czwartek, 30 grudnia 2010

Czy stare ksiązki szachowe są pełnowartościowe i można się z nich uczyć?

W tym przypadku pytanie jest dość trudne. Czemu? Ponieważ trzeba określić co znaczy stara książka szachowa. Czy stara to taka, która na 2, 3, 5, 10, 20, 30, czy 50 lat? Bez względu na to jak stara jest dana publikacja musimy zastanowić się nad tym DLACZEGO miałyby one nie być w pełni wartościowe i jakie miałyby być przyczyny takiego stanu rzeczy.

Warto zastanowić się przede wszystkim nad tym czy:

1) książka zawiera ważne dla nas informacje

2) jakiego typu jest książka

3) czego zamierzamy się uczyć z takiej książki


Jeśli zamierzamy poczytać o tym w jaki sposób żył Morphy to książka 20-30 letnia wcale nie musi być gorsza niż wydana obecnie. Natomiast jeśli mamy książkę pod tytułem „Najnowsze opracowanie debiutowe” z roku 1950, wówczas trudno, aby „wytrzymała próbę czasu” w porównaniu z najnowszą książką debiutową wydaną tydzień temu (sprawdzaną przez silne programy analityczne, kilku arcymistrzów, edytora, itd.). No i najważniejsze. Jeśli dana książka zawiera w pełni aktualne i bezbłędne informacje oraz jest wysokiej jakości to wtedy nie ma problemu z tym, że wiedza, która otrzymujemy będzie błędna czy też nieużyteczna dla nas. Natomiast w przypadku książki „starej” liczy się to JAK DUŻE ZMIANY zaszły na przestrzeni zagadnień poruszanych w danej pozycji. Jeśli zmiany były niewielkie lub żadne, wówczas nie ma przeciwwskazań do tego, aby korzystać z książki, która nie jest najnowszym hitem.
 
Dodam od razu, że w dziedzinie debiutów zachodzą największe zmiany a relatywnie najmniejsze (i stosunkowo najmniej dla nas szkodliwe) w metodach i wymaganiach związanych z metodyką nauczania w sensie ogólnym. Przykładowo programy szkolenia na II czy I kategorię napisane przez zasłużonego trenera Wiktora Goleniszczewa (wydane w roku 1979 i 1980) zostały przetłumaczony i wydane przez Bogdana Zerka (w 2003 i 2004 roku). Czym się różnią obie wersje prócz różnicy 25 lat pomiędzy ich pierwszym wydaniem (w języku rosyjskim), a obecnym po polsku? Z moim analiz wynika, że niczym. W 99% są to te same pozycje. Czy to oznacza, że jedna książka jest lepsza od drugiej? Niekoniecznie. Jedyną trudnością może być język rosyjski, bo nie wszyscy potrafią czytać w tym języku. Mam nadzieję, że teraz będzie wiadomo na co zwrócić uwagę przy starszych książkach w porównaniu do nowszych.

Na końcu, aby dać praktyczną rade osobom, które będą się decydowały na starsze wersje książek proponuję zapoznać się z recenzjami innych. Zwykle jeśli książka jest naprawdę dobra to w kilku miejscach ma ona wysoką notę krytyków (recenzentów), a także poważanie u odbiorców (czytelników). Niemniej nie zapominajmy o tym W JAKIM CELU chcemy zdobyć daną książkę, bo inaczej będziemy mieli znakomitą książkę z której nie będziemy w stanie skorzystać tak jak należy.

Najczęstsze błędy popełniane przez początkujących oraz jak ich unikać

W zależności od podziału można wyróżnić kilka typów amatorów (graczy początkujących). W celu uproszczenia zagadnienia podzielmy zawodników początkujących na 3 grupy:

1) gracz A. Taka osoba ma problemy z poprawnym wykonywaniem ruchów. Myli ruchy skoczka, niekiedy „zmieni” ruchy gońca z ruchami wieży czy też pionkiem bije przed siebie. W takiej sytuacji należy dawać dużo przykładów na opanowanie wszystkich poprawnych (względem zasad) ruchów. Ćwiczenia wykonywać dotąd aż będzie poprawnie. Innej drogi nie ma jeśli ktoś myśli poważniej nad szachami. Unikanie takich błędów będzie więc polegało na tym, aby dana osoba koncentrowała się nad ruchami i obserwowaniu jej gry przez osobę, która ZA KAŻDYM razem będzie zwracała uwagę na nieprawidłowe ruchy. Zwykle okres 2 tygodni intensywnych ćwiczeń powinien wystarczyć. Niemniej w przypadku dzieci (do lat 7-8) bardzo często można spotkać sytuacje w których jeden lub oba króle stoją pod szachem przez dłuższy czas. W tym miejscu można dodać, że ranking takiego gracza to od 700 do 1000 (poniżej 1000 oznacza, że nie ma opanowanych wszystkich zasad gry i wykonuje jeszcze nieprawidłowe ruchy).

2) gracz B. Taka osoba zna już wszystkie zasady, niemniej nie wie co należy dalej robić. Wówczas należy uświadamiać takiego zawodnika, że pierwszym krokiem jest to, aby zbijać jak najwięcej, a tracić jak najmniej. Dlatego należy zwracać uwagę na podstawki i proste niewykorzystane błędy. Wystarczy w tym celu zobaczyć rozgrywane partie przez danego zawodnika i pomóc mu wyszukać błędy taktyczne i podstawki. Następny etap to powtórzenie (lub wyjaśnienie jeśli dany zawodnik nie rozumie lub nie pamięta) lekcji szachowej taktyki. I ostatni etap to WYTRWAŁA PRACA (nie musi być systematyczna, jednak jak najbardziej powinna) polegająca na wyeliminowaniu błędów taktycznych (przede wszystkim podstawek, a w dalszej kolejności „niewykorzystanych szans”). W zależności od zaangażowania oraz indywidualnych możliwości (predyspozycji) danego zawodnika może to trwać od pół roku do kilku lat. Nie można podać konkretnej liczy zadań, które należy rozwiązać, aby problem znikł. Niemniej często podaje się w literaturze, że przynajmniej 2-3 tysiące zadań. Warto w tym miejscu jeszcze podkreślić, że nie chodzi jedynie o ILOŚĆ rozwiązanych zadań, lecz o JAKOŚĆ. Znacznie lepsze jest rozwiązanie tysiąca zadań z pełnym zrozumieniem oraz zaangażowaniem, aniżeli dziesięciu tysięcy byle jak i byle szybko. Pamiętajmy, że EFEKT ma być trwały, a nie jedynie tymczasowy. Taki gracz często prezentuje poziom 1000-1300.

3) gracz C. Taka osoba zna już ruchy, stara się nie podstawiać materiału oraz potrafi wykorzystywać proste błędy przeciwnika. Niemniej brakuje jej umiejętności związanych z odpowiednim planowaniem oraz określaniem celów i sposobów ich realizacji. Zwykle najczęściej przejawia się to w niskiej jakości rozgrywania gry środkowej oraz bardzo słabym poziomie w końcówkach. Jak rozwiązać ten problem? Bardzo prosto: należy zaznajomić się z końcówkami (najpierw podstawowe, a potem rozszerzony zakres), a także najważniejsze zasady gry środkowej (czy też pozycyjnej). Taki gracz często prezentuje poziom 1350-1500. Bez umiejętności z zakresu strategii (a to właśnie wlicza się także gra środkowa) nie ma co marzyć o przekroczeniu poziomu 1600 czy 1700.

Podsumowując: w zależności od tego na jakim poziomie znajduje się dany zawodnik należy na co innego zwrócić uwagę. Niemniej na KAŻDYM etapie konieczna jest praca nad błędami i problemami, które pojawiają się w trakcie rozgrywania partii. Im lepsza diagnoza, czyli rozpoznanie problemu (błędów), tym większa szansa na wyleczenie – czyli wyeliminowania problemu. Pod warunkiem jednak, że dana osoba zaakceptuje fakt, że popełnia błędy i będzie chciała poświęcić ODPOWIEDNIĄ ILOŚĆ czasu i wysiłku na ich wyeliminowanie. Specjalnie podkreślam, że musi to być świadoma decyzja danego zawodnika nad tym, że będzie on pracował nad tym, aby wyeliminować błędy, które najbardziej hamują jego rozwój.

Jak podchodzić do książek, aby wyciągać z nich jak najwięcej? (1)

Ostatnio otrzymałem takie oto zapytanie:

Przyszło mi na myśl, że mógłbyś podzielić się z Czytelnikami swoimi przemyśleniami na temat obcowania z książkami szachowymi (bez względu na podejmowany przez nie temat).

Jak przekartkowuję książkę i oglądam sobie fragmenty partii tam zawartych to generalnie bardzo miło mija mi czas, aczkolwiek mam wrażenie, że całkowicie nic (lub prawie nic)z niej nie wynoszę. Nie wiem czy to kwestia mojego błędnego (leniwego?) podejścia, ale mam wrażenie, że…nie jest to najbardziej efektywne, aby podnosić swój poziom praktyczny i zrozumienia tej królewskiej gry jaką są właśnie szachy.

Reasumując, interesuje mnie jak podchodzić do książek, żeby wyciągać z nich najwięcej :)

Wyróżniamy różne podejścia do zagadnienia materiałów szachowych. Mogą być nimi różne artykuły, bazy partii, lekcje video czy też także książki (mowa zwłaszcza o tych w formacie papierowym).

Książek szachowych (i na temat szachów) jest obecnie dostępnych (przynajmniej w języku angielskim oraz rosyjskim) około kilku tysięcy. Czy zatem trzeba je kupić wszystkie i przeczytać, „żeby być naprawdę dobrym”? Otóż nie. Chodzi o to, że jest coraz łatwiej wydać książkę, a także jest coraz więcej autorów, którzy podejmują się tego trudu, aby napisać książkę. Tak więc w dzisiejszych czasach mamy nigdy wcześniej nie dostępną OGROMNĄ ilość informacji (treści) szachowych, których obecnie nie jesteśmy w stanie w całości przerobić. Dlatego chociażby z uwagi na ten problem należy podjąć DECYZJĘ związaną z tym, które z materiałów będziemy przerabiać (czytać, analizować, uczyć się z nich, itd.).

Zanim jednak przejdziemy do tego które książki należy przerabiać to musimy się zastanowić najpierw nad CELEM tego działania. Zadajmy sobie pytanie: „W jakim celu chcę przeczytać daną książkę (czy też przerobić zbiór zadań)”? Czy moim celem jest to, aby otrzymać pewną informację, która sprawi, że będę się lepiej czuł mając świadomość, że zamiast telewizji przeznaczyłem czas na czytanie książek czy też jest inny powód? Można oczywiście czytać książki szachowe dla samej radości czytania czy też poszerzania swojego zasobu wiedzy. Jednak są także zawodnicy, którzy dzięki przerabianiu materiałów szachowych (w co wliczamy także książki) chcą PODNIEŚĆ SWOJE ZROZUMIENIE szachów. Prościej ujmując, chcą po prostu dzięki książkom szachowym (i ich przerabianiu) być lepsi w szachach (więcej rozumieć i lepiej grać – prezentować wyższy poziom szachowy).

Wówczas pojawia się pytanie POD JAKIM KĄTEM należy więc wybierać materiały, którymi będziemy się zajmowali? Czy czytać każdą książkę w całości czy też po części z wybranych? A może w ogólne nie czytać, lecz zapłacić trenerowi lub instruktorowi, aby nam wyjaśnił zagadnienie, którego nie rozumiemy, a chcemy zrozumieć?

Dalej pojawia się więc zagadnienie nie tylko celu (po co?), ale i wyboru konkretnych pozycji szachowych (które z nich). To natomiast wiąże się z tym CO CHCEMY POPRAWIĆ w naszej grze. Jeśli dzięki analizie partii doszliśmy do wniosku, że w naszej grze końcówki pionowe są rozgrywane na bardzo niskim poziomie, wówczas wyszukujemy materiały (książki), w których to zagadnienie będzie podane w jak najbardziej przystępnej dla nas formie. W przypadku, gdy stale popełniamy błędy taktyczne i podstawiamy materiał („drzewo”), to warto wówczas rozejrzeć się za materiałami, które omawiają zagadnienia związane z liczeniem wariantów oraz tym jak radzić sobie z polepszaniem taktyki.

No i w końcu jeśli co chwila okazuje się, że w grze środkowej nie mamy pomysłu (planu) na to co dalej należy zrobić, to może koniecznym okazać się poszperanie w literaturze dotyczącej gry środkowej, planowaniu czy też strategii (albo grze pozycyjnej).

DOPIERO w tym momencie możemy ustalić to czy będziemy potrzebowali jednej czy więcej książek, a jeśli tak to jakich. Temat ten poruszę jednak innym razem, gdyż wymaga on kolejnej i zarazem głębszej porcji rozważań.


