wtorek, 27 września 2016

Legendarna seria Józefa Sławina - podręczniki do treningu - od amatora do (arcy)mistrza (6)

Część piąta to kolejna publikacja (tak, to już tom piąty) klasycznej serii. Rozpoczyna ona drugi cykl kompleksowego programu szkolenia. Warto zatem przyjrzeć się jej zwartości i udzielić odpowiedzi na pytanie: co w niej znajdziemy?

Przednia i tylna okładka fantastycznej serii książek. Józef Sławin: Podręcznik i zbiór zadań (tom 5)

Przede wszystkim warto pamiętać, iż jest to nieparzysty tom, więc jest nim zbiór zadań. Akurat w tym woluminie jest jeszcze krótkie omówienie dodatkowych motywów taktycznych - o czym za chwilę. Mamy w sumie nieco ponad 1150 zadań ze wszystkich tematów taktyki, zaś szachowa praktyka to trzy cykle (w skali trudności A, B i C: po 252 pozycje na każdym etapie), a więc 756 zadań do rozwiązania.

W ramach teoretycznego omówienia sześciu motywów/tematów taktycznych mamy 93 przykłady. A jakie to tematy? Otóż są nimi: zniszczenie obrońcy (13), blokada pola (12), przesłona (16) oraz 20 przykładów z tematu zwolnienie i zajęcia pola lub linii. Po to, aby mieć także pojęcie o tym na czym polega rozbicie osłony króla jak też czym są remisowe kombinacje... autor przemycił jeszcze serię przykładów (odpowiednio po 20 i 12). Do tego obowiązkowa praktyka (jak kto woli - rozgrzewka), a więc 324 zadania (po omawianych motywach taktycznych).

Gdyby ktoś chciał dokładnie policzyć, to wychodzi nieco więcej niż 1150 zadań, gdyż 324 + 93 + 756 (3*252) daje razem 1173 zadania. Tak czy inaczej Józef Sławin nie oszczędza nas w tym, abyśmy szli trudną, lecz pewną drogą do mistrzostwa. Ktoś zapyta dlaczego? Odpowiem krótko: to znak firmowy tego znakomitego trenera i pedagoga - wymaga dużo, ale jednocześnie gwarantuje solidną wiedzę (w praktyce oznacza to podnoszenie poziomu umiejętności). Natomiast, gdy ktoś poważnie będzie traktował przerabianie (studiowanie) jego pozycji, wówczas ma gwarancję sukcesu. Coś za coś.

Książka podzielona jest na dwie części. Pierwsza część omawia taktyczne przykłady i typowe kombinacje natomiast druga to już praktyka szachowa, czyli test związany ze stopniem przyswojenia przez nas teorii. Ktoś może się nieco zdziwić i zapytać: "a dlaczego autor zaprezentował jedyne sześć motywów?". Odpowiedź jest oczywista: otóż dlatego, iż pozostałe cztery motywy przemycił w poprzedniej części (związanie, odciagnięcie, podwójne uderzenie i odkryty atak). W sumie zatem w 4 i 5 tomie omówił 10 motywów. Oczywiście nadal nie są to wszystkie obecnie znane, ale z całą pewnością można je określić jako najważniejsze i najczęściej spotykane w szachowych bitwach.

Tom piąty ma zaledwie 286 stron (z tego część pierwsza niecałe 120). I nie jest to żart, gdyż biorąc pod uwagę format książki (podobny do zeszytów w jakich piszą uczniowie w szkole) i to jak wiele wiedzy oraz zadań zostało przekazane... to naprawdę widać, że autor musiał nieźle pogłówkować, aby się z tym wyrobić. Na każdej stronie mamy po 6 diagramów i wszystkie z nich są dość czytelne. Jedyne co wygląda dla mnie nieco mało elegancko to wygląd bierek na diagramach - z pewnością przy dzisiejszych możliwościach można byłoby je poprawić na znacznie ładniejsze.

Oczywiście tak jak w poprzednich tomach autor daje podpowiedzi jak też (końcowe) rozwiązania. Warto podkreślić, że rozwiązania i komentarze do zadań są wystarczające. W nielicznych wypadkach poszerzyłbym niektóre z nich, ale to jedynie pewna kosmetyka. Natomiast co do błędów i/lub wzmocnień to sprawa jest dość jasna: tutaj jedynie w około 3-5% przypadków mogłoby być bardziej dopieszczone. Reszta jest tak dobra, że naprawdę nie sposób się do czegoś przyczepić.

I na koniec klasyczne pytanie: dla kogo przeznaczona jest ta książka?. Moim zdaniem zdecydowanie najwięcej skorzystają z tego tomu osoby, które rozumieją szachy na poziomie 3 kategorii lub bardzo słabej dwójki (1650-1750). Pomimo, że motywy same w sobie nie są trudne, to jednak dobrze jest mieć już nieco praktyki i przy okazji dużo wytrwałości w rozwiązywaniu zadań. Inaczej mówiąc: tę książkę (w znaczeniu zrozumienia jej zawartości) trzeba wchłonąć, aby potem bez problemów radzić sobie z kolejnymi tomami.

Ile czasu trzeba poświęcić, aby "łyknąć" tę książkę? Mnie zajęło to około 25-30 godzin, więc spokojnie wystarczy 2 lub 3 tygodnie solidnej pracy. Czy jednak jest to łatwa praca? To już zależy od tego jaki poziom taktycznego oka posiada zawodnik. Są tacy, którzy w mig potrafią odnaleźć strzały szachowe na desce, ale bywają również zawodnicy, którzy najpierw muszą się "wgryźć w deskę", aby zobaczyć niewidzialne dla innych połączenia.

Faktem jest, że ten tom (zbiór zadań) przerobiłem dość dawno temu (sierpień 2010: wówczas posiadałem słabą dwójkę), ale dobrze pamiętam momenty w których nad około 10% zadań musiałem się mocno nagłowić. Jednak dzięki takim ćwiczeniom powstała (a dokładniej powstaje) moja umiejętność dostrzegania 2-3 ruchowych taktycznych strzałów w ciągu kilku (czasami kilkunastu) sekund. Takie uderzenia trzeba po prostu widzieć bez zbytniego wysiłku. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, iż bez umiejętności skutecznego (a co za tym idzie szybkiego!) rozpoznawania taktyki nie da rady skutecznie (efektywnie) wspinać się po szachowej drabinie postępu. Ja w ciągu 10 lat przerobiłem kilkanaście tysięcy zadań (taktyka i kombinacje), więc obecnie moje taktyczne oko znacznie szybciej wychwytuje "czerwone punkty" na szachownicy. Temu właśnie służy ten zbiór zadań.

Jaką końcową ocenę wystawiam temu tomowi? (zbiorowi zadań). Jest to ocena 5/5+ (w skali od 1 do 6). Jedyne co bym poprawił to jakość (estetykę) diagramów oraz odrobinę część teoretyczną (zwłaszcza nieco szersze komentarze i we wszystkich tematach/motywach zbliżona ilość omawianych przykładów). Do tego jeszcze wydanie w języku angielskim na dobrym papierze (twarda okładka już jest)... i mamy kolejne cudo rodem z Quality Chess (najlepszego wydawnictwa szachowego na świecie). Wówczas z czystym sumieniem mógłbym za ten tom wystawić jedyną sensowną ocenę - czyli 6/6! (czytaj: sześć silnia - 1*2*3*4*5*6).

PS. Składamy serdeczne podziękowania dla Roberta Korpalskiego za ciepłe słowa (i podzielenie się swoimi pozytywnym wrażeniami oraz adresem) na temat tego amatorskiego bloga (w zasadzie to nie blog tylko dziennik/notatnik, ale słowo "blog" brzmi znaczniej bardziej dźwięcznie i elegancko). Być może dzięki temu działaniu kilka osób więcej będzie mogło mieć dostęp do treści, które są dostępne na tym dzienniku pokładowym. Być może ich zaciekawią a nawet niektóre z nich zadziwią, zaszokują czy wręcz zainspirują! Któż to wie?! :) Podpisano - dumni Profesorowie Thinker (Tomasz) i Mol (Paweł)

czwartek, 22 września 2016

W 1000 dni do poziomu 2000: część 11 - zmiana podejścia do niezbędnych elementów szachowego postępu

Od ostatniego wpisu w tej serii minęło prawie 9 miesięcy. Niemniej jak już pisałem: te wpisy mają wyłącznie na celu pokazanie tego co się sensownego (dobrego) dzieje - oczywiście o ile taka aktywność zachodzi. W tym wypadku myślę, że można odrobinę pokazać zmiany (podzielić się tym co się dzieje) i przy okazji krótko podyskutować nad tym dlaczego się pojawiły.

Wykres 1: Graficzne przedstawienie uzyskiwanych rankingów w roku 2016
(rok 2016 - okres 9 miesięcy; 119 partii)

Przede wszystkim od kwietnia do sierpnia widoczny jest dosyć spory spadek poziomu. Od wartości 2030 do 1845 czyli blisko 200 punktów! Oj tak, bywają czasami kompletnie nieoczekiwane i niespodziewane zdarzenia - także w szachach. Na pewno jednym z powodów był brak rozgrywania dłuższych partii oraz nadmierne granie zbyt szybkich pocisków (chodzi o tak zwane partie typu bullety, czyli minuta lub dwie dla każdego zawodnika).

Zobaczmy jednak co się dzieje od początku sierpnia do końca września. Następuje widoczny gołym okiem wzrost poziomu. I to dość znaczący, bo od 1845 do 2045 (obecnie) czyli "odrobione" 200 oczek straty sprzed kilku miesięcy.

Moje dawne jak i obecne braki są dość szerokie, więc tym samym trudno oczekiwać nie wiadomo jak dobrej gry. Pokrótce je przypomnę. Ostatnio najbardziej dotkliwymi były:

1. Brak umiejętności w zakresie poprawnego rozgrywania debiutu.
2. Brak zrozumienia istoty oraz umiejętności planowania.
3. Brak odpowiedniego (wysokiego) poziomu taktycznego.
4. Brak znajomości typowych planów gry.
5. Brak umiejętności skutecznego ataku.
6. Brak umiejętności realizowania przewagi.

A jak jest obecnie? Otóż pewne rzeczy zmieniają się we mnie i poziom frustracji oraz akceptacji pewnych stanów chyba ulega już przepełnieniu, więc coś pękło i pojawia się gruntowna zmiana. Jak bardzo zmieniam podejście do szachów? Zobaczmy.

1. Zaakceptowałem fakt, że debiuty trzeba dobrze (po)znać - zwłaszcza te, które stale grywamy w ważnych partiach. Trudno się mówi: jak trzeba je zgłębić to nie mam wyjścia (po 15 latach stwierdziłem, że rzeczywiście w moim wypadku tutaj leży duży kamień postępu, który świadomie zakopałem pod ziemią).

2. Z planowaniem jest już lepiej, ponieważ zaczynam zauważać nie tylko to co przeciwnik chce zrobić, ale także to co ja mam robić. I co najważniejsze: wziąłem sobie do serca mega ważną zasadę: to co robi przeciwnik to jego problem (zadanie) - TWOIM zadaniem jest realizacja tego co jest twoim celem (najważniejszym zadaniem). Wydaje się to banalne, ale zrozumienie tego chyba zaczyna kompletnie zmieniać moje spojrzenie na partię szachową. Już nie muszę czekać łaskawie na przeciwnika, aż się pomyli czy też w przypadku słabszych graczy - aż podstawi materiał a ja go sobie zabiorę. Obecnie wiem, że to na mnie spoczywa obowiązek (!) dotyczący tego, że to ja mam dyktować warunki gry na szachownicy. To co robi mój przeciwnik nie obchodzi mnie w ogóle - jedynie w przypadku dobrej gry z jego strony sprawia, że muszę brać nieustanne poprawki na moje plany. Niemniej staram się "nie patrzeć" (tzn. nie skupiać wyłącznie uwagi) na to co on chce zrobić, tylko na to co jest moim celem. Niektórzy nazywają to egoizmem a nawet egocentryzmem - taka kompletna koncentracja na sobie, ja, mnie i moje. Niemniej to ja mam wygrywać, a nie przeciwnik przegrywać. Niby subtelna zmiana, ale jakże znacząca!

3. Z poziomem taktycznym nadal jest problem, więc tutaj będą konieczne ćwiczenia. Powoli przyzwyczajam się do tej myśli i będę starał się na bieżąco polepszać taktykę i przede wszystkim unikał prostych podstawek. To bowiem one najszybciej i najskuteczniej zabijają każdą partię. Tutaj nie ma żadnego pola do dyskusji (ani tym bardziej do pobłażania).

4. Co do znajomości typowych planów gry, to będę się ich uczył na bazie debiutów, ataku oraz końcówek. Chcę wiedzieć i rozumieć jak w każdej z części szachowej twórczości - mają one zastosowanie i z czego wynikają. Wymaga to sporo pracy, ale coś za coś. Nie można być dobrym graczem (amatorem) mając zbyt duże zaległości (braki) w dowolnym zakresie szachowej wiedzy.

