niedziela, 22 stycznia 2012

Repertuar debiutowy – luksus, konieczność czy też niezbędny obecnie element gry

Repertuar debiutowy – luksus, konieczność czy też niezbędny obecnie element gry*

Partia szachowa składa się najczęściej z 3 faz: debiut (otwarcie), gra środkowa i końcowa. Jeśli w debiucie nie uzyskamy pozycji co najmniej równej, wówczas będzie trzeba się bronić. Z kolei jeśli jakość rozegranego debiutu będzie niska, wówczas strata będzie na tyle duża, że konieczne będzie jej odrabianie na następnych etapach. Natomiast od poziomu 1700+ lub 1800+ granie pozycji w których jesteśmy na skraju przegranej mija się z celem. Dlatego konieczne wydaje się być grywanie takich (typów) pozycji, które dobrze nam leżą, czujemy się w nich pewnie, komfortowo oraz wiemy co trzeba w nich grać i na co uważać.

Jeśli nie uwzględnimy cech zawodnika i zamiłowania do określonego stylu gry (np. gra taktyczna, manewrowa czy typowo strategiczna), wówczas pozycje, które zawodnik będzie otrzymywał mogą całkowicie nie odpowiadać jego gustowi (predyspozycjom). A w takich pozycjach nawet przewaga piona czy jakości na nic się zda, gdyż nie będzie wiadomo jak przejść grę środkową – do czego dążyć, jak zmieniać pozycje, co wymieniać, które linie zajmować, na jakie punkty zwracać uwagę. Tak więc trzeba grać pozycje, które nam pasują. A wiadomo, że z danego debiutu czy nawet systemu debiutowego – powstają określonego typu pozycje. Dopiero na tej podstawie warto określić jakie warianty (systemy) debiutowe chcemy mieć w swoim debiutowym repertuarze. No i na koniec jak już wiemy jakie debiuty i warianty chcemy grywać, wówczas trzeba ustalić w jaki sposób będziemy doskonalili swój warsztat debiutowy.
Warto zaznaczyć, że stworzenie repertuaru debiutowego i stosowanie go w praktyce (zwłaszcza w ważnych partiach turniejowych, ligowych, meczowych) ogromnie pomaga nam w tym, abyśmy mogli dawać z siebie wszystko. Przede wszystkim nie musimy tracić czasu na wymyślanie przy desce tego czy w 6 ruchu zagrać Gg4 czy też Sbd7 oraz czy dopuścić do wymiany czy nie. Kolejnym powodem jest to, aby dostawać pozycje w których będziemy mieli wiele okazji by się zdążyć wykazać. Na pewno repertuar trzeba stopniowo pogłębiać oraz na bieżąco uaktualniać (bazy danych – partii, które są rozgrywane w interesującym nas wariancie lub typie pozycji).

Jak stworzyć repertuar debiutowy? Pamiętajmy, że chodzi w maksymalnym stopniu o to, aby jak najmniejszym wysiłkiem oraz poświęceniu minimalnej (koniecznej) ilości czasu – otrzymywać pozycje, które będą w naszym stylu. Idealnie byłoby mieć jeden system, którym odpowiadamy na dowolną (logiczną) serię ruchów przeciwnika. W takim układzie będziemy w stanie dostawać pozycje, które rozumiemy, znamy i wiemy na co zwracać uwagę – jaki mamy plan realizować, do jakiego typu końcówki można przechodzić, na jakie punkty zwracać uwagę i do czego nie wolno dopuszczać.