Podsumowując: jeśli chcemy czytać książki dla samego czytania wówczas można czytać każdą książkę w dowolny sposób. Jednak, gdy zależy nam na tym, aby wynieść z nich (lektury tych książek) jak najwięcej, aby POPRAWIĆ SWÓJ POZIOM gry szachowej, wówczas należy odpowiedzieć sobie na pytania:

1) po co chcę przerabiać daną książkę (aby lepiej grać i rozumieć to czemu przegrywam)

2) jaki problem chcę rozwiązać dzięki przerobieniu książki (chcę poprawić jakość końcówek, które rozgrywam, ponieważ stale w nich przegrywam)

3) jakie materiały będę potrzebował (potrzebuję książki na temat końcówek, bo chcę wiedzieć i rozumieć jak należy poprawnie je rozgrywać oraz dlaczego i w których miejscach popełniam błędy)

4) wybrać konkretne pozycje, które pomogą nam rozwiązać wyżej sygnalizowany problem (można książkę kupić, pożyczyć, skserować, ściągnąć z Internetu, itp.)

5) opracować plan w jaki będziemy przerabiać daną pozycję (lub pozycje). Chodzi o wybranie sposobu (metody) pracy z materiałami, które wybierzemy do przerobienia.


Mam nadzieję, że zachęciłem was do dalszych przemyśleń na temat tego jaką rolę mogą spełniać książki (materiały) szachowe. Pamiętajmy, że nie ma nic złego w tym, że jedni czytają książki po to, aby dowiedzieć się czegoś nowego (np. tego w jaki sposób Lasker czy też Nizmowitsch traktowali szachy i jak oceniają ich ówcześni oraz współcześni) natomiast inni po to, aby poprawić swoje zrozumienie gry. Ważne jest według mnie to, aby za każdym razem być świadomym tego PO CO (czyli w jakim celu) wykonujemy daną czynność oraz aby decydować to KTÓRE książkami (materiałami) będziemy się zajmować. Natomiast ostatnie pytanie W JAKI SPOSÓB będziemy je przerabiali (a więc czytali czy studiowali?!) zostanie omówione następnym razem.

Mam nadzieję, że pierwsza część odpowiedzi na pytanie jak podchodzić do książek, aby jak najwięcej z nich wyciągnąć została już przedstawiona (i jak mniemam w miarę dobrze wyjaśniona) :-)

Życzę wszystkim moim czytelnikom: Wszystkiego Najlepszego w Nowym 2011 Roku: dużo szczęścia, zdrowia oraz pomyślności, dobrych decyzji, świadomych wyborów i działań, realizowania założonych celów... oraz zwłaszcza Powodzenia! :)

PS. Dziękuję także wszystkim (tak tym najbliższym jak i nieco dalszym) za współpracę, wsparcie, pomoc jak i regularne czytywanie moich myśli spisanych w tej postaci :).

Najważniejsza faza gry szachowej...?!

Pytanie o najważniejszą fazę (część) gry szachowej przypomina pytanie o stolik mający 3 nogi w którym osoba pyta: „która noga stołu jest najważniejsza?”. Jak więc widać można odpowiedzieć wymijająco, w ten sposób: WSZYSTKIE fazy gry są ważne. Niemniej pytanie jaki nacisk kładziemy na poszczególne z nich.

Jedni starają się tak dobrze opanować fazę debiutową, że chcą uzyskać dużą (albo i nawet jednoznaczną) przewagę, aby potem już tylko ją realizować i zamienić na wygraną.

Inni z kolei przenoszą ciężar gry na grę środkową w której chcą „oszukać przeciwnika” (poprzez manewry, zastawianie pułapek, itp.), gdyż w tej fazie czują się najlepiej.

Są też i tacy, których najbardziej interesuje gra końcowa, bowiem znają tę część partii na tyle dobrze, że potrafią szybko i właściwie znajdywać plany gry oraz mają wiedzę związaną z tym kiedy i jaka końcówka będzie dla nich najbardziej korzystna (bez względu na to czy będąc stroną atakującą czy broniącą się).

Dlatego w zależności od poziomu oraz stylu szkolenia przez trenera czy instruktora zdarza się, że jedni „kują debiuty”, a inni studiują końcówki. Kluczowym aspektem według mnie wydaje się tutaj być to jakie WYNIKI uzyskuje dany zawodnik. Jest to bowiem podobne do tego w jaki sposób dany zawodnik biegnie dany dystans (załóżmy ze na długości 1km). Czy na początku mocno przyspieszy, aby na końcu zwolnić czy też odwrotnie… to już zależy od jego strategii, przygotowania oraz możliwości (a nawet stylu). Ważne jest, aby uzyskał zamierzony cel, a to jaką strategię obierze to już jego indywidualna decyzja.

Najważniejsze jednak jest to, że NIE MOŻNA STAĆ SIĘ BARDZO DOBRYM zawodnikiem jeżeli przynajmniej w podstawowym zakresie nie zna się wszystkich faz gry. Najgorsza jest sytuacja wówczas, gdy pomiędzy dowolną fazą gry jest zbyt duża rozbieżność. Przykładowo zawodnik ma siłę 2300 w debiucie, a w końcówce ledwie 1700. Albo też w grze środkowej ma siłę 2100, w końcówce 1900, a w debiucie jedynie 1700. Im większe różnice pomiędzy 2 dowolnymi elementami (fazami gry) tym gorzej. Należy starać się, aby te „schody” jak najszybciej wyeliminować.

Jak zapobiegać wpadaniu w niedoczasy?

Niedoczasu najlepiej unikać poprzez odpowiednią strategię gry (a raczej tzw. higienę gry). Na czym ona polega? Otóż musimy sobie zdawać sprawę z tego, że gra w szachy turniejowa składa się z przynajmniej 3 elementów: 1) szachy, 2) przeciwnicy 3) zegar szachowy. O ile kwestia grania (umiejętności) w szachy oraz przeciwników jest dość prosta, to dodatek w postaci zegara często bywa nie do końca rozumiany. Przypominam raz jeszcze, że CZAS DO NAMYSŁU jest także integralną częścią rozgrywek (partii) turniejowych! Nie można się potem tłumaczyć, że „gdybym miał więcej czasu…”, bo to przypomina sytuację, w której dany zawodnik tłumaczy się, „gdybym… to bym wygrał”, na co słyszy odpowiedź: „a więc następnym razem na pewno wygrasz”.

Higiena gry polega na tym, aby NA BIEŻĄCO kontrolować upływ czasu i odpowiednio dostosowywać naszą grę do tego ile nam (ale i przeciwnikowi) pozostało. Moim zdaniem należy BEZWZGLĘDNIE pamiętać o tym, aby przede wszystkim przestrzegać w jak największym stopniu co najmniej dwie zasady:

1) staraj się jak najszybciej ocenić pozycję i jeśli widzisz najlepszy ruch i czujesz, że nic więcej nie jesteś w stanie znaleźć to NATYCHMIAST wykonaj taki ruch (i jeśli trzeba od razu go zapisz)

2) pamiętaj o tym jaka jest kontrola czasu (ile ruchów musisz wykonać w jakim czasie) oraz odpowiednio do tego staraj się dostosowywać szybkość rozgrywanej partii. Standardowo przyjmuje się, że partia trwa od 40 do 60 ruchów, a więc jeśli mamy do dyspozycji 2 godziny, wówczas na ruch wychodzi średnio od 2 do 3 minut (120:60 lub 120:40). Oczywiście nie sposób do końca przewidzieć czy partia zakończy się w 30, 50 czy może 80 ruchach, ale warto mieć na uwadze, że zdecydowana większość raczej nie przekracza 50 czy 60. Jeśli natomiast tak się zdarzy, że partia „wyjdzie” poza zakres 60 ruchów wówczas najczęściej gra w niej jest już na tyle prosta, że przy w miarę solidnej technice gry można spokojnie wykonać 20-30 ruchów w ciągu mniej więcej 10 do 15 minut.

Ponadto jeśli to możliwe to próbuj wykorzystywać MAXIMUM dostępnego czasu! Nie powinno zdarzać się tak, że na końcu partii twojemu przeciwnikowi zostaje 5 minut, a Tobie 40 czy nawet 60. Wyjątek stanowi sytuacja, gdy przeciwnik nie stawił dostatecznego oporu i partia zakończyła się dość szybko. Niemniej należy się nastawiać na to, że będziemy mieli przeciwników mocnych i dlatego jeśli jest taka potrzeba to należy dłużej wnikać w pozycję, tak aby móc wykorzystywać jak najlepiej swój dostępny czas. Dobre wykorzystywanie (i gospodarowanie) czasem można porównać do tego w jaki sposób piszemy maturę z matematyki. Zwykle mamy na to 2 czy 3 godziny i rzadko kiedy wychodzimy po godzinie czy 1,5, prawda? Tak samo należy traktować KAŻDĄ partię turniejową. Ideałem jest wykorzystywanie około 95% dostępnego czasu. Pamiętajmy także, aby zawsze zostawiać sobie rezerwę na wypadek tego, gdyby doszło do końcówki w której konieczne będzie wykonanie jeszcze 20 czy 30 ruchów.

Myślę, że niedoścignionym mistrzem i zarazem wzorem do naśladowania jest obecny mistrz świata w szachach – Vishy Anand. Gra on tak szybko jak to tylko możliwe, ale jednocześnie jeśli zachodzi taka potrzeba to wnika w pozycje i wykonuje ruch dopiero wtedy, gdy jest przekonany, że wykonał odpowiednią pracę umysłową.

Paradoksalnie może się wydawać sprzecznością, aby ruszać jak najszybciej i przy okazji także jednocześnie wykorzystywać swój czas w pełni. Otóż chodzi o to, aby nie myśleć niepotrzebnie przy ruchach, które są oczywiste oraz nie wymyślać „niestworzonych sytuacji”, które raczej nie mają szans na wydarzenie się na szachownicy.

Z własnego doświadczenia mogę dodać, że ostatnio mając możliwość rozgrywania partii (meczu) w którym każdy zawodnik ma 30minut oraz 15sekund za ruch doszło do sytuacji w której już w debiucie wpadłem w wyjątkowo trudną sytuację. Zużyłem na ocenę pozycji około 10 minut (!) [zwykle nie zajmuje mi więcej niż 2-3minuty], aby potem bazując na dalszych ocenach i planie gry obronnej i przy okazji kontrataku móc wykonywać dużo szybciej ruchy. I pod koniec partii, gdy sytuacja była już jasna przeszedłem forsownie do remisowej końcówki. Na moim zegarze było około 2 minut, gdy przeciwnik miał prawie 12 czy 15! Uważam, że to właśnie był przykład bardzo dobrego wykorzystania czasu w myśl zasady: „jeśli to konieczne to poświęć tyle czasu na ocenę pozycji i plan dalszej gry, ile to jest konieczne”. I tak właśnie postąpiłem i odniosłem sukces (z pozycji bardzo ciężkiej doszedłem do lekkiego remisu pod koniec).

Miałem wygraną pozycję czy tylko tak mi się wydawało?

Ostatnio często grywam z moim kolegą. Mój kolega mówił mi wiele razy, że miał wygraną pozycję i że gdyby lepiej zagrał to by wygrał ze mną. Ja natomiast nie zgadzałem się z tym (i nadal nie zgadzam się!), i po partii ustawialiśmy pozycje z których według niego były wygrane. Problemem było to, że bez względu na to jak długo próbował mnie ograć... to i tak za każdym razem dochodziło do pozycji, które nie były (dla niego) wygrane. Czy więc jest tak, że nie miał racji i nie miał wygranych pozycji czy też jest jakiś inny powód tego, że jego wygrane nie był w stanie wygrać?!

ODPOWIEDŹ:

W szachach istnieją tylko 3 typy pozycji: wygrana (+), remisowa (=) i przegrana (-).

I teraz najważniejsze: przy najlepszych ruchach (czyli bezbłędnej grze) obu stron niemożliwa jest zmiana oceny pozycji. Co to oznacza? Otóż:

1) Przy najlepszych ruchach (czyli bezbłędnej grze) obu stron z pozycji WYGRANEJ powstaje (nadal) pozycja WYGRANA

2) Przy najlepszych ruchach (czyli bezbłędnej grze) obu stron z pozycji REMISOWEJ powstaje (nadal) pozycja REMISOWA

3) Przy najlepszych ruchach (czyli bezbłędnej grze) obu stron z pozycji PRZEGRANEJ powstaje (nadal) pozycja PRZEGRANA

4) Nie ma możliwości zmiany oceny pozycji jeżeli strona mająca przewagę będzie wykonywała najlepsze (bezbłędne) ruchy. Bez względu na to czy wojskiem będzie dowodził Garri Kasparow, Vishy Anand czy też Rybka 4 albo Fritz 12 czy ChessMaster 11. Czyli w skrócie: jeśli pozycja jest wygrana to najlepsze ruchy MUSZĄ prowadzić do wygranej. Jeśli najlepsze ruchy nie doprowadziły do wygranej to możliwe są dwie opcje: albo pozycja nie była wygrana albo strona mająca przewagę nie realizowała ją poprawnie. Banalnym przykładem posiadania pozycji wygranej, która kończy się remisem (wśród nowicjuszy szachowych) jest zakończenie K+H na K w którym strona silniejsza chce zamatować samym hetmanem (co jest niemożliwe).