5. O ataku zaczynam się powoli uczyć i to chyba największe pole do popisu (zakładam, że z debiutu wyjdę bez strat z przyzwoitą pozycją). W moim bowiem wypadku atak to był raczej przypadek czy też niezamierzone działanie z mojej strony. Czasami była to absolutna konieczność, gdy przeciwnik mnie tak atakował, że nie pozostawało nic innego niż zacząć samemu grać "coś aktywnego". Brzmi to dziwnie, ale naprawdę bez umiejętności skutecznego ataku nie da się wygrywać partii szachowych. Przeciwnicy od pewnego poziomu już nie rozdają materiału na prawo i lewo... a i matów nie podstawiają bez specjalnego zaproszenia.

6. Ta umiejętność realizowania przewagi bierze się z powyższych. Tutaj muszę polepszyć przede wszystkim aktywną i dynamiczną grę (również na nierównym materiale) jak też poznać plany gry w grze środkowej jak i końcowej. Dzięki temu przestanę się frustrować szachami a zacznę w końcu oddychać niemal dowolną pozycją, którą przyjdzie mi rozgrywać. Różnica jest po prostu kolosalna. Mniej więcej taka jak umiejętność samodzielnego zbudowania domu bądź jego kupienia za pomocą wygranej dzięki przypadkowemu skreśleniu "dobrych" liczb w doskonale znanej grze w której można wygrywać w każdym tygodniu miliony.

Myślę, że to tyle na dzisiaj, bo nie chcę przeciągać pozytywnej wiadomości. Mam nadzieję, że kolejny mój artykuł będzie mógł już pokazywać linię trendu która stale (lub niemal cały czas) jest na poziomie 2000 lub wyżej. Nie ukrywam, że jest to dla mnie bardzo ważne zadanie, bowiem w końcu nastąpiłaby realizacja podpunktu drugiego, który brzmi prosto: "(stałe) utrzymywanie rankingu co najmniej 2000 na FICS w partiach standardowych". Pierwszy z nich został już dawno w pełni zrealizowany (chodziło o {jednorazowe} osiągnięcie rankingu 2000 na FICS w partiach standardowych w dniu 15 października 2012 roku).

Przede mną pozostaje do rozegrania kilkaset partii standardowych przeciwko zawodnikom 1900-2100. Jeśli nauczę się ich systematycznie pokonywać, wówczas coraz bliższe będzie osiągnięcie kolejnego celu, którym jest "zahaczenie" o ranking 2100 (na serwerze FICS). To jednak jeszcze przede mną, więc na razie najważniejsze jest dla mnie to, aby linia trendu na stałe wylądowała komfortowo na linii poziomu 2000 lub nieco wyżej.


EDIT: Być może będą chętni, aby poczytać o tym w jaki sposób będę chciał realizować powyższe tematy. Głównie będą to książki oraz gra partii klasycznych na FICS (przede wszystkim stawiam na partie ligowe, bo one mają odpowiednie tempo, różnych i przy okazji silnych przeciwników). To właśnie jest powodem, iż dodaję drugą część artykułu, aby uniknąć dziesiątek pytań o to jaką literaturę będę chciał wykorzystać do tego, aby zrobić "ostatni krok do poziomu pierwszej kategorii".


Do nauki gry środkowej posiadam kilka książek, więc tutaj jeszcze nie podjąłem decyzji co do konkretnego tytułu. Na pewno jednak będę musiał nauczyć się o pionach, centrum oraz liniach (ich otwieraniu i zajmowaniu oraz wykorzystywaniu). Ponadto oczywiście umiejętność poprawnej oceny pozycji, znajdowania planów dla obu stron i unikania prostych błędów.

A co z grą końcową? Otóż końcówki będę zgłębiał za pomocą pozycji napisanej przez Michała Szereszewskiego (podręcznik gry końcowej). Podobno jest to jedna z najczęściej polecanych (i dobrze ocenianych) książek dla zawodników poziomu 1800-2000, którzy chcą nauczyć się grać dobrze końcówki. Wychodzi na to, że ja jestem jednym z tych, którzy w końcu dorośli do tego tematu.

Do tego chcę w końcu przerobić tom 6 (zostało jeszcze tylko 120 stron), następnie tom 7 (zbiór zadań taktycznych poziom 1 kategorii) jak też jeszcze i tom 8 (gra pozycyjna wraz z końcówkami) klasycznego dla mnie dzieła Józefa Sławina.

