiedzieć, że każdy może się w szachach odnaleźć jeśli będzie miał okazję spróbować. Od razu muszę podkreślić, że w szachy nie muszą grać wszyscy, tak samo jak nie wszyscy muszą grać na pianinie, pisać oprogramowanie, być lekarzem albo prawnikiem czy też artystą. Dawniej szachy rzeczywiście były tylko dla wybranych, ale stopniowo to się zmieniało. Szachy dla elity to określenie najsilniejszych na świecie turniejów na które są zapraszani tylko czołowi zawodnicy. W takim układzie organizator zaprasza wybrane osoby i nikt spoza tej elity nie może w takim turnieju brać udziału. Tradycyjnie jednak w szachy mogą brać absolutnie wszyscy.
Kolejna sprawa to kwestia tego co to znaczy, że ktoś się nadaje do szachów a inni już nie. Zwykle pod tym enigmatycznym zwrotem mamy na myśli to, że ktoś odniesie sukcesy w szachach, zaś inni niestety nie. I tutaj jest to zupełnie tożsame z tym, że ktoś nadaje się na matematyka, muzyka, śpiewaka, malarza, sportowca czy też prawnika albo chirurga. Niemniej dobrze jest dać sobie szansę i zobaczyć jak inni grają w szachy, a dodatkowo nauczyć się zasad i zagrać kilka partii. Jeśli nam się spodoba ta magiczna kraina figurek, które tańczą na szachownicy, wówczas możemy w niej zostać i się rozgościć, a jeśli nie - warto szukać szczęścia i radości gdzie indziej. Pamiętajmy także o tym, że grę w szachy można zacząć w dowolnym wieku, tak samo jak z przerwą od szachów - można ją zrobić kiedy tylko dusza zapragnie.
Pytanie 36: Czy możesz powiedzieć coś więcej na temat szachów i tych, którzy w nie grają, w kontekście liczb? Jak to wygląda?
Może powiem coś co powinno rozbudzić apetyt na kolejne nasze rozważania. Zatem zobaczmy jak świat szachowy wygląda w kontekście liczb. Tym razem każdy niechaj samodzielnie wyciągnie wnioski albo rozkoszuje się tym, że szachy mogą naprawdę być potężne. Przy okazji chcę podkreślić, że wszystkie poniższe dane są szacunkowe, więc trzeba wziąć drobną poprawkę na to, że nie są to dane najdokładniejsze. Oczywiście na ile mogłem to starałem się, aby jak najmniej odbiegały od stanu faktycznego.
1. Na świecie bardziej lub mnie regularnie grywa w szachy co najmniej 600 milionów ludzi.
2. Światowa federacja szachowa (Fide) zrzesza 380 tysięcy zawodników mających międzynarodowy ranking w szachach klasycznych. Wszystkich zawodników, którzy mają jakikolwiek międzynarodowy ranking jest prawdopodobnie około 800 tysięcy.
3. Mężczyzn, którzy do tej pory zdobyli tytuł szachowy jest co najmniej 25 tysięcy, zaś kobiet 4 tysiące.
4. Na światowej liście rankingowej w grupie 150 najsilniejszych zawodników świata jest sklasyfikowana tylko jedna kobieta.
5. Największy szachowy portal na świecie do gry w szachy (chesscom) ma około 25-30 milionów zarejestrowanych użytkowników. Z tego aktywnych jest prawdopodobnie około 3 milionów.
6. Na drugim z największych szachowych portali na świecie (lichess), jest jednocześnie zalogowanych około 100 tysięcy graczy, a z tego partie rozgrywa jednocześnie około 40 tysięcy zawodników.
7. W serwisie lichess w ciągu ostatnich 12 miesięcy zostało rozegranych ponad 830 milionów partii.
ŹRÓDŁO: https://www.sparkchess.com/chess-players-titles-and-ratings-in-2019.html
I znowu nasza szachowa wiedza może się powiększyć, więc mam nadzieję, że ta dawka informacji oraz przemyśleń będzie dobrym pretekstem do tego, aby wspólnie dyskutować bądź też samodzielnie poszukiwać informacji oraz opracowań związanych z tym co nas szczególnie zainteresuje. Oczywiście świat szachowy jest na tyle duży, że każdy może wybrać coś ciekawego dla siebie i tym się zachwycać, analizować czy też zgłębiać temat. Zwłaszcza, że od kilkunastu miesięcy świat szachowy w bardzo dużym stopniu przeniósł się sieci, więc jak weźmiemy pod uwagę technologię za pomocą której możemy dzielić się szachową magią, to zobaczymy, że szachy są znacznie bardziej pojemne aniżeli większość ludzi myśli. Dlatego w kolejnej odsłonie powiemy coś więcej na temat tego jak szachy są promowane i transmitowane za pomocą sieci. Tak, tak - szachy online to następny wątek, który będziemy rozwijali w ramach odpowiedzi na różne pytania związane ze światem szachowym.
Przy okazji jeśli jesteś zainteresowany kursem szachowym, który opracowałem, to poniżej załączam obrazek, na którym są niezbędne informacje, aby się z nim zapoznać. Wystarczy wejść na stronę szachy dla każdego (pisane
łącznie), aby poczytać na temat tego co przygotowałem. Mam nadzieję, że
chętni będą mogli mieć dostęp do znakomitego narzędzia, które pozwoli
każdemu bezpiecznie i pewnie rozpocząć przygodę z procesem szachowego
szkolenia.
Cześć, świetne 36 pytań w 3 postach, dobra robota!
OdpowiedzUsuńCzy dalej będziesz prowadził blog?
Brakuje w dzisiejszych czasach szachowych blogów - szachy przeszły z www do tvitcha,youtuba itd.
Pozdrawiam, szachista :)
Witaj Anonimie.
UsuńNie. Bloga nie prowadzę już (regularnie) od około 5 lat: nakład pracy, energii i czasu jest zupełnie niewspółmierny do korzyści, więc tak jak wspominałeś - wszyscy przenoszą się na inne platformy.
Od roku 2020 (od początku pandemii COVID19) jakieś 95% szachowej społeczności znajduje się na Twitchu, YouTubie i na dużych serwerach szachowych (chesscom, lichess, chess24, etc.) oraz na platformach oferujących szachowe usługi (np. Chessable, Chessmood, Decodechess, ChessTempo, etc.).
Cieszę się, że od października 2010 do marca 2018 roku (czyli niemal 7,5 roku) byłem w stanie dość regularnie prowadzić bloga (nawet jeśli wiele artykułów nie było wysokiej jakości). Zwykle blogi szachowe padają po około 3-4 latach. Obecnie funkcję blogów przejęły podcasty szachowe.
Jeśli chcesz to możesz poszukać na SPOTIFY takich podcastów jak:
1. Perpertual Chess Podcast
2. Chess Journeys.
3. 64: A chess podcast
4. Dojo Talks.
5. The chess experience.
6. The Gotham City Podcast.
7. Ceo of Premies Chess.
Mam nadzieję, że ta lista podcastów okaże się pomocna. Dziękuję za zaglądanie na bloga.