5) Najczęściej cytowane szachowe powiedzenie: "Najtrudniej jest wygrać wygraną pozycję". Dlaczego? Ponieważ pod pojęciem "wygrana" nie zawsze kryje się duża przewaga materialna, a często kryją się plany oraz ruchy, których nie jesteśmy w stanie w czasie partii znaleźć (a niekiedy nawet i po partii bez pomocy silnika szachowego lub silnego zawodnika czy instruktora). Jeśli pozycja jest lepsza (czy nawet wygrana) to jedynie odpowiednia (właściwa) technika realizacji przewagi (OTRP; "PORT") jest w stanie zapewnić wygranie partii (teoretyczną możliwość zamatowania przeciwnika). I od razu dodajmy, że im silniejszy zawodnik tym mniejsza przewaga jest dla niego wystarczająca do wygrania partii (zrealizowania przewagi poprzez "PORT"). Początkujący musi mieć przewagę hetmana albo wieży, natomiast mistrzowi bardzo często może wystarczyć jeden pionek i zajęcie (dobra kontrola) ważnego strategicznego punktu (pola).

Podsumowując:

Tak więc wynika z Twojego pytania, że albo kolega nie miał wygranej pozycji (pomimo, że pewnie bardzo chciał takowe uzyskać) albo nie miał odpowiedniej techniki realizacji przewagi ("PORT"). Dlaczego? Ponieważ jego "wygrane" przy Twoich najlepszych ruchach nie prowadziły do wygranych. Oznacza to, że albo nieodpowiednio realizował przewagę w wygranej pozycji albo też nie miał pozycji wygranej, lecz co najwyżej remisową lub nawet przegraną.

wtorek, 28 grudnia 2010

Przygotowanie do zdobycia III kategorii szachowej w turnieju

Przygotowanie do turnieju powinno być oparte o cele jakie sobie stawia dany zawodnik oraz od jego możliwości i pracy, którą wykonał. Jeśli zawodnik nie ma żadnej kategorii to zrobienie III kategorii w pierwszym poważniejszym turnieju (partie minimum 60minut na zawodnika, zapis obowiązkowy, kilka dni turniej, itp.) będzie wymagało bardzo dobrego przygotowania. Ważne jest przy tym zrozumienie, że nie chodzi wyłącznie o przygotowanie szachowe (duże ogranie, przerobienie wielu zadań, ustalenie granych debiutów, itp.), lecz także przygotowanie pozaszachowe. Mowa o przygotowaniu kondycyjnym (fizycznym) oraz psychicznym (podejście do partii, porażek, sukcesów, motywacja, zarządzanie własnym zasobem energii, itd.).

Jeśli zawodnik chce uzyskać III kategorię to należy najpierw znaleźć odpowiedni turniej w którym będzie to możliwe (spis turniejów można znaleźć na stronie internetowej „chessarbiter”). Najlepiej, aby grupa w której będzie walczył składała się z zawodników, którzy mają poziom nie większy niż II kategoria (1800 ranking), gdyż wtedy będzie największa szansa, aby relatywnie najmniejszym nakładem sił uzyskać zakładany cel (czyli III kategorię). Pamiętać trzeba także, że zawodnik musi zdobyć co najmniej 30% możliwych punktów w danym turnieju (a więc przynajmniej 3 punkty z 9 rund). Idealnie jest tak ustawić zawodnika, aby pokazał wszystko na co go stać w danym turnieju. Powinien to być uzyskany wynik w granicach 50-70% w zależności od możliwości zawodnika i siły graczy w grupie.
 
Jeśli grupa składa się z zawodników od 1000 do 1600 (czyli bk, V, IV i III kategorie) to zawodnik musi mieć świadomość, że będzie miał okazję zmierzyć się z najsilniejszymi, czyli graczami z rankingiem 1600. Przy tym pamiętać należy, iż przy końcowym wyliczaniu rankingu bierze się pod uwagę średni ranking przeciwników oraz sumę zdobytych punktów (z gry). Dlatego jeśli to możliwe to należy „trafiać” na zawodników, którzy mają jak najwyższy ranking i przy okazji nie grają tak silno jak powinni. Bez względu jednak na te warunki zawodnik powinien do KAŻDEJ partii podchodzić maksymalnie zmobilizowany do tego, aby wygrać. Jeśli natomiast zawodnik nie wierzy w możliwość wygranej, to koniecznym jest takie uświadomienie go, aby zrozumiał, że przegrana PO WALCE z silniejszym graczem jest niezbędnym elementem na drodze jego szachowego rozwoju. Bez tego nie sposób, aby stał się on silnym zawodnikiem – jeśli nie będzie rywalizował (i wygrywał) z co najmniej równymi sobie oraz silniejszymi.

Na koniec warto dodać, że co najmniej tydzień przed rozpoczęciem turnieju należy ograniczyć szachy (zwłaszcza treningu) do absolutnego minimum. Wiąże się to głównie z tym, aby zawodnik czuł „głód gry”, a nie był przetrenowany. Jeśli wcześniej wykonał odpowiednią pracę (np. zrealizował program szkolenia na III kategorię) to teraz będzie okazja, aby sprawdzić czy już gra z siłą danej kategorii czy też jeszcze konieczne jest wyeliminowanie błędów (to uzyskamy dzięki analizie partii rozegranych w turnieju). W zależności od ilości dostępnego czasu zawodnik powinien do turnieju przygotowywać się co najmniej około 3-4 miesięcy po około 3-4 godziny dziennie (niekiedy wystarczą 2 miesiące, ale musi to być wówczas bardzo intensywna praca, po nawet 6-7 godzin dziennie).

Kilka słów na temat wyboru i rozgrywania różnych debiutów

Jeśli miałby wskazywać na najważniejsze sprawy w zagadnieniu dotyczącym debiutów to ująłbym to w ten oto sposób:

1) zawodnik powinien grać te debiuty (pozycje) w których czuje się najbardziej komfortowo (zawodnik lubiący ostrą taktyczną walkę – pozycje otwarte; zawodnik preferujący spokojną grę – pozycje zamknięte)

2) debiut nie może (a przynajmniej nie powinien) być zbyt prosty, tzn. taki w którym wykonywanie ruchów jest oczywiste i szansa popełnienia błędu jest znikoma. Nie ma zbyt wielu takich debiutów, niemniej chodzi o to, aby przeciwnik MYŚLAŁ nad ruchami, a nie je „zgadywał” (poprawnie), prawda?

3) debiut nie powinien prowadzić do zbyt wielu wymian i zbyt prostych pozycji. Pamiętajmy, że w sytuacji, gdy jest bardzo mało bierek (i zwłaszcza, gdy nie ma hetmanów) szansa na wymuszenie błędu na przeciwniku może być bardzo niewielka. Dlatego należy wybierać takie debiuty w których będzie przynajmniej „trochę możliwości walki”. Wystarczy zobaczyć pozycje w których jest prawidłowych ruchów 20-30 i takie w których jest jedynie kilka. Im prostsza pozycja tym mniejsza szansa na błąd przeciwnika. A bez błędu przeciwnika (w pozycji równej) niemożliwe jest wygrywanie partii.

4) Warto pomyśleć o debiutach w których ciężar walki jest przeniesiony na grę środkową. Chodzi o to, że w przypadku, gdy nasze figury z daleka oddziaływują na bierki przeciwnika i gdy nie można dokonywać szybko wymian, wówczas możliwości manewrowania jak i układania taktycznych pułapek wzrastają znacznie bardziej niż w sytuacji, gdy po 2-3 wymianach nagle zostaje pozycja „bez gry”.

5) Na koniec warto wspomnieć jeszcze o tym, że zawodnicy, którzy cechują się bardzo dobrą pamięcią mogą (a nawet powinni) wybierać zwłaszcza te debiuty w których jest bardzo duża ilość wariantów (do zapamiętania). W takiej sytuacji bogactwo gry, znakomita pamięć oraz duża wiedza i doświadczenie gwarantują, że będzie możliwe wybieranie przez dłuższy okres kariery szachowej różnych wariantów gry.

Osobiście jestem zwolennikiem tego, aby debiuty poznawać dopiero od poziomu 4 czy nawet 3 kategorii. Moim zdaniem okres w którym rozpoczyna się omawianie fazy debiutowej (zwłaszcza coś więcej niż tylko ogólne zasady gry w debiucie) zależy od preferencji i stylu szkolenia. Na początku jednak należy ukazywać ogólne zasady gry w debiucie, a potem stopniowo pokazywać rodzaje debiutów (otwarte, półotwarte i zamknięte) wraz z pokazywaniem poszczególnych otwarć (tego jakie ruchy charakteryzują dany debiut). Kolejno proste pułapki debiutowe i dalsza nauka to coraz głębsze poznawanie debiutów (wszystkich pobieżnie, a potem nieco głębiej) na przykładach partii i błędów, które popełnia jedna ze stron. Na etapie ogólnego zrozumienia wszystkich debiutów należy ustalić z zawodnikiem jego repertuar debiutowy i następnie stale go zgłębiać. Przykładowo jeśli zawodnik lubi ostre i dynamiczne pozycje, wówczas należy dobrać takie debiuty (systemy, warianty), które będą odpowiadały jego stylowi. Ważne jest przy tym, aby zawodnik „czuł” grę w danych debiutach, gdyż granie „tego co trener lubi lub każe” bez uwzględnienia predyspozycji zawodnika i jego stylu będzie w znacznym stopniu hamowało jego rozwój.

Presja gry na wygraną i załamywanie się porażkami - co z tym zrobić?

W przypadku presji gry na wygraną należy uświadomić sobie, że bez błędu przeciwnika wygrana NIE JEST MOŻLIWA. Dlatego kolejne pytanie które należy sobie zadać to w jaki sposób chcemy wymusić błąd na przeciwniku: czy grać ostre pozycje i stale atakować aż się pogubi, czy najpierw ustawić solidną pozycję i stopniowo ją wzmacniać szukając błędów przeciwnika czy też zastosować jeszcze inny wariant gry. Ważnym czynnikiem jest to jak silny jest przeciwnik i jaka jest realna różnica w sile gry między nami oraz to jaką energią (i motywacją do gry) obecnie dysponujemy.

Zawodnik, który ma bardzo dużo energii oraz preferuje ostry styl gry będzie miał duży problem, aby wzmacniać pozycję, wyczekiwać i manewrować. Liczy się także czas na zawodnika: nieco większe ryzyko można podjąć grając partię 15minutową, a inne gdy do dyspozycji jest 90 lub 120minut na grę. Dlatego granie na wygraną nie jest takim prostym zagadnieniem, aby móc je opisać w kilku zdaniach. Niemniej należy przede wszystkim określić to czy remis jest także dla nas korzystny (i wchodzi w rachubę) czy też stawiamy wszystko na jedną kartę i za wszelką cenę musimy wygrać. Jeśli możemy zremisować (a wygrana byłaby dla nas jeszcze większym sukcesem i zrealizowaniem planu w 100%) wówczas można grać tak, aby pozycja była równa i stopniowo każdymi ruchami starać się delikatnie naciskać przeciwnika, aby w końcu popełnił błąd.

Z kolei, gdy mamy grać za wszelką cenę na wygraną wówczas trzeba KAŻDYM ruchem stwarzać przeciwnikowi maksymalne trudności: nierzadko wiąże się to z głęboką analizą pozycji i szerszym liczeniem wariantów, aby w końcu dostrzec ten w którym przeciwnik będzie miał gorszą pozycję czy też straci materiał. Są jednak także sposoby gry na wygraną w której stale partia jest w okolicach remisu (granie bez nadmiernego ryzyka), a przy nadarzającej się okazji rozpoczynamy atak na pozycję przeciwnika dzięki któremu zdobędziemy przewagę. Wszystko zależy od stylu gry, nastawienia, siły gry przeciwnika i naszej oraz poziomu energii i motywacji.

W przypadku załamywania się porażkami należy porozmawiać z zawodnikiem o tym, że porażka NIE JEST problemem tak długo jak zawodnik walczy i wszelkimi sposobami stara się uzyskać przewagę i wygrywać partię: słowem, gdy daje z siebie wszystko i przegrywa to WSZYSTKO jest w porządku. Oznacza to, że przeciwnik był zbyt silny i nasz zawodnik nie jest jeszcze gotowy na wygrywanie z tak silnym zawodnikiem.

Z kolei jeśli zawodnik wmawia sobie, że jest do niczego bo przegrał („i to jeszcze z takim X w beznadziejny sposób”), to należy mu uświadomić i przekonać, że bez porażki nie będzie w stanie rozwijać się dzięki szachom. Bezwzględnie należy motywować zawodnika do tego, aby porażki traktował jak INTEGRALNĄ część drogi do mistrzostwa. Najgorsza jest sytuacja, gdy zawodnik za bardzo „bierze do siebie” porażkę i uruchamia (oraz „podkręca”) w sobie słabe strony. I na koniec warto dodać, że szachy są przyrównywane do „umysłowego boksu”, a więc jeśli zawodnik nie potrafi radzić sobie z porażkami to trzeba także nad tym elementem popracować (niekiedy przez kilkanaście tygodni lub nawet miesięcy).

