niedziela, 22 listopada 2020

Myślenie na szachownicy nie musi boleć - czyli odczarowywanie tajemnic szachów jako narzędzia pomocnego w rozwoju (2)

W ostatnim czasie szachy ponownie zaczęły świecić. A jak to się stało? Takim meteorem na niebie okazał się serial Gambit królowej (na Netflixie pod nazwą Queen's Gambit). I co się okazuje, dziesiątki tysięcy ludzi na świecie chcą się dowiedzieć czym są szachy i dlaczego są uważane za coś naprawdę wartościowego, oraz co dzięki nim można osiągnąć. Jeśli jest zainteresowanie, to również stanowi to doskonałą okazję ku temu, aby przybliżyć je znacznie bardziej - zwłaszcza tym, którzy jeszcze nie mieli bliższego kontaktu z nimi. A nieskromnie dodam, że szachami zajmuję się niemal ćwierć wieku, więc jestem przekonany, że trochę na ich temat wiem, bo dużo czytałem, słuchałem, pisałem, analizowałem i oglądałem.
 

Kadr ze znakomitego serialu Queen's Gambit - czyli po polsku Gambit Królowej (Netflix)
 
Tym razem spróbujmy odpowiedzieć na kilkanaście pytań szachowych, które również wiążą się z serialem Gambit królowej (na Netflixie pod nazwą Queen's Gambit). Mam nadzieję, że będą one nie tylko gotową odpowiedzią, ale przede wszystkim inspiracją i zachętą do tego, aby samodzielnie poszukiwać odpowiedzi oraz zastanawiać się nad tym co zostało przekazane. Dodam, że staram się dobierać pytania w taki sposób, aby były nie tylko ciekawe, ale również wartościowe dla osób niekoniecznie zajmujących się szachami na co dzień. Mam nadzieję, że kolejna porcja szachowej strawy będzie ciepło przyjęta. Przy okazji chcę podkreślić, że długość odpowiedzi nie jest zależna od pytania, lecz raczej od tego co mam obecnie w głowie i czym chcę się podzielić. Niektóre pytania mają naprawdę duża głębię, więc będziemy je zgłębiać je w kolejnych odsłonach.

No to lecimy z kolejną porcją, tak aby zaspokoić ciekawość i być może wywołać kolejne wątki, które mogą być tajemnicami jakie będziemy odkrywać niebawem.


Pytanie 13: Po czym poznać, że Beth ma talent do szachów?

Otóż w momencie, gdy w pierwszym odcinku jest scena w której w klasie nauczycielka daje z matematyki różne testy dla całej klasy... Beth z mowy ciała nauczycielki, która podeszła do niej i zapytała czy już skończyła prace, biorąc testy do ręki widoczne jest ogromne zaskoczenie. Podejrzewam, że rozwiązała bezbłędnie wszystkie zadania, bo nie stanowiły dla niej żadnego wyzwania. Jeśli dodamy do tego hipotezę związaną z tym, że prawdopodobnie rozwiązała wszystkie zadania w ciągu kilku minut (a na test była przewidziana cała lekcja), to już mamy wskazówkę skąd talent, który mógł się objawić, gdy pojawi się odpowiednia możliwość – niejako talent do szachów.

Co jeszcze na to wskazuje? Otóż Beth wychodząc zmoczyć gąbkę, idzie do piwnicy, gdzie widzi pana Scheibela, który studiuje szachowe ruchy na szachownicy. Doskonale widać, że Beth zostaje niemal przyciągnięta poprzez magiczne figurki. Jest to pewnego rodzaju uaktywnienie ciekawości, którą wyzwoliły szachowe drewniane figurki, a Beth tylko na to czekała.

Warto zaznaczyć, że jej mama napisała pracę doktorską z matematyki (uniwersytet w Cornell), którą widzimy, gdy matka postanawia spalić różne rzeczy, a w międzyczasie jej córka Beth, bierze do ręki jej pracę doktorską. To sugeruje, że mogła się obracać wokół pasji matki, a do tego również była zachęcana do głębokich przemyśleń. To rzecz jasna wraz z dobrymi genami może być znakomitym materiałem do wchłaniania abstrakcyjnych idei, a takowe właśnie występują w szachach.

Poza tym mając do wyboru śpiewanie pieśni religijnych, ucieka się do drobnego podstępu, tak aby wyjść do piwnicy i zobaczyć co się dalej będzie działo z tymi magicznymi figurkami pana Scheibela. Nie chce wracać do klasy i chce wiedzieć jak się nazywa gra w którą w piwnicy stale godzinami studiuje pan Scheibel. Dodatkowo wychodzi to, że Beth bardziej woli towarzystwo obiektów wokół niej, aniżeli ludzi. Zwłaszcza jeśli śpiewanie w kaplicy pieśni nie jest dla niej w żaden sposób interesujące w porównaniu z szachami. Dostrzegamy w pierwszym odcinku także to, że figury przesuwane przez dozorcę, który wyraźnie się skupia nad tym czym się zajmuje... z pewnością jest zarówno dla niego jak i dla Beth – bardzo wciągające.

W nocy leżąc w łóżku wyobraża sobie (wizualizuje) ruch poszczególnych figur oraz analizuje to co się z nimi dzieje. Po raz pierwszy widać, w jaki sposób widzi figury i pionki na suficie wraz z szachownicą, która jest dla nich tłem. Jeśli ktoś nie może zasnąć bez tego, aby obcować z szachami, to jest to wyraźny znak ku temu, że szachy mogą być dla niego (dla niej) czymś ważnym.


Pytanie 14: Czy rozpoczęcie nauki gry w szachy w wieku 12, 15, 20 lub 30, 40, 50 lat oznacza, że już nigdy nie będę dobrze grać w tę grę?

To jest właśnie pytanie, które słyszę wielokrotnie i za każdym razem pytam co to znaczy grać dobrze. Zwykle bardzo dobry poziom amatorski może osiągnąć około 70-90% tych, którzy zaczynają przygodę z szachami. Warunkiem jest oczywiście to, aby na pewien czas poświęcić się szachom, bo szachy są naprawdę wymagające. Do tego od ostatnich kilku lat konkurencja jest coraz większa, zaś rywalizacja znacznie bardziej zacięta. Zwłaszcza dlatego, że mamy możliwość rozgrywania dziesiątek tysięcy partii z niemal niezliczoną liczbą przeciwników. A jeśli dodać do tego również ogromne zasoby szachowe służące do treningu oraz podwyższania swojego zrozumienia szachów oraz poziomu, to wszystko powinno być znacznie bardziej zrozumiałe. Jeszcze 20-25 lat temu dostęp do informacji był raczej dość skromny (generalnie książki i pojedyncze programy), a dziś mamy niemal szachowy raj.


Pytanie 15: Jak dobry jesteś w szachach Tomaszu? Ilu losowo wybranych ludzi, którzy chcieli zagrać z tobą byłbyś w stanie pokonać w meczu?

Myślę, że po 25 latach zajmowania się szachami i rozegraniu ponad 250 tysięcy partii w sieci oraz uczestnictwa w ponad 200 turniejach szachowych w realu, mój poziom jest już naprawdę poważny. Nie jest to profesjonalna gra w szachy, ale zdecydowanie dosyć silna gra na poziomie „zaawansowanego szachowego amatora (pasjonata)”. Jak silny obecnie jestem w szachach? Myślę, że statystyki mogą tutaj pokazać nieco lepiej to, że nie należę do chłopców do bicia i na 100 losowo wybranych przeciwników byłbym w stanie w meczu pokonać około 92-95 z nich. Tak, tylko około 5-8 osób byłoby w stanie stawić taki opór, abym nie był w stanie ich pokonać (mecz zakończyłby się remisem lub moją przegraną). W zależności od tego jakie tempo gry weźmiemy pod uwagę, moje wyniki są w przedziale 1,4-4,5% najlepszych zawodników (dane z serwisu szachowego Lichess).
 
Tak, w przypadku gdy jestem zmuszony pokazać na co mnie stać jestem w stanie dość poważnie kąsać na szachownicy. Dopiero w przypadku bardzo silnych zawodników turniejowych (mam na myśli zawodników od poziomu pierwszej kategorii w górę) zaczynam przypominam grzecznego kotka, a nie bardzo niebezpiecznego tygrysa.








Pytanie 16: Czy naprawdę jesteś taki dobry w szachach czy tylko się chwalisz? A może tak ci się tylko wydaje?

Myślę, że nie tylko mi się tak wydaje, bo świadczą o tym uzyskiwane wyniki (mam na myśli szachy online). Przykładowo w turniejach organizowanych na innym serwisie szachowych (chesscom, największy na świecie), ostatnio w ramach testów dokonałem takiego oto wyczynu. Na 1017 graczy biorących udział w takim turnieju (odbywają się one non-stop) po prostu uciekłem wszystkim i zająłem pierwsze miejsce. I co ciekawe na dwóch kolejnych miejscach za mną zawodnicy rankingiem przewyższający mnie o 200 do 400 punktów rankingowych (można powiedzieć, że o co najmniej jedną klasę silniejsi ode mnie).



Przekładając na nieco prostszy język: w ciągu 60 minutowego turnieju online typu Arena (po zakończonej partii gramy natychmiast kolejną z tymi, którzy są dostępni do gry) granego tempem 3+0 (trzy minuty na partię dla każdego zawodnika, bez dodawanego czasu po każdym ruchu), wycisnąłem najwięcej punktów, więc zostałem jego zwycięzcą. Od razu dodam, że nie jest to proste bo wymaga absolutnie maksymalnego skupienia od pierwszej minuty do ostatniej sekundy! A jak widać z tabeli chętnych na pierwsze miejsce jest naprawdę wielu.

Mogę dodać, że moja gra w szachach powolnych (gdzie czas na partie to co najmniej 30 minut na partię) jest niestety trochę słabsza, ponieważ nie mam tak dużej cierpliwości jak też wytrwałości, aby być w stanie rozgrywać tak długie partie (długie w porównaniu do tych 5, 10 czy 15 minutowych). Niemniej uważam, że w szachy potrafię dość dobrze sobie radzić. Mogę w tajemnicy powiedzieć, że niektórzy szachowi streamerzy z serwisu Twitch już się o tym przekonali wielokrotnie i wiedzą, że Tomasz nie należy do grupy chłopców do bicia, tylko tych z którymi trzeba się na szachownicy liczyć… albo uczyć się przegrywać.


Pytanie 17: Dlaczego Beth Harmon z serialu Gambit Królowej osiągnęła tak niesamowicie wysoki poziom?

Było ku temu kilka powodów. Pierwszym z nich był ten, że trafiła na odpowiednią dziedzinę aktywności w której mogła się wykazać. Kolejnym było to, że miała odpowiednie zasoby oraz wsparcie, aby być w stanie zajść daleko. Następny powód jest taki, że wchłaniała szachy i nimi oddychała, co widać z momencie gdy na zajęciach (w sierocińcu) pilnie studiuje książkę od dozorcy. A jak do tego dołożymy dobre geny i warunki w jakich wzrastała, to wszystko zaczyna ładnie układać się w całość.

Dobrze jest wspomnieć, że nie wszyscy robią tak wielkie postępy w tak krótkim czasie. W tym serialu chodziło o pokazanie różnych wątków, więc warto o tym pamiętać. Zwykle postępy niemal wszystkich szachistów nie są tak spektakularne. Wyjątki stanowią dzieci, które naprawdę mają bardzo duży potencjał i są odpowiednio ukierunkowywane jak też wspierane w procesie szachowego rozwoju. Zwykle na początkowym etapie takim wsparciem są rodzice (najczęściej ojciec gra kluczową rolę), a potem natychmiast konieczne jest wsparcie ze strony profesjonalisty – trenera lub instruktora szachowego. W kolejnej odsłonie powiemy sobie o kobiecym geniuszu, który kilkadziesiąt lat temu zawojował szachowy świat – siostrach Polgar.


Pytanie 18: A co mam zrobić jeśli mam dziecko, które wykazuje zainteresowanie różnymi aktywnościami o charakterze intelektualnym?

Tutaj odpowiedź nie jest zbyt prosta, ale myślę, że możemy co nieco omówić to zagadnienie. Mianowicie najważniejsze jest zrozumienie tego, że każde dziecko jest inne i każde z nich ma inne możliwości, potrzeby oraz charakter. Dodatkowo nie ma jedynego idealnego sposobu rozwijania intelektu. Przykładowo: jedno dziecko będzie znakomicie radziło sobie z tworzeniem i rozwiązywaniem zadań z matematyki, inne eksperymentowało w przypadku różnych obiektów (fizyka i chemia), zaś kolejne będzie chciało odkrywać i rozwijać swój potencjał za pomocą różnych gier. Jeśli weźmiemy do tego możliwość rozwoju intelektu oraz rywalizowania, to szachy niejako są jednym z najbardziej znanych narzędzi do tego. Warto pamiętać, że nie jest ani najlepsze ani jedyne. Są po prostu tym co z nimi zrobimy. Równie dobrze dziecko może się rozwijać projektując lub budując różne obiekty – samoloty, budynki, czołgi czy też rakiety albo inne pojazdy.

Jeśli jednak dziecko będzie miało możliwość zapoznać się z szachami i ich spróbować, to zwykle bardzo szybko będziemy wiedzieli na ile są one dla niego odpowiednie. Dzieci, które wykazują się bardzo mocnymi właściwościami jeśli chodzi o logiczne myślenie, mają tendencję do tego, aby niejako wchłaniać szachy. Bardziej pytaniem będzie to na ile będą świadome i chętne do tego, aby zdrowo zatracić się w szachach i wycisnąć z siebie tyle ile tylko możliwe. A obecnie dość łatwo jest znaleźć osoby, które zajmują się pomaganiem w rozwoju szachowym (trenerzy i instruktorzy szachowi), ponieważ mamy erę cyfrową i do tego komunikacja online jest na takim poziomie na jakim jeszcze nigdy nie była. Do tego także są potężne zasoby, więc wyzwaniem jest tak naprawdę to, aby w tym wszystkim się odnaleźć i być świadomym celu oraz możliwościami (sposobami, drogami) jakie prowadzą do jego realizacji.