Dlaczego akurat dzieła Sławina? Przede wszystkim dlatego, że pomimo, iż są one dla mnie trudne to dają mi coraz bardziej poprawny (głębszy) obraz gry szachowej. Tom piąty przerobiłem w sierpniu 2010 roku i około roku później niemal stanąłem na tym poziomie (a raczej zrozumieniu) gry. Za mną już pięć tomów. Planem jest zrealizowanie 6, 7 i 8. W tych tomach są zawarte praktycznie wszystkie tematy w których mocno kuleję, więc dlatego są one dla mnie tak cenne. Zmuszają do myślenia, poszukiwania, oceniania, wyciągania wniosków... i poszukiwania obaleń! A taka praca to właśnie efektywna praca (o niej mówił Anders Eriksson jako o "deliberate practice" czyli świadomym wysiłku), która niczym nie może być zastąpiona. Na przerobienie tych 3 tomów (2 tomy teorii i 1 tom zadań) daję sobie czas do lipca 2019 roku.

Dochodzi jeszcze przerabianie kombinacji. Te mam również zaplanowane i są nimi: 2000 zadań szachowych dla 1-2 kategorii (Cz.1, 2, 3 i 4), które w sumie dają 2000 zadań. Pewną część już przerobiłem (około 35-40% całości), ale pozostają właśnie te trudniejsze i bardziej wymagające zadania. I przy okazji także zadania z "Konkurs kombinacji" (część 4: końcówki), tak aby elementarne końcówki z daleka rozpoznawać. Tę książkę przerobiłem w około 70%, ale teraz kolej na to, aby pogłębić wiedzę i zrobić 95-100% poprawności (i zrozumienia idei).

Przy okazji będę chciał nauczyć się również solidnego ataku i tutaj mam kilka pozycji, ale na początek wezmę książkę, która omawia pozycje dla mnie zrozumiałe. Myślę, że będzie to coś o ataku jako ogólnej umiejętności, ale także o ataku na króla bo te tematy sprawiają mi największe trudności.

Od zaniechania gry w realu (lata 2011-2012) udało mi się zatrzymać regres i nieco sprawdzić moją wiedzę w praktyce dzięki rozegraniu około 220 partii ligowych (tempem 45+45) w okresie 6 lat (pierwszą partię ligową zagrałem w lipcu 2010 roku). Dalszy postęp będzie zatem związany z ciężką, wytrwałą i solidną pracą nad tymi pozycjami i rozgrywaniu wielu partii klasycznych na FICS (przede wszystkim liczę na partie ligowe, bo to w nich najwięcej dostaję wycisku a jednocześnie i lekcji od przeciwników). Tutaj nie ma ani wymówek ani możliwości zastąpienia rozgrywania partii czymkolwiek innym. Jedyna opcja, która u mnie kompletnie odpada to granie partii sparingowych z silnikiem. Tego jednak nie chcę i nie będę robił (bo nie tylko nie ma takiej potrzeby, ale przede wszystkim gra z żywym człowiekiem jest kompletnie inna niż z krzemowym mózgiem).

Te wszystkie tematy (czyli ich przerobienie) to niezbędne minimum, abym mógł realnie myśleć o wejściu na poziom 2100 (FICS) co będzie odzwierciedlało (słaby) poziom pierwszej kategorii. Jeśli będę gotowy na to, aby zobaczyć na ile moja wiedza oraz umiejętności są skuteczne wówczas wybiorę się na turniej klasyczny, aby to przetestować. Liczę na to, że 3 turnieje będą wystarczające, aby dwukrotnie osiągnąć w nich rankingu uzyskany na poziomie 2000 (lub wyżej). I myślę, że to prawdopodobnie będzie mój cel końcowy w szachach (na pewno w realu). Jeśli tego dokonam będę mógł powiedzieć, że po 20 latach w końcu sprawdziłem wiele sposobów, które nie działają i jeden, który na mnie się sprawdził. Czy tak się stanie? Pożyjemy, zobaczymy - trzymam kciuki, aby za kilka lat napisać, że miałem rację.

PS. Wiem, iż kilka osób nadal trzyma kciuki za mój przyszły sukces: dziękuję za wiarę w to, że w końcu się uda i mam nadzieję, że będzie kiedyś okazja spotkać się na żywo i wypić symboliczną lampkę wina oraz powspominać te czasy w których jeszcze nie wiedziałem jak się gra w szachy ;) :)