Jak rozgrywać partie w niedoczasie?

W niedoczasie należy grać bardzo podobnie jak się gra normalną partię. Różnica polega na tym, że przede wszystkim należy błyskawicznie rozpoznawać zagrożenia taktyczne i starać się nie stracić materiału w prosty sposób (tj. poprzez podstawkę). Jeśli jest taka możliwość to należy wymieniać figury – zwłaszcza te najbardziej aktywne przeciwnika. Analiza nie może być z uwagi na brak czasu zbyt głęboka, więc należy ograniczyć się do ogólnego planu gry oraz rozpoznawania zagrożeń taktycznych. W przypadku, gdy nasz przeciwnik myśli dłużej wówczas można szybko spróbować ocenić to które figury (nasze i przeciwnika) źle stoją i jak poprawić naszą pozycję (głównie bezpieczeństwo króla, współpraca figur i struktura pionowa). Jeśli jest gra końcowa to należy jak najszybciej określić to jaki rodzaj końcówki będzie dla nas odpowiedni.

I na koniec: dla jednych niedoczas to sytuacja, gdy mają do końca partii 8 czy 10 minut, a dla innych, gdy zostało jedynie 1 lub 2 minuty. Bez względu na to do której grupy zalicza się dany zawodnik należy obowiązkowo starać się przestrzegać podstawowej zasady: unikaj wpadania w niedoczasy, tak abyś nie musiał tracić przewagi czy też punktów poprzez pospieszne wykonywanie ruchów. Lepiej jest niekiedy zrobić ruch nieco mniej dokładny (w którym w konsekwencji po 5-6 ruchach stracimy piona) aniżeli w niedoczasie podstawić figurę lub mata. Przy częstych sytuacjach niedoczasu ważnym staje się rozpoznanie i wyeliminowanie przyczyn powstawania niedoczasów. Głównie są nimi perfekcjonizm, brak odpowiedniej techniki liczenia wariantów i oceny pozycji oraz zbyt niski poziom wiedzy i doświadczenia zawodnika. W takich sytuacjach zawodnik stara się albo przewidzieć „wszystko i do końca” albo też „liczy w kółko piąty raz z rzędu” albo też „wymyśla przy szachownicy zamiast mieć (dany zasób wiedzy o pozycji) w jednym paluszku”. W przypadku braku doświadczenia (praktycznego) może być problem w obronie gorszych (trudnych) pozycji, gdyż zawodnik nie będzie miał odpowiednio rozwiniętego „sprytu szachowego” i nie będzie w stanie poprawnie i w miarę szybko ocenić kiedy pozycja jest już krytyczna i na jakie ryzyko można (albo i należy) sobie pozwolić.

Blitz jako dodatkowe narzędzie rozwoju szachowego i odpowiednie jego wykorzywanie

Uważam, że rozgrywanie partii blitza w odpowiedni sposób może w dużym stopniu przyczynić się do rozwoju zawodnika. Najważniejsze jest zrozumienie tego, że nie jest to PODSTAWOWY sposób treningu, lecz wspomagający. Poprzez blitza można praktycznie sprawdzić w bardzo krótkim okresie czasu wiele naszych pomysłów (w każdej fazie gry). Mogą one także pomóc nam w bardzo szybkim liczeniu wariantów, ocenie pozycji czy też realizowaniu przewagi (lub obronie trudnych pozycji) w grze środkowej czy też końcowej. Na pewno zawodnicy, którym zależy na tym, aby być dobrymi zawodnikami nie mogą blitza używać jako podstawowego narzędzia rozwoju szachowego.

W zależności od zawodnika blitz może stanowić od 5 do 30% całości czasu treningu. Są zawodnicy, którzy bardziej lubią blitze, ale są i tacy, którzy niemal w ogóle ich nie grywają. Należy podkreślić, że blitz daje większe szanse temu, kto ma większy zasób doświadczenia, szybciej liczy warianty, ma większe możliwości taktyczne (kombinacyjne) oraz odpowiedni charakter (osobowość) do tego typu gry. Trudno wyobrazić sobie, aby flegmatyk mógł wygrać z osobą „w gorącej wodzie kąpaną”. Zawodnicy do poziomu III kategorii powinni jak najmniej czasu poświęcać na blitza, a ci którzy są już szachowo ukształtowani (II kategoria i wyżej) mogą sobie pozwolić na poświęcanie większej ilości czasu na blitze. Jednak bez względu na poziom nie powinien on przekraczać 25-30% całości czasu przeznaczanego na trening.

Wspomniałem jeszcze o odpowiednim rozgrywaniu blitza. Jak więc robić to właściwie? Otóż należy przede wszystkim pamiętać, że w blitzu sprawdzamy nasze umiejętności znajdowania prawidłowych posunięć w BŁYSKAWICZNYM czasie. Sami decydujemy czy będzie to 2, 5 czy 10 sekund na ruch. Niemniej blitz (aby był efektywnym narzędziem w rozwoju szachisty) MUSI być rozgrywany na najwyższym możliwym dla nas poziomie (nawet wtedy jeśli próbujemy swoje pomysły np. poświęcając skoczka za 2 piony w debiucie czy grze końcowej). Strategia grania blitza jest już indywidualną sprawą zawodnika. Jedni mając 5minut czasu starają się możliwie jak najszybciej rozegrać debiut (nawet kosztem gorszej pozycji), aby później w grze środkowej i końcowej mieć więcej czasu do namysłu (i przy okazji obrony gorszych pozycji). Inni natomiast grają w miarę równo (na każdy ruch mniej więcej tyle samo czasu zużywają), a gdy zostaje już 10-20% czasu na zegarze (czyli zwykle jest to mniej więcej od 30 do 50 sekund) przyspieszają grę. Natomiast są też tacy (ten sposób jest moim zdaniem zdecydowanie najgorszy i nie polecam!), którzy każdy ruch wykonują stosunkowo najszybciej jak się da, licząc na to, że przeciwnik „zajęty myśleniem” nie będzie w stanie wyrobić się w swoim czasie… i tym sposobem wygrają kolejną partię. Jest to najgorszy sposób rozgrywania blitza i właśnie ten można uznać za SZKODLIWY dla rozwoju szachisty, gdyż nie uczy on szybkiego myślenia oraz oceny pozycji, planowania, podejmowania ryzyka i innych ważnych umiejętności, lecz jedynie tego, aby grać najszybciej jak się da (bez względu na to jak złożona pozycja i ile wymaga czasu na analizę).

Osobiście preferuję sposób w którym na każdym etapie można w miarę możliwości wniknąć w pozycję (poza debiutem, gdyż najczęściej są to pewne schematy stale powtarzane) z tym, że w końcowej fazie gry przy coraz mniejszym czasie przyspieszam z wykonywaniem ruchów, tak aby zmieścić się w swoim czasie. Uważam, że bardzo dobrze rozegrana partia blitza musi w sobie zawierać takie elementy jak: a) maksymalna mobilizacja i motywacja wygrania partii (bez względu na siłę i ranking przeciwnika), b) wnikanie w pozycje na tyle na ile jest to możliwe i konieczne (czyli odpowiednie gospodarowanie czasem, a nie sztuczne ruchy w którym każdy musi być wykonany w tej samej jednostce czasu) oraz c) zużycie 95-100% dostępnego czasu (w przypadku gry na 5minut powinno na naszym zegarze zostać od 3 do 10 sekund). Jestem przekonany, że w takich warunkach rozgrywanie partii blitza (w odpowiednich proporcjach do całkowitego treningu!) będzie spełniał bardzo dobrze swoje zadanie.

Tryb życia szachisty i ograniczanie negatywnych skutków siedzącego trybu życia

Szachista, który myśli o tym, aby móc sprawnie funkcjonować nie tylko za szachownicą, ale i w życiu codziennym MUSI absolutnie być aktywny fizycznie. Najczęściej wiąże się to z uprawianiem danego sportu. Może to być piłka nożna, siatkowa, koszykowa, jeżdżenie na rowerze, biegi, pływanie, jogging, siłownia, tenis ziemny, stołowy i innego rodzaju aktywności fizyczne. Ważne, aby danej osobie sprawiało to przyjemność oraz aby po każdym wysiłku możliwe było „spalenie szkodliwego stresu” i doładowanie „przyjemnymi adrenalinami”. Jest to szczególnie ważne w sytuacji w której szachista kilka godzin dziennie pracuje umysłowo nad szachami (nie wspominając o tym, gdy ma także pracę tego typu!).

Ograniczanie negatywnych skutków siedzącego trybu życia (treningu) powinno wiązać się z tym, aby zawodnik miał świadomość tego, że dyscyplina szachowa jest specyficzna i należy dodatkowo przeplatać ją właśnie z aktywnością fizyczną, relaksem, wypoczynkiem oraz ogólnie nazywanym aktywnym trybem życia. Wystarczy wspomnieć o tym, że analizę danej pozycji (z partii lub też ze zbioru zadań) można przeprowadzać w pozycji leżącej czy też nawet w ruchu (np. gdy uprawiamy jogging to można zapamiętane pozycje analizować jednocześnie biegnąc i słuchając muzyki relaksacyjnej). Ważne jest także to, aby często wykonywać ćwiczenia rozluźniające, zwłaszcza wtedy, gdy wpatrujemy się w monitor przez dłuższy czas (analizując lub rozgrywając pozycje lub partie). Są to te same zasady (higiena pracy), które obowiązują przy pracy siedzącej przy komputerze. Na pewno nie sposób wyeliminować pracy w pozycji siedzącej, lecz należy stale starać się przeplatać tego rodzaju pracę z innymi pozycjami i aktywnościami. Za przykład posłużyć może sytuacja w której włączona muzyka relaksacyjna pozwala mi się wewnętrznie wyciszyć a jednocześnie skupić i zapamiętuję daną pozycję i rozwiązuję leżąc na łóżku z zamkniętymi oczami. Gdy już uda mi się znaleźć rozwiązanie wówczas biorę leżący w pobliżu zeszyt i zapisuje moje odkrycia. Następnie biorę do ręki zbiór zadań, przyglądam się kolejnej pozycji przez minutę (ewentualnie dłużej jeśli nie zdążę w tym czasie jej zapamiętać) i powtarzam ten proces. Może to być jeden ze sposobów w których ograniczamy szkodliwy tryb pracy siedzącej (zwłaszcza w zbyt dużych ilościach i bez odpowiednio często robionych przerw).

Na czym polega efektywna nauka gry w szachy i osiąganie kategorii szachowych

Istnienie coś takiego jak efektywna nauka szachów. Prostym przykładem może być sytuacja w której dwie osoby o identycznych (lub niemal tych samych) możliwościach zaczynają proces szkolenia. Jedna z nich osiąga poziom 1 kategorii w 2 lata, a druga dopiero po 4 lub 5 latach. Wówczas można podejrzewać, że przyczyną tego stanu rzeczy była efektywność (szkolenia i pracy).

Nie da się jednoznacznie ocenić ilości czasu poświęcanego na trening jeśli nie uwzględnimy przynajmniej dwóch elementów. Są nimi: możliwości (predyspozycje) oraz cele (to co chcemy osiągnąć). Bez uwzględnienia tych elementów może dojść do sytuacji w której zawodnik „całe życie gra w szachy i ćwiczy”, a nigdy w życiu nie przekroczył poziomu 1 kategorii (ranking 2000). Może także być i tak, że zawodnik jest świadomy tego jakimi dysponuje możliwościami (osobowymi, finansowymi, czasowymi, itp.) i odpowiednio do tego dobiera sobie cel do osiągnięcia. Nie oszukujmy się: jeśli ktoś nie ma zacięcia do wytrwałej i długotrwałej pracy, odpowiednich predyspozycji psychofizycznych (wysoki poziom logicznego myślenia, odpowiednio rozwinięte myślenie przestrzenne, dobre radzenie sobie ze stresem, porażkami, zmęczeniem, itp.) oraz odpowiednio realnego celu, wówczas mało możliwe będzie jego osiągnięcie.

Przykładem może być osoba, która ma niski poziom logicznego myślenia (myślenia przyczynowo-skutkowego, typu „jeżeli…to”) oraz chce w ciągu roku osiągnąć poziom 2000 (czyli dojście do 1 kategorii od poziomu podstawowego, czyli od poziomu 1000), poświęcając tygodniowo na szachy 10 godzin i nie mając umiejętności samokrytyki, dobrego radzenia sobie ze stresem jak i wytrwałej pracy i odpowiedniego motywowania się do niej. Wówczas przypomina to sytuację w której mamy samochód, który ma maksymalne możliwości jazdy z prędkością 120 km/h, zawodnika który trenuje 2 lub 3 razy w tygodniu po pół godziny i do tego jeszcze taka osoba szybko się zniechęca jak i nie potrafi krytycznie na siebie spojrzeć i często „odpuszcza treningi”. Jak w takim wypadku po roku takiego „treningu” (a raczej szkieletu treningu) jest możliwe wygranie zawodów w kategorii najlepszego samochodu do 180 km/h?

Pamiętajmy zatem, że szachy powinny być traktowane z taką samą powagą jak inne dyscypliny sportu (czy też naukowe). Jeżeli zależy nam na wysokich wynikach w krótkim okresie czasu to należy pracować bardzo często i dość dużo. Jeśli są to cele, które nie są ambitne to wystarczy wkładania mniej pracy i nieco dłuższego okresu, aby je osiągnąć. Niemniej od poziomu III kategorii można powiedzieć, że trzeba zacząć coraz bardziej pracować nad szachami (a nie jedynie grać), gdyż „wtedy tak szybko samo już nie przychodzi”. Obowiązkowo szachy należy traktować jak zwykłą pracę (na pół lub 2/3 etatu; czyli tygodniowo trenować około 20-30 godzin), gdy zawodnik chce osiągnąć poziom co najmniej I kategorii lub kandydata na mistrza.

W tym miejscu warto posłuchać co ma do powiedzenia szkoleniowiec szachowy Bogdan Zerek, który tak oto pisze „Program szkolenia szachistów na kandydata na mistrza” (zamierza wydać tę pracę w 10 tomach, każdy po około 140 stron; obecnie jest już gotowych 5 tomów), „Tak, tak proszę państwa. Do I kategorii szachy można traktować jak zabawę, ale potem zaczyna się początek profesjonalizmu, a powszechnie wiadomo, że osiągnięcie profesjonalizmu wiąże się z ciężką pracą.

„Kategorię kandydata na szachowego mistrza zdobywa się kilka (2-4) lat, a rozumienie szachów na tym poziomie osiąga się nieraz po o wiele dłuższym okresie. Program szkolenia szachistów na I kategorię był obliczony na 300 godzin - 75 zajęć (lekcji) dwa razy w tygodniu po 4 godziny. Nie mogę dokładnie określić na ile godzin powinien być obliczony program szkolenia na kandydata. Przypuszczam, że na około 800-1000 godzin. Dzieląc na czterogodzinne zajęcia, mamy 200-250 zajęć.”

Szacuję więc, że dojście do poziomu kandydata na mistrza to średnio zakładając 3 godziny treningu uwzględniając rocznie 250 dni wolnych (w tym 100 dni wolne jako: odpoczynek, święta, chorowanie, brak możliwości treningu, wakacje, ferie, urlop, wyjazdy, itp.) około 5 lat systematycznej, wytrwałej i efektywnej pracy.

Moje doświadczenie wskazuje na to, że do poziomu V kategorii zwykle dochodzi się w ciągu (minimum) 200 godzin treningu, do IV – 400, III – 700, II – 1200, I – 2000, KM – 3500-4000. Przy czym nie chodzi o osiągnięcie kategorii w sensie jednorazowego uzyskania danego wyniku, lecz zrozumienie i praktyczna siła gry na takim poziomie. Pod pojęciem trening rozumiem przede wszystkim teorię jak i praktykę (granie partii) oraz czas poświęcony na rozgrywanie partii w turniejach (w których oficjalnie można uzyskać zaświadczenie o uzyskanej kategorii).

Od razu chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że „cud Laskera” należy traktować w kategoriach całkowitego (jak i w pełni efektywnego) poświęcenia się szachom na dany okres treningowy. Mowa o zapewnieniu byłego mistrza świata Emanuela Laskera o tym, że jest w stanie z gracza, który pierwszy raz słyszał o szachach (szachowego nowicjusza) zrobić w przeciągu 200 godzin (niektóre źródła podają 100godzin) szkolenia… zawodnika poziomu 1 kategorii. Obecni trenerze i szkoleniowcy są w stanie w ciągu roku doprowadzić zawodnika do poziomu 2 kategorii, niemniej wymaga to od niego bardzo poważnego podejścia, poświęcenia się na ten czas szachom oraz wykorzystywania bardzo efektywnych (a zarazem i nowoczesnych) narzędzi w procesie szkolenia (np. programy szkoleniowe, analizujące, grające czy też sprawdzające - testujące szybkość i poprawność znalezienia uderzenia taktycznego, rozegrania danej pozycji z gry środkowej czy końcowej, itp.).

Czas przeznaczany na trening szachowy i to od czego zalezy

Odpowiadając na pytanie o to ile czasu należy poświęcać na trening, aby nie zniechęcać się do gry należy zadać sobie pytanie o cele, możliwości oraz wartości. Jeśli szachy nie są dla mnie w jakiś sposób ważne (są jedynie rozrywką, której się czasem oddaje, gdy się nudzę) wówczas trudno będzie oczekiwać, aby dana osoba poświęcała dużo czasu na trening czy też stawiała sobie cele do osiągnięcia. Na pewno jednak należy uwzględniać swoje możliwości i określić to W JAKIM CELU chcę zajmować się szachami i PO CO chcę osiągnąć w szachach dany cel (zwykle jest to wyższy poziom gry czy też zrozumienia wyrażany w rankingu lub kategoriach).
 
Jeśli szachy są dla nas ważne, a cele ambitne, ale realne do osiągnięcia i praca nad szachami nie kolidują nam z naszymi wartościami („lepiej pooglądam telewizję albo poczytam książkę lub pójdę na dyskotekę zamiast siedzieć nad tymi głupimi szachami”), wówczas przy odpowiednich możliwościach (predyspozycjach) będziemy w stanie trenować tak (długo i prawidłowo) jak jest to konieczne do osiągnięcia danego celu. Jeśli nie mamy odpowiedniego ułożonej hierarchii wartości i odpowiednio nie zarządzamy sobą w czasie, to może dojść do sytuacji w której w końcu będzie trzeba odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytanie: „ale tak NAPRAWDĘ to po co ja się tymi szachami zajmuję? Czy to ma jakiś sens?”.

Odnośnie natomiast poświęcania czasu pracy na trening (aby osiągnąć zamierzony cel), to jest to związane z tym jak wysoki (ambitny) cel wybraliśmy do zrealizowania, oraz jak dużo pracy (i w jakim okresie) potrzeba na jego osiągnięcie. Zwykle mówi się o tym, aby jednorazowo (dziennie) nie pracować krócej niż 30-45 minut i nie dłużej niż 4-5 godzin.
 
Z kolei ilość poświęcanego czasu na codzienny trening uzależniona jest od możliwości i decyzji danej osoby. Jeśli ktoś jest bezrobotny i nie ma wielu obowiązków to może szachom poświęcać dziennie nawet i po 5-6 godzin, a jeśli ktoś ma na utrzymaniu dom, żonę, dzieci, samochód oraz poza tym wiele innych obowiązków, to być może będzie w stanie na szachy przeznaczać jedynie 40-50 minut dziennie 2-3 razy w tygodniu. Pojawia się wówczas pytanie czy traktować szachy w kategoriach dobrej zabawy, pracy, procesu czy też celu do osiągnięcia (a jeśli tak to czy jest on realny i możliwy do osiągnięcia przy takim nakładzie pracy i czasu). Dlatego tak naprawdę jest to kwestia indywidualnego wyboru (to ile ktoś chce poświęcać szachom czasu i pracy oraz czy chce realizować jakieś cele szachowe).

niedziela, 26 grudnia 2010

Podstawowe niepodważalne założenia szachowe

Tym razem krótko zaprezentuję podstawowe założenia szachowe. Są one dość proste niemniej warto moim zdaniem czasem się nad nimi zastanowić. Zwłaszcza wtedy, gdy "magicy szachownicy" twierdzą, że "mieli wygraną, tylko.....[tu wstawić dowolny powód]".


Podstawowe NIEPODWAŻALNE założenia szachowe są następujące:

W szachach istnieją tylko 3 typy pozycji: wygrana (+), remisowa (=) i przegrana (-).

I teraz najważniejsze: przy najlepszych ruchach (czyli bezbłędnej grze) obu stron niemożliwa jest zmiana oceny pozycji. Co to oznacza? Otóż:

1) Przy najlepszych ruchach (czyli bezbłędnej grze) obu stron z pozycji WYGRANEJ powstaje (nadal) pozycja WYGRANA

2) Przy najlepszych ruchach (czyli bezbłędnej grze) obu stron z pozycji REMISOWEJ powstaje (nadal) pozycja REMISOWA

3) Przy najlepszych ruchach (czyli bezbłędnej grze) obu stron z pozycji PRZEGRANEJ powstaje (nadal) pozycja PRZEGRANA

4) Nie ma możliwości zmiany oceny pozycji jeżeli strona mająca przewagę będzie wykonywała najlepsze (bezbłędne) ruchy. Bez względu na to czy wojskiem będzie dowodził Garri Kasparow, Vishy Anand czy też Rybka 4 albo Fritz 12 czy ChessMaster 11. Czyli w skrócie: jeśli pozycja jest wygrana to najlepsze ruchy MUSZĄ prowadzić do wygranej. Jeśli najlepsze ruchy nie doprowadziły do wygranej to możliwe są dwie opcje: albo pozycja nie była wygrana albo strona mająca przewagę nie realizowała ją poprawnie. Banalnym przykładem posiadania pozycji wygranej, która kończy się remisem (wśród nowicjuszy szachowych) jest zakończenie K+H na K w którym strona silniejsza chce zamatować samym hetmanem.

5) Najczęściej cytowane szachowe powiedzenie: "Najtrudniej jest wygrać wygraną pozycję". Dlaczego? Ponieważ pod pojęciem "wygrana" nie zawsze kryje się duża przewaga materialna, a często kryją się plany oraz ruchy, których nie jesteśmy w stanie w czasie partii znaleźć (a niekiedy nawet i po partii bez pomocy silnika szachowego lub silnego zawodnika czy instruktora). Jeśli pozycja jest lepsza (czy nawet wygrana) to jedynie odpowiednia (właściwa) technika realizacji przewagi (OTRP; "PORT") jest w stanie zapewnić wygranie partii (teoretyczną możliwość zamatowania przeciwnika). I od razu dodajmy, że im silniejszy zawodnik tym mniejsza przewaga jest dla niego wystarczająca do wygrania partii (zrealizowania przewagi poprzez "PORT"). Początkujący musi mieć przewagę hetmana albo wieży, natomiast mistrzowi bardzo często może wystarczyć jeden pionek i zajęcie (dobra kontrola) ważnego strategicznego punktu (pola).

W praktyce oznacza to, że jeśli mamy przewagę 2 lub 3 pionów, a przeciwnik nie ma wystarczającej rekompensaty za straty materialne, które poniósł, to wówczas (przy bezbłędnej grze) nasza pozycja jest wygrana (niektórzy oceniając mówią, że "pozycja lepsza" - zwłaszcza jeśli nie są pewni tego czy wygrana czy tylko lepsza). Czemu wygrana? Dlatego, że strona mająca przewagę jest w stanie zrealizować przewagę poprzez (ostateczne) zamatowanie przeciwnika. Jeśli nie jest to możliwe, wówczas nawet przewaga (zwykle materialna) może nie być wystarczająca do wygrania partii (przypadek remisu przy K+G+bandowy pion na K).

Jakie praktyczne wnioski wynikają z tych niepodważalnych założeń?

1) Zakładając, że pozycja wyjściowa jest równa (remisowa) to NIEMOŻLIWE JEST WYGRANIE PARTII BEZ BŁĘDU PRZECIWNIKA. Dopiero popełnienie błędu przez jedną ze stron i wykorzystanie przez przeciwną daje możliwość ZMIANY oceny pozycji (z remisowej na przegraną lub wygraną)

2) Jeśli mamy pozycję gorszą (lub dokładniej mówiąc przegraną lub na pograniczu remisu i przegranej) wówczas naszym zadaniem jest WYMUSIĆ popełnienie błędu przez przeciwnika. Dopiero wtedy mamy szanse na to, aby z pozycji gorszej czy przegranej "przejść" do pozycji remisowej (równej). Przy większym błędzie przeciwnika możemy z pozycji przegranej "przeskoczyć" od razu do pozycji wygranej. Niemniej są to przypadki SKRAJNE, które zdarzają się głównie graczom początkującym (sławne podstawki matów czy hetmanów lub wież).


Na koniec krótkie rozróżnienie pozycji równej od remisowej.

Pozycja REMISOWA to pozycja w której nie ma możliwości wygrania partii normalnymi środkami. Przykładami mogą być K+G na K, K+S na K czy też K+2S na K (przy założeniu, że strona słabsza nie wejdzie dobrowolnie na mata).

Pozycja RÓWNA to pozycja, która po podsumowaniu wszystkich elementów danej strony (wojsk białych i czarnych) ocenia się, że szanse na wygraną są równe (czyli takie same). A że nie mogą obie strony wygrać partii, więc "równa pozycja powinna zakończyć się remisem (pozycją remisową)".

W praktyce oznacza to, że pozycje REMISOWE jest w stanie zremisować (wykonując prawidłowe ruchy) nawet gracz z 5 kategorią. Natomiast pozycja równa wcale nie oznacza, że będziemy w stanie dowieźć ją do remisu (pozycji remisowej). Dlatego w pozycjach REMISOWYCH zgadzamy się na remis i kończymy partię, natomiast w pozycjach równych staramy się (poprzez wymuszenie błędu przez przeciwnika) przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę (poprzez wykorzystanie błędu przeciwnika i zdobycie przewagi a następnie zrealizowanie jej poprzez "PORT").


ABY BYŁO ŁATWO ZAPAMIĘTAĆ:

Każdy zawodnik (bez względu na poziom) z pozycji remisowej wyciągnie REMIS.

Nieliczni gracze z pozycji równych... potrafią swoimi umiejętnościami doprowadzić do remisu.

(Najlepsi zawodnicy z pozycji równych wymuszają błędy i wyciągają WYGRANĄ)

piątek, 24 grudnia 2010

Trening taktyki - sposoby, metody, formy... i ocena efektywności

Mój wierny czytelnik i fan zadał kolejne pytanie:

Dla przykładu: wiem, że na moim poziomie najważniejsza jest taktyka, dlatego staram się poświęcać jej sporo czasu. Problem w tym, że na temat ćwiczeń taktycznych istnieje wiele teorii: jeden powie, żeby robić ile wlezie, wszystkiego, siedzieć nad zadaniem tak długo aż się rozwiąże. Inni mówią, że najważniejsze są wzory/motywy, dlatego też np nie ma sensu uczyć się dłużej niż ok 15 min dziennie taktyki, ponieważ przekracza to możliwość pochłaniania nowych motywów przez umysł, tak samo nie ma sensu siedzieć nad zadaniem za długo, że lepiej dać sobie np minutę, dwie na rozwiązanie, jeżeli nie widzimy rozwiązania to, żeby zerknąć na odp i lecieć dalej. I bądź tu mądry. Myślę, że przykłady można by mnożyć.

I chcąc, aby ciekawość została (przynajmniej częściowo) zaspokojona udzielam odpowiedzi:

1. Jeśli dany zawodnik ma problem z TAKTYKĄ to tak długo jak nie wyeliminuje go do poziomu na którym nie będzie on zaburzał sensu i istoty (logiki) gry, tak długo będzie istniał problem (a wraz z nim frustracja, że nie można przejść na "wyższy poziom" szachowego wtajemniczenia). Osobiście pierwszy tematem, który omawiam po wstępie związanym z celem gry oraz zasadami jest właśnie taktyka. Bez tego NIEMOŻLIWE jest rozgrywanie sensownych partii. Moim zdaniem taktykę trzeba męczyć tak długo jak będzie to konieczne. Dla jednych jest to kwestia 100g, dla innych 500, dla kolejnych 1000 czy 2000. To zależy od tego jak się efektywnie pracuje oraz od możliwości (predyspozycji) danego zawodnika. Jednak NIKT nie może tego ominąć... jeśli marzy o poziomie wyższym niż 1400-1600 (4 lub 3 kategoria).

2. Na taktykę nie trzeba tylko poświęcać (zbyt) dużo czasu. Znacznie lepsze jest poświęcanie "średniego czasu", ale jak najbardziej efektywnie. Nie chodzi o to, aby "odklepać" codziennie 2 godziny czy też 10 zadanek i wpisać do zeszytu "zrobione", lecz o to, aby pracować EFEKTYWNIE i jednocześnie eliminować błędy taktyczne do minimum. Wbrew pozorom nie chodzi o samo przerobienie 5 czy 10 tysięcy zadań (kombinacji), lecz przede wszystkich o ZROZUMIENIE ich mechanizmów i wyciąganie wniosków.

3. Każdy szkoleniowiec miewa (albo może mieć) swój sposób nauki. Jeden mówi, aby "codziennie robić 20 zadań bez względu na to jak długo to ma trwać", a inny mówi, aby rozwiązywać "tylko 30min, ale ze 100% zaangażowaniem oraz codziennie za wyjątkiem niedzieli". Jeszcze inny powie, że należy rozwiązywać z książki a kolejny, że z ekranu komputera czy też z pozycji ustawionej na realnej szachownicy. Który z nich ma rację? Który jej nie ma? Który z podanych sposobów jest najbardziej efektywny? Kiedy? Dla kogo? W jakich warunkach? Na jakim poziomie? Pytanie można mnożyć ;-).

4. Rozumiem, ze interesuje cię MOJE PODEJŚCIE do tematyki rozwiązywania zadań (kombinacji), tak? Bo chyba przytaczanie koncepcji wszystkich autorów mija się z celem, zgodzisz się?


MOJE PODEJŚCIE DO PROBLEMATYKI TAKTYKI (czyli jak należy nauczać elementów taktyki):

1. Poznaj schematy matowe (przynajmniej 100, a idealnie 250-300). Bez zapoznania się ze schematami matowymi nie będziemy wiedzieli "co mamy zobaczyć", czyli do czego zmierzać. Przykładowo jeśli dobrze zapamiętasz i zrozumiesz schemat matowy ze współpracy G i W (Gf6, Wh8#) przy ustawieniu Kg8, f7, g6, to wówczas kolejnym krokiem jest przejście do tego, że poprzednim ruchem (przed matem) był ruch wieży po pionowej linii "h" (np. Wh1-h8#). I dalej idąc jeśli będziesz dobrze nauczany taktyki zobaczysz, że po Hxh7+ (pion czarny stał na h7) następuje wyłamanie obrońcy pola h8 (zasłaniającego pole h8, na linii "h", przed Wh1-h8#). Kolejne etapy już chyba rozumiesz, że będą zrozumiałe coraz lepiej, prawda? Przykładowa książka, która pokazuje takie ustawienia to "Schematy matowe" autorstwa Bogdana Zerka. Jest ich blisko 250, więc można uznać (z niewielkim błędem), że to "wszystkie niezbędne".

2. Po zapoznaniu się ze wszystkimi (250 to 98% przypadków występujących matów) takimi przykładami matów można "cofać do tyłu", aby zobaczyć jak powstał mat (jaki był ostatni ruch matujący).

3. Kolejny etap to klasyfikacja motywów taktycznych w oparciu o cel. Tutaj mamy grupę kilkunastu motywów dzięki którym uczymy się co to jest "mat na ostatniej linii" i wynikająca z niej "słabość ostatniej linii". Jeśli AKTYWNIE i KRYTYCZNIE przerabiasz taki temat (bez względu czy samemu czy dzięki nauczycielowi) to musisz być świadomy tego, że bez ciężkich figur nie jest możliwe wykorzystanie słabości 1(8) linii. Niby to banalne, a niektórzy nie do końca to pamiętają (czy nawet rozumieją). To samo dotyczy tematu związania, podwójnego ataku, podwójnego uderzenia, przeciążenia obrońcy, zwolnienia pola, itp. Rozumiem, że teraz powoli widać SENS i LOGIKĘ tego dlaczego tak ważne jest dobre zrozumienie materiału, a nie jedynie "tłuczenie zadań ma ilość", zgadzasz się?

4. Po zaprezentowaniu motywu (motywów) należy dać studentowi (tak nazywam moich uczniów bez względu na to czy chodzi o naukę szachów czy matematyki czy j.angielskiego) możliwość SPRAWDZENIA zrozumienia zaprezentowanego materiału. I znów należy zacząć od najprostszych przykładów, stopniowo przechodząc do coraz trudniejszych. Należy sprawdzać to jak szybko rozwiązuje zadania, jakiego rodzaju błędy popełnia, jak analizuje pozycje, które motywy zauważa szybciej, które jeszcze myli, czy zwraca uwagę na ważne szczegóły, które zmieniają pozycję, itd. Naprawdę nie jest to (przynajmniej dla mnie) takie banalne, aby samodzielnie bez problemu o wszystkim pamiętać i być jednocześnie dla siebie "nauczycielem i uczniem".

5. Dopiero w tym momencie (!) dochodzimy do tego o co pytasz: jak rozwiązywać zadania taktyczne (kombinacje). Na pewno zadania muszą być na odpowiednim POZIOMIE dla danego zawodnika. Nie ma sensu dawać tych samych (pod względem poziomu trudności) zadań dla zawodnika 1200 jak i 1600 (chyba, że jako forma odświeżenia lub przetestowania szybkości prawidłowych reakcji). Jeśli już określimy poziom na którym jest dany zawodnik, wówczas dajemy mu do rozwiązywania zadania szachowe (kombinacje). Teraz najważniejsze: FORMA w jakiej zostaną zaprezentowane te zadania jest zależna od tego w jakich warunkach lubi i dobrze się czuje dany zawodnik. Dla jednego najlepsze więc będą zadania na ekranie komputera, dla innego te z książki (papierowej), a jeszcze inny będzie chciał rozłożyć je sobie na szachownicy przed sobą. Nie pytaj więc, które z nich jest najlepsze, bo odpowiedź już podałem :P.

6. Moim zdaniem najbardziej efektywna forma rozwiązywania zadań to przede wszystkim dobre ich widzenie (rozpoznawanie). Jeśli zadania z książki są skserowane i/lub bierki są mało wyraźne czy też zbyt małe, wówczas zawodnik nie będzie w stanie MAKSYMALNIE EFEKTYWNIE ich rozwiązywać. Błędy popełniane w takich warunkach mogą nie być odpowiednie do jego realnych możliwości. Osobiście zalecam, aby mój student rozwiązywał zadania z książki lub ustawiając na szachownicy. Minusem ustawiania na szachownicy jest to, że zajmuje to trochę czasu, natomiast w przypadku książki (lub też używania komputera) wystarczy przewrócić kartkę (lub kliknąć myszką "następne zadanie"). Na pewno jednak jedno jest niezmienne jeśli zadania mają na celu to, aby student mógł nauczyć się dobrego rozpoznawania motywów i liczenia wariantów: ZAPISYWANIE odpowiedzi (w zeszycie lub w komputerze). Wówczas możliwe jest sprawdzenie tego GDZIE, KIEDY i DLACZEGO popełnia błędy oraz JAKIEGO rodzaju błędy występują i jak je wyeliminować.


I na koniec (odpowiadając na ostatnią część pytania): CZAS który poświęcamy na zadania zależy w największym stopniu od CELU robienia (rozwiązywania) zadań.

1) Jeśli celem jest przypomnienie sobie zadań, wówczas poziom trudności jest jak najniższy i czas na każde zadanie także. Przykładowo bardzo dobrą rozgrzewką jest rozwiązywanie jak największej ilości zadań (w domyśle jak najprostszych) w ciągu 20minut STAŁEJ, NIEPRZERWANEJ pracy umysłu. W taki sposób przerabiałem osobiście zadania z książki "Podręcznik szachowych kombinacji" (1320 zadań; Iwaszczenko, Moskwa 1997). Najpierw przerobienie pierwszych 720 zadań zajmowało mi 2godziny, potem (po kolejnych powtórzeniach) było to odpowiednio: 90min, 60min, 30min, 15min, 10min. Końcowym etapem było przerobienie wszystkich 1300 zadań (po wielokrotnych powtórzeniach oczywiście) tego zbioru w ciągu 22minut! Zapewniam cię, że wówczas każda sekunda i wariant musiał być BŁYSKAWICZNIE rozpoznany, zobaczony oraz oceniony! Umysł natomiast pracował na najwyższych obrotach i dzięki temu zadania (a raczej rozwiązania wraz z ich sensem) coraz bardziej "wbijały się" w pamięć długotrwałą :).

2) Jeśli celem jest rozwiązywanie nowych zadań (w domyśle średnio trudnych), wówczas poziom trudności jest jak co najmniej średni (lub wysoki) i czas na każde zadanie także średni. "A ile to ten średni czas ma wynosić?" - już słyszę to pytanie ;-). Otóż teoria (a w zasadzie autorzy tychże) mówi o tym, aby nie rozwiązywać zadania dłużej niż 10-15minut. Jestem z tymi autorami w pełnej zgodzie i podpisuję się pod tym zaleceniem :-). Bardzo często jeśli nie jesteś w stanie rozwiązać zadania w ciągu pierwszych 5-8 minut to rzadko kiedy będziesz w stanie szybko (tj. do 12-15min) go rozwiązać. Właśnie dlatego warto odpuścić i przejść do następnego. Po jakimś czasie (najlepiej na następny dzień) wracasz do tego nierozwiązanego zadania i patrzysz na niego po raz kolejny (tym razem nie dłużej niż 5-6minut). Jeśli dalej nie jesteś w stanie nic zobaczyć, to powtarzasz wyżej ukazany cykl. Po 3 lub 4 nieudanej próbie rozwiązania zadania, oznaczasz jako "nie wiem; nie widzę, nie zrobione" i patrzysz w rozwiązania (tylko tak, aby nie patrzeć w rozwiązania innych zadań! - dlatego najlepiej po przerobieniu CAŁOŚCI zbioru zadań, wtedy nie ma problemu "podpatrzenia"). Ustawiasz wówczas to zadanie na szachownicy i przesuwasz bierki, aby zobaczyć rozwiązanie. ANALIZUJESZ swoje pomysły (zapisane warianty jeśli takie były) z rozwiązaniem podanym w książce. WYSZUKUJESZ przyczynę błędu, który spowodował to, że zadanie było dla ciebie "nie do rozwiązania". Jeśli uczciwie do tego podejdziesz i znajdziesz przyczynę błędu i będziesz starał się ją całkowicie wyeliminować.... wówczas wniosek będzie procentował w przyszłości. Można powiedzieć wtedy, że "kolejna taktyczna dziura zaklejona". Nie pytaj mnie proszę, ile jest takich dziur do zaklejenia (u ciebie czy też w ogóle).

3) Jeśli celem jest rozwiązywanie całkowicie nowych zadań (w domyśle trudnych lub bardzo trudnych), wówczas poziom trudności jest jak co najmniej wysoki (lub bardzo wysoki) i czas na każde zadanie także odpowiednio duży. Jeśli masz poziom 1500, a chcesz sprawdzić się w "teście ognia" to bierzesz zadania z poziomu 2000-2200 i na KAŻDE z nich masz 15-25minut. Obowiązkowo zapisujesz wtedy zadania i każdy wariant, który uznasz, że jest warty zanotowania. W takim wypadku jeśli po 10-15minutach nic nie widzisz, to dalej "ciśniesz" przez kolejne 5minut. Jeśli już po 20minutach nie jesteś w stanie rozwiązać zadania, to wówczas bierzesz następne. Ważne przy tym jest, abyś się nie zniechęcał tym, że na początku możesz "ledwie zipać"! W końcu są to trudne lub bardzo trudne zadania, prawda? Więc wynika z tego, że do ich rozwiązania potrzeba jest więcej czasu (niż na te na poziomie 1500-1700) oraz być może "punkt zaczepienia" (tzn. znajomość idei oraz dobra umiejętność liczenia wariantów).


Mam nadzieję, że pokazałem, że złota zasada w szachach, którą można stosować niemal w każdej sytuacji (problemowej) jest następująca: "NAJPIERW ZASTANÓW SIĘ W JAKIM CELU (tzn. co chcesz osiągnąć dzięki temu? albo po co to chcesz zrobić?), a NASTĘPNIE pomyśl nad tym JAK to zrobić" :-).

Wierzę, że twoje "proste i krótkie" pytanie zostało przeze mnie nieco szerzej potraktowane i dzięki temu widzisz, że nauczanie szachów (także siebie) niekoniecznie jest tak proste jak się z boku wydaje, prawda? Zwłaszcza wtedy, gdy chce się zrobić coś naprawdę porządnie i aby efekty były trwałe i odpowiednie do włożonego wysiłku :-). To jest przyczyna dla której trenerzy czy instruktorzy szachowi MUSZĄ dobrze znać swój warsztat (zarówno teorię jak i praktykę), aby móc właściwie pomóc swoim uczniom. Ja tylko zachęcam do własnych poszukiwań i wypracowywania własnej drogi tylko, wskazując kierunek poprzez moją wiedzę i doświadczenie. Mam nadzieję, że niektórym z Was drodzy czytelnicy to pomoże (albo i już pomaga).

Samodzielna nauka szachów przez osoby dorosłe (1)

Jeden z moich stałych i wiernych czytelników bloga napisał (pytając co zrobić):

Przede wszystkim chodzi mi o naukę szachów przez osoby dorosłe (tzn. takie, które nie uczęszczają na zajęcia, uczęszczać nie będą, nie są już tak "chłonne" jak dzieci i mają do dyspozycji tylko siebie, materiały i nienormowany czas do poświęcenia na szachowy samorozwój) i porady typowo praktyczne.

Oto moja odpowiedź:

1. Osoby dorosłe nieco inaczej pochłaniają (czy wchłaniają) szachowy materiał. Różnice są zależne od wielu czynników. Dla przykładu podam, że samo NASTAWIENIE może być bardzo dużym "dopalaczem" lub "hamulcem" w procesie nauki. Jeśli dziecko nastawia się, że będzie się uczyło, bo chce być najlepsze i będzie stale próbowało na nowo odkrywać pewne rzeczy i wyciągało wnioski z porażek, wówczas jego postęp szachowy oraz zrozumienie będzie znacznie bardziej trwałe i efektywne. Z kolei jeśli dorosły zakłada (!), że "i tak się już niewiele nauczy, bo jest zbyt stary, nie ma trenera, sam musi do wszystkiego dochodzić, nie zaczął w wieku lat 6 lecz 20, 30 czy 50", to wówczas także nie ma się co dziwić.... że nie zajdzie tak daleko i tak szybko jak "młodzik". I nie jest to w ŻADNYCH wypadku "wina" jego wieku (a ściślej: różnicy wieku między młodym a starszym), lecz własnego "hamulca", który sobie sami fundujemy.

2. Jeśli osoba dorosła nie chce czy też nie może uczęszczać na zajęcia szachowe to może (a nawet powinna, o ile zależy jej na rozwoju szachowym) samodzielnie podjąć się tematu samodoskonalenia (szkolenia) szachowego. Jest to o tyle trudne, że jednocześnie (!) jesteśmy dla siebie nauczycielem i uczniem. Wówczas istnieje duża szansa, że może nie być to tak efektywne jak uczenie się od kogoś "z zewnątrz". Niemniej jest możliwe i wiele osób tak właśnie robi (to, że zwykle mało efektywnie to inna sprawa). Jak należy to robić to osobny temat do opisania.

3. Jeśli osoba dorosła ma nienormowany czas do poświęcenia na szachowy samorozwój to w zależności od CELU, który sobie wyznacza (może być także proces, ale wtedy może być problem ze zmierzeniem tego czy już osiągnęliśmy zakładany stan i jak dużo nam jeszcze do tego brakuje) może ustalić sobie plan treningowy. Następnie trzeba go realizować i sprawdzać osiągnięte wyniki (zrealizowane zadania, które składają się na końcowy cel).

4. Porady praktyczne są coraz powszechniejszą formą nauki szachów. Z jednej strony są znakomite, a z drugiej mało sensowne. Dlaczego? Otóż dlatego, że dają one drogowskaz do tego co może źle funkcjonować, ale nie dają konkretnych ćwiczeń do tego, aby te trudności pokonać. Przykładowo: porada nr 3: jeśli jeszcze nie potrafisz to jak najszybciej naucz się podstawowych matów (chodzi o naukę matowania H, H+W, 2W, W, 2G), ponieważ brak takich umiejętności sprawi, że nie będziesz w stanie wygrać partii po osiągnięciu decydującej przewagi (np. W czy H). Osoba, która przeczyta tę radę będzie wniebowzięta, bo będzie wiedziała, że jeśli nauczy się podstawowego matowania, to już nie będzie "błądziła" w szachowym labiryncie i będzie mogła zamieniać bardzo dużą przewagę materialną na zwycięstwo. Jednak tutaj jest problem, ponieważ książka o "dobrych radach" nie pokazuje jak to zrobić, na co zwrócić uwagę, jak ćwiczyć, ile razy i co jaki czas powtarzać, itp. Dlatego "dobre rady" bywają na pewno ZNAKOMITYM sposobem, aby poprawić sobie samopoczucie i dojść do wniosku, że "aha! już wiem co mam zrobić, aby być dobrym szachistą!" wystarczy tylko zastosować się do dobrych rad i wszystko w naszej grze będzie fajnie i pięknie funkcjonować. Problem związanymi z dobrymi radami jest jeszcze taki, że takich "dobrych rad" można podać 5, 10, 20, 50, 100 czy 200. I teraz wszystkie należy przeczytać, przerobić czy też zrozumieć? A może wystarczy zamiast 50 przeczytać i "poprawić" jedynie 10? A jeśli 10, to które z nich (spośród 50)? Dlatego z DUŻYM dystansem traktowałbym dobre rady. Nie znaczy, że twierdzę, iż są one złe czy niepotrzebne, ale na pewno podkreślam, że bardzo łatwo się dzięki nim można zachłysnąć i pomyśleć, że "no to teraz już nie będzie moja gra w ogóle kulała".

Jeśli miałbym pokazać to na przykładzie nauki matematyki, to mój student pyta mnie: "nauczycielu powiedz mi dobrą radę, abym nie miał problemów z ułamkami". A ja mu na to odpalam: "wystarczy, że będziesz uważnie robił (dodawał, odejmował, mnożył, dzielił) te ułamki, a wszystko powinno być w porządku. Trzeba się skoncentrować na tym, aby nie popełnić błędów na żadnym etapie, bo inaczej wynik będzie błędny". I jak myślicie drodzy czytelnicy - czy teraz tenże student będzie bezbłędnie rozwiązywał ułamki? Dostał dobrą radę, więc powinno "zadziałać", prawda? Nieprawda! Na pewno wie na co ma zwrócić UWAGĘ i co może stanowić PROBLEM, który trzeba rozwiązać (wyeliminować), ale nic poza tym.

Mam nadzieję, że POBUDZIŁEM do dalszego przemyślenia tematu. Wierzę, że nie odpowiedziałem w pełni na pytanie, ponieważ obaj wiemy (ja i mój fan, który zadał pytanie), że problem jest znacznie głębszy niż pokazuje to (pozornie) proste pytanie. Jeśli będą kolejne (bardziej konkretne) to postaram się dalej NAPROWADZIĆ na właściwą drogę. Ostrzegam, że nie daję gotowych rozwiązań, lecz zachęcam i mobilizuje do samodzielnego poszukiwania właściwych dróg. Mogę jedynie zaoferować kierunek rozwoju, a nie konkretną (w domyśle jedyną i najlepszą) drogę prowadząca do celu. To może (efektywnie i właściwie) zaproponować ktoś kto dobrze zna problematykę szachowego rozwoju oraz osobę i to jaki cel chce ona osiągnąć (zwykle jest to instruktor, trener czy dość dobry szachista, który potrafi ocenić problem i ustalić plan działania, aby dana osoba mogła go rozwiązać).

wtorek, 21 grudnia 2010

Jak pracować nad szachami efektywnie

W ostatnim moim wpisie na blogu pojawiła się następująca prośba:
"Prosimy o więcej przemyśleń na temat polepszania swojej gry, planu treningowego itp..."

W takim razie spróbuję KRÓTKO zasygnalizować temat polepszania swojej gry i układania (oraz realizowania) planu treningowego. Po to, aby sobie ułatwić i uporządkować myślenie znowu zrobię to w postaci punktów :). Później łatwiej będzie odwoływać się do nich, aby je odpowiednio skomentować (lub poszerzyć jeśli będzie taka potrzeba).


POLEPSZANIE swojego poziomu (zrozumienia) gry

1) W ciągu ostatnich 10 lat zostało wydanych po polsku, rosyjsku i angielsku co najmniej 20-30 świetnych książek, które omawiają tematykę postępu w szachach. Trudno, abym przepisywał te pozycje w tym miejscu. Zatem odsyłam do poszukania książek związanych z polepszaniem swojego poziomu gry i wyszukania (poprzez recenzje i ich porównanie) najlepszej z nich (albo kilku). Oczywiście są książki, które omawiają to zagadnienie w sposób bardziej ogólny lub bardziej szczegółowy oraz takie, które koncentrują się na pomocy dla różnych poziomów szachowych - słowem dla graczy <1400, 1401-1700, 1700-1900 oraz 1901+.

2) Polepszanie swojej gry w skrócie polega na tym, aby robić jak najmniejsze błędy oraz aby robić je jak najrzadziej. Jeśli mamy do czynienia z zawodnikiem, który w ciągu partii trwającej 40 ruchów podstawia co najmniej 5-6 razy materiał (i to co najmniej figurę) czy też mata (w 1 czy w 2 ruchach) to z pewnością bez ustabilizowania elementów taktyki nie będzie możliwości, aby jego postępy były widoczne i w miarę szybkie oraz trwałe.

3) Na czym polega robienie błędów jak najmniejszych? Przede wszystkim na dobrym opanowaniu taktyki oraz kombinacji. Bez tego elementu NIKT nie będzie w stanie przekroczyć poziomu 1600-1700. Szanowanie materiału to pierwszy element, który należy nauczać początkujących graczy. Niekiedy potrzeba 50, 100, 200, 500 czy nawet 1000 godzin treningu taktycznego (są odpowiednie programy, strony szachowe czy też zbiory zadań z zakresu taktyki jak i z różnymi kombinacjami - zarówno pod względem poziomu jak i motywów). Nie znam gracza mającego solidną 2 czy 1 kategorię, który grając poważną partię (z zawodnikiem do swojego poziomu lub ciut mocniejszym) podstawia materiał (zwłaszcza większy).

4) Na czym polega robienie błędów jak najrzadziej? Bardzo proste. Wystarczy przy KAŻDYM ruchu sprawdzać czy nasz ruch nie ma "taktycznego obalenia". Jeśli będziemy to robić stale (sprawdzać czy wykonując ruch nic nie stracimy), wówczas ten nawyk (!) przejdzie do poziomu automatycznego (będzie realizowany coraz bardziej na poziomie nieświadomym - czyli tak jak chodzimy: nie zastanawiamy się nad tą czynnością w ogóle). Bez wytworzenia takiego nawyku nie ma szans, aby w naszych partiach błędy pojawiały się jak najrzadziej. Niektórym graczom dojście do tego poziomu zajmuje rok, innym 2-3 lata, a są też i tacy, którzy dopiero po 10, 15 czy 20 latach nabywają tę umiejętność. Wszystko zależy od intensywności i efektywności treningu. Oczywiście dochodzi do tego także znajomość danej pozycji, planów gry, końcówek, prawidłowej oceny pozycji i innych elementów.

5) Najłatwiej ocenić swój postęp szachowy poprzez porównywanie jakości partii w okresie pewnego czasu. Przykładowo jeśli rok temu robiliśmy w ciagu jednej partii średnio błędy na sumę 40, a obecnie robimy jedynie na 20, to będzie to oznaczać, że nasza gra jest lepsza. Pamiętajmy jednak, aby nie wyciągać zbyt daleko idących wniosków (gdyż będą obarczone dużym błędem) jeśli nie mamy rozegranych partii, które:

- są rozgrywane na czas minimum 30 minut (oczywiście im dłuższe tym lepsze, ale poniżej tego czasu raczej bym się bał oceniać postęp zawodnika)

- są rozgrywane z różnymi przeciwnikami (chodzi o to, że grając z jednym przeciwnikiem można dość szybko znaleźć jego słabości i w ten sposób grać nie najlepsze ruchy, ale takie w których przeciwnik się gubi, a w ten sposób wygrywać i mieć poczucie, że nasza gra "ostro poszła do przodu").

- są grane przez nas "na maxa"; jeśli nie gramy partii (przynajmniej tych, na których jakości najbardziej nam zależy - w domyśle turniejowych czy też poważnych) po to, aby dać z siebie WSZYSTKO, wówczas trudno nam oceniać czy słaba lub mocna gra to wszystko co mogliśmy z siebie dać (a tak być powinno bez względu na wynik końcowy), czy też jest to nasze 50, 70 czy 80% możliwości.

- są oceniane poprzez (przede wszystkim) ilość i jakość błędów taktycznych oraz pozycyjnych (bez ich uwzględniania można wyciągać błędne wnioski odnośnie słabych czy dobrych wyników punktowych)

- są w liczbie przynajmniej 20 czy 30 partii. W przeciwnym razie może być tak, że będziemy oceniać kilka partii i wyciągnięte wnioski będę niewłaściwe z uwagi na to, że jest zbyt mała ilość partii do badania (porównania). Bardziej wyraźnym przykładem może być to, że wyciągnięmy (błędny) wniosek, że "wszyscy ludzie w tym mieście są wysocy", gdy będziemy widzieli przechodzącą pojedynczo grupkę koszykarzy czy też siatkarzy (a wiadomo, że ci akurat do najniższych nie należą) na danym obszarze

- są rozgrywane naprzemiennym kolorem: chodzi o to, aby nie było przypadku w którym oceniamy jedynie partie, które graliśmy kolorem białym czy czarnym. Ideałem (do oceny i wyciągnięcia prawdziwych wniosków) jest rozegranie 100 partii w których po połowie stanowią te grane białymi jak i czarnymi (czyli 50 na 50).

- są rozgrywane w relatywnie długim okresie czasu oraz gdy nie ma między ocenianym okresem (okresami) zbyt krótkiej przerwy. Przykładem dobrego oceniania (oraz wyciągania właściwych wniosków) może być to, że oceniamy 50 czy też 100 partii turniejowych na przestrzeni roku lub dwóch. Z kolei niewłaściwe (nie najbardziej efektywne) byłoby ocenianie 10 partii w ciągu miesiąca stycznia i kolejnych 10 w miesiącu lutym. Natomiast ma sens ocenianie jakości rozegranych 20 partii z roku 2000 i ocenianie jakości rozegranych 20 partii z roku 2010, ponieważ jest to ta sama ilość i okres czasu, które obejmują jeden rok (w tym wypadku 2000 i 2010).

PLAN TRENINGOWY

1) W tym miejscu napiszę, że spotkałem się jedynie z kilkoma książkami, które opisują zagadnienia planu treningowego w szachach. Najbardziej popularne to (rosyjskie) programy szkolenia na III, II, czy I kategorię autorstwa Wiktora Goleniszczewa. Są one przetłumaczone na język polski przez Bogdana Zerka (S.C. "ARDEN"). Obecnie jest także pisany program szkolenia na kandydata na mistrza (jeśli dobrze pamiętam to już wyszło 5 części, a wszystkich ponoć ma być co najmniej 8 lub 10).

2) Plan treningowy ustala się przede wszystkim w oparciu o cele, które sobie stawiamy i w oparciu o nasze możliwości. Tutaj jednym z najlepszych rozwiązań jest moim zdaniem trener czy instruktor szachowy, który będzie w stanie (pomóc) opracować nam plan treningowy... a potem pilnować nas przy jego realizacji (chyba, że sami jesteśmy w stanie).

3) Plan treningowy jest zależny od poziomu szachowego na którym jesteśmy oraz rodzaju trudności, które występują w naszej grze. Inne elementy planu będą dla gracza, który jest na poziomie 1300, inne dla gracza 1800, a jeszcze inne dla zawodnika 2200.

4) Dobrze opracowany i realizowany plan treningowy uwzględnia silne i słabe strony zawodnika. Bez tego trudno dopasować do zawodnika elementy planu, tak aby mógł on poczynić jak najbardziej efektywne kroki w drodze do mistrzostwa szachowego.

5) Plan treningowy bez wyznaczenia celu jest jak mapa drogowa (samochodowa) bez ustalenia tego gdzie chcemy dotrzeć. Natomiast polepszanie swoich szachowych umiejętności bez poznania swoich silnych i słabych stron (zarówno szachowych jak i pozaszachowych) podobna jest do budowania samochodu bez uwzględniania całkowitych kosztów oraz trudności (np. przy jego składaniu, testowaniu części, całości, itp.) które mogą wystąpić w procesie jego budowania.

Mam nadzieję, że w telegraficznym skrócie odpowiedziałem na powyższe zapytanie (prośbę).

Najkrócej na pytanie "Jak grać lepiej?" można odpowiedzieć udzielając odpowiedzi: "Należy popełniać jak najmniej błędów oraz jak najczęściej (najlepiej) wykorzystywać błędy przeciwnika". Tylko tyle i aż tyle.

czwartek, 9 grudnia 2010

Efektywne prowadzenie grupy szachowej

Tym razem krótko o efektywnym prowadzeniu (szkoleniu) grupy szachowej. Jakie warunki powinny być spełnione, aby taka grupa szachistów mogła mieć maksymalne korzyści? Według mnie przynajmniej takie jak:

1) grupa powinna być jak najbardziej JEDNORODNA pod względem poziomu gry czy też zrozumienia szachów. Szkolenie 12-16 osób, które mają siłę gry od 1000 do 1700 nie ma większego sensu na dłuższy okres czasu. Tak naprawdę nikt tak do końca z tego w pełni nie skorzysta. Na pewno jednak można powiedzieć, że im większa różnica pomiędzy uczestnikami, tym trudniej jest szkolić takich uczniów.

2) grupa nie powinna być zbyt liczna. Jeśli jest jeden nauczyciel (instruktor) szachowy, wówczas w zupełności grupa 6-8 osób będzie maksymalną jaką można się zająć. Zwłaszcza jeśli zajęcia będą ciekawie prowadzone, a przy okazji każda z osób będzie chętna do nauki.

3) w grupie KAŻDA z osób powinna dawać wszystko z siebie. Przede wszystkim jest to ważne wtedy, jeśli zakładamy to, że mają oni robić postępy i rozwijać się szachami (a nie jedynie bawić). Instruktor szachowy powinien wymagać od całej grupy oraz każdego z uczestników tego, aby w jak największym stopniu angażowali się w to co robią.

4) Najpierw warto dogadać się z grupą odnośnie ustalenie ZASAD w oparciu o które będzie przebiegała współpraca. Wówczas nie będzie problemów z tym, że na końcu współpracy obie strony będą rozczarowane i nie będą wiedziały po co robiły to czego wcześniej nie ustaliły jasno i wyraźnie.

5) Instruktor powinien na podstawie diagnozy potrzeb ustalić plan pracy z grupą i realizować poszczególne zagadnienia. Dlatego ważne jest, aby grupa była mała, spójna i zaangażowana, ponieważ wówczas jest duża szansa na to, że KAŻDY z jej członków będzie chciał dawać jak najwięcej z siebie... jednocześnie samemu się dużo ucząc i pomagając innym osobom!

Bez tych wyżej wymienionych elementów według mnie nie będzie pełnej efektywności współpracy i korzyści dla obu stron! Dlatego warto zwrócić na to uwagę, zwłaszcza wtedy, gdy "lekcje idą pełną parą, a efekty są mizerne (mierne)". Mam nadzieję, że te wskazówki pozwolą innym uniknąć błędów przy pracy szkoleniowej z grupą szachistów.

piątek, 3 grudnia 2010

Właściwy proces szkolenia czy metoda prób i błędów?

Tym razem krótko :)

Chciałem napisać o tym DLACZEGO trener czy też instruktor (ogólnie - nauczyciel szachowy bez względu na jak jak będziemy go formalnie nazywać) pozwala na uzyskiwanie dużo bardziej efektywnych oraz trwałych rezultatów pracy szachowej. Moim zdaniem trenera powinny cechować przynajmniej takie właściwości (nie wszystkie muszą być na najwyższym poziomie, ale o wszystkie należy dbać oraz brać pod uwagę i rozwijać, chcąc być naprawdę dobrym trenerem czy też nauczycielem). To taka "złota 10" :)

1. Trener wie jak należy efektywnie pracować.

2. Trener potrafi dobrać odpowiedni materiał.

3. Trener nadzoruje pracę ucznia.

4. Trener wspiera ucznia (także w zakresie emocjonalnym) oraz motywuje do dalszej pracy i nie zniechęcania się trudnościami czy porażkami.

5. Trener posiada (duże) doświadczenie praktyczne.

6. Trener potrafi właściwie przekazać wiedzę oraz stworzyć relację (więź) z uczniem.

7. Trener cechuje się wysokim poziomem etycznym oraz szachowym.

8. Trener potrafi wskazywać prawidłową drogę rozwoju.

9. Trener zna swoje ograniczenia oraz poznając ucznia stara się uzwzględniać jego predyspozycje (silne i słabe strony w zakresie sfery intelektualnej, emocjonalnej oraz społecznej).

10. Trener jest (a przynajmniej powinien być) dla ucznia wzorem do naśladowania - kimś znaczącym oraz osobą, która potrafi wspierać i pomagać uczniowi bez względu na zakres i stopień trudności.


Myślę, że na początek ten zarys powinien wystarczyć. Mam nadzieję, że skłoni moich czytelników do tego, aby przyjrzeć się samodzielnie tym wyżej wymienionym elementom. Niebawem będzie możliwość porównania własnych przemyśleń i opinii z moimi :-).

Nie ukrywam, że praca szkoleniowa sprawia mi OGROMNĄ przyjemność i w pełni daje mi okazję do wykazania się: uważam, że jest to nagroda za 10-letnie szkolenie się w zakresie różnych umiejętności oraz kształtowania odpowiednich cech (aby dziś być osobą na właściwym miejscu z odpowiednim poziomem umiejętności, kultury oraz właściwą postawą). Wymienię chociażby ukończenie studiów humanistycznych, szkolenie się w zakresie rozwijania umiejętności interpersonalnych, organizacyjnych, jak też związanych ze stroną czysto szachową (czytanie książek szachowych, artykułów, własne przemyślenia, pomaganie amatorom i pasjonatom poprzez udzielanie rad oraz wskazówek, uczestniczenie w turniejach, sędziowanie turniejów, osiągnięcie minimalnego poziomu szachowego, itp.). To wszystko sprawia, że mając możliwość wpływania na losy szachowych geniuszy (zwłaszcza tych w wieku od 6 do 16 lat) staram się dzielić przede wszystkim moją pasją, zaangażowaniem oraz umiejętnościami, wiedzą oraz doświadczeniem. I chyba najważniejsze dla mnie: czerpię z tego OGROMNĄ satysfakcję i radość z tego, że mogę pomagać i wspierać innych (chociażby w sztuce szachowej i rozwijaniu się dzięki nim). Oczywiście do tego pragnę podkreślić, że wiele osób pomagało (pomaga) mi w tym procesie - nie tylko na drodze szachowej, lecz przede wszystkim - życiowej. Bez wsparcia i pomocy ze strony tych osób dziś nie mógłbym pomagać i wspierać innych! Dziękuje Wam za to kochani! :)

PS. Myślę, że moja mama byłaby dumna ze mnie, wiedząc, że Jej postawa oraz 30-lat nauczania innych nie poszły na marne czy też w zapomnienie, lecz że Jej syn to wykorzystuje (słowa i postawa mojej ś.p. mamy): "po to, aby być dobrym człowiekiem i pomagać innym". Dziękuję Mamo za wszystko i jestem dumny, że mogę iść drogą, którą mi pokazałaś i prezentować postawę, którą się kierowałaś w życiu! :)