Pytanie 19: Czy lepiej jest gdy dziecko rozwija swój potencjał za pomocą matematyki czy szachów? A może muzyka lub taniec?

Tak jak wcześniej wspomniałem, każde dziecko ma inny potencjał i w czym innym może być świetne. Jedne mają dryg do tańca lub muzyki, zaś inne do biegania, skakania czy też do pracy twórczej bądź intelektualnej (analitycznej).

Zwykle dzieci, które wykazują uzdolnienia logiczne i potrafią znakomicie dostrzegać zależności oraz myśleć niezależnie jak i zadawać trudne pytania oraz wyjaśniać rzeczywistość w zupełnie innych kategoriach (niż oczekiwane w stosunku do ich wieku), bardzo szybko poszukują czegoś w czym będą mogły się sprawdzić. Bardzo często widuję osoby zajmujące się ścisłymi dziedzinami (matematyka, fizyka, chemia, statystyka, czy też programowanie), które naturalnie odnajdują się w szachach. Zwykle wystarczy dać im po prostu okazję do tego, aby poznały szachy i zobaczyły w jaki sposób mogą dzięki nim nawiązywać kontakt z innymi ludźmi, którzy również widzą w szachach „coś więcej”. Potem to już tylko kwestia tego, aby wspierać dziecko w procesie rozwoju (szachowego), ale w mądry sposób. Chodzi o to, aby z jednej strony zapewniać dziecku to co niezbędne (szachy, literatura, programy, możliwość uczestnictwa w turniejach, dostęp do trenera, itp.), a z drugiej wymagać od niego tego, aby na bazie tej inwestycji pokazywały, że mają one sens. Nie chodzi o to, aby z dziecka zrobić emocjonalnego niewolnika, lecz raczej o to, aby dziecko miało poczucie odpowiedzialności za to czym się zajmuje. Jeśli nie czuje przysłowiowego bluesa, wówczas lepiej jest po prostu nie inwestować w szachy, lecz znaleźć coś co dziecku będzie pasowało i w czym się chce odnajdywać i realizować. I czy to będzie pianino, malowanie, sztuka, grafika, bieganie, śpiewanie czy też inne aktywności, to tak naprawdę nie ma znaczenia. Znaczenie ma tylko to, aby dziecko czuło, że zajmuje się czymś co dla niego jest ważne, wartościowe i dające możliwość realizacji swojego potencjału. Tylko tyle, a zarazem aż tyle.


Pytanie 20: Czy bez studiowania szachów, czytania książek i rozwiązywania zadań da się dojść do dobrego poziomu?

Znakomite pytanie, które również bardzo często się przewija. Dawniej wydawało mi się dość naiwne, ale wydaje mi się, że dziś widzę intencje tych, którzy takie pytanie zadają. Dlatego wierzę w to, że to pytanie jest naprawdę ważne i postaram się nieco bardziej wniknąć w jego istotę.

Z jednej strony uważam, że nie da się dojść do wysokiego poziomu bez studiowania szachów, czytania książek i rozwiązywania zadań, ponieważ logiczne jak też zdroworozsądkowe jest to bez pracy nie ma kołaczy, czy też trening czyni mistrza. I nie ma tutaj tak naprawdę znaczenia czy chodzi o matematykę, szachy, pianino, śpiewanie, bieganie czy rysowanie albo malowanie. Nie ćwiczysz – twój rozwój niejako stoi w miejscu.

Jednak trzeba wziąć pod uwagę jeszcze jedną szalenie istotną kwestię. Mianowicie – obecnie pytanie o to w jaki sposób można trenować jest nieco inne. Czemu? Otóż chociażby dlatego, że mamy bardzo efektywne narzędzia i zasoby do dyspozycji. O co chodzi? Mam na myśli to, że zamiast czytać książkę szachową, można wykorzystać do tego trenera, który będzie nam podawał najważniejsze wnioski z lektury tej pozycji. W ten sposób oszczędzamy czas i energię, które możemy poświęcić na indywidualny trening. Poza tym za pomocą programów szachowych możemy przejrzeć powiedzmy 200 partii w ciągu jednego dnia. Natomiast jeszcze 30-40 lat temu musielibyśmy na to samo ćwiczenie poświęcić powiedzmy 2 lub 3 tygodnie, bo musielibyśmy ustawiać i przestawiać szachowe figurki na realnej szachownicy. Obecnie możemy zrobić to kilkanaście razy szybciej za pomocą programów, które mogą obsługiwać miliony partii zapisane w bazach, które mamy na swoim komputerze (lub w chmurze).

Z drugiej strony wiele osób pyta czy musi czytywać książki, które według nich są albo trudne albo nudne… albo nie mają czasu na tego typu aktywność. I tutaj okazuje się, że część zawodników nie lubi studiować debiutów, inni końcówek, jeszcze inni pozycji z tak zwanej gry środkowej. Zdecydowana większość amatorów szachowych zgadza się jedynie na to, aby ćwiczyć rozwiązywanie zadań szachowych zwanych treningiem taktyki. Pytanie czy tego typu ćwiczenia sprawią, że można zajść wysoko? A może bardzo wysoko? Jeden z profesorów zadał mi pytanie o to czy to, że nie był w stanie osiągnąć wysokiego szachowego poziomu wynikało z tego, że nie ćwiczył debiutów. Tutaj trudno jest odpowiedź jednoznacznie, bo mówiąc naukowo – mam za mało danych. Podejrzewam, że jeśli osiągnięty poziom był na tyle wysoki, że bez nauki debiutów poziom nie mógł rosnąć dalej w tym samym tempie, wówczas tak – Wojciechu siadamy do debiutów oraz uczymy się ich, aby nie hamować rozwoju. Trudno jest bowiem przybiec na metę w pierwszej trójce, gdy na starcie zostaniemy na tyle w blokach, że potem gonitwa na całym dystansie będzie tylko gonieniem, aby zmieścić się w pierwszej dziesiątce. Z drugiej strony można grać naprawdę przyzwoicie bez uczenia się debiutów na pamięć. Wystarczy tylko rozumieć to co chce się osiągnąć i w jaki sposób do tego zmierzać. Mówiąc fachowo, trzeba wiedzieć jakiego typu pozycje po debiucie będą dla nas sensowne, abyśmy mogli na ich podstawie dalej je rozwijać. Temu często służą tak zwane systemy debiutowe. Czyli pewne struktury do których zmierzamy, bez poświęcania setek godzin na to, aby uczyć się kilkuset wariantów mających po kilkanaście rozgałęzień (to właśnie tego się tak bardzo boją i nienawidzą amatorzy). Z trzeciej strony zapytajmy się samych siebie – czy gdyby nauka o mózgu nie była tak fascynująca, to czy szachy nie dostałyby więcej czasu oraz bardziej profesjonalnego wsparcia? Przecież dojście do poziomu profesora wymagało kilkunastu lat poświęcenia, prawda profesorze? To samo właśnie robią zawodowi szachiści, którzy chcą być „naukowymi szachistami”. Mam nadzieję, że teraz ten temat jest już znacznie jaśniejszy.

No i jeszcze jeden wątek, aby to wszystko miało ręce i nogi. W szachach chodzi o to, aby wybierać najlepsze (lub wystarczająco dobre) rozwiązania na podstawie tego co przed nami. Im więcej wartościowej wiedzy będziemy mieli na danym (każdym) poziomie, tym łatwiej będzie nam się orientować w tym co i dlaczego musimy zagrać. Przykładowo w moim przypadku poświęciłem kilkadziesiąt godzin na naukę różnych końcówek (głównie wieżowych), które w początkowym okresie mojego rozwoju nie były zbyt istotne. Teraz jednak dzięki ich znajomości ogrywam zawodników, którzy nie do końca wiedzą co trzeba zagrać i do czego dążyć. No dobra, ale czy nie można tego samego wymyślić przy desce? Teoretycznie można, ale w praktyce rzadko kiedy to działa. Dlaczego? Otóż przede wszystkim dlatego, że skala trudności zwykle bywa naprawdę wysoka. Natomiast drugim elementem jest to, że nie mamy zbyt dużo czasu na analizę i nie możemy cofać figurek (w procesie treningu oczywiście możemy i nawet musimy). I jeśli dodamy do siebie te powody (elementy), wówczas widzimy, że zwykle wygrywa ten, który jest po prostu przygotowany. A jak daleko niekiedy trzeba przewidywać? Bywają końcówki w których trzeba znać pewne konkretne pozycje, a do nich prowadzi zwykle 8, 10, 15, 20 a niekiedy i 40 ruchów. I w procesie takiej drogi 30-40 ruchowej wystarczy tylko jeden zły ruch, który zaprzepaści całość wykonanej pracy, aby uzyskać remis lub wygrać daną pozycję.

Podsumowując, jeśli ktoś nie jest szachowym geniuszem i dostrzega bardzo wiele zależności na szachownicy i to na głębokim poziomie… to jednak zalecam dodatkową pracę nad szachami. Od nas zależy to czy będzie ona wykonana z pomocą trenera czy też samodzielnie będziemy realizowali trening. Tak czy inaczej praca musi zostać wykonana – tutaj nie wymyślono nic oryginalnego od ostatnich co najmniej dwóch tysięcy lat. Zmieniły się jedynie możliwości – mamy narzędzia dużo bardziej efektywne aniżeli pocieranie o siebie pionków (przez pół dnia), aby wreszcie rozpalić ogień (na szachownicy).


Pytanie 21: Dlaczego tak mało dziewcząt i kobiet grywa w szachy?

Kolejnym powodem dla którego stosunkowo niewiele dziewcząt i kobiet uczestniczy w szachach jest stereotyp związany z szachami. Z czym się on wiąże? Otóż zwykle uważa się, że szachy są męskie, bo wymagają wysokiej inteligencji i najlepiej, aby zajmowali się nimi naukowcy oraz programiści jak też matematycy. Owszem, wszystkie wymienione grupy świetnie odnajdują się w świecie szachowym, ale nie oznacza to, że inni nie mogą obok nich również funkcjonować. W przypadku dziewcząt dużym problemem jest to, że stanowczo zbyt często wielu ludzi (rodziców) uważa, że „lepiej poszukajmy coś bardziej odpowiedniego dla naszej córki”. Na szczęście powoli się to zmienia, co oczywiście bardzo mnie cieszy. Przy okazji warto zaznaczyć, że pokutuje również dziwna moralność, która z jednej strony mówi, że „dajmy naszej córce spróbować szachów”, zaś z drugiej „jak ci nie wychodzi to nic się nie przejmuj”. W przypadku chłopców sprawa tak nie wygląda, bo mają dość prosty komunikat – albo dajesz z siebie w szachach wszystko na co cię stać, albo szukamy innych możliwości (np. piłka nożna). Wyobraźmy sobie taką sytuację w matematyce. Tomasz musi rozwiązywać zadania szachowe przez 6 godzin na każdym weekendzie albo kończy się jego szachowa kariera, zaś zdolna Agata jeśli nie zrobi kilku zadań codziennie, to zostawiamy matematykę, „bo ona nie jest dla ciebie”. Czy to ma sens? Nie!!! Agata codziennie po kilka godzin nie tylko rozwiązuje z uczniami zadania matematyczne, ale także stale dodatkowo opracowuje kolejne materiały na lekcje w szkole, szkolenia nauczycieli czy też do przygotowywania na konkurs z matematyki. No i po 10 czy 15 latach takiej pracy, która jest poświęceniem… jest mistrzynią matematyczną. Z kolei Tomasz woli wolniejsze tempo, więc zamiast poświęcić się szachom na 10 lat, wybiera dłuższą ścieżkę, więc osiąga podobny poziom (tyle, że w szachach), ale nie po 10 czy 15 latach, lecz dopiero po 25.

Jaki zatem wniosek? Jeśli chcemy, aby szachy były także dla dziewcząt i kobiet dobrym narzędziem rozwoju (przede wszystkim umysłu), to dajmy im podejście profesjonalne i na tej podstawie niechaj zdecydują czy chcą się w nich odnajdywać i poświęcić na pewien czas, czy też to zupełnie nie jest dla nich i chcą się realizować w innych obszarach. I od razu dodam, że nie chodzi o to, aby nagle miliony kobiet zaczęło grać w szachy oraz studiowało literaturę szachową po kilka godzin dziennie, tylko po prostu dajmy dziewczynkom (i kobietom) takie same szanse. Inaczej nadal będziemy widzieli przepaść między obiema płciami i będziemy się dziwić, że kobiety nie mają możliwości rozwoju za pomocą szachów. A przecież mogą i powinny taką szansę mieć!


Pytanie 22: Czy w przypadku bohaterki Beth Harmon jest możliwy tak szybki progres (postęp)?

Nie, tak szybki postęp jaki widzimy w serialu nie jest możliwy. Warto wziąć pod uwagę kilka istotnych wątków. Jednym z nich jest pokazanie tego, że Beth wchłania szachy jak odkurzacz, a z drugiej – bez pracy nie ma odpowiednich efektów. Jednak sytuacja w której Beth przegrywa z Benem wszystkie partie, bo nie ma profesjonalnej wiedzy szachowej, a potem młóci trzech zawodników, którzy nie są amatorami… w sensie gry jednoczesnej i to w formie tak zwanego blitza – tak, to już jest fikcja. Nie tyle fikcja, że tak szybko zrobiła (można zrobić) tak ogromny postęp, lecz dodatkowo nikt na świecie nie jest w stanie ogrywać bardzo silnych profesjonalnych zawodników grając na trzech szachownicach w tak krótkim czasie. Gdyby to był czas po 20-30 minut dla Beth, a jej przeciwnicy mieliby 15-20 minut, wówczas miałoby to jeszcze pewien sens (jest to możliwe). Jednak szybkość z jaką Beth zrobiła postęp, to już fikcja, którą ogląda się dość wygodnie, bo niewiele osób ma świadomość ile to jest godzin ciężkiej pracy. Zakładając że Beth jest utalentowana i pracuje naprawdę ciężko nad szachami, to byłaby w stanie zrobić coś podobnego, ale po około 3-5 latach poświęcenia. To mniej więcej tak jakby 8-latek był w stanie rozwiązać arkusz egzaminu ósmoklasisty na poziomie 30%, a potem miesiąc później maturę rozszerzoną na poziomie 90% lub wyżej. Wygląda na trochę zbyt dużą abstrakcję, prawda?


Pytanie 23: Jakie cechy charakteru powinno się mieć, żeby osiągnąć sukces w szachach?

Szachy wymagają kilku istotnych cech, które przybliżają do osiągnięcia w nich sukcesu. Wiele z tych cech jest wspólnych dla innych dziedzin, co raczej nie powinno dziwić. A więc powiedzmy sobie o tych cechach.

Pierwsza cecha to wytrwałość oraz umiejętność pracowania w dłuższej perspektywie. Chodzi o to, że zwykle sukces w szachach nie osiąga się po tygodniu, miesiącu czy roku, lecz 5, 10 czy 15 latach. Dlatego jeśli ktoś nie czuje szachów i nie są one dla niego ważne, to nie osiągnie w nich sukcesu. Tutaj nie ma drogi na skróty. Większość zawodników, którzy grają w szachy na poziomie profesjonalnym, po prostu codziennie zajmuje się szachami, ale nie tylko graniem, lecz również treningiem. Bez tego nie ma możliwości osiągnięcia wysokiego poziomu.

Drugą cechą niezbędną do szachowego sukcesu jest wysoki poziom ambicji – czyli niejako rywalizacji ze sobą. Stawanie sobie celów, które są wysokie, a jednocześnie realne. Taka osoba wie, że będzie musiała poświęcić część swojego życia na to, aby dojść do poziomu do którego nie dojdzie około 95% populacji. Zwykle takie osoby zdają sobie sprawę z tego, że jest to kilkunastoletnia droga, którą trzeba podzielić na etapy jak też realizować poszczególne cele cząstkowe, aby wypełnić cel główny.

Trzecia cecha to ta związana z myśleniem logicznym i krytycznym. Osoba, która nie ma pewnych minimalnych umiejętności w tym zakresie, nie osiągnie wysokiego poziomu szachowego. Liczba poświęconych godzin nie będzie mieć wówczas większego znaczenia. Stąd właśnie u osób z zespołem Aspergera szachy mogą być doskonałym narzędziem w którym będą się odnajdować. Tak samo osoby, które wykazują się niezwykłymi umiejętnościami rozumowania (zwykle widoczne najwcześniej w matematyce) są w stanie bardzo szybko wyciskać szachowe sztangi, dzięki którym budują swoją szachową siłę. A potem przekładają ją na kolejne poziomy.

Czwarta cecha to umiejętność radzenia sobie z porażkami, stresem oraz dobre zdrowie. W przypadku tej cechy konieczne jest to, aby zrozumieć, że przegrane partie są absolutnie niezbędne do tego, aby móc wyciągać wnioski, a na ich bazie – polepszać swój poziom gry. Bywają przypadki w których osoby nie są w stanie zaakceptować przegranych, więc to ich hamuje w rozwoju szachowym. Co do kwestii zdrowia to oczywiście też jest to niejako oczywiste, że osoby, które mają poważne problemy zdrowotne nie będą w stanie osiągnąć wysokiego poziomu gry. Zwłaszcza dlatego, że w przypadku rywalizacji turniejowej, konieczna jest umiejętność nie tylko dobrego zarządzania czasem, ale także i stresem. Napięcie jakie towarzyszy na poziomie profesjonalnym jest tak duże, że bardzo często zawodnicy nie są w stanie w nocy zasnąć i wypocząć. To rzecz jasna skutkuje tym, że potem w kolejnej partii (zwykle następnego dnia) nie są na tyle zregenerowani, żeby zagrać na odpowiednio wysokim poziomie.

Można powiedzieć, że to są te niezbędne cechy bez których nie ma możliwości osiągania sukcesu szachowego. Przy czym sukces szachowy definiujemy w tym przypadku osiągnięcie poziomu profesjonalnego – przynajmniej najniższego tytułu szachowego (obecnie jest to poziom kandydata na mistrza). Nie muszę tutaj dodawać, że również dobrze byłoby, aby osoba chcąca profesjonalnie zajmować się szachami miała wsparcie w zakresie finansowym, bo przykładowo roczny koszt szachowego szkolenia na poziomie zawodowym to naprawdę spory wydatek – około 60 do 80 tysięcy złotych (odpowiednik 2,5 rocznego średniego wynagrodzenia).


Pytanie 24: Ile ruchów do przodu trzeba przewidywać w szachach?

Pytanie, które niemal zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Dlaczego? Otóż dlatego, że można na nie najkrócej odpowiedzieć – to zależy od pozycji. A ta odpowiedź jest tym bardziej kuriozalna, że praktycznie na każde szachowe można w ten sposób udzielić odpowiedzi.