W jaki sposób to zrobić? Sposobów jest wiele: każdy ma swoje zalety. Jedni kupują specjalistyczne książki (np. Jak grać partię włoską, Obrona skandynawska, itp.), inni zaś biorą na warsztat bazę partii wybranych pod kątem danego wariantu debiutowego i filtrują partie i pozycje, które są dla nich istotne. Następnie stopniowo zapoznają się z materiałem, aż do osiągnięcia pewnej minimalnej biegłości w danym wariancie. Istotne jest to, że w zależności od wariantu, a także ilości wolnego czasu – debiut można zgłębiać do poziomu 8, 12, 16 czy nawet 20 ruchu. Moje zdanie jest takie, że do poziomu 2000 (1 kategoria) wystarczy obecnie znać debiut do 14-16 posunięcia (za wyjątkiem forsownych kontynuacji, gdzie trzeba znać „aż do końca wariantu, zakończonego oceną”). Ważniejsze niż głębokość ruchów wydaje się poznanie planów i tzw. typowych (klasycznych) partii, które pokazują główne idee danego debiutu (wariantu). Jeśli jeszcze będziemy w stanie przejrzeć kilkadziesiąt najbardziej istotnych partii, wówczas powinniśmy nabrać podstawowego „czucia debiutu” – konieczne jest jednak  „ogranie” go w kilkudziesięciu partiach szybkich (15-30 min) i kilku dłuższych. Po takim zabiegu, a następnie poddaniu analizie ogólnej (w przypadku partii szybkich) oraz nieco głębszej (w partiach dłuższych), można szybko wychwycić błędy, które robimy rozgrywając dany wariant (debiut). Następnie konsultacja odejścia od teorii – z trenerem, instruktorem czy też książką lub bazą danych i znalezienie właściwej drogi. Stopniowo nasze zrozumienie debiutu powinno pogłębić się na tyle, aby spokojnie można było „odklepać” 8-10 ruchów w ciągu nie więcej niż 3-5 minut (jeśli przeciwnik gra zgodnie z debiutową teorią), a następnie zacząć myśleć o tym na ile powstała pozycja pasuje do ogólnie pojętych schematów i planów gry, które poznaliśmy (poznajemy), ucząc się danego debiutu.

Co jeszcze? Moim zdaniem warto poszukiwać takich narzędzi i metod pracy, które będą dla nas najbardziej odpowiednie. Osobiście preferuje poradniki typu „starting out”, w których ukazane są główne idee oraz podawane wskazówki na co zwracać uwagę, a czego nie wolno robić. Przy okazji oczywiście podane ogólne plany jak też zarys gry środkowej i końcówej – w oparciu o formację pionów (tzw. strukturę pionową). Wówczas nasza praca będzie o niebo szybsza (efektywniejsza?!), gdyż będziemy mieli wstępne rozeznanie dotyczące tego w jaką stronę zmierzać (plan, polepszanie pozycji, realizacja przewagi, obrona) jak i to, na które elementy pozycji (oraz punkty i obszary szachownicy) zwracać szczególną uwagę.

I na koniec jeszcze jedna uwaga: czy nie można grywać „wszystkiego po swojemu”? Oczywiście, można. Jednak stale wymyślanie po 3, 5 czy 7 ruchach co należy grać dalej i tracenie na pierwszych 10-12 ruchów 25-30 minut będzie skutkowało tym, że na dalszych etapach będzie brakowało czasu do namysłu, nie mówiąc o braku planu dalszego polepszania pozycji (na który będzie trzeba zużyć duuuuużo więcej czasu niż normalnie). Podsumowując: nie da się grywać wszystkiego, gdyż ilość wszystkich wariantów debiutowych jest ogromna. Dlatego trzeba się zdecydować – albo w poważnych partiach (w takich, które są dla mnie w pewien sposób ważne) gram według swojego repertuaru (wtedy można oczekiwać stałego wzrostu wyników), albo też rozgrywam partie „po swojemu” (za każdym razem to na co mam ochotę), lecz jednocześnie godząc się na to, że będziemy robili postęp tylko do pewnego poziomu (najczęściej „ścianą” jest poziom 1800, 1900 czy rzadziej 2000).

Moje blisko 10-letnie doświadczenie turniejowe (ok. 120 turniejów, w tym kilkanaście długich) jak też rozegranie kilkudziesięciu tysięcy blitzów - wykazało, że bez stworzenia (oraz stosowania) repertuaru debiutowego... postęp powyżej poziomu 1900-2000 jest bardzo trudny czy też niemożliwy. Zanim dojdziemy do gry środkowej, to będziemy bez piona albo w pozycji, w której zrealizowanie pozycyjnej przewagi to kwestia nie więcej niż 30-40 ruchów. W moim przypadku granie bez repertuaru było skuteczne do poziomu 1850-1950: przekonałem się, iż zbyt duże straty czasu oraz uzyskiwanie bardzo wątpliwych pozycji nie dają podstaw do realnego i trwałego przebicia poziomu 2000 (1 kategorii). I nie ma tu znaczenia czy będziemy "szli po swojemu" przez 2, 3, 5, 10 czy 20 albo 50 lat. Oczywiście są osoby, które naturalnie czują gdzie jakie figury mają stać, ale ja z pewnością do nich nie należę.
*PS. Osoby o słabych nerwach i te, które już mają opracowany swój repertuar debiutowy oraz znają temat o wiele lepiej... proszonę są o opuszczenie tego tematu. Nie jest moim celem, aby komuś się zbyt podniosło ciśnienie czy też zastawka w sercu zatrzymała ;).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz