piątek, 24 grudnia 2010

Trening taktyki - sposoby, metody, formy... i ocena efektywności

Mój wierny czytelnik i fan zadał kolejne pytanie:

Dla przykładu: wiem, że na moim poziomie najważniejsza jest taktyka, dlatego staram się poświęcać jej sporo czasu. Problem w tym, że na temat ćwiczeń taktycznych istnieje wiele teorii: jeden powie, żeby robić ile wlezie, wszystkiego, siedzieć nad zadaniem tak długo aż się rozwiąże. Inni mówią, że najważniejsze są wzory/motywy, dlatego też np nie ma sensu uczyć się dłużej niż ok 15 min dziennie taktyki, ponieważ przekracza to możliwość pochłaniania nowych motywów przez umysł, tak samo nie ma sensu siedzieć nad zadaniem za długo, że lepiej dać sobie np minutę, dwie na rozwiązanie, jeżeli nie widzimy rozwiązania to, żeby zerknąć na odp i lecieć dalej. I bądź tu mądry. Myślę, że przykłady można by mnożyć.

I chcąc, aby ciekawość została (przynajmniej częściowo) zaspokojona udzielam odpowiedzi:

1. Jeśli dany zawodnik ma problem z TAKTYKĄ to tak długo jak nie wyeliminuje go do poziomu na którym nie będzie on zaburzał sensu i istoty (logiki) gry, tak długo będzie istniał problem (a wraz z nim frustracja, że nie można przejść na "wyższy poziom" szachowego wtajemniczenia). Osobiście pierwszy tematem, który omawiam po wstępie związanym z celem gry oraz zasadami jest właśnie taktyka. Bez tego NIEMOŻLIWE jest rozgrywanie sensownych partii. Moim zdaniem taktykę trzeba męczyć tak długo jak będzie to konieczne. Dla jednych jest to kwestia 100g, dla innych 500, dla kolejnych 1000 czy 2000. To zależy od tego jak się efektywnie pracuje oraz od możliwości (predyspozycji) danego zawodnika. Jednak NIKT nie może tego ominąć... jeśli marzy o poziomie wyższym niż 1400-1600 (4 lub 3 kategoria).

2. Na taktykę nie trzeba tylko poświęcać (zbyt) dużo czasu. Znacznie lepsze jest poświęcanie "średniego czasu", ale jak najbardziej efektywnie. Nie chodzi o to, aby "odklepać" codziennie 2 godziny czy też 10 zadanek i wpisać do zeszytu "zrobione", lecz o to, aby pracować EFEKTYWNIE i jednocześnie eliminować błędy taktyczne do minimum. Wbrew pozorom nie chodzi o samo przerobienie 5 czy 10 tysięcy zadań (kombinacji), lecz przede wszystkich o ZROZUMIENIE ich mechanizmów i wyciąganie wniosków.

3. Każdy szkoleniowiec miewa (albo może mieć) swój sposób nauki. Jeden mówi, aby "codziennie robić 20 zadań bez względu na to jak długo to ma trwać", a inny mówi, aby rozwiązywać "tylko 30min, ale ze 100% zaangażowaniem oraz codziennie za wyjątkiem niedzieli". Jeszcze inny powie, że należy rozwiązywać z książki a kolejny, że z ekranu komputera czy też z pozycji ustawionej na realnej szachownicy. Który z nich ma rację? Który jej nie ma? Który z podanych sposobów jest najbardziej efektywny? Kiedy? Dla kogo? W jakich warunkach? Na jakim poziomie? Pytanie można mnożyć ;-).

4. Rozumiem, ze interesuje cię MOJE PODEJŚCIE do tematyki rozwiązywania zadań (kombinacji), tak? Bo chyba przytaczanie koncepcji wszystkich autorów mija się z celem, zgodzisz się?


MOJE PODEJŚCIE DO PROBLEMATYKI TAKTYKI (czyli jak należy nauczać elementów taktyki):

1. Poznaj schematy matowe (przynajmniej 100, a idealnie 250-300). Bez zapoznania się ze schematami matowymi nie będziemy wiedzieli "co mamy zobaczyć", czyli do czego zmierzać. Przykładowo jeśli dobrze zapamiętasz i zrozumiesz schemat matowy ze współpracy G i W (Gf6, Wh8#) przy ustawieniu Kg8, f7, g6, to wówczas kolejnym krokiem jest przejście do tego, że poprzednim ruchem (przed matem) był ruch wieży po pionowej linii "h" (np. Wh1-h8#). I dalej idąc jeśli będziesz dobrze nauczany taktyki zobaczysz, że po Hxh7+ (pion czarny stał na h7) następuje wyłamanie obrońcy pola h8 (zasłaniającego pole h8, na linii "h", przed Wh1-h8#). Kolejne etapy już chyba rozumiesz, że będą zrozumiałe coraz lepiej, prawda? Przykładowa książka, która pokazuje takie ustawienia to "Schematy matowe" autorstwa Bogdana Zerka. Jest ich blisko 250, więc można uznać (z niewielkim błędem), że to "wszystkie niezbędne".

2. Po zapoznaniu się ze wszystkimi (250 to 98% przypadków występujących matów) takimi przykładami matów można "cofać do tyłu", aby zobaczyć jak powstał mat (jaki był ostatni ruch matujący).

3. Kolejny etap to klasyfikacja motywów taktycznych w oparciu o cel. Tutaj mamy grupę kilkunastu motywów dzięki którym uczymy się co to jest "mat na ostatniej linii" i wynikająca z niej "słabość ostatniej linii". Jeśli AKTYWNIE i KRYTYCZNIE przerabiasz taki temat (bez względu czy samemu czy dzięki nauczycielowi) to musisz być świadomy tego, że bez ciężkich figur nie jest możliwe wykorzystanie słabości 1(8) linii. Niby to banalne, a niektórzy nie do końca to pamiętają (czy nawet rozumieją). To samo dotyczy tematu związania, podwójnego ataku, podwójnego uderzenia, przeciążenia obrońcy, zwolnienia pola, itp. Rozumiem, że teraz powoli widać SENS i LOGIKĘ tego dlaczego tak ważne jest dobre zrozumienie materiału, a nie jedynie "tłuczenie zadań ma ilość", zgadzasz się?

4. Po zaprezentowaniu motywu (motywów) należy dać studentowi (tak nazywam moich uczniów bez względu na to czy chodzi o naukę szachów czy matematyki czy j.angielskiego) możliwość SPRAWDZENIA zrozumienia zaprezentowanego materiału. I znów należy zacząć od najprostszych przykładów, stopniowo przechodząc do coraz trudniejszych. Należy sprawdzać to jak szybko rozwiązuje zadania, jakiego rodzaju błędy popełnia, jak analizuje pozycje, które motywy zauważa szybciej, które jeszcze myli, czy zwraca uwagę na ważne szczegóły, które zmieniają pozycję, itd. Naprawdę nie jest to (przynajmniej dla mnie) takie banalne, aby samodzielnie bez problemu o wszystkim pamiętać i być jednocześnie dla siebie "nauczycielem i uczniem".

5. Dopiero w tym momencie (!) dochodzimy do tego o co pytasz: jak rozwiązywać zadania taktyczne (kombinacje). Na pewno zadania muszą być na odpowiednim POZIOMIE dla danego zawodnika. Nie ma sensu dawać tych samych (pod względem poziomu trudności) zadań dla zawodnika 1200 jak i 1600 (chyba, że jako forma odświeżenia lub przetestowania szybkości prawidłowych reakcji). Jeśli już określimy poziom na którym jest dany zawodnik, wówczas dajemy mu do rozwiązywania zadania szachowe (kombinacje). Teraz najważniejsze: FORMA w jakiej zostaną zaprezentowane te zadania jest zależna od tego w jakich warunkach lubi i dobrze się czuje dany zawodnik. Dla jednego najlepsze więc będą zadania na ekranie komputera, dla innego te z książki (papierowej), a jeszcze inny będzie chciał rozłożyć je sobie na szachownicy przed sobą. Nie pytaj więc, które z nich jest najlepsze, bo odpowiedź już podałem :P.

6. Moim zdaniem najbardziej efektywna forma rozwiązywania zadań to przede wszystkim dobre ich widzenie (rozpoznawanie). Jeśli zadania z książki są skserowane i/lub bierki są mało wyraźne czy też zbyt małe, wówczas zawodnik nie będzie w stanie MAKSYMALNIE EFEKTYWNIE ich rozwiązywać. Błędy popełniane w takich warunkach mogą nie być odpowiednie do jego realnych możliwości. Osobiście zalecam, aby mój student rozwiązywał zadania z książki lub ustawiając na szachownicy. Minusem ustawiania na szachownicy jest to, że zajmuje to trochę czasu, natomiast w przypadku książki (lub też używania komputera) wystarczy przewrócić kartkę (lub kliknąć myszką "następne zadanie"). Na pewno jednak jedno jest niezmienne jeśli zadania mają na celu to, aby student mógł nauczyć się dobrego rozpoznawania motywów i liczenia wariantów: ZAPISYWANIE odpowiedzi (w zeszycie lub w komputerze). Wówczas możliwe jest sprawdzenie tego GDZIE, KIEDY i DLACZEGO popełnia błędy oraz JAKIEGO rodzaju błędy występują i jak je wyeliminować.


I na koniec (odpowiadając na ostatnią część pytania): CZAS który poświęcamy na zadania zależy w największym stopniu od CELU robienia (rozwiązywania) zadań.

1) Jeśli celem jest przypomnienie sobie zadań, wówczas poziom trudności jest jak najniższy i czas na każde zadanie także. Przykładowo bardzo dobrą rozgrzewką jest rozwiązywanie jak największej ilości zadań (w domyśle jak najprostszych) w ciągu 20minut STAŁEJ, NIEPRZERWANEJ pracy umysłu. W taki sposób przerabiałem osobiście zadania z książki "Podręcznik szachowych kombinacji" (1320 zadań; Iwaszczenko, Moskwa 1997). Najpierw przerobienie pierwszych 720 zadań zajmowało mi 2godziny, potem (po kolejnych powtórzeniach) było to odpowiednio: 90min, 60min, 30min, 15min, 10min. Końcowym etapem było przerobienie wszystkich 1300 zadań (po wielokrotnych powtórzeniach oczywiście) tego zbioru w ciągu 22minut! Zapewniam cię, że wówczas każda sekunda i wariant musiał być BŁYSKAWICZNIE rozpoznany, zobaczony oraz oceniony! Umysł natomiast pracował na najwyższych obrotach i dzięki temu zadania (a raczej rozwiązania wraz z ich sensem) coraz bardziej "wbijały się" w pamięć długotrwałą :).

2) Jeśli celem jest rozwiązywanie nowych zadań (w domyśle średnio trudnych), wówczas poziom trudności jest jak co najmniej średni (lub wysoki) i czas na każde zadanie także średni. "A ile to ten średni czas ma wynosić?" - już słyszę to pytanie ;-). Otóż teoria (a w zasadzie autorzy tychże) mówi o tym, aby nie rozwiązywać zadania dłużej niż 10-15minut. Jestem z tymi autorami w pełnej zgodzie i podpisuję się pod tym zaleceniem :-). Bardzo często jeśli nie jesteś w stanie rozwiązać zadania w ciągu pierwszych 5-8 minut to rzadko kiedy będziesz w stanie szybko (tj. do 12-15min) go rozwiązać. Właśnie dlatego warto odpuścić i przejść do następnego. Po jakimś czasie (najlepiej na następny dzień) wracasz do tego nierozwiązanego zadania i patrzysz na niego po raz kolejny (tym razem nie dłużej niż 5-6minut). Jeśli dalej nie jesteś w stanie nic zobaczyć, to powtarzasz wyżej ukazany cykl. Po 3 lub 4 nieudanej próbie rozwiązania zadania, oznaczasz jako "nie wiem; nie widzę, nie zrobione" i patrzysz w rozwiązania (tylko tak, aby nie patrzeć w rozwiązania innych zadań! - dlatego najlepiej po przerobieniu CAŁOŚCI zbioru zadań, wtedy nie ma problemu "podpatrzenia"). Ustawiasz wówczas to zadanie na szachownicy i przesuwasz bierki, aby zobaczyć rozwiązanie. ANALIZUJESZ swoje pomysły (zapisane warianty jeśli takie były) z rozwiązaniem podanym w książce. WYSZUKUJESZ przyczynę błędu, który spowodował to, że zadanie było dla ciebie "nie do rozwiązania". Jeśli uczciwie do tego podejdziesz i znajdziesz przyczynę błędu i będziesz starał się ją całkowicie wyeliminować.... wówczas wniosek będzie procentował w przyszłości. Można powiedzieć wtedy, że "kolejna taktyczna dziura zaklejona". Nie pytaj mnie proszę, ile jest takich dziur do zaklejenia (u ciebie czy też w ogóle).

3) Jeśli celem jest rozwiązywanie całkowicie nowych zadań (w domyśle trudnych lub bardzo trudnych), wówczas poziom trudności jest jak co najmniej wysoki (lub bardzo wysoki) i czas na każde zadanie także odpowiednio duży. Jeśli masz poziom 1500, a chcesz sprawdzić się w "teście ognia" to bierzesz zadania z poziomu 2000-2200 i na KAŻDE z nich masz 15-25minut. Obowiązkowo zapisujesz wtedy zadania i każdy wariant, który uznasz, że jest warty zanotowania. W takim wypadku jeśli po 10-15minutach nic nie widzisz, to dalej "ciśniesz" przez kolejne 5minut. Jeśli już po 20minutach nie jesteś w stanie rozwiązać zadania, to wówczas bierzesz następne. Ważne przy tym jest, abyś się nie zniechęcał tym, że na początku możesz "ledwie zipać"! W końcu są to trudne lub bardzo trudne zadania, prawda? Więc wynika z tego, że do ich rozwiązania potrzeba jest więcej czasu (niż na te na poziomie 1500-1700) oraz być może "punkt zaczepienia" (tzn. znajomość idei oraz dobra umiejętność liczenia wariantów).


Mam nadzieję, że pokazałem, że złota zasada w szachach, którą można stosować niemal w każdej sytuacji (problemowej) jest następująca: "NAJPIERW ZASTANÓW SIĘ W JAKIM CELU (tzn. co chcesz osiągnąć dzięki temu? albo po co to chcesz zrobić?), a NASTĘPNIE pomyśl nad tym JAK to zrobić" :-).

Wierzę, że twoje "proste i krótkie" pytanie zostało przeze mnie nieco szerzej potraktowane i dzięki temu widzisz, że nauczanie szachów (także siebie) niekoniecznie jest tak proste jak się z boku wydaje, prawda? Zwłaszcza wtedy, gdy chce się zrobić coś naprawdę porządnie i aby efekty były trwałe i odpowiednie do włożonego wysiłku :-). To jest przyczyna dla której trenerzy czy instruktorzy szachowi MUSZĄ dobrze znać swój warsztat (zarówno teorię jak i praktykę), aby móc właściwie pomóc swoim uczniom. Ja tylko zachęcam do własnych poszukiwań i wypracowywania własnej drogi tylko, wskazując kierunek poprzez moją wiedzę i doświadczenie. Mam nadzieję, że niektórym z Was drodzy czytelnicy to pomoże (albo i już pomaga).

2 komentarze:

  1. Rzeczowo i obszernie i nie "sucho" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. PS: Przyszło mi na myśl, że mógłbyś podzielić się z Czytelnikami swoimi przemyśleniami nt obcowania z książkami szachowymi (bez względu na podejmowany przez nie temat). Dla przykładu przeglądam sobie bądź co bądź ciekawą książkę "Przy szachownicy" Czarneckiego. Jak przekartkowuję ją i oglądam sobie fragmenty partii tam zawartych to generalnie bardzo miło mija mi czas, aczkolwiek mam wrażenie, że całkowicie nic (lub prawie nic)z niej nie wynoszę. Nie wiem czy to kwestia mojego błędnego (leniwego ?)podejścia, ale mam wrażenie, że schemat zawartego tam materiału wygląda tak: autor wspomina, że jest takie coś jak XXX, po czym pokazuje ze 2 przykłady partii gdzie zabieg XXX miał miejsce i tyle. Dla przykładu wieniec laurowy temu, kto nie przeglądając wcześniej np książki Weteschnika o taktyce i nie mając tej wiedzy, będzie w oparciu o "Przy szachownicy" w stanie powiedzieć mi kiedy mamy do czynienia z motywem takim jak rentgen. Reasumując, interesuje mnie jak podchodzić do książek, żeby wyciągać z nich najwięcej :)

    OdpowiedzUsuń