Jeśli natomiast chodzi o odpowiedź nieco bardziej konkretną, to rzeczywiście zależy to od pozycji. Bywają pozycje w których wystarczy przewidywać na 1-2 ruchy do przodu, ale jeśli są pozycje kluczowe, wówczas niekiedy nawet konieczne jest przewidywanie na 5, 8, 10 czy nawet 15-20 ruchów do przodu. Jednak tak głębokie przewidywania zwykle są bardzo rzadkie. A dodatkowo im głębiej dany zawodnik „zagląda” w szachownicy, tym zwykle jest to łatwiejsze zadanie. To mniej więcej tak jakby zapytać w jaki sposób policzyć sumę liczb od 1 do 100, które powiększają się o jeden. Teoretycznie zadanie wygląda na karkołomne (bez kalkulatora oczywiście), ale w praktyce wystarczy tylko znać wzór na sumę ciągu arytmetycznego… albo wymyślić go przy szachownicy.

W szachach tak naprawdę kluczem nie jest samo przewidywanie daleko i głęboko, lecz raczej wybieranie tych dróg, które dają nam najlepsze możliwości. Inaczej mówiąc, lepiej jest przewidywać na 2-3 ruchy do przodu, ale za każdym razem we właściwym kierunku. Oczywiście jest to bardzo trudne wyzwanie i można powiedzieć, że pewna sztuka, ale właśnie cały szkopuł polega na tym, aby wybierać najbezpieczniejsze drogi w kierunku szczytu (sukcesu). W dużym przybliżeniu można powiedzieć, że jest to coś takiego jak w matematyce umiejętność nieświadomego odrzucania zupełnie błędnych rozwiązań czy też dróg. W badaniach okazuje się, że profesjonalni szachiści nie widzą pewnych rozwiązań, które rozważają amatorzy. Oni po prostu widzą „w dobrym kierunku”. Stąd właśnie ich zdolność do tego, aby bardzo szybko rozgrywać partie na bardzo wysokim poziomie. Mają już tak wytrenowany umysł, że wiedzą jakiego typu pozycje są dobre, a które będą złe czy wręcz przegrane. No i odsiewają te przegrane i słabe, a skupiają się na docieraniu do dobrych i wygranych. To w takim telegraficznym skrócie.

Ogólnie mówiąc, szachista który gra partie na poważnym poziomie, skupia się na tym, aby wyszukiwać ruchy, które są obiecujące (dobre), a nie na tym, aby głęboko przekopywać szachownicę i warianty, które w głowie powodują mętlik. Owszem bywają szachiści, których określa się mianem „kalkulatorów”, ale zwykle bez umiejętności związanych ze strategią oraz oceną jakości uzyskiwanych pozycji… zatrzymują się na pewnym poziomie i dalej nie przechodzą. Łatwo ich poznać po tym, że gdy dzielą się swoim procesem myślenia, to rysują wiele strzałek i pokazują dziesiątki wariantów, które mogą powstać. Profesjonalni szachiści nie tracą energii na tego typu rzeczy, bo wiedzą, że chodzi o to, aby kopać w dobrym kierunku, a nie kopać wszystko wokół siebie co na drzewo nie ucieka.


I tym oto sposobem mamy za sobą kolejną porcję odpowiedzi na serię pytań. Oczywiście pytań jeszcze pozostało dość dużo, ale tak jak obiecałem – będziemy się nimi zajmować i coraz bardziej poszerzać naszą wiedzę związaną z szachami oraz szachowym światem. Naprawdę jest to fascynujący świat, bo bardzo wiele wątków się w nim zawiera. A co jeszcze jest świetne: coraz więcej osób garnie się do tego, aby poznać szachy i tajemnice które są w nich zawarte.

Pamiętajmy jeszcze o jednym istotnym szczególe. Im więcej uczymy się o szachach tym mniej wiemy. Niemniej jest to pozytywna wiadomość, nawet jeśli wydaje się nieco dziwna. Jeden z czołowych bardzo silnych szachistów stwierdził kiedyś, że jeśli ktoś uważa, że bardzo dużo rozumie z szachów, to tak naprawdę nie ma o nich kompletnie pojęcia.


Przy okazji jeśli jesteś zainteresowany kursem szachowym, który opracowałem, to poniżej załączam obrazek, na którym są niezbędne informacje, aby się z nim zapoznać. Wystarczy wejść na stronę szachy dla każdego (pisane łącznie), aby poczytać na temat tego co przygotowałem. Mam nadzieję, że chętni będą mogli mieć dostęp do znakomitego narzędzia, które pozwoli każdemu bezpiecznie i pewnie rozpocząć przygodę z procesem szachowego szkolenia.
 

 (kliknij aby powiększyć)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz